sobota, 9 maja 2015

Rozdział czterdziesty pierwszy: Bądź moim marzeniem

Rozdziału miało nie być, ale jakoś tak zachciało mi się, żeby go wstawić. Może i nie mam już żadnego na zapas, ale cóż, może coś powstanie. Ogólnie to już pisałam, ale powtórzę; mam pisarskiego dołka. Po prostu mam wrażenie, że całkowicie zepsułam Łowcę, że to wszystko straciło jakąś taką iskrę, którą miało na początku, dlatego takie pytanie do was: czy zauważyliście w tej części jakąś zmianę i czy jest ona pozytywna, czy może raczej negatywna? Może wiedząc, co jest nie tak, zmienię to na lepsze.
Ogólnie to tak na ożywienie tego wszystkiego to ogłaszam coś w rodzaju konkursu. Kto czytał Śmiertelną, ten wie. Odbywał się około roku temu (tyle że na 10 tysięcy wyświetleń, teraz tego mniej, huehue) i raczej mało co się w nim zmieni. Objaśnię więc raz jeszcze:
- Zadaniem "konkursowiczów" jest napisanie opowiadania na temat: "Moje spotkanie z bohaterem/bohaterami Łowcy Czasu". W tym roku dodam mały element, który musi zawierać praca: otóż ma zawierać jakiś element bajkowy, tzn. może być na przykład wspomniane o Kopciuszku. Albo też obsadźcie Lucyfera jako Królewnę Śnieżkę i siedmiu diaboludków. Co kto woli.
- Termin nadsyłania prac ustalony jest wstępnie na 13 czerwca 2015 roku. Chociaż pewnie będzie jeszcze zmieniany, to w sumie zależy od was.
- Pracę należy przesłać do 13 czerwca 2015 na email shippingsorcia@gmail.com w formacie .doc, .txt. .rtf lub też .pdf. 
- Nie ma limitów co do stron lub poziomu dziwactwa.
- "Nagrodą" byłoby napisanie ze mną rozdziału *wow, taki zaszczyt, że prawie wcale* i możliwość *podkreślam, możliwość* zmiany fabuły, w zależności od tego, jaki będzie Twój pomysł. *tak, Naff, nie sprawisz, że ktośtam, wstaw imię, ożyje lub po prostu nie umrze >D*
- Chętnych prosiłabym o wyrażenie ewentualnych chęci w komentarzach pod tym postem.
Ta, tyle byłoby z tej notki. Głównie depresyjna gadanina i ogłoszenie o konkursie. A teraz enjoy the chapter. W końcu Naffstley, ostatni jak na razie!



Niebo zdołało już pociemnieć i pokryć się gwiazdami, zaś księżyc wyłonił się zza chmur, oświetlając drogę wędrowcom, którzy uwielbiali wieczorne spacery, pohukiwanie sów gdzieś w mroku i nocne powietrze.
Naff stanęła przed wielkim szyldem wywieszonym na drzwiach odkrytego basenu znajdującego się w okolicy, który obwieszczał wszystkim, że placówka jest zamknięta do czerwca następnego roku z powodu złych warunków atmosferycznych.
Astley z kolei stał oparty o latarnię, obserwując czujnie dziewczynę z niewzruszoną miną i przeklinając się po raz kolejny, że jeszcze od niej nie uciekł. Zawsze ta robiła coś, co kazało mu zostać.
- Zrozumiałaś już, że baseny są zamknięte podczas zimy? – prychnął, tasując w dłoni karty wyjęte z kieszeni, jak zawsze zresztą, kiedy się nudził.
- A – Ale… - Zaczęła keczupowowłosa, pociągając nosem ze smutkiem. A tak bardzo marzyła o Astleyu niczym wyjętym ze „Słonecznego patrolu”. Mogłaby udawać, że się topi, a on uratowałby ją bohaterskimi dwoma wdechami i trzydziestoma uciśnięciami klatki piersiowej. Ocaliłby jej życie, za co byłaby mu wdzięczna do końca życia i chcąc się odwdzięczyć, mogłaby chodzić za nim już zawsze. Jednak teraz, kiedy basen był zamknięty, wszystko legło w gruzach.
- Możemy już wracać? – westchnął białowłosy ze znudzeniem.
- Ale basen… - Naff wskazała palcem na budynek ze łzami w oczach. – Moje marzenia…
- Życie jest brutalne. – Stwierdził chłopak, wzruszając ramionami.
- Zaczekam! – Oznajmiła gwałtownie dziewczyna, zakładając ręce na piersi i opierając się o drzwi placówki
- Nie, nie zaczekasz – prychnął cicho Astley i pociągnął ją za rękę w stronę domu.
- Ale ja chcę na basen! – Zaszlochała keczupowowłosa niczym małe dziecko, któremu właśnie odebrano cukierka.
- Wykąp się w kałuży – mruknął niezadowolony chłopak, nie zwracając zbytniej uwagi na płacz. – To prawie to samo.
- Naprawdę? – spytała Naff, a w jej oczach pojawiły się iskierki nadziei.
- Ta – odpowiedział ironicznie, wlepiając wzrok przed siebie i lustrując nim otoczenie, jakby gdzieś w krzakach miał się czaić wróg.
Keczupowowłosa położyła palec na ustach, zamyślając się.
- A gdzie zjeżdżalnie? – zapytała po chwili.
- Znowu piłaś domestosa? – Astley przeniósł na nią wzrok i uniósł brew, szukając w jej twarzy czegoś, co zdradziłoby mu odpowiedź.
- Nie! Oczywiście, że nie! – Zaśmiała się histerycznie dziewczyna, kręcąc głową.
- Ile litrów tym razem? – prychnął cicho białowłosy, odwracając z powrotem wzrok.
- Jakieś cztery. A może czterdzieści? – Wzruszyła ramionami. – Kto by to liczył.
Chłopak zatrzymał się i obrócił w jej stronę, patrząc w jej oczy z iskrami zła i mroku, które mogły tylko mówić, aby z nim nie zadzierać.
- Kiedy? – warknął złowrogo.
- Wczoraj? – Zachichotała Naff, nie przejmując się zmianą jego zachowania. – A może dzisiaj? Nie pamiętam! – Wybuchła głośnym śmiechem bez większego powodu, jakby każde słowo wypowiedziane przez nią było doskonałym żartem.
- Wracamy – westchnął jej towarzysz, uświadamiając sobie, że ucieczka tym razem nie pójdzie mu tak gładko. Nie mógł zostawić dziewczyny na pastwę losu, bo pod wpływem domestosu mogła zdradzić wszystko, co widziała i słyszała podczas jego walki z Luckiem, a oznaczało to tylko masę problemów i urwanie z jego otoczki tajemniczości dość sporego kawałka, którego brak mógł doprowadzić do zniknięcia całego muru, wybudowanego kiedyś przed ludźmi.
- Ale basen! – Wrzasnęła rozdzierająco keczupowowłosa. – Ale kałuże! – Zaszlochała.
Astley odwrócił się i posłał w jej stronę stanowcze, przepełnione mrokiem spojrzenie.
- Już – warknął, ciągnąc ją dalej za sobą.
Na szczęście Naff umilkła i wlepiła wzrok w ziemię, pociągając cicho nosem i myśląc po raz kolejny, dlaczego chłopak był dla niej taki niemiły. Znów stawiała te same argumenty na szali mówiącej, że powinien ją lubić, znów płakała cicho, myśląc o tym. Tak bardzo pogrążyła się we własnych myślach, że nie zauważyła latarni, w którą o mało co nie uderzyła. O mało co, bo białowłosy w porę odciągnął ją od słupa, ochraniając od niemiłego zderzenia z nim.
- Jesteś gorsza niż dziecko – mruknął niezadowolony.
- Chciałam przytulić tą latarnię! – Oburzyła się dziewczyna, tłumacząc swoją nieuwagę.
- Jasne – prychnął w odpowiedzi.
- Jesteś zazdrosny? – spytała po chwili zastanowienia keczupowowłosa, zerkając na niego z uśmiechem.
- Niby o co? – Zaśmiał się cicho Astley.
- O latarnię. Bo ją chciałam przytulić – westchnęła jego towarzyszka.
-  Nigdy więcej nie biorę cię nigdzie, jeśli będziesz upita domestosem – prychnął naburmuszony i pociągnął ją odrobinę mocniej za rękę, uważając, żeby nie wpadła na kolejne latarnie czy też otaczające ich drzewa rosnące przy uliczce.
- A – Ale ja nie jestem upita! – Zaprzeczyła gwałtownie keczupowowłosa.
- Kłamczucha – mruknął pod nosem chłopak, nawet nie zerkając w jej stronę.
- Astley! – jęknęła. – Nie kłamię!
- Po prostu mijasz się z prawdą? – Białowłosy uniósł brew, wpatrując się intensywnie w jedno z drzew przy alejce, którego rozłożyste gałęzie kołysały się lekko na wietrze. Liście szeleściły cicho, jednak miał dziwne przeczucie, że nie tylko liście wydawały z siebie jakiś dźwięk.
- Może – odpowiedziała po chwili dziewczyna, wzruszając ramionami. – Ale nie kłamię! – Tłumaczyła zawzięcie.
Astley przystanął nagle w miejscu, wpatrując się wciąż w to samo drzewo, zaś keczupowowłosa wpadła na niego, nie uważając na to, co działo się wokół niej. Zerknęła niepewnie na towarzysza, zaś kiedy dostrzegła, że na jego twarzy malowała się czujność i złowrogość w stosunku do zwykłego drzewa, gdzie najwyraźniej nikogo nie było, chwyciła delikatnie koszulkę chłopaka i wpatrywała się w niego niepewnie.
- Coś się stało? – spytała szeptem.
- Nic. – Białowłosy potrząsnął głową i pociągnął ją za sobą ponownie, zerkając jeszcze przez ramię na drzewo, które nagle wydawało się być dziwnie martwe.
- Kłamiesz – mruknęła Naff.
- Po prostu mijam się z prawdą. – Wzruszył w odpowiedzi ramionami.
- To  równoznaczne z kłamstwem. – Stwierdziła dziewczyna.
- Niekoniecznie – prychnął cicho jej towarzysz.
- A właśnie, że tak! – Zaprzeczyła.
Astley zatrzymał się po raz kolejny i odwrócił w stronę keczupowowłosej, powoli i delikatnie unosząc jej podbródek oraz patrząc w oczy z lekkim uśmiechem wykrzywiającym jego usta. Naff poczuła, jak jej serce biło coraz mocniej i mocniej, jakby zaraz miało wybuchnąć z wrażenia.
- Kocham cię – wyszeptał cicho.
- C – Co? – spytała dziewczyna, patrząc mu w oczy i starając się nie umrzeć z wrażenia. Wyznał to. Matko, powiedział jej to prosto w oczy. Uśmiechnął się. W końcu się przyznał. Miała ochotę skakać z radości, zarzucić mu ręce na szyję i zamknąć ich usta w namiętnym pocałunku, na który czekała już tak dawno, w końcu powiedzieć mu, co czuła od ich pierwszego spotkania, jednak białowłosy odwrócił się do niej tyłem i powoli zaczął iść w stronę domu.
- To było kłamstwo. – Zaśmiał się cicho, zaś jego delikatny uśmiech przeszedł w chytry i łobuzerski. –  A stwierdzenie, że nic się nie stało, było mijaniem się z prawdą
- Astley – jęknęła Naff, zaś w jej oczach zaszkliły się łzy. Więc to nie była prawda. Kłamał, patrząc jej prosto w oczy. – Jesteś okropny. – Zapłakała cicho, dając się ciągnąć Astleyowi do domu. Nigdy jeszcze droga tak bardzo się jej nie dłużyła.
- Astley, Niszczyciel Marzeń, polecam się na przyszłość – mruknął ironicznie, przewracając oczami. Że też musiał wydusić z siebie takie słowa, żeby uświadomić jej coś tak bardzo ważnego.
- Nie można tak się bawić uczuciami innych! – Pouczyła go keczupowowłosa, jakby był małym, dorastającym dopiero dzieckiem, które uczy się zasad obowiązujących w świecie.
- Zabronisz mi tego? – prychnął rozbawiony nieco białowłosy.
Dziewczyna zawahała się na chwilę.
- Tak! – odpowiedziała w końcu stanowczym tonem głosu.
- Przekonaj mnie do tego. – Zaśmiał się chłopak.
- Jesteś okropny! - wrzasnęła w odpowiedzi Naff, a kiedy zobaczyła, że ten nie reaguje, kontynuowała. – Wredny! Egoistyczny! Głupi! Chłodny! – Wymieniała coraz to kolejne przymiotniki i otwierała już usta, by zacząć wymieniać następne, jednak zatrzymała się, wyrywając z uścisku chłopaka i podbiegła do jednego z drzew, uśmiechając się szeroko. Dotknęła delikatnie palcem jego kory, patrząc na niego z rumieńcami. – Cześć, przystojniaczku. – Zaśmiała się cicho.
Astley zatrzymał się i spojrzał na swoją towarzyszkę jak na świeżą uciekinierkę z psychiatryka – co zresztą nie było takie niemożliwe. Podejrzewał, że Pomidorka wsadzano już do różnych takich ośrodków, jednak w żadnym nie zdołali jej znieść. Nie oszukujmy się – ciągły płacz, wielkie ilości pożeranego jedzenia, dziwactwa i spełnianie jej zachcianek nie były jej zaletami. Kto by chciał taką dziewczynę?
- Jesteś taki twardy! – Ciągnęła keczupowowłosa, przejeżdżając delikatnie palcem po korze drzewa. – Musisz mieć spore mięśnie. Dasz pomacać? – spytała niewinnie Naff, wpatrując się w roślinę niczym w najlepszego przystojniaka na świecie. Aż nie zapłonęło dzięki białowłosemu, a dziewczyna nie upadła bezradnie na kolana, wpatrując się w płomienie. – Dlaczego?! – wrzasnęła rozdzierająco, szlochając rozpaczliwie.
- Do domu – warknął złowrogo Astley.
- Nie! – Jego towarzyszka odwróciła wzrok, wlepiając go w jakiś odległy punkt w oddali, zła na niego.
- Chcesz skończyć jak to drzewo? – spytał chłopak, mrużąc oczy ze złości.
- Tadeusz był najlepszym drzewem, jakie w życiu spotkałam! – Oznajmiła, płacząc jeszcze głośniej, jednak białowłosy nie zważał na to, jak bardzo smutna i załamana po śmierci „przyjaciela” jest i pociągnął ją za rękę w stronę domu, który na całe szczęście nie był już tak daleko. – Ale Tadeusz! – jęczała. – Codziennie podlewałam go domestosem! Miało z niego być domestosowe drzewko! – Tłumaczyła się, jednak na próżno. Żaden z argumentów nie trafiał do chłopaka, który pozostawał niewzruszony i wierny swojemu aktualnemu celowi – doprowadzić Pomidorka do domu i uciec jak najdalej, po czym nigdy nie wracać.
***
Astley wepchnął szlochającą jeszcze Naff do środka, warcząc cicho pod nosem, wściekły na cały świat. Nie zaszczycając jej nawet zdawkowym spojrzeniem, zamknął drzwi na klucz, aby dziewczynie przypadkiem nie przyszło do głowy uciec. Od razu udał się do sypialni, gdzie znalazł odłożoną gdzieś na bok biurka piżamę i wrócił do przedpokoju, wpychając brutalnie keczupowowłosą do łazienki.
- Przebierz się – warknął, zamykając za nią drzwi, po czym oparł się o ścianę i odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Uświadomił sobie, że znalazł chyba najbardziej denerwującą osobę świata. Bardziej denerwującą niż Sally i jego siostry razem wzięte i pomnożone pięć razy. Po raz pierwszy od dawna miał szczerą ochotę spalić kogoś żywcem.
Drzwi łazienki otworzyły się i z pomieszczenia wyskoczyła Naff w spodniach i górze od stroju kąpielowego, z szerokim uśmiechem na twarzy i pięścią uniesioną w bojowym geście.
 - Wolność dla jednorożców! – wykrzyknęła walecznie i zaczęła ganiać po całym domu, śmiejąc się i wrzeszcząc na cały głos to samo hasło.
Białowłosy starał się zostać niewzruszonym, jednak kiedy zobaczył, że dziewczyna nie ma najmniejszego zamiaru przestać, przeklął pod nosem wszystkie pomidory i jednorożce na świecie i wziąwszy koszulkę od piżamy, zaczął ścigać Naff, starając się ubrać ją od pasa w górę.
- Wolność dla jednorożców! – Powtórzyła keczupowowłosa i zaśmiała się perliście. Nie przestawała nawet wtedy, kiedy Astley złapał ją za rękę i nałożył przez głowę koszulkę, prychając cicho pod nosem, a następne zaciągnął do sypialni, powstrzymując dobre chęci od podpalenia całej dzielnicy. Kiedy już zmusił dziewczynę do tego, aby usiadła na łóżku, zmierzył ją złowrogim wzrokiem godnym seryjnego mordercy.
- Astley, walcz razem ze mną o wolność dla jednorożców! – Zaproponowała mu Naff, próbując na powrót odsłonić swoją klatkę piersiową, jednak chłopak jej na to nie pozwolił, za to rzucił na łóżko i spojrzał na nią z wyższością.
- Śpij. – Rozkazał jej stanowczym i władczym tonem głosu.
- Nie chcę! – Zachichotała keczupowowłosa, patrząc na niego z iskrami rozbawienia w oczach.
Chłopak westchnął cicho, w myślach porównując ją po raz kolejny do małego, rozkapryszonego dziecka.
- Śpij. – Powtórzył kojącym głosem starszego brata, tak, jak to mówił kiedyś swoim siostrom. Kiedy wszystko jeszcze było w porządku, a on sam był naprawdę szczęśliwy i bezpieczny.
Dziewczyna zaczęła powoli tarzać się po łóżku, aż po chwili zatrzymała się z wzrokiem wlepionym w białowłosego, zaś na jej twarzy pojawił się szeroki, radosny uśmiech.
- Astley, powalczmy o wolność dla jednorożców. – Zawołała błagalnie. – One muszą mieć swoje prawa. – Pomachała nogami w powietrzu, nie spuszczając wzroku z towarzysza.
- Pomidorku, zaśnij już – mruknął niechętnie As, przewracając oczami.
- Pod jednym warunkiem. – Oznajmiła po chwili zastanowienia Naff.
- Jakim? – westchnął Astley, opierając się o ścianę i zerkając co chwila niepewnie na Pomidorka, jakby bał się, że w ciągu paru sekund może wymyślić coś głupiego.
- Zostaniesz ze mną na noc. – Zaśmiała się cicho dziewczyna.
- Nie – prychnął białowłosy.
- Proszę! – jęknęła.
- Nie. – Powtórzył stanowczym głosem.
Keczupowowłosa wpatrywała się w niego tępo przez chwilę, po czym wstała i poszperała przez chwilę w szufladach, aż w końcu wyciągnęła czarny krawat i założyła go sobie na szyję, a następnie porwała szczotkę z biurka i wskoczyła na łóżko, odgarniając włosy do tyłu.
- Daj mi tę noc! – Zanuciła cicho do mikrofonu, który chwilowo zastępowała szczotka do włosów, jednak zauważywszy, że nie wzbudziła u swojego słuchacza żadnych emocji, ciągnęła dalej: - Tę jedną noc!
Astley odwrócił wzrok, prychając cicho.
- Daj mi tę noc! – Wrzasnęła już prawie że dziewczyna, zaś w jej oczach zaszkliły się łzy.
- No, okej – mruknął niechętnie w odpowiedzi jej towarzysz.
 Naff powstrzymała się od pisku szczęścia i rzuciła szczotkę gdzieś w kąt, zeskakując z łóżka i podchodząc powoli do białowłosego. Kiedy już przed nim przystanęła, ściągnęła krawat z szyi i zarzuciła go na jego szyję, zaciskając powoli i nie spuszczając wzroku z jego fiołkowych oczu, które pozostawały niewzruszone. Pociągnęła go mocno za krawat w swoją stronę, aż nie poczuła jego ciepłego oddechu, ogrzewającego powoli każdy skrawek jej ciała. Zupełnie tak, jakby ten oddech należał do smoka, w którego wnętrzu buchała co chwila rozżarzona lawa, gotowa zmienić się w groźny, zabójczy płomień.
- W takim razie daj mi tę noc. – Oznajmiła, obracając Astleya plecami do łóżka, powalając go na nie. Jednak jako że włożyła w to za mało siły, chłopak tylko usiadł, wciąż niewzruszony jej zachowaniem. Keczupowowłosa z kolei wskoczyła na nie z drugiej strony i założyła mu ręce na szyi, przybliżając swoją głowę do jego tak, że znajdowały się obok siebie. – Zrób kocie uszka. – Zamruczała niczym potulny kociak, proszący o mleko.
- Nie mogę – mruknął chłodno białowłosy w odpowiedzi.
- Rano takie miałeś. – Przypomniała mu Naff, przesuwając delikatnie opuszkami palców po jego odsłoniętych obojczykach.
- Rano byłem zrelaksowany i czułem się swobodnie – westchnął.
- Teraz tak nie jest? – spytała zawiedziona nieco towarzyszka, a widząc, jak ten kręci głową, kontynuowała. – W takim razie sprawię, aby tak było. – Zachichotała cicho i wtuliła głowę w jego włosy, pachnące intensywnie wanilią. – Rozluźnij się – wyszeptała mu do ucha, pochylając się nad nim. – Jestem przy tobie, więc możesz być spokojny.
- Nie mogę – prychnął cicho Astley.
- Dlaczego?
- Zło nigdy nie śpi. – Uśmiechnął się delikatnie, a jego oczy zaiskrzyły się nieznacznie.
- Ale widziałam przecież, jak śpisz! – odpowiedziała po chwili ciszy Naff.
- Traktujesz wszystko zbyt dosłownie. – Białowłosy przewrócił oczami ze zirytowaniem. – Jesteś jak dziecko – mruknął.
Dziewczyna wdrapała mu się na kolana i objęła delikatnie jego policzki dłońmi, patrząc mu w oczy.
- Dzieci są urocze i kochane. – Jej usta wykrzywił łagodny, lekko tajemniczy uśmiech.
- Oczekujesz, że przytaknę? – Uniósł brew chłopak.
- Tak. – Dotknęła palcem jego policzka, przesuwając go od lewego oka aż do ust, zatrzymując się na ich kącikach.
- Jednak się nie zgodzę – prychnął Astley, odwracając wzrok. – Nie wszystkie dzieci są tak słodkie i urocze.
- Dlaczego tak sądzisz? – zapytała Naff, nie spuszczając z niego wzroku.
- Patrzę na świat realistycznie. Nie siedzę z głową w chmurach tak jak ty – mruknął.
Keczupowowłosa skierowała jego spojrzenie na swoją osobę.
- Co masz na myśli? – wyszeptała.
- Nie mam czasu na marzenia. – Oznajmił, wzruszając ramionami.
- Dlaczego? – Spojrzała na niego z nieukrywaną troską w błękitnych oczach.
- Bo rzeczywistość mnie goni. – Zaśmiał się niemrawo w odpowiedzi. – Nie mogę przed nią uciec. – Wyjaśnił.
- Ale… Ale na marzenia zawsze jest czas! – Oburzyła się dziewczyna.
- Nie w moim świecie – mruknął, po czym zmienił nieco temat. – Nie mam w życiu marzeń. Mam cele.
-  To nie to samo? – Naff uniosła brew ze zdziwieniem.
- Nie. Marzenia mają głupcy. – Stwierdził Astley.
- Wcale że nie! Marzenia nie dla głupców! Marzenia sprawiają, że mamy w życiu cele! – Broniła się jego towarzyszka.
-  Pominąłem marzenia i przeszedłem do celów – westchnął cicho chłopak.
- Musisz mieć chociaż jedno marzenie! Chociaż takie malutkie! – Stwierdziła z nikłą nadzieją keczupowowłosa, patrząc mu w oczy i niepewnie wtulając głowę w jego klatkę piersiową, bijącą przyjemnym ciepłem i przymykając oczy.
- Nie łudź się, Pomidorku – prychnął chłodno białowłosy, trwając niewzruszony.
- Pozwól mi być twoim marzeniem – wyszeptała cicho Naff, uśmiechając się uroczo jeszcze przed zaśnięciem. Nawet nie poczuła, że Astley ułożył ją delikatnie na łóżku, a sam zniknął z zasięgu jej wzroku, nie odpowiadając na jej prośbę, która brzmiała mu jeszcze przez długi czas.

4 komentarze:

  1. Rezerwuję miejsce, wpadnę po grillu. Huehuehue.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybywam! :3

      Króliczku kochany, co jest? Mnie zły humor opuścił, w pisaniu wyrobiłam sobie zwyczaj pisania przynajmniej dziesięciu nowych linijek tekstu dziennie. Więc przesyłam odrobinę chęci! Życzę, by niedługo znowu wróciło do Ciebie wielkie pragnienie pisania.
      Osobiście nie mam wrażenia, że coś się w Łowcy zepsuło. Może to przedłużanie jednego wątku (Naffstleya) odrobinę spowalnia akcję, ale ogólnie jestem zachwycona! Niczego nie zmieniaj ;)
      A w konkursie może wezmę udział. Jak się ogarnę do końca maja z Robertem, powinnam dać radę :3 I opiszę spotkanie z Jamesem, huehuehue. W sklepie. Przy kupowaniu earl grey'a. Ale będę się nazywać Rosie. Huehuehue <3

      A teraz treść.
      Czy muszę wspominać, że kocham Twoje opisy? <3
      "Zawsze ta robiła coś, co kazało mu zostać." - podoba mi się ten tekst :3
      "- Znowu piłaś domestosa? – Astley przeniósł na nią wzrok i uniósł brew, szukając w jej twarzy czegoś, co zdradziłoby mu odpowiedź.
      - Nie! Oczywiście, że nie! – Zaśmiała się histerycznie dziewczyna, kręcąc głową.
      - Ile litrów tym razem? – prychnął cicho białowłosy, odwracając z powrotem wzrok.
      - Jakieś cztery. A może czterdzieści? – Wzruszyła ramionami. – Kto by to liczył." - glebłam z miną "Naff, WTF?! Co ty odpierdzielasz?" (taa, chciałam przeklnąć, ale ostatnio już u kogoś przeklinałam, nie będę tego robić).
      "- Chciałam przytulić tą latarnię!" - a może ta latarnia nie chciała przytulić ciebie?
      God, to teraz, Astley, pojechałeś. Bo nie ma to jak skłamać, że się kocha. Brawo dla tego pana, któremu podbiję oko za takie mijanie się z prawdą!
      Naff wywalili nawet z Dementii?! Buahahaha!
      Podryw do drzewa, glebłam po raz drugi xD Tadeusz! [*]
      "- Wolność dla jednorożców!" - glebłam po raz trzeci xD Nie zasnę dzisiaj, a jeśli zasnę, będę miała dziwne sny.
      "- Daj mi tę noc! – Zanuciła cicho do mikrofonu, który chwilowo zastępowała szczotka do włosów, jednak zauważywszy, że nie wzbudziła u swojego słuchacza żadnych emocji, ciągnęła dalej: - Tę jedną noc!" - God, co ja czytam?!
      Ta rozmowa o marzeniach bardzo mi się podoba.
      Szkoda, że Astley sobie poszedł. Z drugiej strony podziwiam go, że wytrwał tyle czasu z Naff.

      No nic. Rozdział sprawił, że kilka razy glebłam, ale inaczej się nie dało. Przyjemny ;)

      Czekam na nn ^^

      Usuń
  2. Ja osobiście uważam, że ta część jest lepsza od poprzedniej! Bo Astley, bo akcja, bo więcej opisów, więcej akcji, dramatów. Ogólnie to opowiadanie ma wyższy poziom. Jedyne co może cię tu gubić (i innych trochu też) to ilość postaci, którą wciąż i wciąż powiększasz. Nie rozwiniesz/zakończysz wątku jednej, a już lecisz z drugą ;____;. Zaczynasz za dużo wątków i już człowiek nie wie czasem co się dzieje :o. Powinnaś się bardziej skupić na głównym wątku i samej Lucy o której ostatnio dosyć mało! Nie mówię, że mi Naffstley nie pasuje XD! Uwielbiam Naffstleya! Ale możesz podczas nich robić tak, ze... Naffstley, inny wątek, Naffstley, inny wątek, coś innego, inny wątek XD. Znaczy nie. To brzmi tak, jakby cały czas miał być Naffstley (a ich teraz długo nie będzie!), nie o to mi chodziło wtf XD. Chodziło o ogół, o. A tak to kocham całym sercem to opowiadanie i... i... nigdy w życiu tak bardzo nie pokochałam żadnej postaci jak Astleya. Tu nawet muszę skłonić głowę ku Cleo i jej Loganowi czy mojemu Nathielowi (jakoś nie przywykłam ogólnie do jarania się własnymi postaciami :o są dla mnie bo są i je lubię, tyle w temacie XD), ale moim bóstwem na zawsze pozostanie Astley <3. To moja największa miłość i jakby żył w prawdziwym świecie to bym go brała/kradła/wiązała do grzejnika/cokolwiek! NO! Więc się nie załamuj. Zresztą piszesz to dla siebie i po części dla nas. Na razie nie chcesz tego nigdzie posyłać do wydania. Kiedyś w sumie też się załamywałam, ale ogólnie odnośnie tego, że WCN jest za proste, mało skomplikowane, mało oryginalne bla bla i chciałam je rzucić, ale tak sobie pomyślałam, że skoro pisanie tego sprawia mi przyjemność, skoro piszę to dla siebie i własnej przyjemności, a przede wszystkim dla treningu to czemu mam to rzucać :o? Dlatego głowa do góry! Kryzys przejdzie, każdy go kiedyś przeżywa XD! Ja swój największy przeżywałam przez 2 lata w technikum! Nie wiem jak przeżyłam wtedy nic nie pisząc i nie myśląc o opowiadaniach :o. Dobra, koniec! Kocham łowcę *i Astleya ohohho, a wsumie to... Astley to łowca no kurde*, głowa w górę, chwytaj rurę! *wtf, rymy takie piękne, że zaraz pęknę - jak to kiedyś napisałaś w ostatecznej scenie Naffstleya XD*.
    Łooooo, konkurs tak bardzo, ale że element bajkowy :o? Jeśli praca mi na to pozwoli na pewno coś takiego napiszę, choć jeszcze totalnie nie mam na to pomysłu. Ogolnie tak bardzo nie lubię kraść komuś postaci i pisać w jego imieniu ;____; taki strach mnie łapie i niepewność, bo wiem, że nie odzwierciedlę ich prawdziwej natury. Brałabym Astleya, ale nawet się go nie chwytam! XD Coś trza pomyśleć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie podoba mi się warunek ueeee. Rok temu można było zmieniać fabułę jak się chce XD!!! SZLAG! Przewidziałaś to!
      Królik, tak poza tym to się nie depresuj ;____; nie lubię depresji. Życie jest piękne! Nawet gdy trzy głowy pies nadepnie ci na stopę, nawet gdy rekin ludojad odgryzie ci rękę, musisz się cieszyć z życia! >D A teraz po mojej jawnie długiej rozpisce, czas na czytanie huehue.
      "A tak bardzo marzyła o Astleyu niczym wyjętym ze „Słonecznego patrolu”" - AAAAAAAAA! TAAAAAAAAAAK! GOŁA KLATA!!!!!!!!!!!! >DDD ahahahahaha! *wyobraźnia działa*
      "- Jakieś cztery. A może czterdzieści? – Wzruszyła ramionami. – Kto by to liczył" - i ten moment, kiedy zdajesz sobie sprawę, że to już czytałaś! BANG! XD Przecież to było w rozpisce, nie?! XD A ja myślałam, że nie mam żadnych spoilerów z 41-szego! Badum tsss! Domestos zawsze spoko! Naffestos też!
      "- Chciałam przytulić tą latarnię!" - składam apel o miłość do latarni! One też potrzebują miłości! Wiem, bo często mnie nokautowały na środku drogi! Kiedy czytałam książkę, kiedy pisałam smsa w zimie i moja komórka odleciała 5 metrów dalej w śnieg... i... i w ogóle! To ich apel o uwagę! One płaczą tak naprawdę!
      "- Kocham cię – wyszeptał cicho" - och, nawet mi serduszko nie skoczyło, bo wiedziałam, ze to kłamstwo. Trochu zabolało, ale później jeszcze bardziej zabolały słowa Astleya ;___; że jest niszczycielem marzeń i poleca się na przyszłość. To już był cios w serce ueeee.
      "– Cześć, przystojniaczku" - ahahaha! Cześć panie Drzewisławie! Widzę, że nowe romanse >D! No, bo co?! Astley nie kocha to trzeba lecieć do innego, a że drzewo było obok ;____;! A z tymi psychiatrykami to... coś w tym jest XD! Nawet z Dementii wyrzuciliby Naff huehue!
      "- Do domu" - jak do psa! A ten pies to ci obiadki robił ;___;! Wow wow!
      A więc pan Drzewisław miał imię! Tadeusz! Pan Tadeusz! Nie, nie jak ta wódka, tylko jak ta książka! Ten od "piją, palą, rurki walą". Nie, czekaj, to nie tak było. Było, że lulki palą! *że skręty jak Stranger? wtf, i ten moment, kiedy sens wiersza dociera do ciebie po latach :o* Zresztą. Kurde. To jednak chyba nie Pan Tadeusz. NIE! To była pani Twardowska (Tadeuszowska? hueheuh). Byłam blisko, tylko inna płeć, badum tss! W Panu Tadeuszu był bigos. Tak, bigos! I... czarna polewka! Badum tsss! 5:0 dla Naffa! Dlaczego 5? Bo fajna liczba! Ej nie! To 11:0 bo lubię 11!
      "- Przebierz się" - i ten banan na ryjku Naffa, bo już wie co się zaraz wydarzy huehehueheuhe. Naff gorsza, niż siostry i Sally i to pomnożone przez 5 ;___; *mówiłam! Jednak lepiej 11, niż 5! Ja to przewidziałam! Moje oko Saurona mi to podpowi... co? NIE! A może jak mój kolega kiedyś mówił:oko demona! OHOHO! Albo trzecie oko zagłady!*
      "- Wolność dla jednorożców!" - TAAAAAAAAAAAAAAK! I pomyśleć, że to mi się kiedyś śniło ;____; tak samo jak i: daj mi tę noc i to astleyowe: okej. Czo ja miałam w mózgu? Co ja mam w mózgu? Czy ja mam mózg? Nie, bo mi się przypomina od razu tekst: "Wiesz czego dzisiaj nie mam?!", Krawiec a'la thug life, epicki palec, okulary i: "Majtek!". Deal with Krawiec.
      "- W takim razie daj mi tę noc" - C-c-co?! XD To zabrzmiało jakby Naff chciała zgwałcić Astleya! Ogolnie te jej podrywy takie gwałcące! Biedny Astley! XD Seksowna Naff taka przerażająca XDDD!
      "- Pominąłem marzenia i przeszedłem do celów" - no, ej, to było akurat dobre >D! Ale teoretycznie zanim ma się jakieś cele to trzeba mieć pragnienia, bo bez pragnień nie osiągnie się z tyłka celów! *cisza* Dobra, nie filozofuję i nie piję więcej cydru!
      "- Pozwól mi być twoim marzeniem" - jeden z bardziej epickich tekstów huhuuh <3 czekałam na niego. Od razu mi się przypomina zeszycik, który siedzi we Wrocławiu na parapecie i na mnie czeka! Uhuhuuhhu <3. Naffstleyowo tak bardzo, no, ale na razie się z nimi pożegnamy. Badum tsss! Lubiem rozdział! Łiiiiiii! <3

      Usuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^