piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział dwudziesty trzeci: Zimno

Rozdział dwudziesty trzeci, który skończyłam pisać 23 grudnia troszkę przed północą. Czuję, że nie wyszedł. Jakoś nie potrafiłam pisać z perspektywy Emila. D: Ale jest Collin! Poznajmy Collina, o którym więcej dowiemy się w rozdziale *dum dum dum* 33! Taaaaak! To tylko dziesięć rozdziałów! 
Jestem tylko dziesięć rozdziałów do przodu. So sad. Dzisiaj może przysiądę i znowu dostanę kopa do pisania. >D 
Dziękuję Naffciowi, który wbił do mnie z tym swoim: "Króóóóliiiik~ a kiedy 23 rozdziaaaał?". I tak miałam dodać dziś, ale niech Naffcio przez to przejdzie. Jeden z największych spoilerów tej części coming soon. Huehue.
EDIT: Dodano zakładkę "Spytaj bohatera".

          Usłyszałam brzdęk patelni, która uderzyła z impetem o ścianę.

          - Ta herbata musiała być parzona przez pięć minut, a nie dziesięć!- Skarżyła się Cleo.

          - Albo wiesz co? Nie dawaj marchewek. Może Collin Junior ich nie lubi.

          - Domestosie!

          Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze przed chwilą trwałam w niezmąconym spokoju, w jakim żył Astley. Zaskoczył mnie jego wybuch na końcu, ale nie sprawił, że bałam się go bardziej. Interesowało mnie, dlaczego to zrobił.

          Wstałam i ściągnęłam brwi, czując narastającą we mnie złość. 

          - Wyjdźcie!- wrzasnęłam, a hałasy nagle ucichły. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem.

          - Wulkan wybuchł- wyszeptał Króliczek bez emocji i pomachał rękoma dla efektu.

          - Wynocha!- warknęłam.- Mam tego dość!

          - Okej.- Wzruszyła ramionami Cleo i wstała, kierując się w stronę wyjścia, a pozostali Jeźdźcy wraz z Beacią zrobili to samo.

          - Całkiem długo wytrzymała.- Usłyszałam cichy pomruk Abigail.

          - Będziemy jutro wieczorem!- Rzuciła Miachar przed wyjściem. Drzwi trzasnęły za dziewczynami, a ja skuliłam się na kanapie, zastanawiając się nad swoim zachowaniem. 

          Niczego nie żałowałam. Miałam serdecznie dość hałasu, zwłaszcza, że po powrocie od Astleya nie czułam się najlepiej. Zaczęło mnie piec w gardle, było mi strasznie gorąco, a myśli nie chciały zespolić się w jedno.

          Usłyszałam kroki na schodach.

          - Dziewczyny już poszły?- spytała Sally, rozglądając się. Była już ubrana w swoją pingwinkową piżamę i zapewne szykowała się do spania.

          - Tak.- Wzięłam się w garść i pomimo bólu chwyciłam talerz z resztkami ciastek i kubki, by zanieść je do kuchni i posprzątać, by całą niedzielę mieć wolną.

          - Pomogę ci- mruknęła Sally, biorąc kolejne naczynia.

          Rzuciłam w jej stronę krótkie spojrzenie, które miało mówić "dziękuję". 

          Po powierzchownym sprzątnięciu bałaganu, resztkami sił wzięłam szybki prysznic i niemal natychmiast wczołgałam się pod kołdrę. Mimo tego zrobiło mi się zimno, a ja przypomniałam sobie to przyjemne ciepło bijące od Astleya. Pierwszy raz zapragnęłam, żeby chłopak przy mnie był. 

          Nie Emil. Astley.

***

          Wracaliśmy z misji podczas ulewnego deszczu, który bębnił o asfalt i bombardował nas kroplami, mocząc nas do suchej nitki. Nikt nie narzekał, wszyscy sprawiali wrażenie zrelaksowanych i nawet uradowanych z faktu pochmurnej pogody.

          Zwalczyliśmy trójkę Cieni w krótkim czasie. Nasz skład składał się z czterech rekrutów, w tym mnie, oraz Charlotte, która kierowała misją.

          Cienie opętały ciała trzech dorosłych mężczyzn i wystarczyło zranić ich trochę- tak, aby nie zagrażać ich życiu- by Cienie ujawniły są prawdziwą, mroczną egzystencję. Były ciemnymi kreaturami, a każda z nich przybierała kształt innego potwora. Nam trafili się zwierzętopodobni przeciwnicy. Wystarczało trafić w ich szyję i gotowe. Nic trudnego.

          Dostrzegłem pewną zmianę w zachowaniu innych. Odkąd samodzielnie unicestwiłem jednego z cienistych, zaczęli darzyć mnie sympatią i swoistym szacunkiem. Miałem nadzieję, że nie było to spowodowane moim pokrewieństwem z Charlie. 

          - Dobra robota.- Usłyszałem głos. Spostrzegłem, że tuż obok mnie kroczy nieco niższy ode mnie chłopak o ciemnych blond włosach i miłym uśmiechu. Ubrany był w przemoknięty płaszcz, który zakrywał jego ramiona. W ręku trzymał sztylet od ogona, wymachując nim delikatnie. Jako pierwszy zagadał do mnie z własnej woli.

          - Dzięki- mruknąłem, wysilając się na uśmiech.- Ty także dobrze się spisałeś.- Pochwaliłem go. Chłopak może i wyglądał na niewinnego, ale gdy przypomniałem go sobie w akcji, zauważyłem, że podczas walki jest bezwzględny, a w jego szarych oczach pojawia się iskra, której nie mogłem rozszyfrować. 

          - Collin.- Przedstawił się i wyciągnął rękę. Uścisnąłem ją. 

          - Emil.

          - Tutaj zna cię każdy.- Wyjaśnił.- Ostatecznie brat Charlie, czyż nie?- spytał. Zaskoczyło mnie to, że nie nazwał Charlotte przywódcą, ale powiedział o niej zdrobnieniem.

          - Nie każdy mnie tu zna.- Zaśmiałem się.- To niemożliwe.

          - "Hej, Stachu, słyszałeś newsa?"- Zmienił głos na bardziej gardłowy.- "Szefowa znalazła brata. Ano! Wiesz, to ten psychopata, co go ostatnio złapaliśmy!"

          Zaśmiałem się głośno.

          - Nie jestem psychopatą.

          - Każdy z nas ma w sobie coś z psychopaty. Niektórzy po prostu mają tego więcej.- Stwierdził Collin.- Znam taką jedną osobę.

          - Ja chyba też- westchnąłem, przypominając sobie atak morderczego Króliczka na mnie, kiedy zaspoilerowałem jej akcję programu telewizyjnego.

          - Zazwyczaj wygląda niewinnie, ale kiedy ją wkurzysz...- Zaczął chłopak, zamyślając się.

          - Właśnie!- Przytaknąłem.

          - Zaczyna cię gryźć i okładać po łbie.- Uśmiechnął się krzywo.- I tak jest kochana.

          - Chwila, czy my nie myślimy przypadkiem o tej samej osobie?- spytałem, kierowany dziwnym uczuciem.- Zgadza się wszystko oprócz tego, że jest kochana.

          - Wątpię.- Zachichotał Collin.- A o kim myślisz?

          - O Króliczku- westchnąłem. Dalej miałem siniaki po jej wściekliźnie.

          - Znasz ją?- Zdziwił się chłopak.

          - Trudno byłoby jej nie znać. Jęczała z Naffem całą drogę do tej chatki na wzgórzu, a potem zlała mnie praktycznie za nic- jęknąłem.

          - Tak, to na pewno ona.- Zaśmiał się.

***

          Znów znajdowałam się wśród mgły, która jednak była na tyle gęsta, że nie mogłam nic w niej rozróżnić. Jej biel drażniła moje oczy, oślepiała je swoim nieskazitelnym blaskiem, który kusił i zapraszał w głąb siebie.

          Nagle mgła zmieniła kolor na szary i przerzedziła się, ukazując ścianę płomieni. Odruchowo cofnęłam się o krok, wyczuwając jednak krawędź zbocza. Przystanęłam i znieruchomiałam, nie mając na tyle odwagi, by się obrócić i spojrzeć w otchłań.

          Po chwili dostrzegłam w płomieniach majaczącą się postać. Znajoma bladość twarzy, białe włosy, odznaczające się na tle czerwieni. Astley. Stał pośrodku całego zamieszania z ironicznym uśmieszkiem. W jego oczach błyszczały iskierki zadowolenia. Patrzył na mnie. Wyglądało na to, że wszystko jest jego zasługą.

          Ogniste języki wystrzeliły w górę, zasłaniając go na chwilę. Gdy ponownie go ujrzałam, nie był taki sam. Leżał na ziemi, podnosząc głowę resztkami sił. Krwawił, a jego oczy gasły z każdą chwilą. Wyciągał do mnie rękę w błagalnym geście, krzyczał coś, lecz nie mogłam go usłyszeć.

          Po chwili ogień znów wystrzelił i powrócił pewny siebie Astley. Co chwila zmieniał swój wizerunek, a ja gapiłam się na niego z rosnącym strachem. Nie mogłam uciec, byłam na końcu klifu. Jeśli chciałabym pobiec przed siebie, strawiłyby mnie płomienie.

          Jednocześnie zmieniający się co chwila wizerunek Astleya przerażał mnie. Miałam ochotę rozpłakać się i skulić, świadoma swojej bezradności.

          Obraz nagle zasłoniły płomienie, a ja obudziłam się zlana potem. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a w gardle czułam olbrzymią gulę, której nie mogłam przełknąć. Wstałam z łóżka, czując, jak kręci mi się w głowie. Spróbowałam się uspokoić. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi, wychodząc na korytarz.

          Usłyszałam ziewnięcie i po chwili spostrzegłam, że z pokoju zazwyczaj zamkniętego na trzy spusty wychodzi Lucyfer. Zamrugałam parę razy, by upewnić się, czy to na pewno on. Co tu robił?

          Wujek najwyraźniej także mnie zobaczył. Wydawał się zaskoczony, jego oczy przypominały dwa spodki.

          Mimo tego, że czułam się okropnie i zdawało mi się, że zaraz zemdleję, byłam w stanie poczuć iskrę nienawiści, jaką żywiłam do Lucyfera. Nie mogłam wymyślić powodu, dla którego miałby się pojawić w tym domu nieproszony.

          Zapanowała między nami niezręczna cisza, podczas której Lucek wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem, myśląc, dlaczego tu jestem, zaś ja kontemplowałam nad tym, po co ten zdrajca zjawił się w moim domu.

          - Jest trzecia nad ranem.- Przerwał milczenie Lucyfer. Nadal wydawał się zaskoczony.- Trzecia. Godzina Szatana.

          Nawet nie spostrzegłam, że na dworze wciąż panował mrok. Miałam wrażenie, że był on wyimaginowany w moim umyśle, zwłaszcza po koszmarze.

          - Co tu robisz?- Wychrypiałam, czując, jak drapało mnie w gardle. Niemal natychmiast zaniosłam się głośnym kaszlem. Podłapałam zatroskane spojrzenie mężczyzny, który powstrzymał się od tego, aby podejść i podtrzymać mnie.

          - Nic ci nie jest?- spytał.

          - Co tu robisz?- powtórzyłam. Ból nasilił się.

          - Spałem.- Odpowiedział po chwili namysłu.

          - Dlaczego?!- Podniosłam głos na tyle, na ile było to możliwe.

          - Bo byłem śpiący.- Wzruszył ramionami.

          Prychnęłam cicho pod nosem. Nawet to sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej osłabiona.

          - Na pewno dobrze się czujesz?- zapytał jeszcze raz Lucyfer, mierząc mnie wzrokiem. Musiałam wyglądać strasznie, bo jego mina nie wyrażała tego, że po wstaniu z łóżka wyglądam niczym dziewczyna z opakowania płatków.

          - Wynocha.- Rzuciłam bez namysłu. Chciałam spokoju. Sen niestety mi go nie przyniósł, więc w dalszym ciągu go pragnęłam. Mogłam zaznać go jedynie w Indab, gdzie byłam tylko ja, mgła i Astley.

          Lucyfer stał jeszcze przez chwilę osłupiały, ale zamknął drzwi ponownie na klucz, który włożył do kieszeni i posłusznie wyszedł. Trzask drzwi odbijał się przez chwilę w moich uszach.

          Nie zważając na to, że zagrażało to mojemu życiu i zdrowiu, zeszłam po schodach na dół. Parę razy o mało nie straciłam równowagi i upadłam na twarz, ale ostatecznie przebyłam drogę bezpiecznie. Nalałam do szklanki zimnej wody, którą wypiłam duszkiem, lecz nie przyniosła mi ona ukojenia. Wręcz przeciwnie, ból gardła się nasilił.

          Ziewnęłam przeciągle i w ciągu krótkiej sekundy postanowiłam wrócić do łóżka. Potrzebowałam ciepła.

          Kiedy ponownie wylądowałam pod ciepłą kołderką, poczułam znużenie. Nie chciałam zasypiać, cały czas przed oczami miałam koszmar z Astleyem w roli głównej.

          Poczułam ukłucie w głowie, które wyróżniało się spośród bólu. Sprawiło, że skuliłam się, zaciskając zęby.

          Ten debil nie mógł mnie przyzywać w bardziej odpowiedniej chwili?

          Nie chciałam wracać do tej mgły. Nie wiedziałam, jak tym razem będzie się zachowywał. Za każdym razem odkrywałam jego inną stronę. Nie mogłam uwierzyć w to, że wszystkie te odrębne osobowości mieściły się w Astleyu. 

          Dlatego kiedy zobaczyłam mgłę, która stała się dla mnie znakiem rozpoznawczym Indab, nie byłam szczęśliwa. Bo jak miałam być, skoro czułam się jak cień człowieka. Nie chciałam nawet myśleć, jak wyglądałam.

          Zauważyłam śpiącego na ziemi chłopaka. Miał podłożone pod głowę ręce, a jego klatka piersiowa była odsłonięta- jak zresztą zawsze. 

          Zaskoczył mnie fakt, że podczas snu wyglądał niewinnie niczym dziecko. Co prawda jego usta wykrzywiał łobuzerski uśmiech, ale wydawał mi się teraz uroczy i przepełniony dobrocią.

          Zastanawiałam się właśnie, czy nie położyć się obok niego i również nie zasnąć, ale jego oczy otworzyły się nagle.

          - Ale miałem dziwny sen.- Stwierdził, mówiąc sam do siebie. Przeniósł się do pozycji siedzącej i przyglądał mi się przez chwilę.

          Usiadłam obok, bojąc się, że nie zdołam ustać. Zawroty głowy były dość duże, a ryzyko upadku- jeszcze większe.

          - Zaczerwieniłaś się tak na mój widok?- spytał, a na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech.

          Zamrugałam parę razy, kojarząc fakty.

          - Zaczerwieniłam?- odpowiedziałam pytaniem, przytykając dłonie do policzków. Ich chłód spowodował, że przeszły mnie dreszcze.

          - Tak- mruknął.

          - Nie zaczerwieniłam się na twój widok.- Czułam, jak paliły mnie policzki. Jednocześnie było mi zimno i gruba bluza założona przed snem nie pomagała.

          - Podejrzane.- Stwierdził As.

          - Dlaczego?- jęknęłam, a mój głos był tym razem cichy i niewyraźny.

          - Słuchaj- westchnął chłopak, przeczesując włosy.- Dobrze się czujesz?- spytał. Jego oczy były jednak zwrócone na talię kart trzymanych w ręce. Nie mogłam ich rozszyfrować.

          Pokręciłam głową. Nie miałam już siły na to, aby kłamać.

          Astley westchnął w odpowiedzi.

          - Co ci dolega?- spytał niechętnie.

          - Dam sobie radę.- Wychrypiałam, w momencie, kiedy przeszedł mnie kolejny, zimny dreszcz. Podkuliłam nogi pod brodę.

          - Widzę, jak dajesz sobie radę- prychnął.- Wnioskuję, że boli cię gardło. Tak, to na pewno.- Wydedukował.

          Skinęłam głową. Chłopak wyciągnął w moją stronę rękę, a ja odsunęłam się gwałtownie, przypominając sobie dzisiejszy sen. 

          - Boisz się mnie?- mruknął i przysunął się bliżej, czekając na to, aż mój oddech wróci do normalnego tempa.- Chcę tylko coś sprawdzić.- Wyjaśnił, ale to mnie nie uspokoiło. Gdy spojrzałam na jego twarz jeszcze raz, widziałam grymas bólu i usta, które uporczywie o coś wołały. Zamknęłam oczy, chcąc to przerwać.

          Poczułam ciepłą dłoń Astleya na moim czole. Od razu zrobiło mi się ciepłej, co nie oznaczało, że poczułam się bezpiecznie. 

          - Masz gorączkę.- Stwierdził, odsuwając rękę. Widział, że to sprawiało mi pewnego rodzaju ból. Dostrzegł to.- Mama zawsze całowała mnie w czoło, żeby to sprawdzić, ale przyjąłem z góry, że się nie zgodzisz.

          Uśmiechnęłam się słabo.

          - Głowa.- Rzuciłam z nadzieją, że As zrozumie, o co mi chodzi.

          - Ból głowy.- Zastanowił się przez chwilę.- Stojąc też ledwo co się utrzymywałaś, więc wnioskuję, że występują też zawroty.

          Potwierdziłam skinięciem.

          - Jest ci zimno?- spytał.

          - Nie.- Skłamałam. Nie chciałam kusić losu. Kiedy przypomniałam sobie ciepło, kiedy jego dłoń dotknęła mojego czoła, zapragnęłam go więcej, ale wiedziałam, że to niemożliwe.

          Kąciki ust Astleya uniosły się nieznacznie.

          - W takim razie drżysz z podekscytowania?- Uniósł do góry jedną z brwi.

          Rzuciłam w jego stronę najbardziej złowieszcze spojrzenie, na jakie było mnie w tej chwili stać, ale on zaśmiał się w odpowiedzi.

          Przekrzywił lekko głowę i przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym przyciągnął mnie do swojej piersi. Ogarnęło mnie dziwne uczucie ciepła i bezpieczeństwa, a zapach wanilii uspokajał mnie.

          Jednak zdziwił mnie jego nagły gest. Nie chciałam wydostawać się z jego objęć. Nie miałam siły, a były one tak ciepłe i wygodne, że nie chciałam ich zbytnio opuszczać. Przekręciłam się tylko tak, aby moja głowa leżała na jego piersi. Pochylił się nade mną i uśmiechnął.

          - Tego się nie spodziewałaś, co?- spytał, a jego szept sprawił, że zapomniałam o bólu. Oczy Astleya błyszczały radośnie, ale nareszcie zidentyfikowałam czające się w nich iskierki. Patrzył na mnie z troską, jakby był zmartwiony moim obecnym stanem.

          - Nie- odpowiedziałam. Odkryłam jego kolejną stronę: Astley troskliwy. Zaskakiwał mnie coraz bardziej.

          - Śpij- mruknął chłopak, wpatrując się w punkt w oddali.- Sen zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

          Z początku nie mogłam zasnąć, leżąc w jego ramionach. Co prawda było mi nareszcie ciepło i wygodnie, nie wspomnę o ciszy i spokoju, która panowała wśród mgły. Jednak przed oczami pojawiał się dzisiejszy koszmar. Zły Astley. Płomienie. Ranny Astley. Płomienie. I tak w nieskończoność. 

          - O czym myślisz?- spytałam go.

          Zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią.

          - O tobie- westchnął.

          - Astley?

          - Tak?- mruknął.

          - Czy to prawda, że wyraz twarzy człowieka podczas snu ukazuje jego prawdziwą naturę?- spytałam, ale pytanie było za długie. Odchrząknęłam cicho.

          - Nie wiem- odpowiedział.- Ale myślę, że tak.

          Uśmiechnęłam się słabo, czując, jak nareszcie ogarnia mnie senność. Mogłam być spokojna.

          



4 komentarze:

  1. Jeej, rozdział i u Królika, i u Naff w ten sam dzień, zacieszam :3
    "- Ta herbata musiała być parzona przez pięć minut, a nie dziesięć!- Skarżyła się Cleo." - coś czuję, że Lucy i tak mnie nie posłucha, ech.
    " - Pomogę ci- mruknęła Sally, biorąc kolejne naczynia." - kocham tego pingwinka! <3
    "Pierwszy raz zapragnęłam, żeby chłopak przy mnie był.
    Nie Emil. Astley." - Ale że co proszę, co? ŁOT.DE.FAK.? Lucy, co Ty pierdzielisz? Nie no, jak tak można?! Emil! Chodź tutaj! Lucy ma zbereźne myśli! *Noragami tak bardzo*
    "Nam trafili się zwierzętopodobni przeciwnicy. " - a nie raczej "zwierzęcopodobni"?
    Cześć, Collin! Nice to meet you!
    "- Każdy z nas ma w sobie coś z psychopaty." - zgadzam się! Psychopaci everywhere!
    "Jęczała z Naffem całą drogę do tej chatki na wzgórzu, a potem zlała mnie praktycznie za nic- jęknąłem.
    - Tak, to na pewno ona.- Zaśmiał się." - Królik, ale masz reputację w świecie :D Ino pozazdrościć :D
    Łohoho, ale Lucy ma sny, no no no.
    Lucek! Serwus! To słychać?
    Ej no. Astley przytula Lucy. Nieładnie. Naprawdę.

    Ciekawy rozdział :) Wreszcie pojawił się Lucek, dawno go tu nie było.
    Perspektywa Emila nie jest zła, aczkolwiek wiele do rozdziału nie wnosi, poza postacią Collina, który, jak sama zaznaczyłaś w notce, pojawi się za dziesięć rozdziałów.
    Przyjemnie się czytało :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucy i tak nie posłucha, dokładnie! :P Stwierdzi, że herbata dla Cleo nie jest taka ważna *myli się*.
      Kochasz pingwinka? Oh, jak byłoby Ci przykro, gdyby coś mu się stało! >D
      Noragami! <3 Łiiii! Yatuś! <3
      Tok myślenia Lucy jest zaburzony, ma gorączkę. XD *taaaak, tym się wymawiaj*. Ale to dlatego, że Astley jest cieplutki! *Naff potwierdzi!*
      Ja tam nie wiem, jak oni wyglądali! >D Emilka twierdzi, że zwierzętopodobni! XD
      Moja reputacja w Internetach to chyba raczej pisanie długich, nie do końca zrozumiałych i porąbanych komentarzy. XD Tak bardzo! >D
      Ale z reputacji w świecie się cieszę! Tak bardzo ja! :D
      Lucek tak bardzo. Dawno go nie było i raczej go nie będzie. ;_____; Chociaż nie! Będzie! Za niedługo! *następny rozdział, chrząk, chrząk* Ale nie spoileruję! *Naff chyba też nie wie, o co chodzi, ihihi*
      Astley przytula Lucy, bo jej zimno! *tak bardzo smuteg, bo jej nikt nie przytula, jak jej zimno. Chodź, podusio, chodź do mnie!*
      Perspektywa Emila mi się nie podoba, ale więcej jej będzie za jakiś czas, kiedy wniesie dość dużo wytłumaczeń. Tak bardzo 33. ;______;
      Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  2. Przybywam. Z lekko zaspanym umysłem. Lekko nieogarnięta. Ziewająca. Ale... robię to dla ciebie *wcale nie dla Astleya!* poza tym... i tak będę miała brołken hart. Muszę przez to przebrnąć, prawda? Bądź silna, Naff, bądź silna *łzy*. Królik wyczuwa dramat, ja wyczuwam dramat, jest moc. NIE. Nie ma mocy. Będę zazdrosna.
    Wygonieni Jeźdźcy. Tak bardzo smuteg. Ale to był test. Ile wytrzyma!
    Nie Emil. Astley. - *brołken hart po raz pierwszy*. Mam łzy w oczach. Ile ja jeszcze zniosę?! UEEEEEEEEE! *płacz*
    Jest i Collin~! Po tym krótkim fragmencie go pokochałam <3 *nie, kocham Astleya! Collin jest Króliczka, ale... DLACZEGO MU TO ZROBSIZ?! KRÓLIK! Collin jest świetny ;____; *stwierdziła to po kilku zdaniach*, czekaj. Gwiazdki w gwiazdce? WTF? Dobra, zakańczam*
    Wzmianka o Króliczku! Taka kochana uhuhuhu. Ale że psychopatka? GDZIEEEEEEEE! Ona by przecież nikogo nie zabiła! Nawet nie PODPALIŁA niczego! GDZIEEEEEE TAAAAAM! KRÓLIK?! Pfffff. Niewiniątko! Czekaj. Mieszają mi się króliki. FUCK. Widzę za dużo królików.
    Sen Lucy o Astleyu. Tu mam przewagę. Śni mi się zdecydowanie częściej hueheue *Astley w barze karaoke, Astley z przyćpanym domestosem Naffem, Astley... fuck, już nie pamiętam :o*
    "Mogłam zaznać go jedynie w Indab, gdzie byłam tylko ja, mgła i Astley." - *brołken hart2, łzy w oczach* spokój przy Astleyu ;_____; ... W ogóle to... HEJ, LUCEK! Tęskniłam, mój tatuśku! <3 *wtf? no, w sumie mój hueheuhueuheheueh*
    Zastanawiałam się właśnie, czy nie położyć się obok niego i również nie zasnąć, ale jego oczy otworzyły się nagle. - *brołken hart3* zacznę chyba hejcić Lucy, bo mi zabiera Astleya ;_____; dlaczego? Tylko ja z nim mogę spać! *będę mogła, kiedyś!* Więc... DLACZEGO?! *jest mój! jest mój!*
    Troskliwość Astleya, jego hugi, "O tobie", ... *TOTAL BROŁKEN HART*. Idę się powiesić ;___; kij z tym, że zaraz będzie 24. Idę się powiesić *płacz* UEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
    Mój komentarz taki słaby ;___; ale mam zbrołkowane serducho. I... i... *sniff sniff*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraaaszam za brak komentarzy :/ Internet w domciu padł i nie było jak... Przepraszam...
    Ileż to się dzieje... Mam wrażenie, że nieco przyspieszyłaś tempa XD Wydaje mi się??? Nieee... pewnie szykujesz jakąś mega akcję :D
    Więc czas na moje przypuszczenia...
    1. Emil zakoleguje się z Collinem... Nie mam pojęcia, do czego to doprowadzi, czy Collin pomoże w odbiciu chłopaka, ale czuję, że ta znajomość nie pójdzie na marne :D
    2. Astley jest bratem Lucy. I nie mów, że nie, bo czuję, że tak!!! Te jej sny tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziły :D Achhh, jakże to będzie piękne, kiedy wszystko się rozwiąże :D
    No a teraz pytania... Co jest Lucy??? Nas co jest chora??? Boożeee ;-; Nie trzymaj mnie w niepewności, bo mój mózg jak na razie produkuje tylko myśl "Śmierć umiera" ;)
    Ostatnia wizyta dziewczyn była... CUDOWNA :D Płakałam ze śmiechu :D Skąd ty bierzesz te teksty??? A szczególnie oda Naffa <3<3<3
    Czekam na nn :)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Ps. Zapraszam do komentowania :D http://sunterstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^