Poczułem
się trochę niepewnie wśród ciszy, sam w wielkiej sali. Dotychczas zawsze ktoś
mi towarzyszył: a to Charlotte, a to wiecznie młody bóg Cesar, a to stary piernik
o imieniu James. Mimo tego, że dostawałem od nich porządne lanie, czułem się
pewniej.
Spojrzałem
na zegar zawieszony na jednej ze ścian, który wskazywał parę minut po
osiemnastej. Fakt, spóźniłem się, ale najwyraźniej Collina jeszcze nie było.
Ruszyłem
powoli w stronę broni, starając się jak najmniej hałasować. Nawet nie
zorientowałem się, kiedy ktoś przyłożył nóż do mojego gardła, a ja byłem
zmuszony stanąć w miejscu, obezwładniony przez napastnika.
-
Spóźniłeś się.- Usłyszałem głos Collina, w którym pobrzmiewała nutka
rozbawienia. Mogłem domyślić się, że to on, bo wiedziałem, że atakujący był niższy ode mnie, ale do takich osób można
także zaliczyć Charlotte.
-
Dramatyzujesz- mruknąłem, uważając na ostrze, znajdujące się niebezpiecznie
blisko mojej skóry. Podniosłem dłoń, aby je odsunąć, ale w odpowiedzi
przysunęło się ono jeszcze bliżej.- Mógłbyś to odsunąć od mojej szyi?-
westchnąłem.
-
Dlaczego?- Zachichotał chłopak.
-
Bo ten nóż jest niebezpiecznie blisko mnie- mruknąłem, zaciskając dłonie w
pięści.
-
Ale na tym miał polegać trening- odpowiedział Collin.- Nigdy nie wiesz, kiedy
cię zaatakują.
-
A więc mam traktować to poważnie?- Uniosłem brew i uśmiechnąłem się delikatnie.
-
Jak najbardziej!- odpowiedział mój towarzysz.
Prychnąłem
cicho pod nosem i szybkim ruchem chwyciłem rękę trzymającą nóż, lecz mój
przeciwnik był szybszy i zdążył przerzucić broń do drugiej dłoni i przyłożyć go
z powrotem do szyi.
-
Całkiem nieźle, szczeniaku- prychnąłem. Rozważałem zamrożenie dłoni, które
blokowały moje ręce, lecz nie pomogłoby to za wiele.
Odepchnąłem
napastnika, uchylając się przed ostrzem noża, jednak nieudolnie. Udało mu się
zostawić na mojej skórze dość długie przecięcie, które zaczęło krwawić, jednak
teraz nie tym musiałem się martwić. Collin kroczył już w moją stronę powolnym i
spokojnym chodem, obracając w dłoni nóż, z którego skapywały krople mojej krwi.
Wiedziałem jednak, że nie zrobi mi już nic poważniejszego. W odróżnieniu do
sytuacji z walki z Cieniami, jego oczy nadal błyszczały radośnie i nie miały w
sobie morderczej iskry. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Na czas
treningu ściągnął swój płaszcz, więc ubrany był w prosty, czarny podkoszulek,
przez co mogłem zobaczyć jego ręce, pokryte w łańcuchach. Linie przecinały się
tak często, że brakowało niewiele, aby stworzyły spójną całość. Wyglądały
przerażająco, ale i tajemniczo.
Collin
zdał sobie sprawę z tego, że przyglądam się jego znakom. Przystanął na chwilę,
uśmiech znikł z jego twarzy, zaś oczy pociemniały. Schował broń za pas spodni i
spojrzał na mnie.
-
Nie mieliśmy ćwiczyć?- mruknął niechętnie i odwrócił wzrok. Wstydził się swoich
znaków. Były dla niego hańbą. Mogłem dostrzec to po jego zachowaniu.
-
Chciałem z tobą porozmawiać- burknąłem, przytomniejąc i wlepiając wzrok w
podłogę.
Collin
zamilkł na chwilę, po czym westchnął cicho.
-
Rozmawiałeś z Charlie?- wyszeptał.
Skinąłem
głową, spoglądając na chłopaka. Wprowadziłem go chyba w stan otępienia, podczas
gdy jeszcze przed chwilą był radosny i skory do zabaw na treningu.
-
Mówiła ci o…- Zaczął, lecz przerwał. Patrzył na mnie z otwartą buzią, jakby
czekając, aż dokończę za niego. Najwyraźniej słowa nie mogły przejść mu przez
gardło, ale rozumiałem go. Z opisu siostry wyglądało na to, że posiłki Złodziei
były okrutne i bezwzględne i byłem pod wielkim wrażeniem, że Coll potrafił to
wytrzymać.
-
Tak.- Odpowiedziałem.- O to chciałem spytać.- Oparłem się o ścianę, osuwając
się na podłogę.
-
Jesteś pewien?- mruknął Collin, siadając obok. Spojrzał na mnie swoimi szarymi
oczyma, w których czaiła się śmiertelna powaga.- Czasem niewiedza jest o wiele
lepsza od prawdy.
-
Jestem pewien.- Oświadczyłem i uśmiechnąłem się krzepiąco w jego stronę, jednak
chłopak nie odwzajemnił uśmiechu. Wlepił za to wzrok w odległy punkt na ścianie
i mruknął coś pod nosem.
-
O co chcesz spytać?- Zaczął smutnym i cichym głosem. Sprawiał wrażenie, jakby
wcześniej był radosnym płomieniem, który nagle przygasł.
-
Jak zostałeś Opłatkiem?- Uniosłem pytająco brew. Poczułem się odrobinę winny za
to, że zepsułem Collinowi humor, jednak moja ciekawość nie chciała odpuścić.
Blondyn
odetchnął ciężko i spojrzał na mnie.
-
Złapali mnie, kiedy zgubiłem się kiedyś w lesie- mruknął.- Byłem akurat na
pikniku i odłączyłem się na chwilę, słysząc dziwne dźwięki dobiegające gdzieś
zza drzew. Poszedłem to sprawdzić, jednocześnie czując, jak powoli staję się
coraz słabszy, aż w końcu zemdlałem. Obudziłem się już w pułapce Złodziei,
zaraz przed pierwszą Wieczerzą- odparł.
-
Więc zastosowali wysysanie życia z odległości.- Rzekłem do siebie cicho.- Z kim
byłeś wtedy na pikniku?
Collin
zarumienił się nieznacznie i odwrócił wzrok, zapeszony pytaniem, a ja
uśmiechnąłem się mimo woli. Odpowiedź była oczywista.
-
Z Królikiem- mruknął.- Polanę otaczał las, a koc był w kratkę, wystarczy?-
burknął, jednak powstrzymywał się od uśmiechu.- Zaraz przed odłączeniem się od
niej rzuciła tekstem w stylu: "Tylko uważaj na mordercze zające".-
Kąciki jego ust uniosły się.- Co ja bym dał, żeby to były tylko zające-
westchnął.
-
Nie poszła cię szukać?- Uniosłem brew. Co prawda złotowłosa mogła być wredna i
sadystyczna, ale nie posądziłbym jej raczej o brak troski.
Collin
prychnął cicho.
-
Oczywiście, że mnie szukała. O mało co lasu nie chciała wycinać.- Zaśmiał się
smutno.- Ale potem wszyscy uznali mnie za martwego i nie miała innego wyjścia,
jak pogodzić się ze stratą.
-
Stratą kogo?- Brnąłem dalej.
Chłopak
spojrzał na mnie, a w jego oczach znów zalśniły na chwilę iskierki rozbawienia.
-
Przyjaciela- odparł.
-
Wie, że żyjesz?- spytałem.
-
Była pierwszą osobą, która zobaczyła mnie ponownie.- Zachichotał.- Moja rodzice
nieustannie przebywali za granicą, więc została mi tylko ona.
Zaśmiałem
się cicho, widząc minę Collina. Wystarczyło wspomnieć o Króliczku, a ten od
razu promieniał radością.
-
Jak zareagowała?- zapytałem.
-
Całkiem normalnie.- Collin wzruszył ramionami.- Siedziałem akurat na
balustradzie jej balkonu i patrzyłem się w gwiazdy. Charlie pozwoliła mi wyjść
po treningu, który jednak przeciągnął się do późnej godziny, przez co kolejny
dzień tkwiłem na balkonie, czekając na odpowiedni moment. I tak się złożyło, że
akurat tej nocy nie spała.- Uśmiechnął się.- Wyszła do mnie otulona kocykiem i
kiedy mnie zobaczyła, najpierw przetarła oczka, a potem podeszła do mnie
niepewnie i niespodziewanie rzuciła się na mnie, o mało co nie zrzucając mnie z
balkonu. Zaczęła płakać, potem wydzierać się na mnie, dlaczego zniknąłem i
takie tam.- Zaśmiał się.- Ostatecznie zasnęła na balkonie i musiałem wnosić ją
do pokoju.
Poczułem,
jak moje usta wykrzywiają się w uśmiechu. Mimo wszystko opowieść Collina o jego
przygodach z Królikiem była urocza, ale jednocześnie raniła moje serce,
przypominając sobie wszystkie wspomnienia związane z Lucy. Czułem się jeszcze
gorzej ze świadomością, że nawet nasze spotkania w Indab zostały nam odebrane.
Spoważniałem
i przeszedłem do celu rozmowy.
-
Długo przebywałeś u Złodziei?- mruknąłem, spodziewając się tego, że chłopak
stanie się smutny i przygaszony, jednak pozostał sobą.
-
Kto wie.- Wzruszył ramionami.- Umarli czasu nie liczą, prawda?- Spojrzał na
mnie i uniósł brew, uśmiechając się rezolutnie.
-
Jak to wytrzymywałeś?- Kontynuowałem.- Charlotte mówiła, że ból był ogromny.
-
Bo był.- Stwierdził Collin i spojrzał na swoje ręce, oglądając łańcuchy. Zaczął
wodzić po nich delikatnie palcem.- Wysysają z ciebie wszystko, co dobre.-
Podniósł wzrok.- Wiesz, dlaczego te znaki są czarne? Bo to nic innego, jak
pustka w naszym ciele- westchnął.- Z upływem czasu się wypełnia, ale nigdy nie
do końca.- Przygryzł lekko wargę, zastanawiając się.- A jeśli chodzi o to, jak
to wytrzymałem, to było tylko kwestią czerpania szczęścia. Mogli odbierać mi
życie, ale nadzieja została.- Uśmiechnął się słabo.- Pocieszałem się, że sam
fakt, że żyję, jest radosny. To, że gdzieś na świecie żyje sobie malutki
króliczek, który żyje w błogiej nieświadomości istnienia Złodziei. Cieszyłem
się z każdej rzeczy, która mogła być źródłem radości. Tak właśnie przetrwałem-
westchnął.- Nie było łatwo, ale jednak. Przeżyłem.- Rozłożył ręce na bok i
uśmiechnął się krzywo.
-
Właśnie!- Przypomniałem sobie.- Jak uciekłeś?
-
Sam nie wiem.- Stwierdził.- Pułapka nagle zaczęła się rozpadać, a ja wybiegłem
z pokoju. Całą ucieczkę pamiętam jak przez mgłę, pamiętam tylko, jak z braku
sił zatrzymałem się w jednej z bocznych uliczek miasteczka i spotkałem Charlie.
Byłem wtedy czymś, czego nie potrafię określić. Nie pamiętam większości mojego
powrotu do zmysłów. Nagle stałem się taki, jaki jestem teraz.- Uśmiechnął się.-
Charlie pozwoliła mi wyjść na zewnątrz i spotkać się z bliskimi, a potem
postawiła warunek, że jeśli nie dam się zabić na treningu, będę miał możliwość
odwiedzania Królika. Jestem dopiero jednym z pomniejszych jednostek Zabójców,
ale planuję to zmienić.- Collin ściągnął brwi i zacisnął dłoń w pięść.
-
Charlie pozwoliła wychodzić ci na zewnątrz?- Ożywiłem się. Jeśli pozwalała na
to chłopakowi, może zgodziłaby się, abym ja też poszedł na samodzielną
wycieczkę. Ostatecznie minęło trochę czasu od moich wybryków, więc postanowiłem
jej o to spytać następnym razem.
Blondyn
skinął lekko głową.
-
Wychodzę prawie codziennie.- Stwierdził.- Wczoraj skończyłem wcześniej, więc
zdążyłem spędzić mile czas.- Jego oczy zabłyszczały pełnią radości, jakby na
wspomnienie wczorajszego wieczoru. Wiedziałem już, z kim Collin się wczoraj
spotkał. W tej sprawie był przewidywalny do bólu.
-
Jak minął ci wieczór z Królikiem?- Zaśmiałem się.
Blondyn
zaczerwienił się i odwrócił wzrok.
-
Nie powiedziałem, że spędziłem go z nią!- Oburzył się.
Uniosłem
brew z rozbawieniem i szturchnąłem Collina przyjacielsko w bok.
-
Promieniejesz radością, kiedy chodzi o tego sadystycznego królika, więc od razu
widać, kiedy masz ją na myśli.- Mrugnąłem do niego znacząco.
Chłopak
zarumienił się jeszcze bardziej.
-
Wcale nie!- wrzasnął, a ja zachichotałem pod nosem.
-
Mów śmiało.- Zachęciłem go.
-
Byliśmy na spacerze- mruknął cicho.- Bo...- Zamilkł na sekundę.- Królik lubi
gwiazdy. Porozmawialiśmy trochę.- Wzruszył ramionami, omijając szczegóły.-
Wiesz, wspomniała, że cię zna. I że zna też kogoś, kto za tobą tęskni-
wyszeptał zagadkowo.- Wspominała, że ta osóbka ma na imię Lucy.
Uśmiechnąłem
się smutno. Nawet Królik miał kontakt z Lucy, ale ja nie. Los był na tyle
okrutny, żeby bezwzględnie nas rozdzielić. Poczułem jednak znikomą ulgę. Skoro
dziewczyna utrzymywała kontakt z Króliczkiem, musiała także być w pobliżu Naffa
i Abigail, więc mimo wszystko była bezpieczna.
-
Tak, znam taką osóbkę- mruknąłem niechętnie. Nie chciałem za bardzo mówić o
niej Collinowi, ale wyglądało na to, że już co nie co o niej wie.
-
To twoja dziewczyna?- Uniósł brew z rozbawieniem, a jego oczy zabłyszczały.
Zastanowiłem
się nad tym, czy wyjawić chłopakowi prawdę. Lubiłem go chyba najbardziej ze
wszystkich żołnierzy, bo był szczery do bólu i przyjazny. Opowiadał mi o sobie,
więc należało mu się coś w zamian.
Skinąłem
powoli głową, wzdychając cicho.
-
Ale ani słowa Charlie- burknąłem.- Nie chciałem, żeby ktokolwiek o tym
wiedział.
Blondyn
zamrugał parę razy i przekrzywił delikatnie głowę.
-
Dlaczego?- spytał.
-
Bo boję się, że znając osobę, którą kocham, spróbują mi ją odebrać- mruknąłem.
Collin
uśmiechnął się krzepiąco.
-
Będę milczeć!- Oświadczył i wstał, wyjmując zza pasa nóż.- Ale skoro Lucy jest
dla ciebie ważna, poproszę Królika o więcej informacji.- Poklepał mnie po
ramieniu, abym wstał.- Dzisiaj się z nią spotkam.
Poczułem
delikatne ukłucie zazdrości w sercu. Collin mógł spotkać się ze złotowłosą,
podczas gdy ja musiałem siedzieć bezczynnie.
-
Dzięki- mruknąłem, unikając noża, który nagle przeciął powietrze i mało co nie
nabawił mnie rany w dłoni.
-
A teraz zacznijmy trening!- Zaśmiał się chłopak i wyciągnął zza pasa kolejny
arsenał noży.
Parę
minut później zrozumiałem, dlaczego plotki chodzące po Ośrodku Zabójców Cieni
nazywali mojego towarzysza Nożownikiem.
Jego
ruchy były płynne i szybkie, jednak nie dorównywały Jamesowi. Ilość noży
wyrzucanych w jednym momencie była dość spora, a co gorsza nie widziałem temu
końca. Kiedy już myślałem, że Collinowi skończyła się broń, on zdobywał jej
coraz więcej. Tym sposobem pozostało mi unikanie jego ciosów, czekając na
odpowiedni moment na atak. Jednak oprócz tego, że napastnik atakował mnie
nożami, bezustannie krążył wokół mnie, zbliżając się do stołu z bronią na
środku sali. Kiedy tylko do niego dotarł, zdobył kolejne zabawki do walki.
Uśmiechnął się, gdy spostrzegł moją zmęczoną minę i kontynuował swoje dzieło.
Nie
spodziewałem się, że blondyn będzie tak dobry w walce. Choć z zewnątrz wyglądał
na bezbronnego, nieco nieśmiałego chłopaka, który cieszy się życiem, w środku
był osobą, która wiele przeszła i umiała się bronić przez atak.
Okazja
na mój ruch nadarzyła się, kiedy chłopak spostrzegł, że broń w postaci noży się
skończyła. Przez ułamek sekundy stracił czujność, przez co mogłem zaatakować go
swoją ukradzioną mocą. Oplotłem go wiązką lodu, próbując go unieruchomić,
jednak on w porę przerwał więzy i zaczął zbierać swoje noże, powbijane w ścianę
lub leżące na podłodze. Próbowałem jeszcze zranić go lodowymi kolcami, które
wyrastały przed nim, jednak każdy z nich chybiał. Blondyn unikał każdego z nich
w ostatniej chwili i śmiał się cicho pod nosem.
Role
ponownie się odwróciły, kiedy odzyskał wszystkie noże. Po kolei ruszyły w moją
stronę, a jeden z nich trafił w moje ramię. Syknąłem cicho z bólu, a ukradkiem
zobaczyłem zmartwioną minę Collina, który na chwilę opuścił broń.
Skorzystałem
z tego i odwdzięczyłem się towarzyszowi tym samym. Z tą różnicą, że w jego
ramieniu utkwił lodowy kolec, a w moim nóż.
Zdziwiło
mnie to, że chłopak skrzywił się nieznacznie, czując ból. Myślałem, że chłód
rozchodzący się po jego ciele mógłby go ruszyć, sprawić, że chociaż syknie z
bólu. Jednak nic. Collin wzruszył ramionami i wyciągnął kolec z ramienia,
odrzucając go na bok.
-
Można uznać to za remis.- Uśmiechnął się krzepiąco. Wpatrywałem się w krew
wyciekającą z jego ramienia, podczas gdy sam wyjąłem z siebie nóż, wbijając go
w ścianę za Collinem.
-
Tak.- Zgodziłem się z nim i wskazałem na jego ramię.- Nie powinieneś tego
opatrzyć albo coś w tym stylu?- Uniosłem brew.
Blondyn
spojrzał na swoje ramię i wydawał się być zaskoczony, widząc krew.
-
O, to już tutaj było?- Zaśmiał się i zignorował obrażenia.
Rana
musiała boleć niemiłosiernie, a on tego nie zauważył? Zignorował ją? Być może
stał się odporny na taki ból, po tym, co przeżył u Złodziei. W takim razie
jeśli coś takiego było tak małą namiastką bólu zadanego przez jego oprawców, to
jaka była jego pełna egzystencja?
-
Collin, zajmij się sobą- mruknąłem.- Krwawisz.- Powiadomiłem go. Wyglądało na
to, że nie zdawał sobie z tego sprawy.
-
To drobnostka.- Wzruszył ramionami w odpowiedzi.- Za to ty także jesteś ranny.
Uśmiechnąłem
się delikatnie i poczułem, jak lód pokrywa świeżą ranę.
-
Ale dla mnie to nie problem.- Spojrzałem na towarzysza.- Za to ty musisz być w
pełni sił jutro. Chociaż wnioskując po tym, co zobaczyłem dzisiaj, nie muszę
się o to martwić.
Collin
zaśmiał się radośnie.
-
Dzięki, Emil. Jesteś dobrym przeciwnikiem.- Stwierdził, wychodząc z sali,
rzucając jeszcze na koniec:- Do zobaczenia!
Westchnąłem
cicho pod nosem, w duszy jednak ciesząc się z treningu z chłopakiem.
Dowiedziałem się kolejnych rzeczy i poznałem go bliżej, widząc w nim kogoś
więcej niż tylko towarzysza broni. Mogłem go chyba spokojnie nazwać
przyjacielem. Kumplem, któremu mogłem powiedzieć, co leży mi na sercu.
Ostatecznie tylko on wiedział, co łączy mnie z Lucy.
Ruszyłem
w stronę stołówki, aby przygotować kolację dla siebie i siostry, zajętej
planowaniem następnej akcji. Może jeśli będę się dobrze sprawował, pozwoli mi
wreszcie na samodzielne wyjście na zewnątrz i poszukiwania Lucy.
Musiałem
tylko tłumić emocje w sobie i nie dać po sobie poznać, że kieruje mną serce, a
nie rozum, tak jak powinien to robić.
Tylko Królik potrafi dać rozdział o takiej porze, że wstając rano, muszę to przeczytać. Dzięki! A praca poczeka jak zwykle, hehehe.
OdpowiedzUsuń"wiecznie młody bóg Cesar" - czy ktoś go uświadomi, że nie będzie przez całe życie piękny i młody? Ja mogę!
" Nawet nie zorientowałem się, kiedy ktoś przyłożył nóż do mojego gardła, a ja byłem zmuszony stanąć w miejscu, obezwładniony przez napastnika." - oj, Emilka, Emilka, szybciej zginiesz, skoro dajesz się tak podejść. A gdzie koncentracja na otoczenie? Powinno się być skupionym na każdym dźwięku czy migotaniu światła, a Collin by cię nie zaskoczył.
Co się stało z poprzednią czcionką? Od tej bolą mnie oczy. Właściwie to sobie tekst powiększyłam, bo mi linijki na siebie nachodziły.
Przecięcie na szyi i krew, a mnie to w ogóle nie rusza. Helloł, przeżyłam psychopatycznego Jamiego Stokera i pierwszy sezon Fargo, mało rzeczy mnie ruszy.
Ja chcę zdjęcie kogoś w tych łańcuchach, bo strasznie mnie interesuje ten widok!
"Czasem niewiedza jest o wiele lepsza od prawdy." - jak to ujęłam w którymś rozdziale Rozważnej: "niewiedza bywa zbawieniem".
Porównanie do płomienia i ja widzę w głowie Naff z ogniem miłości. WTF, mózgu?
"- Z kim byłeś wtedy na pikniku? (...) - Z Królikiem- mruknął." - to dlaczego go nie ratował?
"Zaraz przed odłączeniem się od niej rzuciła tekstem w stylu: "Tylko uważaj na mordercze zające"" - Królik! <3
" Oczywiście, że mnie szukała. O mało co lasu nie chciała wycinać" - aww *__*
"Wystarczyło wspomnieć o Króliczku, a ten od razu promieniał radością." - to się nazywa zauroczenie. No chyba że el amor :3
" potem podeszła do mnie niepewnie i niespodziewanie rzuciła się na mnie, o mało co nie zrzucając mnie z balkonu. " - Collin ledwie wrócił do żywych, a przez Królika mógł stać się prawdziwie martwy. Co za świetnie ujęta ironia, brawo! :D
By przeżyć, trzeba mieć radość i nadzieję. Not bad idea.
Ohoho, przeszłość Collina jest wstrząsająca. Nie mniej cieszę się, że przeżył bycie Opłatkiem i został znaleziony przez Charlie. Teraz może być pośrednikiem między Lucy a Emilem z uwzględnieniem Królika. Emilka wreszcie będzie wiedział, co u Śmierci słychać. To dobrze.
Bardzo podobają mi się opisy treningu :) A krew dodaje smaczku (brzmią jak wampir, prawda?).
Rozdział ciekawy, bo poza treningiem, który był głównym punktem spotkania nastolatków, poznajemy także Collina i jego przeszłość. Dowiadujemy się co nieco o Wieczerzy i łańcuchach.
Interesująca lektura :)
Czekam na nn ^^
Aw, kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń*nie umiem pisać komentarzy*
Ciekawie bardzo, czekam na kolejną część.
Kyu z http://this-is-my-fight.blogspot.com/
No, to przybywam! *napisałam: przebywam wtf, tak mi się słowa rypią, że to aż niemożliwe niemożliwe :o*
OdpowiedzUsuń"- Spóźniłeś się.- Usłyszałem głos Collina, w którym pobrzmiewała nutka rozbawienia." - BANG! Mówię ci, Królik, ja go wielbię! A dlatego, że go wielbię, to staje się drugim najlepszym jak dla mnie bohaterem Łowcy, zaraz po Astleyu~! <3 Ja ogólnie tak bardzo lubię męskich bohaterów Króliczka <3! Męscy wychodzą ci najlepiej! Normalnie brałabym ich wszystkich, ale przyzwoitość nakazuje zostać przy jednym XD!
Kuuuurdeeeeeee! Collin i jego "tatuaże". Normalnie jak taki mada faka! Jeszcze ciemnych okularów brakuje, umięśnionych łap i miny a'la: cool guys don't look at explosions! >D
"- Zaraz przed odłączeniem się od niej rzuciła tekstem w stylu: "Tylko uważaj na mordercze zające" - ojeeeeej, to się stało jak Collin był na pikniku z Króliiiczkieeeem ;______;? Takie smutnee!
"- Oczywiście, że mnie szukała. O mało co lasu nie chciała wycinać." - ueeeeeeeeeeeeeeee! Tak bardzo będę płakać! I równocześnie się śmiać! Bo wyobraziłam sobie takiego morderczego Królika z piłą mechaniczną w dłoni idącą w stronę lasu i krzyczącą: "Oddajcie mi Collina, mordercze zające!".
"Zaczęła płakać, potem wydzierać się na mnie, dlaczego zniknąłem i takie tam." 0 Ueeeee, po przeczytaniu o tej scenie z balkonem znowu miałam łzy w oczach ;____; dlaczego ja jestem taką cholernie cholerną kluchą?! Jednocześnie paring Króliczka x Collina jest tak przesłodko uroczy, że chyba jeszcze tak uroczego paringu w zyciu nie widziałam ;______;
"- Królik lubi gwiazdy" - przypadeg?! Nie sondze! Naffliczki lubią gwiazdy, bo ocaliły im życie, BANG! >D
Collin i dużo noży? Dlaczego widzę przed oczami Ithiela i Levena, którzy noże zawsze wyciągali znikąd?! Jakby tak zliczyć, to musieli mieć z dodatkowe 10 kg na sobie, nosząc te noże >D!
"Kumplem, któremu mogłem powiedzieć, co leży mi na sercu." - ojeeeeeeej ;_____; tak się cieszę, że Emil znalazł kumpla. Spróbuj zrobić coś Collinowi, a cię dopadnę, Królik! Collin jest taki kochany ;____; ueeeeeee.
OK! A teraz lecę do następnego rozdziału! BANG!