Cisza
panująca w szkole kiedyś byłaby przerażająca i podejrzana, mój umysł zacząłby
wyszukiwać w niej odgłosów potworów, skrzypiących drzwi jak w horrorze, stukotu
butów o posadzkę. W ciemności widziałabym świecące, wąskie jak u kota oczy,
dziwne cienie przemykające po ścianach, błyski metalu.
Wszystko
to znikało w obecności Emila, który ciągnąc mnie za rękę zmierzał przed siebie,
jakby doskonale znał tą szkołę, choć nigdy w niej nie był. Kiedy dotarliśmy do
końca korytarza, przystanął na chwilę i rozejrzał się nieco zdezorientowany
wokół i wskazał palcem na drzwi po naszej prawej.
–
Tam. – Stwierdził, otwierając drzwi. Konieczne do tego były kolejne partie
sztuczek z udziałem lodu, ale nie był to dla niego problem. Posługiwał się nową
mocą pewnie i mądrze. Nie mogłam sobie wtedy wyobrazić, że jeszcze nie tak
dawno uczyłam go, jak z niej korzystać.
Nie
znałam jeszcze rozkładu szkoły na tyle dobrze, aby wiedzieć, że za drzwiami
kryła się sala chemiczna. Długie, trzyosobowe ławki ustawione w rzędach,
pomieszczenie ze wszystkimi chemikaliami i przyrządami do doświadczeń, układ
okresowy pierwiastków chemicznych na ścianie – wszystko, co można było w takiej
klasie znaleźć.
Emil
zaświecił światło, a po chwili skrzywił się nieznacznie, jakby niekoniecznie
tutaj chciał mnie zabrać. Poprowadził mnie przez środek sali aż do tablicy, po
czym uśmiechnął się łobuzersko i chwycił w dłoń kredę, rozpisując na niej
jakieś równanie chemiczne. Zdziwiona przypatrywałam się, z jak zdumiewającą
szybkością zdążył je zapisać, bez żadnego zawahania się.
–
Co to? – spytałam niepewnie, unosząc brew i zerkając pytająco na chłopaka.
Nigdy nie stwierdziłabym, że interesował się chemią, a tym bardziej, że znał
jakiekolwiek równanie chemiczne na pamięć.
–
Zobaczysz. – Zaśmiał się i ruszył w stronę drzwi schowka z chemikaliami. Kiedy
zauważył, że idę za nim, przystanął na chwilę i posłał mi rozbawione
spojrzenie. – Zaczekaj chwilę, Lucy.
Nieco
zmieszana usiadłam na ławce, kołysząc nogami. Oryginalności Emilowi nie mogłam
odmówić, jednak powoli zaczynałam się zastanawiać, co takiego mogliśmy robić w
szkole. Przeczuwałam, że jutro do niej nie zawitam. Nie tylko z braku chęci,
ale także z powodu dzisiejszego włamania – nawet, jeśli nie planowaliśmy jej
podpalić, co zresztą spodobałoby się uczniom.
Emil
wyszedł ze schowka po chwili, niosąc ze sobą dwa słoiczki i butelkę zwykłej
wody. Położył je na ławce obok mnie, po czym z kieszeni wyciągnął łyżeczkę
laboratoryjną. Odmierzył na nią proszków z obu słoiczków i usypał na drewnianej
powierzchni w niewielki kopiec.
–
Zamierzasz spalić szkołę? – spytałam pół żartem, pół serio. Nie znałam się
zbytnio na reakcjach chemicznych, więc nie miałam pewności, co planował brunet.
–
Nie. – Zaśmiał się Emil, nalewając odrobinę wody do zakrętki butelki. Jego ręka
odrobinę się trzęsła, jakby się denerwował. Uśmiechnęłam się szeroko na ten
widok. Czyżby się stresował przebiegiem randki?
–
Więc co zamierasz zrobić? – jęknęłam, chcąc wyciągnąć od niego upragnioną
informację.
–
Patrz – odpowiedział, wlewając wodę na usypany poprzednio kopiec i odsuwając
się aż do krawędzi ławki, na której siedziałam. Po niedługiej chwili z kopca
zaczął unosić się fioletowy dym, który rozproszył się wokół nas. W powietrzu unosił
się delikatny zapach spalenizny, a gaz zaczął zmieniać powoli kolor na
czerwony, a następnie różowy. Wpatrywałam się jak oczarowana w tak proste, a
zarazem niesamowite zjawisko. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że dym ułożył
się w nieco krzywe serce. Zaśmiałam się cicho.
–
I jak się podoba? – Emil zerknął na mnie wyczekująco, kiedy dym zniknął,
rozpraszając się w powietrzu. Został po nim tylko niewielki stosik popiołu i
delikatny zapach.
–
Piękne – wyszeptałam, całując go delikatnie w policzek. – Nie wiedziałam, że
potrafisz coś takiego zrobić. – Stwierdziłam.
Chłopak
wzruszył ramionami.
–
Nie sądziłem, że kiedykolwiek mi się to przyda, ale jednak. – Uśmiechnął się. –
W sumie to nigdy nie sądziłem też, że zaproszę kogoś na randkę do szkoły –
burknął. – Mam nadzieję, że tego nie spieprzę.
–
Będzie świetnie. W biologicznej zrobimy sekcję żaby, w fizycznej pobawimy się
kołyską Newtona, w technicznej posklejamy patyki. – Zaśmiałam się. – A potem na
gimnastycznej zaczniemy się walać po materacach.
–
Czy ty mi coś proponujesz? – Uniósł brew, rozbawiony. – Materac to już jakaś
jedna trzecia łóżka. – Oznajmił.
–
A to wciąż mniej niż połowa. – Posłałam mu kuksańca w bok, czując jednak, że
nieznacznie się rumieniłam.
–
Czyli w jednej trzeciej chciałabyś mnie zaciągnąć do łóżka. – Wybuchnął
radosnym śmiechem, który sprawił, że poczułam ciepło w okolicach serca. –
Wiesz, to zawsze coś. Jeśli znajdę jakieś poduszki, szanse wzrosną. – Na jego
twarzy wykwitł łobuzerski uśmiech, a oczy zabłysnęły radośnie pełnią życia.
–
Na szczęście nie powinno ich być w szkole – odetchnęłam z udawaną ulgą.
Brakowało mi tego droczenia się z nim.
–
A kto powiedział, że wezmę je ze szkoły? – Zachichotał jak mała dziewczynka, co
tylko sprawiło, że miałam ochotę się roześmiać.
Przewróciłam
oczami z uśmiechem.
–
Zamierzasz mnie zaciągnąć do łóżka na pierwszej randce? – Odparowałam.
–
To ty zamierzasz mnie zaciągnąć do jednej trzeciej łóżka na pierwszej randce. –
Stwierdził i wyciągnął w moją stronę dłoń, którą natychmiast uchwyciłam i
zeskoczyłam z ławki. – Ale na to będziemy mieć jeszcze czas. – Uśmiechnął się
szerzej, odsłaniając zęby i ruszył w stronę drzwi, nie zwracając uwagi na
pozostawione po doświadczeniu chemicznym przedmioty. Cóż, nie chodził przecież
do tej szkoły, a mnie jakoś niespecjalnie ciągnęło do nauki w obecnej sytuacji.
Wniosek był prosty: olać wszystko i żyć tą cudowną chwilą, pełną uroku i
beztroski dzięki Emilowi.
Po
wyjściu z sali i zamknięciu za sobą drzwi – jak kulturalni ludzie, którymi oczywiście
byliśmy – ruszyliśmy w stronę schodów. Emil przystanął na chwilę przed
pierwszym stopniem i zamyślił się głęboko.
–
Coś się stało? – spytałam, posyłając w jego stronę przepełnione troską
spojrzenie.
Zanim
zdążyłam również ścisnąć mocniej jego dłoń w pocieszającym geście, ten chwycił
mnie mocno w objęcia i po chwili znajdowałam się na jego rękach. Zapiszczałam z
przerażenia – nie pamiętałam, kiedy ostatnio to robiłam. O ile w ogóle kiedyś
tak zrobiłam.
Emil
śmiał się cicho pod nosem, zadowolony z udanego chwytu. Podrzucił mnie
delikatnie do góry i sprawdził, czy na pewno nie spadnę, po czym powoli ruszył
po schodach na piętro. Zaczęłam bawić się włosami, wlepiając wzrok przed
siebie.
–
Mam nogi, mogę iść sama – mruknęłam po chwili. Powiedziałam to w sumie mimo
woli, bo w ramionach Emila było cholernie wygodnie i ciepło. Czułam się
bezpiecznie i tak… przytulnie.
–
A ja mam dobre chęci, żeby zrobić to za ciebie. – Wyszczerzył się chłopak. –
Uwierz mi, dźwigałem cięższe rzeczy.
–
Jak na przykład rekrutów Zabójców Cieni? – Uniosłam brew.
Emil
wzdrygnął się.
–
Wolałbym nie dźwigać rekrutów Zabójców Cieni. Wszyscy są dziwni. Większość z
nich wygląda tak, jakby uciekli z psychiatryka – mruknął.
Poczochrałam
jego włosy, śmiejąc się cicho.
–
Dalej jesteś rekrutem, co? – spytałam, po czym nie czekając na odpowiedź,
dodałam: – Wolałbyś dźwigać żołnierzy?
Brunet
przystanął na chwilę i zachwiał się delikatnie na jednym ze schodów. Zacisnęłam
dłonie na jego bluzce, bojąc się, że straci równowagę. Po chwili jednak
kontynuował powolne i mozolne wychodzenia na piętro.
–
W życiu nie tknąłbym tyłka Jamesa – burknął niezadowolony. Trafiłam w czuły
punkt. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego był to tyłek niejakiego Jamesa.
Chwila,
znałam jednego Jamesa. Poznałam go przy regale z herbatami, kiedy byłam na
zakupach w osiedlowym sklepiku.
–
Jak wygląda? – spytałam, pogrążona we własnych myślach. Czy mężczyzna, którego
poznałam wtedy w sklepie, był tym samym, którego na myśli miał Emil?
–
Tyłek Jamesa? – Odezwał się brunet po chwili ciszy. – Nie wiem, Lucy, nie
jestem gejem – mruknął. – Ale jeśli miałbym go sobie wyobrazić… – Zamyślił się.
– To byłby… – Zamilkł na chwilę i potrząsnął głowę. – Ja pieprzę, nigdy więcej nie
wyobrażę sobie Jamesa nagiego – jęknął.
–
Nie chodziło mi o tyłek Jamesa! – prychnęłam, powstrzymując się od parsknięcia
śmiechem. Wyszliśmy nareszcie na górę, ale Emil wciąż nie chciał pozwolić
dotknąć moim nogom posadzki. – Chodziło o Jamesa. – Wyjaśniłam.
–
A co, ja ci się już nie podobam? – Uniósł brew i spojrzał na mnie z poważnym wyrazem
twarzy. Zazdrośnik.
Przewróciłam
oczami i pocałowałam go w policzek z lekkim uśmiechem.
–
Podobasz. – Stwierdziłam. – Więc jak wygląda James? – Powtórzyłam.
Emil
zamyślił się na chwilę, jakby przywoływał w pamięci obraz mężczyzny.
–
Wysoki jak tyka, głupi jak motyka, włosy w odcieniu błota zmieszanego z pan Bóg
jeden wie czym, zielone oczy, dużo mięśni i tym podobne – burknął. – Ale jest
już zajęty – prychnął.
Porównałam
opis Emila z obrazem Jamesa w mojej głowie. Zgadzał się. Więc w sklepie
spotkałam wtedy jednego z Zabójców Cieni.
–
Znam go. – Wzruszyłam ramionami. – Chciał mi sprzątnąć opakowanie herbaty sprzed
nosa.
–
Gnojek – warknął złowrogo brunet, po czym delikatnie postawił mnie na podłodze.
– Jak tylko wrócę, dostanie ode mnie porządne lanie.
Zachichotałam
cicho pod nosem.
–
Kim jest James? – spytałam. – Jeśli chodzi o rangę u Zabójców Cieni? –
Naciągnęłam rękawy bluzy i odgarnęłam kosmyki włosów z czoła.
–
Zastępcą przywódczyni – burknął w odpowiedzi, kierując się w stronę jednej z
sal klasowych. Ruszyłam za nim. – Ustawił się. Nie dość, że zaręczony z
Charlie, to jeszcze jest jej zastępcą – prychnął.
–
Charlie? – Spochmurniałam. – A to kto?
Emil
westchnął i otworzył po chwili kolejne drzwi do klasy, tym razem przepuszczając
mnie w nich przodem.
–
Opowiem ci. – Oznajmił, zaświecając światło w pomieszczeniu.
Tym
razem trafiliśmy na salę biologiczną. W rogu chciał nas nastraszyć przerażający
szkielet człowieka, w szafkach po naszej prawej ustawionych pod ścianą
ustawiono masę martwych zwierzątek, służących za ekspozycje. Chłopak podszedł
do nich i przez chwilę przy nich majstrował, a ja w tym czasie zajęłam miejsce
na ławce nieopodal. Wolałam milczeć, niż zadawać kolejne pytania o to, co
właśnie zamierzał zrobić. W sali chemicznej przekonałam się, że Emil miał cel w
swoich działaniach, więc nie miałam się czego bać.
Zdołałam
ujrzeć, jak ułożył dłoń na szkielecie jednego z ptaków, konkretnie na czaszce.
Pokrył się on cienką warstwą lodu, ledwo widoczną dla ludzkiego oka. Emil w
skupieniu pogłaskał zwierzę po łepku, a ono nagle zatrzepotało skrzydłami i
wzniosło się w powietrze.
Wstrzymałam
oddech, obserwując, jak ptak zataczał kółka nad ławkami, aż w końcu przysiadł
na moim kolanie i zmierzył mnie wzrokiem swoich pustych oczodołu. Zadrżałam,
ale sama nie wiedziałam, czy z faktu braku oczu, czy też z faktu żyjącego
szkieletu, który bądź co bądź przerażał.
–
Przepraszam, już go ubiorę. – Zaśmiał się Emil, ale na jego twarzy zobaczyłam
wymalowane zdumienie. Czyżby sam nie wiedział, jakim cudem coś takiego się
stało? Lód nie mógł ożywić innych przedmiotów, więc dokonanie chłopaka
graniczyło wręcz z cudem.
Brunet
podszedł do mnie i po raz drugi ułożył rękę na szkielecie zwierzęcia – tym
razem na grzebieniu. Po chwili drobne ciało ptaka zaczęło pokrywać się
drobnymi, lśniącymi w świetle lampy, lodowymi piórkami, ostrymi niczym igła.
Puste oczodoły wypełniły drobne kryształki lodu, dziób zaostrzył się na końcu –
ptak zaczynał wyglądać jak prawdziwy.
Zanim
ptak zdążył dojść do siebie, Emil wrócił do szafki z eksponatami i pokrywał
lodem martwe motyle, które nagle odżywały i latały w powietrzu razem z
kolejnymi ptakami.
Ręka
chłopaka zatrzymała się przy żabach, jaszczurkach i ropuchach – najwyraźniej
stwierdził, że takie żyjątka nie będą pasowały do sytuacji. Dziękowałam mu za
to w myślach, jednocześnie obserwując nagle żywe zwierzątka, których widok
zapierał dech w piersiach.
–
I jak się podoba? – spytał niepewnie Emil.
–
Piękne – wyszeptałam, zdolna powiedzieć tylko to. Chłopak machnął ręką ku
podłodze, która natychmiast pokryła się ostrymi igiełkami. Wyglądały jak
pokryta szronem trawa, jednak ich końce nie wydawały się zbyt przyjemne.
Okazało się jednak, że było całkiem inaczej, kiedy Emil spoczął na lodowej
trawie, opierając głowę o ścianę i zachęcając mnie gestem, abym usiadła obok.
Pogłaskałam
delikatnie siedzącego na moim kolanie ptaszka, jakbym bała się, że zaraz się
rozpadnie, po czym pokonałam odległość między mną, a Emilem i usiadłam obok
niego, opierając głowę na jego ramieniu.
–
Jak to zrobiłeś? – Utkwiłam wzrok w krążących nad nami motylach i ptakach,
które przysiadły na krawędzi szafki, ćwierkając cicho. Chłopak machnął ręką, a
z ziemi wyrosło niewielkie drzewo, które nagle zakwitło. Jego gałęzie poruszały
się na wietrze, a liście co chwila opadały delikatnie na ziemię.
–
Nie wiem – wyszeptał, również wpatrzony w efekt swojej pracy. – Po prostu… to
odżyło. – Stwierdził.
–
Ale… – Zaczęłam.
–
Nie myślmy o tym teraz – westchnął, przerywając mi.
–
W takim razie… – Zamyśliłam się. – Opowiedz mi.
I
opowiedział mi. O tym, jak znalazł się u Zabójców Cieni, jak poznał swoją
siostrę, Charlotte, która okazała się przywódcą tejże organizacji. O tym, jak
James z początku był dla niego miły, ale teraz stał się gnojkiem, o Cesarze,
którego zapewne zajarałyby kreskówki dla dzieci, o Collinie, który stał się
jego przyjacielem i towarzyszem broni. O tym, jak dowiedział się o ciąży swojej
siostry, jak ciężkie były treningi, o swoich misjach oraz o tym, jak został
uwięziony u Asa, gdzie widział tortury i śmierć Collina.
Widziałam,
jak powstrzymywał się od warknięć przy wspomnieniach o Asie i słyszałam, jak
bardzo łamał mu się głos przy wspomnieniach o młodym Zabójcy Cieni. Potrafiłam
wyczytać z jego twarzy emocje, tak różne i znajome. Musiałam przyznać, że to
jego cierpienie, którego zaznał dodawało mi otuchy, wiedziałam, że nie byłam
sama. Że oprócz mnie on także przeklinał w duchu różne osoby, które spotkał i
tęsknił za mną.
–
A teraz ty mi opowiedz. – Poprosił, kiedy skończył swoją historię.
Wtedy
ja zaczęłam swoją opowieść.
Opowiedziałam
mu o tym, jak to okazało się, że całe moje życie było kłamstwem, a teraz
wspomnieniom zachciało się do mnie wracać i ukazywać po kawałeczku prawdziwy
przebieg mojego życia, o tym, jak to oficjalnie stałam się Śmiercią i poznałam
Jeźdźców Chaosu w kompletnym składzie, o tym, jak to miałam sprowadzić Astleya
na dobrą ścieżkę, ale ten okazał się moim durnym bratem, Rookiem, który
zostawił mnie samą w obliczu śmierci i nawet nie chciał przyznać faktu
pokrewieństwa między nami. O tym, jak nie chciał odpowiedzieć na moje pytania,
milczał, a po wszystkim uciekł niczym tchórz. Wspomniałam nawet o Alex i
Mefiku, którzy – o dziwo – wciąż grzecznie spali w kieszeniach mojej bluzy.
Nie
sądziłam nawet, że wypowiedzenie tego wszystkiego na głos, wyżalenie się komuś,
mogło być tak pomocne. Poczułam się, jakby wielki kamień spadł mi z serca.
–
Lucy, nie płacz – wyszeptał Emil, ocierając moje łzy. Nawet nie zauważyłam, że
płakałam, zbyt zajęta wlewaniem emocji w moją opowieść. – Jestem przy tobie,
tak?
–
Tak. – Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, szczęśliwa z tego faktu. Chłopak
objął mnie ramieniem, wtulając głowę w moje włosy. Przymknęłam oczy, myśląc o
tym, jak dobrze mi z nim było. Jak wygodnie czułam się, leżąc w jego ramionach,
słuchając ćwierkania ptaków i cichego wiatru muskającego gałęzie lodowego
drzewa.
–
Emil? – spytałam cicho po dłuższej chwili, bojąc się, że go obudziłam. Jednak nie
spał, wciąż nade mną czuwał.
–
Tak? – wymruczał.
–
To była moja najlepsza pierwsza randka w życiu. – Stwierdziłam.
Nie
musiałam otwierać oczu i zerknąć na niego, żeby widzieć wykwitający na jego
ustach uśmiech.
–
Moja też. – Zaśmiał się.
Westchnęłam
cicho i ułożyłam się wygodniej na jego klatce piersiowej, chłonąc ciepło bijące
od jego ciała, wsłuchując się w bicie jego serca przeplatanego ćwierkotem
ptaków i szumem wiatru. I zanim zdążyłam pomyśleć o tym, że jednak nie
zdążyliśmy pobawić się kołyską Newtona, zrobić sekcji żab czy też spocząć na
materacu – jednej trzeciej łóżka – zasnęłam.
Pierwszy
raz od dawna śpiąc głęboko i spokojnie, jak nigdy w życiu.
Ha, pierwsza!
OdpowiedzUsuńPiękny nagłówek tak w ogóle.
Zabieram sie do czytania. ^^
Cześć :)
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam - randka nie tak dawno po tym, jak Emil był świadkiem śmierci przyjaciela? Okay...
Mnie się chemia podobała, ale eksperymenty mnie nie jarały. Byłam dziwna.
"Czyżby się stresował przebiegiem randki?" - no co ty.
"– Więc co zamierasz zrobić? " - zamierasz?
"– Będzie świetnie. W biologicznej zrobimy sekcję żaby, w fizycznej pobawimy się kołyską Newtona, w technicznej posklejamy patyki. – Zaśmiałam się. – A potem na gimnastycznej zaczniemy się walać po materacach.
– Czy ty mi coś proponujesz? – Uniósł brew, rozbawiony. – Materac to już jakaś jedna trzecia łóżka." - glebłam xD
"– Czyli w jednej trzeciej chciałabyś mnie zaciągnąć do łóżka. – Wybuchnął radosnym śmiechem, który sprawił, że poczułam ciepło w okolicach serca. – Wiesz, to zawsze coś. Jeśli znajdę jakieś poduszki, szanse wzrosną. " - czy to tylko ja, czy Emil na coś liczy? :D
"– Zamierzasz mnie zaciągnąć do łóżka na pierwszej randce? – Odparowałam.
– To ty zamierzasz mnie zaciągnąć do jednej trzeciej łóżka na pierwszej randce. " - matko smocza, jacy oni słodcy, choć rozmawiają o czymś takim. Jeej ^__^
"olać wszystko i żyć tą cudowną chwilą, pełną uroku i beztroski dzięki Emilowi." <3
Na ręce, tak! Jeej ^_________^
"– W życiu nie tknąłbym tyłka Jamesa – burknął niezadowolony. Trafiłam w czuły punkt. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego był to tyłek niejakiego Jamesa.
Chwila, znałam jednego Jamesa. Poznałam go przy regale z herbatami, kiedy byłam na zakupach w osiedlowym sklepiku.
– Jak wygląda? – spytałam, pogrążona we własnych myślach. Czy mężczyzna, którego poznałam wtedy w sklepie, był tym samym, którego na myśli miał Emil?
– Tyłek Jamesa? – Odezwał się brunet po chwili ciszy. – Nie wiem, Lucy, nie jestem gejem – mruknął. – Ale jeśli miałbym go sobie wyobrazić… – Zamyślił się. – To byłby… – Zamilkł na chwilę i potrząsnął głowę. – Ja pieprzę, nigdy więcej nie wyobrażę sobie Jamesa nagiego – jęknął." - GLEBŁAM xD! Bo tyłek Jamesa, huehuehue :D
Emil ma tę moc, ma tę moooc!
Dobrze, że oboje opowiedzieli, co się u nich wydarzyło. Brakowało mi tej pary i całego rozdziału dla nich. Nastolatkowie zasługują na chwile szczęścia w swoim towarzystwie, przynajmniej ja tak twierdzę.
Bardzo dobre opisy, jest sarkazm i mała romantyczność. I like it!
Czekam na nn ^^
Ściskam mocno! :*
Huehue,tak sobie wpadłam na chwilę i poczytałam dialog Lucmilki na temat łóżka >D banan nie schodził mi z twarzy huhu. Wychodzą brudne myśli Królika >D! Ohoho!
OdpowiedzUsuńDzisiaj nadrobię przynajmniej kilka rozdziałów c: to znaczy tyle, na ile pozwoli mi czas, bo dziś wielkie sprzątanie ;___;
Miłego pobytu nad morzem. Już tęsknię uee.
A! Pacz! Już wiem skąd wiedziałam, ze Lucmilka się spotkają XD. Przecież ja czytałam ten rozdział po części buahaha. Brawa dla mojej pamięci. Jest perfekcyjna XD.
Usuń"– Będzie świetnie. W biologicznej zrobimy sekcję żaby, w fizycznej pobawimy się kołyską Newtona, w technicznej posklejamy patyki." - huhuhu, uroczo <3.
I teraz ten dialog o materacach. Tak! Już pamiętam jak to czytałam! *odkrycie roku*.
"– Czyli w jednej trzeciej chciałabyś mnie zaciągnąć do łóżka. – Wybuchnął radosnym śmiechem, który sprawił, że poczułam ciepło w okolicach serca. – Wiesz, to zawsze coś. Jeśli znajdę jakieś poduszki szanse wzrosną" - <3 no, najlepszy tekst tego rozdziału, jeżeli nie znajdą się jakieś inne uhuhuhhuhu <3. Lucmilka, Lucmilka, Lucmilka~ *nuci* Tak się jaram <3
"ten chwycił mnie mocno w objęcia i po chwili znajdowałam się na jego rękach." - ochochcocococh, rozpłynę się zaraz <3 tyle serduszek, tyle miłości! Tak się cieszę, że wreszcie się ze sobą spotkali! Że w końcu spędzają normalnie czas! I tak mi się łezka w oku kręci, że hej!
"– Tyłek Jamesa? – Odezwał się brunet po chwili ciszy. – Nie wiem, Lucy, nie jestem gejem" - i parsknęłam takim morderczym śmiechem, przez co Aruś spojrzał na mnie ponownie jak na debila XDDD. Ale co tam!
Jejciuuuuuuuuuuu.Lodowe motylki i ptaszek <3 och. Bralabym!
"– Lucy, nie płacz – wyszeptał Emil, ocierając moje łzy. Nawet nie zauważyłam, że płakałam, zbyt zajęta wlewaniem emocji w moją opowieść. – Jestem przy tobie, tak?" - O Boże ;______; teraz to będę płakać z radości.
"Pierwszy raz od dawna śpiąc głęboko i spokojnie, jak nigdy w życiu." - no, ja się nie dziwię! Niby randka krótka i w ogóle, ale nareszcie mogli spędzic czas ze sobą i to jest takie urocze. Ueeee. Chcę więcej Lucmilki ;_____________;