Naff
otworzyła oczy, ziewając przeciągle, po czym zorientowała się, że wciąż leży na
klatce piersiowej chłopaka. Nie odrzucił jej, a co najlepsze – został przy niej
na noc. Na twarzy dziewczyny od razu wystąpiły rumieńce, a oczy zaiskrzyły się
radośnie. Może wreszcie coś zadziałało i Astley zaczynał ją lubić?
Pomidorek
niechętnie oderwał głowę od towarzysza i rozglądnął się po pokoju, przywołując
nieco rozczochrane włosy do względnego ładu. Jej wzrok zatrzymał się na
białowłosym, ale wyjątkowo z powodu innego niż jego urok osobisty i ogromne
pokłady seksapilu. A mianowicie – z włosów chłopaka wystawała para czarnych
kocich uszu. Z początku uznała to za słodki gest z jego strony, ale uświadomiła
sobie, że życie to nie bajka, a Astley nigdy nie ubrałby dla niej czegoś
takiego. Zaczęła więc zastanawiać się, czy nie pobiec do kuchennej półki, gdzie
trzymała poradnik medyczny, ale czy znalazłaby w nim podobny przypadek? Nigdy
nie słyszała o tym, żeby jakiś człowiek zacząć kocieć. O ile oczywiście
istniało takie słowo, ale o tym dziewczyna również nie miała zielonego pojęcia.
Wycofywała
się już, aby sięgnąć po nożyczki i odciąć kocie uczy białowłosego, ale zatrzymała
się, wpatrując w obraz śpiącego chłopaka. Ręce miał ułożone pod głową, a jego
usta wykrzywiał wyjątkowo delikatny uśmieszek. Koci dodatek w jego wyglądzie
sprawiał tylko, że wyglądał bardziej uroczo niż zwykle, przez co Naff nie miała
serca, aby się go pozbyć. Wyciągnęła dłoń w stronę Astleya i musnęła jego kocie
uszy najdelikatniej jak tylko mogła, jednak one drgnęły nagle, uśmiech znikł z
twarzy białowłosego, a jedno z fiołkowych oczu otworzyło się. Keczupowowłosa
odsunęła rękę, patrząc niepewnie na towarzysza, który jednak tylko obrócił się
do niej plecami i spróbował kontynuować sen.
Dziewczyna
ściągnęła brwi, zastanawiając się nad tym, czy chłopak po prostu nie wie o tym,
że z włosów wyrastają mu kocie uszy. Zapewne tak, bo jak miałby się o tym
dowiedzieć? Na szafce obok łóżka nie miała ułożonego lustra, nie chcąc widzieć
codziennie swojej osoby po przebudzeniu. Chociaż gdyby Astley miałby się tu
zadomowić, na pewno by to zmieniła – w końcu dzięki temu mogłaby patrzeć na
niego bez żadnych konsekwencji w postaci reprymendy lub złośliwej uwagi.
-
Astley? – Zaczęła niepewnie Naff, uzyskując w odpowiedzi niezadowolone
pomrukiwanie towarzysza. – Bo z twojej głowy… - Spróbowała sklecić swoje myśli
w konkretne zdanie, jednak zarumieniła się i zamilkła, aż w końcu uznała, że
jeśli nie powie białowłosemu o małej zmianie, jaka zaszła w jego wyglądzie,
będzie mogła nacieszyć się nic na długi czas. – Nic. – Stwierdziła w końcu,
uśmiechając się szeroko i przybliżając się do kocich uszu i dotykając ich po raz
kolejny delikatnie. Przymknęła oczy z zadowoleniem, czując ich miękkość i
bijące od nich ciepło, jednak otworzyła je, kiedy poczuła, że ktoś chwycił jej
rękę w mocnym uchwycie. Zastygła w bezruchu, przyłapana na gorącym uczynku
przez białowłosego, który zlustrował ją wzrokiem przepełnionym zirytowaniem i
powoli, lecz stanowczo odsunął jej dłoń. – Chciałeś chyba jeszcze troszkę
pospać? – spytała, śmiejąc się niemrawo i próbując ratować z sytuacji.
-
Jak mam spać, kiedy ktoś maca moją głowę? – prychnął Astley, siadając na łóżku
i przeciągając się leniwie niczym kot – co zresztą pasowało do niego,
zwłaszcza, kiedy z jego włosów wyrastały uszy kota.
-
Ale… - Próbowała bronić się dziewczyna, jednak potrząsnęła głową i sięgnęła
dłonią do szuflady przy łóżku, wyciągając lusterko i podkładając je
białowłosemu pod nos. Ten niewzruszony dotknął delikatnie swoich kocich uszu,
po czym wzruszył ramionami, niewzruszony całą tą sytuacją.
Co
prawda wiedział o tym, jaka zmiana zaszła w jego wyglądzie, ale miał nikłą nadzieję,
że Naff tego nie zauważy. Więc jego przypuszczenia były do tej pory błędne i
każdy – nawet taki słaby Pomidorek jak ona – mógł je zauważyć. Dlatego też
musiał być czujny.
-
Wyglądasz uroczo. – Oznajmiła prosto z mostu keczupowowłosa, uśmiechając się
szeroko.
-
Macałaś moje uszy – mruknął z niezadowoleniem Astley, mierząc ją wzrokiem,
który równie dobrze mógłby zabić.
-
Wiedziałeś? – spytała zaskoczona Naff, unosząc brwi. Przypuszczała wersję
sytuacji, gdzie chłopak o wszystkim wiedział, ale uznała, że skoro do tej pory
nie zganił ją za to, nie wiedział o uszach. Najwyraźniej było inaczej.
-
Jak mogłem nie wiedzieć, że z głowy wyrastają mi kocie uszy? – prychnął
chłopak, przewracając oczami ze zirytowaniem.
-
Sprawiałeś wrażenie, jakbyś nic sobie z tego nie robił. – Wyjaśniła jego
towarzyszka, miętosząc nerwowo koniec bluzki i spuszczając wzrok.
Astley
prychnął ponownie i obrócił się do niej plecami, przymykając oczy i próbując
wrócić do przyjemnego snu, którego ostatnimi czasy tak rzadko zaznawał. Nie
chodziło tutaj nawet o brak czasu na sen, ale o inne aspekty umożliwiające to,
aby był on spokojny. Cóż, życie chłopaka nie było usłane różami i nigdy już
miało nie być, więc wiedział, z czym musiał się pożegnać, wybierając ścieżkę,
jaką podążał obecnie.
-
A ogon też masz? – spytała po dłuższej chwili keczupowowłosa, nie podnosząc
wzroku.
Chłopak
warknął cicho i nie wytrzymując już ciągłego ględzenia towarzyszki pod nosem,
zepchnął ją z łóżka, a następnie po raz kolejny spróbował zasnąć, jednak im dłużej
o tym myślał, tym mniejsze były jego nadzieje na wykonanie tego celu.
-
Zostaw mnie w spokoju, kobieto – prychnął zezłoszczony Astley.
Podczas
gdy Naff zaczęła cicho płakać, rozczarowana zachowaniem chłopaka, który w
międzyczasie wstał, czując tylko narastające zirytowanie i otworzył okno, chcąc
zaczerpnąć świeżego powietrza, które – jak sądził – mogłoby mu pomóc w
zniesieniu ciągłych humorów dziewczyny. Ta odwróciła gwałtownie głowę w stronę
okna, przerażona tym, że białowłosy znów chciał jej uciec. Chciała już zacząć
prosić go o to, aby został, jednak ten westchnął cicho i zaraz po chwyceniu w
dłoń kubka starej kawy z biurka wcisnął ją w ręce Pomidorka, a sam udał się do
kuchni, aby zrobić sobie świeżą. Myślał już, że pozbył się płaczu
keczupowowłosej, jednak usłyszał go po raz kolejny – tym razem były to jednak
łzy wzruszenia, z jasnego powodu – Astley nie uciekł. Przystanął w drzwiach i
po dłuższym zastanowieniu, przeklinając w myślach dobre maniery, podał Naff
dłoń i pomógł jej wstać. Ona jednak wykorzystała sytuację i odstawiając w porę
kawę na szafkę – zemdlała w ramionach chłopaka. Białowłosy wyczuł jednak fałsz
w jej zachowaniu i upuścił ją na ziemię, prychając cicho i wskoczył na łóżko
niczym prawdziwy kot, zatapiając głowę w poduszce.
Dziewczyna
zacisnęła zęby, starając się nie wybuchnąć płaczem i odgarniając kosmyki włosów
z twarzy, zerknęła niepewnie na towarzysza.
-
Jesteś kotem? – zapytała cicho.
-
Tak – mruknął niechętnie Astley, podnosząc głowę, a kiedy Naff miała już
westchnąć z rozczarowaniem i myśleć o tym, jak to mógłby jej zdzierać firanki
lub coś znacznie gorszego, chłopak dodał po dłuższej chwili, kończąc swoją myśl:
- Aczkolwiek nie.
Keczupowowłosa
zamrugała parę oczami i spojrzała na niego nierozumnie.
-
Co? – Wydukała z trudem.
-
Tak, aczkolwiek nie. – Wzruszył ramionami w odpowiedzi jej towarzysz.
-
Co? – spytała po raz drugi, nie mogąc zrozumieć, co miał na myśli. Białowłosy
pokręcił głową i zatopił ponownie twarz w poduszce, mrucząc coś pod nosem. –
Jak możesz być kotem, a jednocześnie nim nie być?! – Oburzyła się Naff. Kiedy
jednak odpowiedziały jej dalsze pomrukiwania, wkurzyła się nie na żarty. –
Astley! – krzyknęła, mrużąc oczy.
Jej
towarzysz uniósł głowę i zaczął pstrykać palcami, co chwila gasząc lub
zapalając zapachowe świeczki w pokoju. Po chwili dało się wyczuć delikatny
zapach dymu, rozsiewający swoją woń.
-
Wytłumaczysz mi to? – Poprosiła, wskazując palcem na kocie uszy wyrastającego z
włosów chłopaka, które co chwila radośnie drgały, jakby były z czegoś
szczęśliwe.
-
Nie twoja sprawa – burknął Astley, nie podnosząc nawet na nią wzroku.
Keczupowowłosa
nadęła policzki i zaczerwieniła się delikatnie, po czym wybuchła głośnym,
przepełnionym smutkiem płaczem, który rozlegał się po całym pokoju. A jako że
koty słyszały lepiej niż ludzie, docierały do chłopaka ze zdwojoną siłą.
Schował więc głowę w poduszce i zacisnął powieki, z bólu, jaki sprawiał mu
hałas.
-
Zamknij się! – warknął złowrogo, jednak Naff doskonale wiedziała o tym, jaki
efekt przyniósł jej szloch, więc rozpłakała się jeszcze bardziej. Kiedy chłopak
rozważał już poważnie ponowną ucieczkę od niej, ta ucichła na chwilę i zaczęła
ocierać łzy dłońmi zaciśniętymi w pięści. Zaśmiał się cicho pod nosem, w jakiś
sposób szczęśliwy z powodu ciszy, jaka nareszcie nastała.
-
Zamknę się, jak mi powiesz, o co chodzi z kocimi uszkami. – Oznajmiła Naff,
wybuchając na powrót płaczem, dumna ze swojego diabelskiego – i jakże
skutecznego – planu.
Astley
skrzywił się z bólu i rozważył wszystkie argumenty za i przeciw. Z jednej strony
nie chciał zdradzać dziewczynie jednego ze swoich sekretów, ale z drugiej –
skoro ta już zobaczyła jego kocie uszy, teraz mogło być tylko gorzej, jeśli jej
tego nie wyjaśni. Westchnął więc cicho i zatykając uszy, warknął po dłuższej
chwili:
-
Dobra!
Jego
towarzyszka ucichła i zaśmiawszy się cicho, wskoczyła na łóżko obok niego.
Wyciągnęła już dłoń, aby pogłaskać go po włosach i pochwalić tekstem w stylu
„dobry kotek”, jednak białowłosy odsunął jej dłoń i przymknął oczy, próbując
zasnąć po raz kolejny, przeczuwając jednak, że mu się to nie uda.
-
Więc? – spytała uśmiechnięta Naff, machając radośnie nogami.
Chłopak
usiadł po turecku naprzeciwko niej i wyciągnął karty z kieszeni spodni, tasując
je, zaś jego kocie uszy co chwila drgały.
-
Znasz takie powiedzenie: jesteś tym, co jesz? – Zaczął po paru minutach.
Keczupowowłosa
zamilkła, wpatrując się w niego dłuższą chwilę, po czym odskoczyła do tyłu
przerażona, o mało nie spadając z łóżka.
-
Jesz koty?! – spytała oburzona, wybałuszając oczy.
Astley
zachichotał cicho pod nosem, nie przerywając swojego zajęcia.
-
Nie uznałbym tego za jedzenie kotów, ale… - Zamilkł na chwilę, zamyślając się.
– Coś w tym rodzaju. – Jego usta wykrzywił nikły uśmiech.
-
Nigdy mi nic nie mówisz – burknęła rozczarowana Naff, wpatrując się wyczekująco
w swojego rozmówcę.
-
Bo nie mam powodu – mruknął białowłosy, przewracając oczami.
-
Masz! – Oburzyła się dziewczyna.
-
Niby jaki? – prychnął.
-
Jestem twoim Pomidorkiem!
-
Pomidory się je. – Zaśmiał się As, składając karty w jedną talię.
-
Zgodnie ze stwierdzeniem „jesteś tym co jesz”, zostałbyś wtedy pomidorkiem! –
wykrzyknęła keczupowowłosa.
-
Najseksowniejszym i najsłodszym pomidorkiem świata. – Uśmiechnął się krzywo
chłopak, chowając karty z powrotem i wlepiając wzrok w ścianę.
-
Sugerujesz, że ja nie jestem ani słodka, ani seksowna? – Jego towarzyszka
pociągnęła cicho nosem, zaś z jej niebieskich oczu zaczęły już powoli ściekać
łzy.
-
Chyba tak – mruknął Astley i zanim Naff zdążyła wybuchnąć płaczem po raz setny,
zatkał jej buzię i zmrużył oczy. – Jeszcze raz zapłaczesz, a wypcham ci tą
buźkę pomidorami – warknął złowrogo.
Dziewczyna
zamilkła, nieruchomiejąc. Brzmiał dość poważnie i zaczęła bać się, że mówił
prawdę. Dlatego na wszelki wypadek powstrzymała się od szlochu i odsunęła jego
dłoń, wlepiając wzrok w kołdrę. Białowłosy powrócił na swoje miejsce, jak
najdalej od towarzyszki i pogładził parę razy swoje uszy bez konkretnego celu,
podczas gdy ta zastanawiała się, dlaczego jest dla niej taki niemiły. Dała mu
wszystko, co tylko mogła, kochała go i karmiła, więc czemu ją odrzucał?
Przez
dłuższą chwilę w pokoju panowała cisza, przerywana śpiewem ptaków zza okna i
krzykami sąsiadów z dołu, kłócących się o trzepanie dywanu.
-
Co dziś na obiad? – spytał po chwili Astley.
-
Kotlety – mruknęła niechętnie Naff, skubiąc jeszcze raz materiał bluzki.
Niespodziewanie
firanka zaczęła płonąć, a unoszący się dym ulatywał przez okno na świeże
powietrze. Keczupowowłosa ugasiła pożar wodą znalezioną na biurku i spojrzała
karcąco na chłopaka, jednak jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jasnym
było, że to on był sprawcą tego wydarzenia.
-
Za co to?! – Oburzyła się Naff, przybierając najgroźniejszy wyraz twarzy, jaki
miała w zanadrzu.
-
Za kotlety – prychnął Astley, podkreślając wyraźnie słowo „kot” w wyrazie.
-
Przecież nie lubisz kotów. – Zauważyła Naff.
-
Ale aktualnie jestem po części jednym z nich. – Białowłosy uśmiechnął się
wrednie w jej stronę i założył ręce na odsłoniętej piersi, z której zresztą
zdążyła już zniknąć rana zadana przez Lucyfera w walce. Zastanawiał się, kiedy
te durne, kocie uszy wreszcie znikną. Nigdy chyba nie utrzymywały się tak
długo, jak dziś. Akurat wtedy, kiedy najmniej ich potrzebował.
-
Pójdziemy dzisiaj na basen? – Zmieniła temat dziewczyna, rumieniąc się
nieznacznie i spuszczając wzrok.
-
Nie – odparł stanowczo jej towarzysz.
-
Ale…. – Zaczęła rozczarowana keczupowowłosa, podnosząc głowę i patrząc na niego
z łzami w oczach.
-
Będą mieli dziś zamknięte – mruknął niezadowolony As, trwając niewzruszony
błaganiami Pomidorka.
-
Nie będą! – Zaprzeczyła gwałtownie dziewczyna. – Zobaczysz! – Zapewniła go,
jednak odpowiedziało jej tylko ciche prychnięcie. – Proszęęę! – Poprosiła głosem
dziecka.
Astley
zamyślił się nad jej prośbą. W sumie podczas tego spaceru mógłby od dziewczyny
uciec, znikając gdzieś niezauważony. Dawało mu więc to jedynie chwilę użerania
się z irytującą Naff. Uśmiechnął się szatańsko pod nosem, dumny ze swojego
planu i zaczynając obmyślać już jego najmniejsze szczegóły, kiedy to w
międzyczasie jego kocie uszy nagle ułożyły się na jego włosach bezwładnie i
zniknęły, zaś gospodyni mieszkania patrzyła na to z nieukrywanym
rozczarowaniem.
-
Dobrze – westchnął w końcu białowłosy, wstając. – Ale wrócimy przed pierwszą. –
Dodał po chwili.
-
Tak! – Zapiszczała z radości dziewczyna. – Zgodziłeś się! – Zaczęła skakać na
łóżku, aż w końcu po paru minutach uspokoiła się i wypchnęła chłopaka za drzwi.
– Zostań. – Rozkazała mu. – Tylko się przebiorę. – Zachichotała.
Astley
przewrócił oczami i poszedł do kuchni, by napić się jeszcze mleka z kartonu. Że
też biedna Naff nie wiedziała, że z powodu nadchodzącej powoli zimy basen
zamknięto na cztery spusty. Jedynym pozytywnym aspektem była możliwość
ucieczki.
Jednak
jedna rzecz nie dawała chłopakowi spokoju – dlaczego kocie uszy utrzymywały się
tak długo w towarzystwie keczupowowłosej? Zawsze pojawiały się, kiedy był
szczęśliwy, zrelaksowany lub gdy sytuacja tego wymagała. Nigdy w towarzystwie
kogoś irytującego i wkurzającego.
Od
tamtego dnia zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, kim była dla niego Naff.
I czy nie lepiej byłoby usunąć ją ze swojego życia raz na zawsze.
Tak ogólnie to będę się streszczać. Wydaje mi się, że rozdział jest zepsuty, a ja nie potrafię go naprawić. Dlatego, że pisany był po takiej przerwie w Łowcy. Ale... jest! Naffstley! Yay! Chociaż i tak wydaje mi się, że następna jego odsłona będzie lepsza. Huhu. <3 Co do tytułu - wciąż nie jestem przekonana. Ale akurat tego nie umiem i nigdy nie umiałam - dawać nazwę swojej twórczości.I uprzedzę - tak, Naffie, już to kiedyś czytałaś. Spoiler Night tak bardzo, kiedy wysyłałaś mi fragmenty Sorci! <3 A blogspot mnie nie lubi, znowu świruje przy czcionce. ;_____;
Rezerwuję sobie miejsce, a co tam :3
OdpowiedzUsuńHahahaha, padłam już wczoraj, gdy lekko przejrzałam tekst. Astley robiony na Tomoe?! Glebłam! Po prostu glebłam! Nie ma to jak zrozumieć, że nie tylko mnie anime ryją mózg :3
UsuńLubię czytać o Naffstley'u, bo Naff jest tu tak ciepłą kluchą, że mam ochotę ją ciągle przytulać :D
Tak, w tym momencie zerknęłam do komentarza Marlu, która zryła mi czachę ponownie napisaną piosenką Rubika. God, dlaczego ja się zadaję z Wami dwiema? Niedługo naprawdę trafię do psychiatryka.
Okay, dobra, czytam teraz całość. Jara mnie Astley ala Tomoe, ale nie płonę ogniem miłości, ten jest zarezerwowany wyłącznie dla Naff :3
Jak fajnie się przy tym słucha "All About That Bass" w wykonaniu Home Free. Niech żyje country acapella! Ekhem, już się ogarniam.
Aww, Astley został na noc :3 Logan też został i wszyscy wiedzą, jak to się dla Rose skończyło <3 Ech, mniejsza.
Tylko astleyowe uszka są czarne, a nie białe jak Tomoe. Ale i tak są fajne.
Nożyczkami uszy obcinać? Od kiedy? Sekatorem, Naff, sekatorem!
Pomysł z lustrem nie jest wcale taki zły. Tylko Astley musiał by się zadomowić. Naff, podejmujesz się tego challenge'a? Huehuehue :3
"- A ogon też masz?" - i w tym momencie widzę w głowie Hiyori dźwigającą dres Yato, by coś sprawdzić. God, Noragami mnie zepsuło.
I Naff znowu płacze. Normalka. I znowu mdleje. Halo, Naff, jesteś Jeźdźcem, zachowuj się jak przystało na wojownika, a nie mdlejesz w ramionach białowłosego. Wiem, kochasz go, ale, do cholery, nie jesteś ciepłą kluchą, jesteś morderczynią! Przynajmniej tym razem Astley się nie nabrał. Koniec mdlenia!
"Tak, aczkolwiek nie" powinno wylądować w Cytatach ;)
"- Najseksowniejszym i najsłodszym pomidorkiem świata. – Uśmiechnął się krzywo chłopak, chowając karty z powrotem i wlepiając wzrok w ścianę.
- Sugerujesz, że ja nie jestem ani słodka, ani seksowna?" - przypomina mi to rozgrywki słowne Rogan :3
Ale są też kryte baseny otwarte cały rok! Bazinga!
Ach. Naffstleyowe rozdziały mają w sobie takie ciepełko, które bardzo lubię :3
Czekam na nn ^^
Nigdy nie słyszała o tym, żeby jakiś człowiek zacząć kocieć - Kocieć? Dobrze, że nie kocić >D! MWAHHA! Ale to dopiero podczas wiosny! OHOHOHO! *Jak to Krawiec powiedział przed chwilą widząc mnie wchodzącą i zaspaną do kuchni, kiedy wpatrywałam się w makaron ze szpinakiem i powiedziałam, że to ryż: wyglądasz, jakbyś brała jakieś LSD, przestań ćpać. TAK. Muszę przestań ćpać tą cebulę moczoną z Maca, którą dodaje się do cheesów i bic maców. Ostry towar. Ehm. Mniejsza*
OdpowiedzUsuń"- A ogon też masz? – spytała po dłuższej chwili keczupowowłosa, nie podnosząc wzroku." - Huehuehue, Naff, ogon szukasz? >D Really? REALLY?
" Astley nie uciekł" - Astley nie uciekł. Astley nie uciekł! ASTLEY NIE UCIEKŁ! *zacięta płyta huehueuh*. Czo z tego jak to tylko dlatego, żeby sobie pospać?! XD Choć... może przy Naff czuje się bezpiecznie! Huehuehue >D
"- Tak, aczkolwiek nie" - i od razu przypomina mi się zlota myśl Krawca spisana do zeszytu złotych myśli: "możliwe, ale wątpliwe" wypowiedziana głosem ułożonego kamerdynera >D
"- Jesz koty?!" - huehuehue, to mi przypomina zaś Przemka, menadżera, który ostatnio powiedział w Macu, że słucham black metalu i gustuję w kotach jak on, więc pewnego dnia zrobiłam mu kanapkę z kotem, ale nieogolonym, więc się nie postarałam. WTF. Mac taki ryjący czachę.
"- Jestem twoim Pomidorkiem!
- Pomidory się je. – Zaśmiał się As, składając karty w jedną talię.
- Zgodnie ze stwierdzeniem „jesteś tym co jesz”, zostałbyś wtedy pomidorkiem" - :OOOOO I wtedy byłaby wielka rodzina pomidorków! Chociaż nie. Jakby Astley zjadł Naff to by Naff nie było. Chociaż... Naff nawet znajdzie Astleya z odgryzioną głową i to na końcu świata. Huehuehuehue. A wtedy będzie tomato family! >D
"- Co dziś na obiad?" - stały tekst Astleya huehue. Od razu przypomina mi duet nighta <3 zawsze Astley zaczynał z: "Co dziś na obiad, pomidorku?" >D
KOTlety. KOTlety?! SERIO?! XD GOOOOOOD!
Basen? W zimie? Tu ewidentnie coś nie gra! Naff już musiała przyćpać domestosa! Bo przecież... to w 41 rozdziale będzie "wolność dla..." no, właśnie, huehueuheuhe >D. Wyczuwam intrygę! Ale tak sobie myślę... eeeej, Astley czuł się odprężony? Może to dlatego, że w końcu mógł się wyspać! >D Z drugiej strony... NIECH MÓWIĄ ŻEEEE TO NIE JEST MIIIIŁOOOŚĆ! ŻE TAK SIĘ TYLKOOO ZDAJEEE NAAAAAM! *wyje* Albo nieee... Choooooć nie masz oczuuuu bardziej błękitnyyyych, niż tamtaa miaaałaaa, tamta co kiedyyyś dla żartów nieboooo w strzępy porwałaaa! Choooooć nie masz oczuuu chmurnych jak burza pod koniec lata ty każdym lateeem i każdą buuurząąąą! MOJEGO ŚWIATAAAAAA! *drze ryja o północy* PYTAM SIĘ GWIAZDY....! *jeb, dostała czymś w łeb od Arusia, smuteg*. Ale hej, ta piosenka w końcu pasuje do Naffstleya!
Hej, rzeczywiście to czytałam, ale odnoszę wrażenie, że nie całość :o. Chociaż... ja mam taką pamięć, jakbym jej w ogóle nie miała... hueheheu XD. Nie, czekaj, miałam się jarać, że Astley się zastanawia kim dla niego jest Naff! <333 No, to się jaram! *jara się jak pochodnia ogniem miłości*. Iiii... OGIEŃ WCIĄŻ PŁOOOONIEEEE, CHOĆ SERCE ZGAAAASŁOOO, WIDZĘ, ŻE ZNIIIIKASZ, MÓJ UMYSŁ ZASNĄĄĄŁ! *drze japę*. Ehm. OK. Zamykam się! Robię niepotrzebny SPAM hueheuhe. Nie mogę się doczekać 41 rozdziałuuuuuuuuu ;___________; bo... bo Naffstley. A.... a ja w ogole nie czytałam 41-szego i praktycznie nie mam z niego spoilerów! Tylko ten o jed... no, huehueuhe. Jaram się *ciekawe ile razy użyłam określenia "jaram się" w tym komentarzu ;_____;*. Już nie spamuję. Idę! >D