Dwudziesty drugi już rozdział, którego tytuł mówi sam za siebie. Dokładnie tak, w tym rozdziale będzie tylko rozmowa Astleya z Lucy *Astley- Naff's screaming at the background*.
Starałam się tu chyba wprowadzić trochę Astleyowych mądrości (tak bardzo), ale nie wiem, co miałam na myśli. Po prostu mi to nie wychodzi, więc jest jak jest. Arbuz bez pestek, inspirowany obrazkiem z facebooka i kociaczki. Bo co to za filozofia Astleya bez kociaczków.
Aktualnie tkwię na rozdziale 33. Nie wiem, czy nie potrafię go napisać, czy też po prostu nie mam czasu. Biologia nareszcie dała mi odetchnąć i nie zanosi się na to, żebym musiała ją kontynuować. Co oznacza więcej czasu na pisanie.
Po tym rozdziale możecie znienawidzić Astleya *Naff krzyczy głośno: NIGDY! Ale to nie skierowane do niej. >D*. Ostatecznie miał być postacią, którą jedni lubią, inni nie.
Nie przeciągając. Dup!
Zaraz po tym, jak przez mrok przebiła się
biel, narzuciłam na siebie bluzę. Chciałam zakryć zdobiące mnie znaki.
- Dziś też jest ci zimno?- Usłyszałam
znajomy głos. Obróciłam się, stając twarzą w twarz z Astleyem. Ciepło bijące od
niego sprawiało, że miałam ochotę być jeszcze bliżej.
- Dziś też bez koszulki?- Uniosłam brew,
patrząc w jego oczy, które błyszczały z rozbawieniem. Blizna na oku zdążyła się
zasklepić.
- Nie znasz mnie jeszcze dobrze- westchnął
Astley.- Gdyby tak było, wiedziałabyś, że rzadko kiedy chodzę z zasłoniętą
klatą.
- Ty także nie znasz mnie dobrze-
odpowiedziałam.- Gdyby tak było, wiedziałbyś, że mi rzadko jest zimno.
- Więc dlaczego chodzisz w bluzach?-
spytał chłopak.
- Więc dlaczego chodzisz bez nich?-
Odparowałam.
- Bo jest mi ciepło i wygodnie.- As
uśmiechnął się.
- A mi jest zimno i wygodnie.
- Ale przed chwilą powiedziałaś, że rzadko
kiedy jest ci zimno.- Zauważył.- Więc teraz skłamałaś. Nie jest ci zimno, boisz
się mnie.- Stwierdził.
- Owszem, skłamałam.- Przyznałam.- Ale nie
boję się ciebie.
Astley pstryknął mnie w czoło, a ja
pomasowałam bolące miejsce.
- A powinnaś- mruknął i odszedł kawałek,
siadając na ziemi.
- Dzisiaj też wezwałeś mnie tylko po
to, żeby grać w karty?- burknęłam z niezadowoleniem, przysiadając się do
chłopaka.
- Miałem cichą nadzieję, że akurat
bierzesz prysznic- westchnął z rozczarowaniem As.
Nachmurzyłam się i założyłam ręce na
piersi.
- Wiele osób, w tym ja, miałoby coś
przeciwko.
- Kto?- Mój towarzysz uśmiechnął się
szyderczo.- Twój ojciec? Chłopak? Rodzeństwo? Rozniosę wszystkich w pył.-
Przybliżył się do mnie i spojrzał mi w oczy. Iskierki rozbawienia nagle zniknęły.
- Nie zrobisz tego- wyszeptałam, czując
ciepło bijące od Astleya. Było takie przyjemne. Sprawiało, że chciałam go
więcej.- Nie potrafisz.
- Nadal nie zdałaś sobie z tego sprawy-
westchnął chłopak.- Jestem zły. Twoje próby zrobienia ze mnie dobrego aniołka
nic nie dadzą.
- Nie jesteś zły.
- W takim razie jaki?- warknął.- Święty?
Po zabiciu tylu ludzi?- prychnął.
- Bardzo mi przykro.- Odepchnęłam go od
siebie, tracąc to milutkie ciepło. Spuściłam wzrok i zaczęłam nawijać kosmyk
włosy na palec.- Ale nie wiem, co takiego zrobiłeś. Nigdy mi nie powiedziałeś.
- I nie spodziewaj się, że powiem-
mruknął.- To chyba mój interes, aby zadecydować, po której stronie stanę.
- Ale jak masz się dowiedzieć, jak jest po
drugiej stronie, nawet nie próbując?- Uniosłam brew do góry.
- Myślisz, że nigdy nie byłem niewinny?-
prychnął z pogardą, odwracając wzrok.- Nawet najgorszy złoczyńca miał
dzieciństwo. Miał przeszłość.
- Możesz do tego wrócić.
- Powiedz mi, Lucy.- Zaczął.- Co robisz,
jeśli przechodzisz obok bezdomnego kociaka? Reagujesz na jego nieszczęście?
- Niespecjalnie- mruknęłam.- To tylko
zwierzę.
- A co zrobisz, przechodząc obok
bezdomnego mężczyzny? Reagujesz na jego prośby?- Kontynuował.
- Tak. Przecież to człowiek.
- Mylisz się- odparł As.- Człowiek to też
zwierzę. A jednak jest traktowany lepiej niż koty.
- Ale człowiek ma rozum i potrafi się nim
posługiwać- mruknęłam.
- Ludzie są nieczuli na rzeczy, które ich
nie dotyczą. Przechodzą obok martwego człowieka na ulicy. Co robią? Opcja
pierwsza.- Uniósł w górę palec.- Nie zważają na trupa i biegną na przystanek,
bo są przecież spóźnieni do pracy. Opcja druga.- Uniósł kolejny palec.-
Krzyczą. Wołają o pomoc, ale sami nie potrafią pomóc- wyjaśnił.- Nikt nie
pomaga bezpośrednio, jeśli nie będzie w tym korzyści.
- Niektórzy pomagają bezinteresownie.-
Oznajmiłam.
- Nazywacie to bezinteresowną pomocą. Ale
zawsze znajdzie się w tym jakaś korzyść.
- Właśnie teraz pomagam bezinteresownie-
burknęłam.
- Nie.- Zaprzeczył Astley.- Masz z tego
korzyści.
- Spędzanie czasu z tobą? Nie,
dziękuję!- prychnęłam, choć spędzanie czasu z chłopakiem nie było takie złe.
Można by nawet stwierdzić, że spotkania z nim sprawiały mi przyjemność.
- Podziwianie mnie. Całkiem za darmo.-
Uśmiechnął się w odpowiedzi.- Cenne lekcje życia.
- Nie jest do dla mnie ważne- mruknęłam.
- W takim razie co jest dla ciebie ważne?-
spytał
Zastanowiłam się nad tym chwilę, ale
ostatecznie wymyśliłam wymijającą odpowiedź.
- Nie wiem- szepnęłam.
- Nieśmiertelni nie rozumieją sensu życia-
westchnął As.- Tego w was między innymi nienawidzę.
- Sądzisz, że mnie nienawidzisz?- Poczułam
ukłucie w sercu. Mimo tego, że z chłopakiem nic poważnego mnie nie łączyło,
było to dla mnie jak cios w plecy.
- Tak.- Zaśmiał się Astley.- Ale na twoje
pocieszenie mogę stwierdzić, że mniej niż pozostałych. Nienawidzę wszystkich
ludzi na tej planecie. A zwłaszcza tych z rodzinnego miasteczka- dodał ciszej.
- Rodzinnego miasteczka, czyli…?-
Zaciekawiłam się.
- Hej!- Wystawił przed siebie rękę, jakby
się bronił.- Przecież cię nienawidzę.
Prychnęłam i odgarnęłam włosy do tyłu,
układając usta w smutnego banana.
- Źle czuję się z tym, że ty wiesz o mnie
tyle rzeczy, a ja o tobie nic- burknęłam, spuszczając wzrok.- Jestem niczym
otwarta księga, do której każdy może podejść i wyczytać to, co potrzebne.
Nikogo nie interesuje, co o tym myślę.
- Dlatego nauczyłem się nosić maskę
obojętności- rzucił Astley, wykładając karty z kieszeni i tasując w
międzyczasie.- Całkiem przydatna umiejętność.
- Nie chodzi o to, żeby zamykać się w
sobie.- Wyjaśniłam.- Chcę po prostu poznać trochę innych.
- Nie licz na to, że ci pomogę- prychnął
chłopak.- Jestem egoistą i dobrze mi z tym.
- Właśnie poznałam twój kawałek
osobistości. Egoista.- Uśmiechnęłam się słabo.
- Posłuchaj, uświadom sobie wreszcie, że
nie zostaniemy przyjaciółmi i nie będziemy radośnie skakać po zielonych łąkach-
warknął Astley.- Tobie przeznaczone jest spokojne życie, ślub, dzieci i te
sprawy. Ja zapewne skończę swój żywot na jednej z misji. Może kiedyś.-
Uśmiechnął się zawadiacko.
- Ale skoro i tak spędzamy ze sobą czas,
dlaczego by nie poznać się bliżej?- Zasugerowałam. Naprawdę chciałam go poznać,
choćby po to, aby ułatwić sobie drogę do zwycięstwa.
- Bo jestem niebezpieczny- westchnął.
- Ostatnio strasznie mnie ciągnie do
niebezpiecznych ludzi i myślę, że ty nie jesteś najgorszym z nich- mruknęłam,
przypominając sobie dzisiejszy pożar w Alei.
- Jak bardzo musisz się mylić, sądząc, że
nie jestem niebezpieczny- jęknął As.
- Skoro tak sądzisz, dlaczego pozwalasz mi
tu przebywać? Co więcej, zaszczycasz mnie nawet rozmową- mruknęłam.
- Jesteś ciekawym stworzeniem.- Stwierdził
chłopak, podnosząc wzrok. Poczułam, jak jego oczy wierciły we mnie dziurę,
chcąc przejrzeć mnie na wylot.- Jako nieliczna potrafisz sprostać moim
docinkom. Jesteś bardziej uparta niż osioł, jeśli chodzi o ważne dla ciebie
sprawy. Próbujesz coś przede mną ukryć, a ja dowiem się, co- odpowiedział.- I
słodko wyglądasz, kiedy się złościsz- rzucił na koniec.
- Ty jesteś za to egoistą, który
przypomina mi bezbronnego kociaka w wielkim świecie. Atakuje innych, ale tylko
w celu obrony. I próbuje sobie wbić do głowy, że naprawdę jest zły- burknęłam.-
I wcale nie wyglądam słodko, kiedy się złoszczę!- Zaprzeczyłam.
Zobaczyłam wykrzywiający twarz chłopaka
łobuzerski uśmiech, a w jego oczach znów pojawiły się iskierki. Miałam
wrażenie, że rozmawiałam z dwoma całkiem odmiennymi Astleyami: jednym mrocznym,
zimnym i niedostępnym oraz drugim- łobuzerskim, towarzyskim i radosnym.
Zrozumiałam, co As miał na myśli, mówiąc o masce obojętności.
- Zaprzeczając temu stajesz się jeszcze
bardziej urocza- wymruczał.
- A ty mówiąc to, kopiesz pod sobą coraz
głębsze dołki- mruknęłam.
- Mówiłem już- syknął Astley, nagle
poważniejąc.- Jeśli ktoś stanie mi na drodze, zetrę go w drobny pył. Nienawidzę
przeszkód, zwłaszcza opornych.
- Czym było by życie bez przeszkód?-
westchnęłam.- Są one jego nieodzowną częścią.
Chłopak zastanowił się i zaczął zbierać
karty.
- Jeśli życie jest jak arbuz.- Zaczął.-
Wiesz, twarde na zewnątrz, ale mięciutkie i pyszne w środku.- Wyjaśnił.- To
pestki są przeszkodami. Wyobraź sobie arbuza bez pestek.
Skinęłam głową, wpatrując się w kocie
ruchy towarzysza. Były dostrzegalne nawet przy zbieraniu kart. Napinające się
mięśnie, delikatność, rozwaga.
- Arbuz bez pestek byłby po prosty
lepszy.- Podsumował.
Zdałam sobie sprawę, jak bardzo obrazowe i
proste były jego metafory. Nie wiedziałam, czy sam je wymyślił, ale były
całkiem niezłe.
- Niektórzy może gustują w pestkach.-
Wytłumaczyłam.
- A niektórzy po prostu nie lubią
arbuzów.- Wzruszył ramionami Astley.
- Ale czy to oznacza, że nie lubią życia?-
Starałam się wdrążyć w temat.- Nie. Po prostu zastąpią arbuza innym owocem.
- Kokosem?- parsknął w odpowiedzi.- Twarde
na zewnątrz, a w środku puste.
- Ale nie ma pestek!- Zauważyłam.
Astley roześmiał się i zmierzwił lekko
moje włosy, jak u dziecka.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć-
westchnął.- Nie dorosłaś jeszcze do arbuzowych rozmów.
- Mówisz, jakbyś był starszy- burknęłam.
- A nie jestem?- Uśmiechnął się zawadiacko.
- Nie zdradziłeś mi swojego wieku. Nadal
jestem w szoku, że znam twoje imię- rzuciłam z sarkazmem.
- To zależy od tego, ile ty masz lat.-
Odparował.
- Powiedz mi chociaż jedną rzecz jako pierwszy.
Proszę!- jęknęłam.
Astley zastanowił się.
- Dwadzieścia- mruknął.
- Dwadzieścia lat?- Wstrzymałam oddech.
Wyglądał na odrobinę młodszego.
- Nie- prychnął.- Musisz zrobić
dwadzieścia przysiadów, żeby się tego dowiedzieć.
Przewróciłam oczami, ale posłusznie
wykonałam zadanie. Nie wiedziałam, jaki był w tym cel, ale skoro w zamian za
mały wysiłek fizyczny mogłam zdobyć dość cenną informację- czemu nie?
As przyglądał mi się z uśmiechem
rozbawienia, a gdy skończyłam i usiadłam z powrotem, zaklaskał parę razy w
dłonie, po czym stwierdził:
- Tak, z tej perspektywy mogłem zobaczyć
twoje idealnie wyrzeźbione nogi.- Zaśmiał się cicho.
- Coraz bardziej zmuszasz mnie do
rozmyślań na temat, czy Astley nie był kiedyś rudy- syknęłam, chcąc wymierzyć
mu siarczysty policzek, ale uniknął mojego ciosu.
- Rudy?- Zaśmiał się.- Nawet gdybym był
lisem, wolałbym się zafarbować.
- A znalazłbyś dobrego lisiego fryzjera?-
spytałam.
- Każdy wie, że takowy zakład prowadzą
podstępne gołębie- prychnął.
Spojrzałam na niego pytająco. Mówienie
takich rzeczy nie były do niego podobne. Prędzej podejrzewałabym o to
Emila.
- Wymyśliłem to jako dziecko.- Wyjaśnił.
- Musiałeś mieć bujną wyobraźnię.-
Stwierdziłam.
- Ty nigdy nie wymyślałaś alternatywnych
rzeczywistości jako mała dziewczynka?- spytał, lekko zaskoczony.
Czy wymyślałam? Nie wiem. Nie pamiętam nic
z dzieciństwa poza incydentem z wieżą zburzoną przez brata.
Wyobraziłam sobie ponownie tą jasnowłosą
dziewczynkę, siedzącą w wielkim fotelu z książeczka dla dzieci w dłoniach.
Myślała ona o tym, co by było, gdyby na świecie zamiast ludzi byli pingwiny.
Czy świat byłby wtedy jedną, wielką, lodową bryłą?
Jednak próba stworzenia wspomnień była
nieudana. Nawet jeśli byłyby one doskonale odwzorowane na podstawie tych ze
snów, nie zastąpią nigdy tych prawdziwych.
- Nie pamiętam- szepnęłam.- Być może.
Astley oburzył się i skierował na mnie
swój wzrok.
- Wymyślanie historii dziejących się w
innych rzeczywistościach było jedną z najlepszych części dzieciństwa!- Oznajmił.
- Nie wszyscy dobrzy ludzie mają
przeszłość- mruknęłam, a on na powrót spoważniał.
- Nie wszyscy źli ludzi mają dobrą
przeszłość.- Stwierdził w odpowiedzi.
- Ale jeśli ich przeszłość jest mroczna,
można zrozumieć ich motywy do zbrodni.- Oznajmiłam.- Dlatego cię nie rozumiem.
Miałeś szczęśliwe dzieciństwo, a teraz...
- Mówiłem o dzieciństwie.- Przerwał mi,
zachowując kamienny wyraz twarzy.- Ale o szczęśliwej młodości nie wspomniałem.
- Byłoby łatwiej, gdybyś powiedział mi, co
takiego zrobiłeś- westchnęłam, podpierając się dłońmi o ziemię.
- Siedemnaście- mruknął niechętnie.
- Mam zrobić jeszcze siedemnaście
przysiadów?- Oburzyłam się.- Tylko po to, żebyś mógł podziwiać moje nogi?-
syknęłam.
- Mam siedemnaście lat.- Przeczesał
otwartą dłonią włosy.
Mrugałam przez chwilę oczami, próbując
uświadomić sobie fakt, że chłodny i zamknięty w sobie Astley właśnie zdradził
mi coś o sobie. Może nie w pełni dobrowolnie, ale to był już duży postęp.
- Coś taka zdziwiona?- burknął, chmurząc
się nieznacznie.
- Odpowiedziałeś na pytanie dotyczące
ciebie. Łał.- Stwierdziłam.
- Nie możesz mieć pewności, że to prawda.-
Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Ale nikt nie zabroni mi w to wierzyć.-
Zaśmiałam się.- Swoją drogą, na tyle lat właśnie wyglądasz.
- Mogę być nieśmiertelny.- Zasugerował, a
uśmiech nie schodził z jego ust.
- Mam to sprawdzić?- westchnęłam.
- Jeśli tylko chcesz.- Wzruszył ramionami.
Zaskoczył mnie. Jego prostota w rozmowach
sprawiała wciąż, że musiałam poważnie myśleć nad odpowiedziami. Ukazywał to,
jak sprytny jest i jak może przebierać w słowach. Niemal w każdej naszej
rozmowie stwarzał sytuację, w której czułam się niezręcznie.
- Nie mam dziś ochoty na mordowanie-
burknęłam, spuszczając wzrok.
- Dziś?- Zaśmiał się.- Mówisz, jakby to
była twoja praca- prychnął.- Człowiek nieświadomy morderstwa to człowiek po
prostu głupi. Albo chcesz kogoś zabić, albo nie.- Stwierdził.- Jesteś mordercą
lub nie.
Ponownie sprawił, że zamilkłam na moment.
Próbowałam wymyślić odpowiedź, ale nie potrafiłam.
- Gdybyś miał być kartą, jaką chciałbyś
być?- Zmieniłam temat. Chciałam upewnić się, że Astley nie jest Asem, który
wszczął bunt. Chciałam w to wierzyć.
Co prawda wizyta Rain, ciągnącej za ucho
Stormy'ego i ich rozmowa w miłej atmosferze wskazywały na to, że szarowłosemu
zachciało się władzy, jednak ziarenko wątpliwości, zakorzenione gdzieś głęboko
we mnie, chciało sprawdzić, czy to na pewno prawda.
- Joker- odpowiedział chłopak bez
dłuższego zastanowienia.- Jest najlepszą kartą w całej talii.
Odetchnęłam z ulgą. Co prawda nie był to
dowód na jego niewinność, ale dało mi to nową nadzieję.
- A ty?- spytał, przekrzywiając głowę.-
Pasowałaby ci dama pik.- Stwierdził.
- Nie zastanawiałam się nad tym, ale dama
pik mi pasuje.- Oznajmiłam.
- Dlaczego pytałaś?- Popatrzył na mnie
zmrużonymi oczyma.
- Ostatnie wydarzenia zmusiły mnie do
przemyśleń- westchnęłam, zmieniając pozycję na siedzenie po turecku.
- Co masz na myśli?- Zaciekawił się.
- Zawsze tu przebywasz?- spytałam,
zbaczając chwilowo z tematu.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Co miałaś na myśli?- Powtórzył.
- Ostatnio wybuchł pożar w 92 Alei.
Spowodowany najwyraźniej błyskawicami.- Wyjaśniłam.- Ale ciekawi mnie postać
Asa, który zapowiedział na jutro swoją rewolucję.
- A więc Asa miałaś na myśli- mruknął i
zaczął przeszukiwać w swojej talii jednej z kart.- Porządny gość.- Stwierdził.-
Nareszcie ktoś, kto nie stoi z boku cicho, patrząc na ten świat.- Znalazł
wyszukiwaną figurę i pokazał mi ją, uśmiechając się.- As pik. Jego znak
rozpoznawczy.
- Czy ty stoisz po jego stronie?-
Oburzyłam się.- To przez niego spłonęła Aleja!
- Nie przez niego.- Zaśmiał się Astley
ponuro.- Przez błyskawice.
- Zabił wiele kotów- mruknęłam, jakby
akurat to miało go przekonać.
- Koty to zwierzęta.- Wzruszył ramionami.-
A jeśli miał w tym jakiś cel, co złego zrobił?
- Myślałam, że lubisz koty- burknęłam,
wpatrując się w niego.- Sam jednego przypominasz.
- Nie powiedziałem nigdy, że lubię koty-
westchnął, przewracając oczami.- To fakt, te małe bestie mnie lubią, ale ja nie
darzę ich wielkim uczuciem. Zdaję sobie sprawę z tego, że to zwierzęta. Tak
samo jak ludzie.
- Człowiek jest istotą rozumną. Różni się
od innych zwierząt.- Zaprzeczyłam jego słowom.
- A jednak zabija swoich pobratymców, a
gdy nie radzi sobie z problemami, ucieka od nich. Nie sądzisz, że pod tym
względem pozostałe zwierzęta są mądrzejsze?- spytał.
- Przecież niektóre z nich zabijają sie
nawzajem.- Zauważyłam.
- Ale po to, aby przetrwać. Nie dla
przyjemności- westchnął.
- Więc to całkiem normalne, że As będzie
kroczył po trupach do tronu?- prychnęłam.- Robi to wszystko, aby przetrwać?-
syknęłam.- Po prostu pragnie władzy i zabije każdego, kto stanie mu na drodze!-
warknęłam z pogardą.
- Dlatego tak bardzo go podziwiam.- Wstał
i zaczął przechadzać się wśród mgły. Co chwila traciłam go z oczu, kiedy znikał
za jedną z większych chmur.- Próbuje zmienić ten zepsuty świat.- Usłyszałam
jego głos gdzieś z oddali.- Można by nawet rzec, że poświęca się dla dobra
ludzkości. Po prostu źle odbieracie sygnały, jakie wam daje.- Zaśmiał się
złowieszczo, a moje ciało wzdrygnęła się na ten dźwięk. Strach przed chłopakiem
zaczął się zwiększać, lecz nie na tyle, aby przed nim uciekać.
- Płonąca Aleja to na pewno dobry omen-
prychnęłam.- Mógł od razu podpalić całe miasto.
- Nie słyszałaś chyba całej wersji tego
zdarzenia- krzyknął z odmętów mgły. Miałam wrażenie, że za chwilę zaatakuje
znienacka.
- Aleja zaczęła płonąć, wkroczył As,
rozsiał zamęt, zapowiedział rewolucję i zniknął.- Wzruszyłam ramionami.- Nic
prostszego.
- Nie.- Zaprzeczył.- Nie znasz początku.
Że też żaden z gapiów ci nie powiedział.- Zachichotał.- Widzisz jak pomocni są
ludzie?
Mgła zaczęła gęstnieć i przybierać szarawy
odcień. Nie mogłam zlokalizować Astleya, ale wciąż dochodził mnie jego
spokojny, ochrypły głos:
- 92 Aleją przejeżdżał wtedy burmistrz z
Paradą Dobroci. Miała ona na celu wspomóc biednych ze slumsów i zaułków
miasta.- Zaczął.- W czasie wygłaszania przemowy na ulicę wbiegł chłopak z
uliczki. Takiemu jak on miała pomóc ta tandetna parada. Rozłożył ręce i kazał
zatrzymać się burmistrzowi, chcąc mu coś przekazać. Ten w odpowiedzi rozkazał
usunąć go z drogi, zły z powodu przeszkód. Na co chłopak: "I tak właśnie
nam pomagacie. Niech tłumy zobaczą waszą bezinteresowną pomoc". Wybuchło
małe zamieszanie, podczas którego burmistrz wydał rozkaz zabicia chłopaka.
Kulka w łeb i po nim. Wtedy zaczęła się burza. Błyskawice zaczęły strzelać na
prawo i lewo. Zgadnij, kto pierwszy został jej ofiarą.- Zaśmiał się.- Dopiero
potem powstał obraz, jaki znasz.
- Nie mogę ci wierzyć- prychnęłam,
zastanawiając się nad jego wersją. Była możliwa, ale z tego wynikałoby, że to
burmistrz był sprawcą zamieszania.
- Uwierzysz w to, że mam siedemnaście lat,
ale w prawdziwą wersję wydarzeń nie?- Parsknął śmiechem.- Chwilami jesteś
naprawdę naiwna. Nie wszystko, co ludzie mówią jest prawdą.
Ciepłe dłonie objęły moją szyję,
zaciskając się na niej lekko. Mgła przybrała kolor zachmurzonego nieba.
- Skąd mam wiedzieć, komu wierzyć?-
Wyszeptałam przez zaciśnięte gardło. Nie próbowałam się wydostać. Szamotanie
się w tej sytuacji nie pomogłoby, ale pogorszyłoby sytuację. Pozostało mi
wierzyć, że Astley mnie nie skrzywdzi.
- To proste- szepnął mi kojąco do ucha.-
Nie wierz nikomu.
Zdążyłam tylko mrugnąć oczyma, a
zorientowałam się, że na powrót byłam w centrum panującego w salonie chaosu.
Nadal czułam mocny uścisk Astleya na mojej szyi.
Jest "Dup!" na końcu notki, więc będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńWordPad otwarty, z głośników leci soundtrack "High School Musical Mexico", w pobliżu chipsy, więc mogę brać się za czytanie :3
" - Miałem cichą nadzieję, że akurat bierzesz prysznic- westchnął z rozczarowaniem As." - to się chłopak przeliczył. Nie martw się, Astley, następnym razem to Naff akurat będzie brała prysznic ;)
Jest coś w rozumowaniu chłopaka. Rzadko kiedy ludzie są całkowicie bezinteresowni. Raczej robią coś, bo tak wypada, bo staną się kimś w oczach innych lub po prostu liczą na to, że jeśli oni komuś pomogli, to ta osoba pomoże im w przyszłości.
"- Posłuchaj, uświadom sobie wreszcie, że nie zostaniemy przyjaciółmi i nie będziemy radośnie skakać po zielonych łąkach- warknął Astley" - i marzenia Lucy poszły się paść na zielone pastwiska. Dzię, As, jesteś świetny w niszczeniu marzeń.
"- Jesteś ciekawym stworzeniem.- Stwierdził chłopak, podnosząc wzrok. Poczułam, jak jego oczy wierciły we mnie dziurę, chcąc przejrzeć mnie na wylot.- Jako nieliczna potrafisz sprostać moim docinkom. Jesteś bardziej uparta niż osioł, jeśli chodzi o ważne dla ciebie sprawy. Próbujesz coś przede mną ukryć, a ja dowiem się, co- odpowiedział.- I słodko wyglądasz, kiedy się złościsz- rzucił na koniec." - tu poważna ocena osoby Lucy i nagle ŁUP! "słodko wyglądasz, kiedy się złościsz", no ja nie mogę. Tani podryw.
"- Czym było by życie bez przeszkód?" - fajny temat na esej ;)
Teraz zaczęłam rozmyślać nad arbuzami, chętnie bym kawałek wszamała ^__^
"- Tak, z tej perspektywy mogłem zobaczyć twoje idealnie wyrzeźbione nogi.- Zaśmiał się cicho." - wiedziałam, że za tymi przysiadami kryje się coś więcej. AStley, aż tak cię kręcą nogi Lucy? *i w tym momencie przypomniał mi się Nathiel z okrzykiem: "Nogi Laury są moje"*
"Myślała ona o tym, co by było, gdyby na świecie zamiast ludzi byli pingwiny. Czy świat byłby wtedy jedną, wielką, lodową bryłą?" - w tym świecie rosłyby żelkowe drzewa, rzekami płynęła cola, a królową świata byłaby Sally ^__^
"- Mam siedemnaście lat." - i w tym momencie Naff trafia do klubu "zakochanych w młodszych fikcyjnych bohaterach". Ja jestem o dwa lata starsza od Nathiela, Naff trzy od Astleya. Biedne my.
"Albo chcesz kogoś zabić, albo nie." - o.O Czy tylko mnie zabrzmiało to odrobinę psychopatycznie?
Co tam, podejdźmy Lucy od tyłu i podduśmy, przecież to nic.
Naprawdę coś jest w rozumowaniu Astleya. Nie widzi on pozytywów, ale realistycznie analizuje fakty. Ciekawe.
Okay, nie rozpisuję się bardziej, wciąż mam lekki skurcz palcy po wczorajszych komentarzach u Naff. Przyjemny rozdział, widać, że z Astleyem da się porozmawiać, choć czasami jest przerażająco poważny.
Dobre żelki były? Podzieliłaś się?
Czekam na nn ^^
Bo... bo ja zawsze wolałam młodszych ;___; *forever alone*. Jesteśmy w tym bagnie razem, Cleo XD.
UsuńDup- i już wiesz, że będzie dobrze! :D
UsuńAstley, Niszczyciel Marzeń. Ten tytuł doskonale do niego pasuje. Hoho~.
Poważna ocena Lucy i łup *sniff sniff, dla mnie to i tak dup!*! Astley stosuje tani podryw. I będzie go jeszcze stosował, gdzieś w przyszłości. Jest mixem osobowości (wait, w którymś rozdziale to było wspomniane, ale nie wiem, czy nie w dalszych) i jest też w nim coś z podrywacza. No cóż, kiedyś się do niego dziewczyny lepiły *ale cicho sza, nie zagłębiam się w jego przeszłość. Spoilery!*
Naff lubi młodszych. XD Wie *chyba*, że Astley ma 17 lat, bo wspomniałam jej to chyba przy jednym ze SPOILER NIGHT. Ale potem *SPOILER CENSORED* i Naff będzie *SPOILER CENSORED*. Więc będzie chyba dobrze! >D
Cleo i Naff zakochane w młodszych od siebie, a ja w kimś starszym. Sniff sniff.
Bo ja wiem, czy to brzmiało psychopatycznie? XD Astley ogólnie jest psychopatą, więc być może!
Skurcz palcy? :o Tego jeszcze nie przeżyłam. Może muszę czekać na 57 rozdział Cienia Nocy? Hoho. Już współczuję Naffowi.
Astley jest tajemnicą. Tak naprawdę nikt go dobrze nie zna, bo, tak jak pisałam, jest mixem osobowości. To chyba zresztą wyjdzie gdzieś, kiedyś.
Żelków jeszcze nie zjadłam, bo nagle wszyscy mnie karmią. Polonista dał mi zwrot cukierków, więc trzeba je zjeść. <3 Ale nie wiem, czy się podzielę, huehue. >D
Dziękuję za komentarz! <3
AAAAAAAA! ASTLEY ASTLEY ASTLEY! Tak bardzo kocham ten rozdział *jeszcze nic nie przeczytała, a już się jara* NIE! Jednak czytałam kawałek! JAk kiedyś przez przypadek opublikowałaś. I wiem, że... Astley będzie dusił Lucy! Ohohoho! Nie, wcale go przez to nie znienawidzę! Mnie też może dusić, ja i ta będę się cieszyć. Może mnie zabić - też się będę cieszyć. Nie cieszyłabym się tylko, gdyby wrzucił mnie do wielkiej piwnicy przepełnionej pomidorami. Wtedy bym płakała i popełniła seppuku. POMIDOREM *tak się da? Dobra, u Naffa wszystko się da!*
OdpowiedzUsuń[PRZERWA NA REKLAMĘ]
Narrator: Chcesz popełnić samobójstwo? NIE! Mamy dla ciebie zupełnie inną śmierć!
*pomidory na ekranie*
Narrator: Już dziś, małe, mordercze pomidorki z nożami pozbędą się twojego zycia za ciebie~!
*skaczące i cieszące się w tle pomidorki*
Naff*staje w piwnicy, krzyk rozpaczy, po pomidory ją zalały*
Pomidorek*na ekranie* Poczuj tą moc! *grubym głosem, zakręcił wąsa*
[KONIEC REKLAMY]
Dobra. Cicho. Już. Ogarniam się. Dlaczego. WHY. MÓJ MÓZG.
Tak naprawdę to się cieszę, że inni znienawidza Astleya. Bo będzie tylko mój huehue. Dobra. STAPH, MÓZGU, STAPH. Czas na rozdział! DUP!
"- Dziś też bez koszulki?" - huhuhuhuhuhuhu *chichot zła* Macałabym.
Zaraz. Lucy chciałaby być bliżej niego? NIE! HEJT! KONIEC! Astley jest mój!!
"- Miałem cichą nadzieję, że akurat bierzesz prysznic" - cooo ;___;? Zazdrość mnie pochłonęła!
Mądrości Astleya tak bardzo! Lubię te mądrości, ale... LUCY! DLACZEGO LUBISZ SPĘDZAĆ Z NIM CZAS?! NIE ZABIERAJ MI MĘŻA! BOŻE, NIE! NIE! TO MÓJ BÓG D:! *płacz* Dobra. Huehue. I tak wiemy kim dla,,, *Królik strzela ją w łeb* Dobra, dobra! Już! Nic nie mówię! ...Ale pamiętajmy, że dzieci pochodzą z kapusty i od bocianów! *taktowana zmiana tematu*
On... on... nienawidzi mniej Lucy, a tak w ogole to wszystkich nienawidzi (Naffa pokocha huehue <3 kochaj mnie, niech zapłonie ogień miłości! YOU SEEET MEEE ON FIIIIREEEEE!). Ona... ona... poczuła się zraniona. Dlaczego to się wydaje takie romantyczne?! KRÓLIK! RANISZ MOJE SERDUSZKO! Mam łzy w oczach! ŁZY! *rozpacz*
"- Posłuchaj, uświadom sobie wreszcie, że nie zostaniemy przyjaciółmi i nie będziemy radośnie skakać po zielonych łąkach" - pewnie, że nie! Z Lucy nie będzie skakał po zielonych łąkach! Będzie po nich skakał ze mną huhuhuhu *wspomnienie duet daya*
"- Tobie przeznaczone jest spokojne życie, ślub, dzieci i te spraw" - huhhu. Tobie też, kotku huhu. Ale jeszcze o tym nie wiesz! Gwiazdy przepowiedzą ci przyszłość! Trust me <3.
"- I słodko wyglądasz, kiedy się złościsz" - brołken hart ;____; soł brołken... *płacz rozpaczy (prawie jak: płonący ogień!)*. I teraz siedzi sobie taka smutegowa Naff ze zdjęciem Astleya z gołą klatą i wylewa łzy, wyobrażając sobie, że powiedział to do niej ;____;
"- Zaprzeczając temu stajesz się jeszcze bardziej urocza- wymruczał." - *drze serce na kawałeczki i wyrzuca do śmietnika*
Rozmowa o owocach zawsze spoko! Wyobrażam sobiee...
[PRZERWA NA REKLAMĘ]
OdpowiedzUsuńNarratorPoeta*trzyma kokosa w górze* Czymże jest życie bez owoców? Czymże jest dusza bez mleka kokosowego?! Czymże myśli bez pestek, a dłonie bez bananów?!
*ktoś go walnął arbuzem - pewnie Naff*
*w tle: FATALIIIITYYYYYYYYY. FINISH HIM!*
Narrator2: Swieże owocoe i banany z pająkami z Abudży! Już dziś we wszystkich sklepach sieci Biedronka! (A może Loganmarkety?!)
Naff: Codziennieee! Niskie ceeenyyyy! *fałsz*
[KONIEC REKLAMY]
- Nie- prychnął.- Musisz zrobić dwadzieścia przysiadów, żeby się tego dowiedzieć. - BADUM TSSSSSSSS! Astley, badaasssss! *wyobrażenie Astleya bez koszulki z ciemnymi okularkami i jego chód a'a slow motion, a w tle eksplozje i napis: "COOL GUYS DON'T LOOK AT EXPLOSIONS" (hej, czy to już nie reklama?!).
- Tak, z tej perspektywy mogłem zobaczyć twoje idealnie wyrzeźbione nogi. - *wyjmuje serce ze śmietnika, mieli je dodatkowo w niszczarce, podpala w ogniu*
No... bo... tu jest tak dużo rzeczy, że... że ja nie mogę wklejać wszystkiego po kolei ;___; lubię mądrości Astleya. Dlaczego ja jestem w tej chwili po jego stronie? *niech płonie ogień miłości hueheuhue*. Jestem z nim całym serduchem. A w historię z burmistrzem wierzę. I jestem w szoku. Jak moja wspólokatorka weszła do kuchni to spytała z przerażeniem: CZEMU MASZ TAKĄ MINĘ :O. A ja: wtf, to ja miałam jakąś minę?!", "przerażoną!". :O :O.
Tak, jest i duszący Astley! Yahoo! Znaczy... *chrząk* nie cieszę się, ale to jest zawaliste zakończenie rozdziału i jaram się jak palone paluszki od świeczki, które miały w dzieciństwie udawać papierosy! *deal with it*
Czekam na więcej As... na nastepny rozdział *huhuhu*. Kocham cię, Królik! <3 uhuhu *tyle miłości, bo Astley*
To było przez przypadek! >D Bo zamiast "zapisz" dałam "opublikuj"! >D A los chciał, że gadałam wtedy z Naffciem na Skype. No i dup! >D
UsuńMordercze pomidorki tak bardzo. :o
JEEEEST I DUP W KOMENTARZU! >D
Lucy chce być bliżej Astleya, bo potrzebuje ciepła *nieee, wcale nie rzuca ostatnio cytatami z Krainy Lodu*.
Naffie, ja też ci zacznę spoilerować pod rozdziałami! >D Huhu! XD
To nie tak, że Naffa pokocha. XD On ją znienawidzi do tego stopnia, że *SPOILER CENSORED*. Huehue. <3
Duet Day takie piękne. <3
Gwiazdy huhu! Historia Naffliczka coming soon! Ale pamiętaj, że gwiazdy są trochę kłamliwe! Gdzieś to, kurdę, było!
Smutegowa Naff ze zdjęciem Astleya (Chciałam napisać Nathiela, wtf, mózgu)- dlaczego mam taki dobry obraz tego w głowie? XD
Ahah, ta wizja Astleya COOL GUYS DON'T LOOK AT EXPLOSIONS będzie dobra na rysunek! Hoho~! Muszę to kiedyś rysnąć. :3
Naffciu, znowu muszę ci przesłać zdjęcie mojej mordki z taśmą klejącą do posklejania serduszka? >D Czy najpierw to ze złamanym serduszkiem? (tak bardzo Battle of the year! Przydałoby się to powtórzyć! :o)
Przerażona Naff? Ale czym? :o
Ahh, paluszki papierosy z dzieciństwa! <3
Następny rozdział nie tak daleko, ale na Astleya sobie chyba poczekasz, huehue (Ej, chwilunia! *sprawdza następny rozdział* Nie! Nie poczekasz długo, bo Astley będzie już w 23. No pięknie. Ale będziesz jeszcze dramatyzować przez 2 rozdziały. Chociaż nie, bo w 24 powraca Naff. I ten tego, *SPOILER CENSORED NAFF JUŻ WSZYSTKO WIE*)
Też Cię kocham, Naffciu! <3
Dziękuję za komentarz! <3
Naff, znowu Loganmarkety?! Poważnie, nie wezmę Cię ze sobą do Londynu, oj, nie wezmę :P
UsuńJak Lucy chce więcej ciepła, to niech Olafa przygarnie :P
Mogę pożyczyć trochę gipsu na złamane serce!