środa, 18 marca 2015

Rozdział trzydziesty czwarty: Nożownik


          Kiedy wszedłem do sali treningowej, było w niej całkowicie pusto, a światła oświetlały wynurzony na środku stół z broniami. Zapewne musiały tu już ćwiczyć poprzednie oddziały i zapomniały o schowaniu arsenału z powrotem.
Poczułem się trochę niepewnie wśród ciszy, sam w wielkiej sali. Dotychczas zawsze ktoś mi towarzyszył: a to Charlotte, a to wiecznie młody bóg Cesar, a to stary piernik o imieniu James. Mimo tego, że dostawałem od nich porządne lanie, czułem się pewniej.
Spojrzałem na zegar zawieszony na jednej ze ścian, który wskazywał parę minut po osiemnastej. Fakt, spóźniłem się, ale najwyraźniej Collina jeszcze nie było.
Ruszyłem powoli w stronę broni, starając się jak najmniej hałasować. Nawet nie zorientowałem się, kiedy ktoś przyłożył nóż do mojego gardła, a ja byłem zmuszony stanąć w miejscu, obezwładniony przez napastnika.
- Spóźniłeś się.- Usłyszałem głos Collina, w którym pobrzmiewała nutka rozbawienia. Mogłem domyślić się, że to on, bo wiedziałem, że atakujący był niższy ode mnie, ale do takich osób można także zaliczyć Charlotte.
- Dramatyzujesz- mruknąłem, uważając na ostrze, znajdujące się niebezpiecznie blisko mojej skóry. Podniosłem dłoń, aby je odsunąć, ale w odpowiedzi przysunęło się ono jeszcze bliżej.- Mógłbyś to odsunąć od mojej szyi?- westchnąłem.
- Dlaczego?- Zachichotał chłopak.
- Bo ten nóż jest niebezpiecznie blisko mnie- mruknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
- Ale na tym miał polegać trening- odpowiedział Collin.- Nigdy nie wiesz, kiedy cię zaatakują.
- A więc mam traktować to poważnie?- Uniosłem brew i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Jak najbardziej!- odpowiedział mój towarzysz.
Prychnąłem cicho pod nosem i szybkim ruchem chwyciłem rękę trzymającą nóż, lecz mój przeciwnik był szybszy i zdążył przerzucić broń do drugiej dłoni i przyłożyć go z powrotem do szyi.
- Całkiem nieźle, szczeniaku- prychnąłem. Rozważałem zamrożenie dłoni, które blokowały moje ręce, lecz nie pomogłoby to za wiele.
Odepchnąłem napastnika, uchylając się przed ostrzem noża, jednak nieudolnie. Udało mu się zostawić na mojej skórze dość długie przecięcie, które zaczęło krwawić, jednak teraz nie tym musiałem się martwić. Collin kroczył już w moją stronę powolnym i spokojnym chodem, obracając w dłoni nóż, z którego skapywały krople mojej krwi. Wiedziałem jednak, że nie zrobi mi już nic poważniejszego. W odróżnieniu do sytuacji z walki z Cieniami, jego oczy nadal błyszczały radośnie i nie miały w sobie morderczej iskry. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Na czas treningu ściągnął swój płaszcz, więc ubrany był w prosty, czarny podkoszulek, przez co mogłem zobaczyć jego ręce, pokryte w łańcuchach. Linie przecinały się tak często, że brakowało niewiele, aby stworzyły spójną całość. Wyglądały przerażająco, ale i tajemniczo.
Collin zdał sobie sprawę z tego, że przyglądam się jego znakom. Przystanął na chwilę, uśmiech znikł z jego twarzy, zaś oczy pociemniały. Schował broń za pas spodni i spojrzał na mnie.
- Nie mieliśmy ćwiczyć?- mruknął niechętnie i odwrócił wzrok. Wstydził się swoich znaków. Były dla niego hańbą. Mogłem dostrzec to po jego zachowaniu.
- Chciałem z tobą porozmawiać- burknąłem, przytomniejąc i wlepiając wzrok w podłogę.
Collin zamilkł na chwilę, po czym westchnął cicho.
- Rozmawiałeś z Charlie?- wyszeptał.
Skinąłem głową, spoglądając na chłopaka. Wprowadziłem go chyba w stan otępienia, podczas gdy jeszcze przed chwilą był radosny i skory do zabaw na treningu.
- Mówiła ci o…- Zaczął, lecz przerwał. Patrzył na mnie z otwartą buzią, jakby czekając, aż dokończę za niego. Najwyraźniej słowa nie mogły przejść mu przez gardło, ale rozumiałem go. Z opisu siostry wyglądało na to, że posiłki Złodziei były okrutne i bezwzględne i byłem pod wielkim wrażeniem, że Coll potrafił to wytrzymać.
- Tak.- Odpowiedziałem.- O to chciałem spytać.- Oparłem się o ścianę, osuwając się na podłogę.
- Jesteś pewien?- mruknął Collin, siadając obok. Spojrzał na mnie swoimi szarymi oczyma, w których czaiła się śmiertelna powaga.- Czasem niewiedza jest o wiele lepsza od prawdy.
- Jestem pewien.- Oświadczyłem i uśmiechnąłem się krzepiąco w jego stronę, jednak chłopak nie odwzajemnił uśmiechu. Wlepił za to wzrok w odległy punkt na ścianie i mruknął coś pod nosem.
- O co chcesz spytać?- Zaczął smutnym i cichym głosem. Sprawiał wrażenie, jakby wcześniej był radosnym płomieniem, który nagle przygasł.
- Jak zostałeś Opłatkiem?- Uniosłem pytająco brew. Poczułem się odrobinę winny za to, że zepsułem Collinowi humor, jednak moja ciekawość nie chciała odpuścić.
Blondyn odetchnął ciężko i spojrzał na mnie.
- Złapali mnie, kiedy zgubiłem się kiedyś w lesie- mruknął.- Byłem akurat na pikniku i odłączyłem się na chwilę, słysząc dziwne dźwięki dobiegające gdzieś zza drzew. Poszedłem to sprawdzić, jednocześnie czując, jak powoli staję się coraz słabszy, aż w końcu zemdlałem. Obudziłem się już w pułapce Złodziei, zaraz przed pierwszą Wieczerzą- odparł.
- Więc zastosowali wysysanie życia z odległości.- Rzekłem do siebie cicho.- Z kim byłeś wtedy na pikniku?
Collin zarumienił się nieznacznie i odwrócił wzrok, zapeszony pytaniem, a ja uśmiechnąłem się mimo woli. Odpowiedź była oczywista.
- Z Królikiem- mruknął.- Polanę otaczał las, a koc był w kratkę, wystarczy?- burknął, jednak powstrzymywał się od uśmiechu.- Zaraz przed odłączeniem się od niej rzuciła tekstem w stylu: "Tylko uważaj na mordercze zające".- Kąciki jego ust uniosły się.- Co ja bym dał, żeby to były tylko zające- westchnął.
- Nie poszła cię szukać?- Uniosłem brew. Co prawda złotowłosa mogła być wredna i sadystyczna, ale nie posądziłbym jej raczej o brak troski.
Collin prychnął cicho.
- Oczywiście, że mnie szukała. O mało co lasu nie chciała wycinać.- Zaśmiał się smutno.- Ale potem wszyscy uznali mnie za martwego i nie miała innego wyjścia, jak pogodzić się ze stratą.
- Stratą kogo?- Brnąłem dalej.
Chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach znów zalśniły na chwilę iskierki rozbawienia.
- Przyjaciela- odparł.
- Wie, że żyjesz?- spytałem.
- Była pierwszą osobą, która zobaczyła mnie ponownie.- Zachichotał.- Moja rodzice nieustannie przebywali za granicą, więc została mi tylko ona.
Zaśmiałem się cicho, widząc minę Collina. Wystarczyło wspomnieć o Króliczku, a ten od razu promieniał radością.
- Jak zareagowała?- zapytałem.
- Całkiem normalnie.- Collin wzruszył ramionami.- Siedziałem akurat na balustradzie jej balkonu i patrzyłem się w gwiazdy. Charlie pozwoliła mi wyjść po treningu, który jednak przeciągnął się do późnej godziny, przez co kolejny dzień tkwiłem na balkonie, czekając na odpowiedni moment. I tak się złożyło, że akurat tej nocy nie spała.- Uśmiechnął się.- Wyszła do mnie otulona kocykiem i kiedy mnie zobaczyła, najpierw przetarła oczka, a potem podeszła do mnie niepewnie i niespodziewanie rzuciła się na mnie, o mało co nie zrzucając mnie z balkonu. Zaczęła płakać, potem wydzierać się na mnie, dlaczego zniknąłem i takie tam.- Zaśmiał się.- Ostatecznie zasnęła na balkonie i musiałem wnosić ją do pokoju.
Poczułem, jak moje usta wykrzywiają się w uśmiechu. Mimo wszystko opowieść Collina o jego przygodach z Królikiem była urocza, ale jednocześnie raniła moje serce, przypominając sobie wszystkie wspomnienia związane z Lucy. Czułem się jeszcze gorzej ze świadomością, że nawet nasze spotkania w Indab zostały nam odebrane.
Spoważniałem i przeszedłem do celu rozmowy.
- Długo przebywałeś u Złodziei?- mruknąłem, spodziewając się tego, że chłopak stanie się smutny i przygaszony, jednak pozostał sobą.
- Kto wie.- Wzruszył ramionami.- Umarli czasu nie liczą, prawda?- Spojrzał na mnie i uniósł brew, uśmiechając się rezolutnie.
- Jak to wytrzymywałeś?- Kontynuowałem.- Charlotte mówiła, że ból był ogromny.
- Bo był.- Stwierdził Collin i spojrzał na swoje ręce, oglądając łańcuchy. Zaczął wodzić po nich delikatnie palcem.- Wysysają z ciebie wszystko, co dobre.- Podniósł wzrok.- Wiesz, dlaczego te znaki są czarne? Bo to nic innego, jak pustka w naszym ciele- westchnął.- Z upływem czasu się wypełnia, ale nigdy nie do końca.- Przygryzł lekko wargę, zastanawiając się.- A jeśli chodzi o to, jak to wytrzymałem, to było tylko kwestią czerpania szczęścia. Mogli odbierać mi życie, ale nadzieja została.- Uśmiechnął się słabo.- Pocieszałem się, że sam fakt, że żyję, jest radosny. To, że gdzieś na świecie żyje sobie malutki króliczek, który żyje w błogiej nieświadomości istnienia Złodziei. Cieszyłem się z każdej rzeczy, która mogła być źródłem radości. Tak właśnie przetrwałem- westchnął.- Nie było łatwo, ale jednak. Przeżyłem.- Rozłożył ręce na bok i uśmiechnął się krzywo.
- Właśnie!- Przypomniałem sobie.- Jak uciekłeś?
- Sam nie wiem.- Stwierdził.- Pułapka nagle zaczęła się rozpadać, a ja wybiegłem z pokoju. Całą ucieczkę pamiętam jak przez mgłę, pamiętam tylko, jak z braku sił zatrzymałem się w jednej z bocznych uliczek miasteczka i spotkałem Charlie. Byłem wtedy czymś, czego nie potrafię określić. Nie pamiętam większości mojego powrotu do zmysłów. Nagle stałem się taki, jaki jestem teraz.- Uśmiechnął się.- Charlie pozwoliła mi wyjść na zewnątrz i spotkać się z bliskimi, a potem postawiła warunek, że jeśli nie dam się zabić na treningu, będę miał możliwość odwiedzania Królika. Jestem dopiero jednym z pomniejszych jednostek Zabójców, ale planuję to zmienić.- Collin ściągnął brwi i zacisnął dłoń w pięść.
- Charlie pozwoliła wychodzić ci na zewnątrz?- Ożywiłem się. Jeśli pozwalała na to chłopakowi, może zgodziłaby się, abym ja też poszedł na samodzielną wycieczkę. Ostatecznie minęło trochę czasu od moich wybryków, więc postanowiłem jej o to spytać następnym razem.
Blondyn skinął lekko głową.
- Wychodzę prawie codziennie.- Stwierdził.- Wczoraj skończyłem wcześniej, więc zdążyłem spędzić mile czas.- Jego oczy zabłyszczały pełnią radości, jakby na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Wiedziałem już, z kim Collin się wczoraj spotkał. W tej sprawie był przewidywalny do bólu.
- Jak minął ci wieczór z Królikiem?- Zaśmiałem się.
Blondyn zaczerwienił się i odwrócił wzrok.
- Nie powiedziałem, że spędziłem go z nią!- Oburzył się.
Uniosłem brew z rozbawieniem i szturchnąłem Collina przyjacielsko w bok.
- Promieniejesz radością, kiedy chodzi o tego sadystycznego królika, więc od razu widać, kiedy masz ją na myśli.- Mrugnąłem do niego znacząco.
Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej.
- Wcale nie!- wrzasnął, a ja zachichotałem pod nosem.
- Mów śmiało.- Zachęciłem go.
- Byliśmy na spacerze- mruknął cicho.- Bo...- Zamilkł na sekundę.- Królik lubi gwiazdy. Porozmawialiśmy trochę.- Wzruszył ramionami, omijając szczegóły.- Wiesz, wspomniała, że cię zna. I że zna też kogoś, kto za tobą tęskni- wyszeptał zagadkowo.- Wspominała, że ta osóbka ma na imię Lucy.
Uśmiechnąłem się smutno. Nawet Królik miał kontakt z Lucy, ale ja nie. Los był na tyle okrutny, żeby bezwzględnie nas rozdzielić. Poczułem jednak znikomą ulgę. Skoro dziewczyna utrzymywała kontakt z Króliczkiem, musiała także być w pobliżu Naffa i Abigail, więc mimo wszystko była bezpieczna.
- Tak, znam taką osóbkę- mruknąłem niechętnie. Nie chciałem za bardzo mówić o niej Collinowi, ale wyglądało na to, że już co nie co o niej wie.
- To twoja dziewczyna?- Uniósł brew z rozbawieniem, a jego oczy zabłyszczały.
Zastanowiłem się nad tym, czy wyjawić chłopakowi prawdę. Lubiłem go chyba najbardziej ze wszystkich żołnierzy, bo był szczery do bólu i przyjazny. Opowiadał mi o sobie, więc należało mu się coś w zamian.
Skinąłem powoli głową, wzdychając cicho. 
- Ale ani słowa Charlie- burknąłem.- Nie chciałem, żeby ktokolwiek o tym wiedział.
Blondyn zamrugał parę razy i przekrzywił delikatnie głowę.
- Dlaczego?- spytał.
- Bo boję się, że znając osobę, którą kocham, spróbują mi ją odebrać- mruknąłem.
Collin uśmiechnął się krzepiąco.
- Będę milczeć!- Oświadczył i wstał, wyjmując zza pasa nóż.- Ale skoro Lucy jest dla ciebie ważna, poproszę Królika o więcej informacji.- Poklepał mnie po ramieniu, abym wstał.- Dzisiaj się z nią spotkam.
Poczułem delikatne ukłucie zazdrości w sercu. Collin mógł spotkać się ze złotowłosą, podczas gdy ja musiałem siedzieć bezczynnie.
- Dzięki- mruknąłem, unikając noża, który nagle przeciął powietrze i mało co nie nabawił mnie rany w dłoni.
- A teraz zacznijmy trening!- Zaśmiał się chłopak i wyciągnął zza pasa kolejny arsenał noży.
Parę minut później zrozumiałem, dlaczego plotki chodzące po Ośrodku Zabójców Cieni nazywali mojego towarzysza Nożownikiem.
Jego ruchy były płynne i szybkie, jednak nie dorównywały Jamesowi. Ilość noży wyrzucanych w jednym momencie była dość spora, a co gorsza nie widziałem temu końca. Kiedy już myślałem, że Collinowi skończyła się broń, on zdobywał jej coraz więcej. Tym sposobem pozostało mi unikanie jego ciosów, czekając na odpowiedni moment na atak. Jednak oprócz tego, że napastnik atakował mnie nożami, bezustannie krążył wokół mnie, zbliżając się do stołu z bronią na środku sali. Kiedy tylko do niego dotarł, zdobył kolejne zabawki do walki. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł moją zmęczoną minę i kontynuował swoje dzieło.
Nie spodziewałem się, że blondyn będzie tak dobry w walce. Choć z zewnątrz wyglądał na bezbronnego, nieco nieśmiałego chłopaka, który cieszy się życiem, w środku był osobą, która wiele przeszła i umiała się bronić przez atak.
Okazja na mój ruch nadarzyła się, kiedy chłopak spostrzegł, że broń w postaci noży się skończyła. Przez ułamek sekundy stracił czujność, przez co mogłem zaatakować go swoją ukradzioną mocą. Oplotłem go wiązką lodu, próbując go unieruchomić, jednak on w porę przerwał więzy i zaczął zbierać swoje noże, powbijane w ścianę lub leżące na podłodze. Próbowałem jeszcze zranić go lodowymi kolcami, które wyrastały przed nim, jednak każdy z nich chybiał. Blondyn unikał każdego z nich w ostatniej chwili i śmiał się cicho pod nosem.
Role ponownie się odwróciły, kiedy odzyskał wszystkie noże. Po kolei ruszyły w moją stronę, a jeden z nich trafił w moje ramię. Syknąłem cicho z bólu, a ukradkiem zobaczyłem zmartwioną minę Collina, który na chwilę opuścił broń.
Skorzystałem z tego i odwdzięczyłem się towarzyszowi tym samym. Z tą różnicą, że w jego ramieniu utkwił lodowy kolec, a w moim nóż.
Zdziwiło mnie to, że chłopak skrzywił się nieznacznie, czując ból. Myślałem, że chłód rozchodzący się po jego ciele mógłby go ruszyć, sprawić, że chociaż syknie z bólu. Jednak nic. Collin wzruszył ramionami i wyciągnął kolec z ramienia, odrzucając go na bok.
- Można uznać to za remis.- Uśmiechnął się krzepiąco. Wpatrywałem się w krew wyciekającą z jego ramienia, podczas gdy sam wyjąłem z siebie nóż, wbijając go w ścianę za Collinem.
- Tak.- Zgodziłem się z nim i wskazałem na jego ramię.- Nie powinieneś tego opatrzyć albo coś w tym stylu?- Uniosłem brew.
Blondyn spojrzał na swoje ramię i wydawał się być zaskoczony, widząc krew.
- O, to już tutaj było?- Zaśmiał się i zignorował obrażenia.
Rana musiała boleć niemiłosiernie, a on tego nie zauważył? Zignorował ją? Być może stał się odporny na taki ból, po tym, co przeżył u Złodziei. W takim razie jeśli coś takiego było tak małą namiastką bólu zadanego przez jego oprawców, to jaka była jego pełna egzystencja?
- Collin, zajmij się sobą- mruknąłem.- Krwawisz.- Powiadomiłem go. Wyglądało na to, że nie zdawał sobie z tego sprawy.
- To drobnostka.- Wzruszył ramionami w odpowiedzi.- Za to ty także jesteś ranny.
Uśmiechnąłem się delikatnie i poczułem, jak lód pokrywa świeżą ranę.
- Ale dla mnie to nie problem.- Spojrzałem na towarzysza.- Za to ty musisz być w pełni sił jutro. Chociaż wnioskując po tym, co zobaczyłem dzisiaj, nie muszę się o to martwić.
Collin zaśmiał się radośnie.
- Dzięki, Emil. Jesteś dobrym przeciwnikiem.- Stwierdził, wychodząc z sali, rzucając jeszcze na koniec:- Do zobaczenia!
Westchnąłem cicho pod nosem, w duszy jednak ciesząc się z treningu z chłopakiem. Dowiedziałem się kolejnych rzeczy i poznałem go bliżej, widząc w nim kogoś więcej niż tylko towarzysza broni. Mogłem go chyba spokojnie nazwać przyjacielem. Kumplem, któremu mogłem powiedzieć, co leży mi na sercu. Ostatecznie tylko on wiedział, co łączy mnie z Lucy.
Ruszyłem w stronę stołówki, aby przygotować kolację dla siebie i siostry, zajętej planowaniem następnej akcji. Może jeśli będę się dobrze sprawował, pozwoli mi wreszcie na samodzielne wyjście na zewnątrz i poszukiwania Lucy.
Musiałem tylko tłumić emocje w sobie i nie dać po sobie poznać, że kieruje mną serce, a nie rozum, tak jak powinien to robić. 

3 komentarze:

  1. Tylko Królik potrafi dać rozdział o takiej porze, że wstając rano, muszę to przeczytać. Dzięki! A praca poczeka jak zwykle, hehehe.

    "wiecznie młody bóg Cesar" - czy ktoś go uświadomi, że nie będzie przez całe życie piękny i młody? Ja mogę!
    " Nawet nie zorientowałem się, kiedy ktoś przyłożył nóż do mojego gardła, a ja byłem zmuszony stanąć w miejscu, obezwładniony przez napastnika." - oj, Emilka, Emilka, szybciej zginiesz, skoro dajesz się tak podejść. A gdzie koncentracja na otoczenie? Powinno się być skupionym na każdym dźwięku czy migotaniu światła, a Collin by cię nie zaskoczył.
    Co się stało z poprzednią czcionką? Od tej bolą mnie oczy. Właściwie to sobie tekst powiększyłam, bo mi linijki na siebie nachodziły.
    Przecięcie na szyi i krew, a mnie to w ogóle nie rusza. Helloł, przeżyłam psychopatycznego Jamiego Stokera i pierwszy sezon Fargo, mało rzeczy mnie ruszy.
    Ja chcę zdjęcie kogoś w tych łańcuchach, bo strasznie mnie interesuje ten widok!
    "Czasem niewiedza jest o wiele lepsza od prawdy." - jak to ujęłam w którymś rozdziale Rozważnej: "niewiedza bywa zbawieniem".
    Porównanie do płomienia i ja widzę w głowie Naff z ogniem miłości. WTF, mózgu?
    "- Z kim byłeś wtedy na pikniku? (...) - Z Królikiem- mruknął." - to dlaczego go nie ratował?
    "Zaraz przed odłączeniem się od niej rzuciła tekstem w stylu: "Tylko uważaj na mordercze zające"" - Królik! <3
    " Oczywiście, że mnie szukała. O mało co lasu nie chciała wycinać" - aww *__*
    "Wystarczyło wspomnieć o Króliczku, a ten od razu promieniał radością." - to się nazywa zauroczenie. No chyba że el amor :3
    " potem podeszła do mnie niepewnie i niespodziewanie rzuciła się na mnie, o mało co nie zrzucając mnie z balkonu. " - Collin ledwie wrócił do żywych, a przez Królika mógł stać się prawdziwie martwy. Co za świetnie ujęta ironia, brawo! :D
    By przeżyć, trzeba mieć radość i nadzieję. Not bad idea.
    Ohoho, przeszłość Collina jest wstrząsająca. Nie mniej cieszę się, że przeżył bycie Opłatkiem i został znaleziony przez Charlie. Teraz może być pośrednikiem między Lucy a Emilem z uwzględnieniem Królika. Emilka wreszcie będzie wiedział, co u Śmierci słychać. To dobrze.
    Bardzo podobają mi się opisy treningu :) A krew dodaje smaczku (brzmią jak wampir, prawda?).
    Rozdział ciekawy, bo poza treningiem, który był głównym punktem spotkania nastolatków, poznajemy także Collina i jego przeszłość. Dowiadujemy się co nieco o Wieczerzy i łańcuchach.
    Interesująca lektura :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Aw, kolejny rozdział.
    *nie umiem pisać komentarzy*
    Ciekawie bardzo, czekam na kolejną część.

    Kyu z http://this-is-my-fight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No, to przybywam! *napisałam: przebywam wtf, tak mi się słowa rypią, że to aż niemożliwe niemożliwe :o*
    "- Spóźniłeś się.- Usłyszałem głos Collina, w którym pobrzmiewała nutka rozbawienia." - BANG! Mówię ci, Królik, ja go wielbię! A dlatego, że go wielbię, to staje się drugim najlepszym jak dla mnie bohaterem Łowcy, zaraz po Astleyu~! <3 Ja ogólnie tak bardzo lubię męskich bohaterów Króliczka <3! Męscy wychodzą ci najlepiej! Normalnie brałabym ich wszystkich, ale przyzwoitość nakazuje zostać przy jednym XD!
    Kuuuurdeeeeeee! Collin i jego "tatuaże". Normalnie jak taki mada faka! Jeszcze ciemnych okularów brakuje, umięśnionych łap i miny a'la: cool guys don't look at explosions! >D
    "- Zaraz przed odłączeniem się od niej rzuciła tekstem w stylu: "Tylko uważaj na mordercze zające" - ojeeeeej, to się stało jak Collin był na pikniku z Króliiiczkieeeem ;______;? Takie smutnee!
    "- Oczywiście, że mnie szukała. O mało co lasu nie chciała wycinać." - ueeeeeeeeeeeeeeee! Tak bardzo będę płakać! I równocześnie się śmiać! Bo wyobraziłam sobie takiego morderczego Królika z piłą mechaniczną w dłoni idącą w stronę lasu i krzyczącą: "Oddajcie mi Collina, mordercze zające!".
    "Zaczęła płakać, potem wydzierać się na mnie, dlaczego zniknąłem i takie tam." 0 Ueeeee, po przeczytaniu o tej scenie z balkonem znowu miałam łzy w oczach ;____; dlaczego ja jestem taką cholernie cholerną kluchą?! Jednocześnie paring Króliczka x Collina jest tak przesłodko uroczy, że chyba jeszcze tak uroczego paringu w zyciu nie widziałam ;______;
    "- Królik lubi gwiazdy" - przypadeg?! Nie sondze! Naffliczki lubią gwiazdy, bo ocaliły im życie, BANG! >D
    Collin i dużo noży? Dlaczego widzę przed oczami Ithiela i Levena, którzy noże zawsze wyciągali znikąd?! Jakby tak zliczyć, to musieli mieć z dodatkowe 10 kg na sobie, nosząc te noże >D!
    "Kumplem, któremu mogłem powiedzieć, co leży mi na sercu." - ojeeeeeeej ;_____; tak się cieszę, że Emil znalazł kumpla. Spróbuj zrobić coś Collinowi, a cię dopadnę, Królik! Collin jest taki kochany ;____; ueeeeeee.
    OK! A teraz lecę do następnego rozdziału! BANG!

    OdpowiedzUsuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^