Zaczyna mi blogger szwankować i zamiast dużych liter daje normalne. D: Mam nadzieję, ze to nie przeszkadzam bo na tym szablonie litery są większe niż na starym.
Dziś poznamy najgorętszą parę roku.* Nie wiem jak wy, ale ja już shippuję Naffestosa. <3 <3 <3
*rozdział pisany w 40% podczas rozmowy z Naffem, nie odpowiadam za szalone myśli i chichoty po przeczytaniu, bo nawet ja się śmieję przy niektórych momentach*
*pisane jeszcze przed rozdziałami kolejnych parringów, nie słuchajcie mnie z 2014. C:
- Pierwsze spotkanie Departamentu Obrony Śmierci uważam za rozpoczęte.- Ogłosiła zebranym Cleo Miachar Cullen, unosząc do góry kubek z gorącym Earl Greyem.
Usłyszałam okrzyki radości Naffa i Króliczka, które uniosły w geście walki dłonie z trzymanymi w nich ciastkami. Zdążyłam kupić jeszcze parę w pobliskim sklepie przed przyjściem Jeźdźców.
Pociągnęłam łyk herbaty i spojrzałam pytająco na dziewczyny.
- Więc? O czym musimy porozmawiać?- zapytałam, wiedząc, że to istne głupie pytanie. Przecież nie tak dawno spłonęła jedna z Alei naszego miasteczka, a na horyzoncie pojawił się zamaskowany buntownik, próbujący przejąć władzę. Ale to przecież nieważne. Porozmawiajmy o słodkich kociakach z internetu i nowym domestosie na rynku.
Cullen uniosła do góry brwi i odłożyła napój na stół, zakładając jednocześnie nogę na nogę.
- Jak sama widziałaś, pojawił się nowy przeciwnik.- Zaczęła.
- Dlaczego uznajesz go za przeciwnika?- Oburzyłam się.
Usłyszałam śmiech Abigail, która dziś wyjątkowo nie wyjęła patelni przy wejściu.
- Osoba, która podpala ulicę i planuje przejąć władzę nad miastem...- Zaczęła.
- I to w poniedziałek.- Podkreślił Króliczek.
-... na pewno jest sprzymierzeńcem, prawda?- Dokończyła Abby.
- Być może...- Próbowałam wymyślić wymówkę, ale nie potrafiłam. Wiedziałam, że powiedziałaś coś niesamowicie głupiego, ale wewnątrz mnie aż krzyczało, żeby wyrazić sprzeciw.
- Kontynuując, nasz nowy przeciwnik jest zamaskowany.- Przypomniała Cleo.- Co nie oznacza, że to daje mu nad nami przewagę.
- Możemy załatwić sobie papierowe torby i ubrać je na głowy.- Zauważyła złotowłosa.
- Wtedy także pozostaniemy anonimowe- dodała Naff, która wepchnęła sobie do buzi kolejne ciasteczko.
Miachar przewróciła oczami.
- Mogę w końcu dojść do sedna?- burknęła.
Dziewczyny kiwnęły niechętnie głowami.
- Może i ujawnił się dziś publicznie, ale tak naprawdę już od dawna działał w ukryciu.- Oznajmiła Cleo.- Obserwowałyśmy od jakiegoś czasu masową rzeź zwierząt, głównie bezdomnych kotów. Na miejscu zbrodni leżało ciało i ułożona obok karta. Zgadnijcie, jaka figura- prychnęła Czyścicielka.
- As- wyszeptałam. To wydawało się podejrzane. Ale w jakim celu ktoś miałby zabijać koty? Z powodu ich futra? A może te zwierzęta zaszły komuś porządnie za skórę?
Potrząsnęłam lekko głową.
- Dobrze, ciała kotów i asy obok nich. Ale to nie wyjaśnia, co tu robi to!- Wskazałam na zwinięty biały kłębek na kolanach Króliczka. Wystawała z niego tylko para długich uszu.- Co to w ogóle jest?- spytałam, unosząc jedną z brwi.
- Króliczek.- Stwierdziła dziewczyna, głaszcząc zwierzę za uchem.- Znalazłyśmy go niedawno. Był w podobnym stanie jak tamte zdechłe koty, ale on nadal żył.- Uśmiechnęła się ciepło.- Zabrałyśmy go do domu i zaopiekowałyśmy się nim. Szybko powrócił do zdrowia.
- Zauważyłyśmy dzięki temu coś ciekawego- odezwała się Naff.- Na sierści zwierzaka widoczne są czarne znaki. Takie esy- floresy.- Wyjaśniła.
Przyjrzałam się królikowi i znalazłam parę ciemnych plam na jego futrze. Jego czarne oczy wlepiły się we mnie.
Gdzieś widziałam już te znaki. Były znajome. Przecinające się miejscami misterne linie, srebrne i czarne, przypominające pajęczą sieć. Piękne i tajemnicze, a zarazem dziwnie odpychające. Jakby chciały przestrzec innych przed niebezpieczeństwem, jakie ich czeka po spotkaniu z osobą naznaczoną.
Zdjęłam czarną bluzę i rzuciłam ją w kąt sofy.
Tak, znałam je bardzo dobrze. Ostatecznie sama byłam nimi naznaczona. Były ze mną odkąd pamiętałam. Zdążyłam się do nich przyzwyczaić. Akceptowałam to, że są, ale nigdy nie byłam z tego powodu szczęśliwa. To tak, jakby urodzić się rudym. Można to zaakceptować, ale nie czerpać z tego żadnej radości lub nie być zadowolonym z tego powodu i zafarbować się.
Z tym wyjątkiem, że ja znaków nie mogłam usunąć. Nawet nie próbowałam. Czułam, że jeśli one znikną, ja także.
- Podobne, ale nie takie same.- Stwierdziła Abby.- Zwierzak ma tylko czarne linie.
- Nie nazywaj go tak brzydko!- Oburzyła się złotowłosa, przytulając futrzaka.- On ma imię!
- Jakie?- Uniosła brwi ognistowłosa.
Króliczek wydawał się przez chwilę zdezorientowany.
- Jeszcze nie ma, ale będzie miał!- Odpowiedziała, na co Abigail zachichotała pod nosem.
- Buntownik więc nie jest człowiekiem. Musi mieć jakieś zdolności.- Wydedukowała Cleo, pociągając kolejny łyk herbaty.- Pamiętaj, że kiedy zobaczysz asa pik, musisz uciekać. To jego znak rozpoznawalny.
As pik. Zwykła karta, która od teraz miała budzić grozę i panikę?
- Drugim tematem, który chcemy dziś poruszyć jest sprawa Emila.- Kontynuowała Miachar.- Dziewczyny mi o nim opowiedziały i stwierdziłam, że skoro jest dla ciebie tak ważny, wypadałoby go odbić- mruknęła.
Złotowłosa sięgnęła do stołu po ciastko, by nakarmić nim królika na swoich kolanach.
- Collin mówił mi ostatnio, że mają nowego rekruta.- Wyjaśniła dziewczyna, spoglądając na mnie spod przydługiej grzywki.
- Kim jest Collin?- spytałam.
- To jej "przyjaciel".- Abigail zaznaczyła w powietrzu cudzysłów.
- Ale tak naprawdę to chyba coś więcej niż przyjaciel- szepnęła mi Naff.- Jako jedyny spoza naszego grona mówi do niej "króliczku".
- Collin mówił- Odchrząknął Królik, zwracając tym samym na siebie uwagę.- Że tym nowym rekrutem jest czarnowłosy chłopak, nastolatek. Z jego opisu wynikało, że to Emilka.- Wyjaśniła.
- Twój kolega jest Zabójcą Cienia?- Zdziwiłam się.
- Yhym- mruknęła w odpowiedzi.- Ale nie może mi mówić zbyt wiele na ten temat.
- Więc nie wiemy, gdzie jest ich siedziba?- Spytałam, czując, jak ulatuje ze mnie nikła iskierka nadziei.
Króliczek pokręcił głową.
- Ale to już duży postęp, nie sądzisz?- Uśmiechnęła się do mnie, po czym przeniosła wzrok na zwierzątko i podniosła go, patrząc mu w oczy.- Już wiem. Będziesz Collin Junior.
Abigail westchnęła cicho, a Naff znowu pochyliła się do mojego ucha.
- Mówiłam, że to coś więcej?- Zachichotała.
Zauważyłam, że Jeźdźcy Chaosu są dziś niespotykanie wręcz poważni. Czułam się dziwnie, kiedy Naff nie sączyła litrami domestosa, Abby nie bawiła się swoimi patelniami, Króliczek nie szeleścił papierkami od słodyczy, a Cleo nie zachwycała się wspaniałym aromatem herbaty. Pożałowałam, że wysłałam Sally do pokoju. Może ona wprowadziłaby tu trochę zamieszania.
- Trzecią sprawą jest to, że jutro wieczorem się do ciebie wprowadzamy.- Oznajmiła Cleo z pełną powagą.
Zmrużyłam oczy.
- Dlaczego?- Oburzyłam się. Quatro w moim domu? Nie zgadzam się.
- Skoro w poniedziałek zacznie się rewolucja, musimy cię chronić- prychnęła ognistowłosa.- Nie chcesz chyba zginąć?
- Wstępnie zostaniemy tutaj na tydzień- dodała Cleo.- Potem czas pokaże, jak bardzo sytuacja jest poważna.
- Aktualnie jaka jest? Niepoważna?- prychnęłam w odpowiedzi.- Spłonęła aleja. Zapowiedziano rewolucję. Poprowadzi ją ten bezduszny, zamaskowany typek. Nie sądzicie, że należy to zgłosić do stolicy?- warknęłam.
- Myślisz, że stolica wmiesza się w ten problem?- Zaśmiała się Naff.- Oni mają ważniejsze sprawy na głowie.
- Zaatakowali to miasteczko, bo jest ono źródłem magii w kraju.- Wyjaśniła złotowłosa.- Buntownicy dobrze o tym wiedzą i chcą zdobyć moc, aby następnie podbijać dalej.
Zamilkłam. Więc taka była ich strategia.
Usłyszałam trzask drzwi i kroki w przedpokoju. Po chwili doszło do tego głośne "Aua, aua, aua, puszczaj mnie!". Wstałam, by zobaczyć, kim byli przybysze. Głos był znajomy. Dziwnie znajomy.
Rain, w swoim płaszczu przeciwdeszczowym i kaloszach kroczyła w moją stronę z wykrzywioną ze złości miną, ciągnąc za ucho szarowłosego młodzieńca, który kulił się, krocząc za nią.
- Puszczaj!- warknął Stormy, próbując wyrwać się z jej uścisku. Rain prychnęła w odpowiedzi i wyminęła mnie, wchodząc do salonu i rzucając przed siebie chłopakiem. Zdołał on jednak utrzymać równowagę i ściągnął brwi, trzymając się za obolałe lewe ucho.- Co ty robisz, idiotko?!- krzyknął. Jego włosy, koszulka i spodnie przemakały, a spływające krople gromadziły się na podłodze.
-DEBILU!- wrzasnęła Rain, odpychając go. Wyglądała na naprawdę wkurzoną. Usłyszałam głośne bębnienie deszczu o szyby.- Przyszło ci nagle do głowy, żeby postrzelać sobie piorunami? Żeby urządzić burzę?- warknęła.- DZISIAJ MIAŁO BYĆ DESZCZOWO Z LEKKIMI PRZEJAŚNIENIAMI! Nie było wzmianki o burzach! Idiota!
- Dlatego ciągnęłaś mnie całą drogę za ucho?!- warknął Stormy.- Na pewno mi je rozciągnęłaś! Rozciągnij mi jeszcze drugie i będę jak dumbo!- Oburzył się.
- A żebyś wiedział, że tak zrobię!- krzyknęła Rain.- I wyciągnę cię nie tylko za drugie ucho!
- Wtedy pożegnasz się ze swoimi loczkami!
- To nie loki! To fale!
Powstrzymywałam śmiech, zakrywając usta dłonią. Rain i Stormy byli niczym stare małżeństwo. Ponadto wyglądali słodko, kiedy się kłócili.
- Debilu, zachciało ci się władzy?- spytała Rain.- Nie będzie twojej wielkiej rewolucji w poniedziałek! Będzie kuchenna rewolucja! Głodówka do końca miesiąca!
- Sam zrobię sobie jedzenie- burknął Stormy.
- Prędzej spalisz dom, a Mine przybiegnie do mnie z płaczem, że jej starszy braciszek z n o w u przypalił wodę- prychnęła niebieskowłosa.
- Hej, nie pilnowałem wody przez ułamek sekundy, a w następnej kipiała już z garnka!- Oburzył się Stormy.
- Posłuchaj, debilu.- Rain chwyciła chłopaka za bluzkę i przycisnęła go do ściany.- Jeszcze raz zachce ci się rewolucji.- Ostrzegła go.- A zginiesz od razu- warknęła.
Stormy uśmiechnął się zawadiacko i przewrócił oczami, za co oberwał siarczystego policzka.
- Debil- mruknęła dziewczyna i chwyciła go za drugie ucho, ciągnąc w stronę wyjścia.
Drzwi ponownie trzasnęły, a głosy ucichły.
Nawet się nie przywitali.
- A ty?- spytała Cleo, ignorując zajście i sięgając po ciastko.- Masz nam coś do opowiedzenia?- Ugryzła kęs.
- Wczoraj spotkałam się z Astleyem i Emilką. Ponadto spełniłam kolejne ostatnie życzenie- westchnęłam, ale przypomniałam sobie tajemniczą postać, która nagle zaatakowała umierającego.- Kiedy miałam podejść do człowieka i zapytać go o życzenie, pojawił się zakapturzony koleś, który wbił sobie najpierw widelec w dłoń, a następnie zaczął gapić się na ofiarę. Wydawało mi się, że z życie chłopaka zaczęło szybciej ulatywać. Podeszłam do nich, a on zniknął tak samo jak się pojawił.
Zapadła cisza. Naff sięgnęła po domestosa, który czekał na nią już dawno. Byłam zaskoczona, że udało jej się tak długo wstrzymać.
- Ciekawe- mruknęła Miachar.- Zastanowię się nad tym. A co u Astleya?
Jeźdźcy wiedzieli, kim był Astley. Opisałam im go w jednej notatce z pamiętnika. Przeczuwałam, że notatki w nim będą widoczne także dla nich.
- Przywołał mnie, bo chciał pograć w karty. Pokłóciliśmy się trochę i wróciłam z powrotem.- Streściłam.
- A następnie?- dopytywała Czyścicielka.
- Spotkałam się z Emilem. Miał koszmar i przez dłuższy czas go uspokajałam. Powiedział też...- Przypomniałam sobie jego słowa.-... że dzisiaj ma misję!- Ożywiłam się. Zapomniałam. Czy misja się skończyła? Czy przeżył! Czy był ranny?
- Tak, Cieniści mieli dzisiaj misję- mruknął Króliczek.- Collin też na niej był. Spokojnie- dodała, widząc moją zatroskaną minę.- Nikt nie ucierpiał.
Odetchnęłam z ulgą.
- Domestosie...- Usłyszałam przepełniony radością głos Naff, która delikatnie otworzyła płyn.- Tak dawno się nie widzieliśmy. Jakiś ty pełny- mruczała.- Tęskniłam za tobą. Teraz czuję się tak, jakbym na pustyni znalazła oazę!- Zachichotała.- Twój widok, jak zawsze oszałamia! Brałabym cię późną nocą i ćpała do rana! - Rzuciła zakrętkę za siebie i uniosła pojemnik do góry z triumfalnym uśmiechem.- Wróciłam, domestosie!
- Wróciłam, świecie!- Usłyszałyśmy jednocześnie piskliwy głos.
Naff spojrzała na domestosa z wielkim smutnym bananem na twarzy i zdziwioną miną.
- Do... Domestosie!- krzyknęła.- Nareszcie zauważyłeś moje starania?- Zapiszczała z radości.
- Jeju, jeju.- Ciągnął nieznany głos.
- Domestosie!- Kontynuowała dziewczyna.- Przyzywam cię! Oślep nas swoim blaskiem! Podziel się swoją mocą! Spraw, abyśmy przepełnieni twoim promieniowaniem szerzyli wokół tłumów twój kult!
Króliczek wskazał palcem na butelkę płynu, z którego zaczęła wystawać jaskrawozielona czupryna.
- Chyba za długo go trzymałaś- mruknęła złotowłosa.
- Czuję energię, która od ciebie płynie. Czuję, jak krąży w moich żyłach i powoduje, że chcę żyć- mruczała pod nosem Naff. Z uniesioną do góry w geście triumfu dłonią z domestosem, z której wychylała się coraz to większa część czupryny i zamkniętymi oczami wyglądała niczym zdobywca Mount Everesta, który wygłasza dla ludu ważną przemowę.
- Też chciałabym żyć!- Głosik stawał się coraz wyraźniejszy.- Ale w domestosie jest to raczej niemożliwe!
- Kwestia życia w domestosie jest podobna do kwestii życia na Marsie- westchnęła keczupowowłosa, otwierając oczy.- O!- Uniosła brwi do góry, zauważając zielone włosy.- Czy...- Wstrzymała oddech.- Czy to ty?!- Zapiszczała.
- To nie będę ja, jeśli stąd wreszcie nie wyjdę!- warknął głos.
- A mówili, że jesteście miłe!- prychnęła Naff.
- Mówili też, że nigdy nas nie zamkną w domestosie- burknęła istotka, która wydostała głowę na zewnątrz i położyła dłonie na obwódce otworu dozującego płyn. Rozejrzała się powoli po zgromadzonych, patrząc na nas swoimi błyszczącymi różowymi oczyma. Jej usta wykrzywiał grymas niezadowolenia, a policzki były lekko zaczerwienione.
- Co to?- Zmrużyła oczy Abigail.
- Co to?- warknęła istotka, nadymając policzki.- Nie jestem czymś!- Oburzyła się, a widząc nasze niewzruszone miny, zezłościła się bardziej.- Ale mogłybyście mnie wreszcie stąd wyciągnąć!
Naff odważyła się uratować stworzenie z bezkresnej głębiny domestosa. Położyła go delikatnie na stole, a my nareszcie mogłyśmy zobaczyć istotę w całej okazałości.
Była wielkości kubka herbaty, może odrobinę mniejsza. Jej długie włosy, związane w dwa, wielkie kucyki miały odcień jaskrawej, neonowej zieleni. Kontrastowały z różowymi oczami. Postać ubrana była w przewiewną niebieską sukienkę do kolan, a z pleców wyrastała jej para półprzezroczystych, oklapłych skrzydełek.
- Tyle domestosów już wypiłam, sprawdzałam każdego, ale Domestosowej Wróżki jeszcze nie spotkałam!- Ucieszyła się Naff.
- Domestosowej wróżki?- powtórzyła Cleo.
- A myślicie, że dlaczego domestos jest taki dobry?- prychnęła wróżka.- Ktoś musi go sprawdzać!
- Wiesz, z naszej piątki tylko Naff miała naprawdę bliską styczność z domestosem.- Oznajmiła Abby.- Całowała się z nim. Z języczkiem.
- Abigail!- Naff zarumieniła się i przytuliła domestosa do piersi.- Chcesz przeszkodzić prawdziwej miłości?- Załkała.
- Nie wnikam głębiej- mruknęła wróżka i podeszła do talerza z ciastkami, przyglądając im się z zaciekawieniem.
- Nakryłam ich kiedyś w jednym łóżku- dodał Króliczek.- Światło było zgaszone.- Uśmiechnęła się znacząco.
- Domestos miał koszmary!- Tłumaczyła się dziewczyna, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Stop!- krzyknęła istotka.- Naprawdę, wolę nie znać szczegółów. Ostatecznie to moja praca i nie chcę wiedzieć, co dzieje się z domestosem po sprawdzeniu.- Podniosła jedno z ciasteczek i usadowiła się na stole, wgryzając się w nie.
Przewróciłam oczami i wypiłam kolejny łyk herbaty. Nigdy nie myśl, że Jeźdźcy Chaosu są poważni. Tak nie było i nie będzie.
Ukradkiem przyglądałam się jedzącej wróżce, której skrzydełka stawały się coraz prostsze w miarę upływu czasu. Zastanawiałam się, czy nie zaproponować jej czegoś w rodzaju ręcznika, aby się wysuszyć, ale stwierdziłam, że istota jest wystarczająco samodzielna.
- Jak znalazłaś się w moim domestosie?- burknęła zawstydzona Naff.
- Wiesz- Odparła wróżka z pełną buzią.- Sprawdzałam jak co dzień, czy domestos nadaje się do sprzedaży, aż tu nagle zauważyłam, że jest aż o jedną kroplę płynu za mało!- Wyjaśniła.- Był koniec zmiany i przypadkowo zamknięto mnie w środku.
- Nie macie czegoś takiego jak kontrola końcowa?- spytała Cleo.
- Zazwyczaj wróżki nie zapominają wziąć swoich noży do cięcia plastiku- burknęło w odpowiedzi stworzenie.
- Noże do cięcia plastiku?- Oburzyła się keczupowowłosa.- Przecież tak ranicie domestosa!
- Ty go przecież w ogóle nie ranisz, chlając całą jego zawartość- prychnęła wróżka.
- Masz jakieś imię?- Wtrąciłam się. Nareszcie zdołałam wymyślić neutralne pytanie.
- Beacia!- Uśmiechnęła się przyjaźnie wróżka.- Domestosowa Wróżka Beacia. DWB.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Zapewne musisz wracać do pracy?- mruknęła z udawanym smutkiem Abigail.
- Tak właściwie, to wszyscy są przekonani, że nie żyję- odpowiedziała Beacia. Odłożyła resztę ciastka i wstała, prostując skrzydła.- Więc mam dożywotni urlop.- Zachichotała.- A wy?- Posłała w naszą stronę pytające spojrzenie.- Co tutaj robicie?
- Babski wieczór- burknęła Miachar.
- O, w takim razie zostaję!- Wróżka zatrzepotała radośnie skrzydełkami.
- Nie, nie zostajesz!- Zaprzeczyła Abby.- Otworzymy okno i wylecisz spokojnie na zewnątrz, do nieba. Nikt nie zauważy.
- Ale ja chcę zostać!- Tupnęła nogą Beacia.
- Ale nie zostaniesz!- warknęła ognistowłosa, wyciągając patelnię.
- Sądzisz, że tym żelastwem pokonasz wróżkę?- Zarechotała.- Nie znasz naszej potęgi!
- Nie doceniasz patelni?- warknęła Abigail.- Poczujesz ich gniew!- krzyknęła i rzuciła się w pogoń za istotką, która natychmiast wystrzeliła w powietrze, uciekając przed patelnią, która zabłyszczała groźnie w świetle lamp.
- Jesteś pewna, że parzyłaś tą herbatę przez równe dziesięć minut w optymalnej temperaturze stu stopni?- spytała Cleo, patrząc na mnie.
- Tak!- Chciałam przekrzyczeć brzdęk patelni i chichoty wróżki, ale nie udało mi się.
- O, domestosie!- Usłyszałam głos Naff, przepełniony euforią. Wpatrywała się w swój ukochany płyn z iskierkami w oczach.- Miłość do ciebie jest niczym nigdy niegasnący płomień. Mimo deszczy, burz i śniegów, my nadal trwamy, wpatrzeni w siebie na wieki! Jesteśmy niczym wieczni kochankowie, zamknięci w świeżo wypucowanej łazience! Delikatny powiew morskiej bryzy z kibla owiewa nasze włosy! Domestosie!- krzyknęła Naff i paznokciem rozcięła jego etykietę.- Jesteśmy sobie przeznaczeni!
Nie wiem czy bardziej zaskoczył mnie monolog dziewczyny, czy też fakt, że przedarł on się przez hałas.
- Masz jakieś marchewki?- spytał Królik.- Ja za nimi nie przepadam, ale Collin Junior chyba chętnie jakąś schrupie.
Wybałuszyłam oczy i trwałam niczym otępiałam, patrząc przed siebie. Co chwila docierały do mnie odgłosy uderzenia patelni o ścian chichoty, monologi Naffa i powtarzające się pytania Czyścicielki i złotowłosej. Nie wiedziałam co zrobić, poczułam się bezużyteczna. Po chwili wszystkie sygnały z zewnątrz przestały do mnie docierać i zlały się w jedną, wielką plamę.
Mogłam jedynie stwierdzić, że czuję znajome ukłucie w głowie. Ciemność zaczęła zakrywać mi oczy.
Zdążyłam zlokalizować leżącą nieopodal bluzę i chwycić ją w ramiona.
Nie dam mu satysfakcji zobaczenia mnie w podkoszulce.
"- Pierwsze spotkanie Departamentu Obrony Śmierci uważam za rozpoczęte.- Ogłosiła zebranym Cleo Miachar Cullen, unosząc do góry kubek z gorącym Earl Greyem." - ooo, earl grey <3 A mój kubek bez herbaty. Później zrobię, oglądam ponownie pierwszy odcinek Castle'a, to takie ekscytujące:3
OdpowiedzUsuń"Ale to przecież nieważne. Porozmawiajmy o słodkich kociakach z internetu i nowym domestosie na rynku." - czy tylko mnie nie jarają słodkie kociaki? Wolę szczeniaczki :3
" - Możemy załatwić sobie papierowe torby i ubrać je na głowy.- Zauważyła złotowłosa.
- Wtedy także pozostaniemy anonimowe- dodała Naff, która wepchnęła sobie do buzi kolejne ciasteczko." - Naffliczek mnie rozwala! <3
"- On ma imię!
- Jakie?- Uniosła brwi ognistowłosa.
Króliczek wydawał się przez chwilę zdezorientowany.
- Jeszcze nie ma, ale będzie miał!" - hahahahahahaha :D Nazwijcie go Michał. Królik Michał nie brzmi źle, prawda?
Łohohoh, poważnie, kim jest Collin? Ej no, zaintrygowałaś mnie w tym momencie! Zabójcą Cienia? :o Wow, to się Królik w niezłym towarzystwie obraca. Tu Jeźdźcy i Śmierć, tu Zabójcy. Ciekawie.
Wprowadzamy się do Lucy?! Oł jea, akurat mój słitaśny plecak dzisiaj dotarł :3
Stormy i Rain są uroczy, gdy się kłócą :3
Wait, what? Nie umie przypilnować wody? Buahahahaha!
Wpadli i wypadli, ciekawe.
"Całowała się z nim. Z języczkiem." - ŁOT.DE.FAK. Wiedziałam, że Naff jest uzależniona od domestosa, ale żeby... No wiesz, co, Naff? Tego się po Tobie nie spodziewałam.
Domestosowa Wróżka? Buenas noches!
" - Nakryłam ich kiedyś w jednym łóżku" - nie no, to już przechodzi granice mojego zrozumienia. Naffstos totally!
Jest, latająca patelnia!!! Brakowało mi ich :3
Ale czarną herbatę parzy się maksymalnie pięć minut, później uwalniają się wolne rodniki...
Monolog Naff mnie dobił do końca. WTF?!
Astley ratuje z babskiego wieczoru? :D
Ciekawy rozdział :) Takie posiedzenie DOŚu wygląda śmiesznie, gdy próbujemy być poważni.
Czekam na nn ^^
I... i ten smuteg, jak już byłam na końcu rozdziału i... i... nagle JEBUT. Nie ma komentarza, blogger się zbuntował *łezki* i... teraz nie pamiętam co pisalam i ten komentarz nie będzie tak szalony ;___; więc... przelecę jeszcze raz rozdział 21 *nie śmiej się, Królik!*
OdpowiedzUsuńWŁAŚNIE! To musi być wróg, skoro atakuje w poniedziałki! Wtedy wszyscy poczciwi ludzie wracają do pracy! Jak ten niecny As może XD?!?!
"- Obserwowałyśmy od jakiegoś czasu masową rzeź zwierząt, głównie bezdomnych kotów. Na miejscu zbrodni leżało ciało i ułożona obok karta." - As w kocich uszkach i z ogonkiem? *podjarka* ehm, ehm. Ciii! Naff! Masz TU przeżywać, że As zabija niewinne kotki! *obdziera je ze skóry i wyrywa uszka, dlatego mu potem wyskakują :o? A MOŻE JE KOTY?!?!?! NAPRAWDĘ JE KOTY! GOD WHY!?*
Romans z Collinem *dlaczego chcesz mu to zrobić?! KRÓLIK! KRÓLIK! To miłość! Chcesz zniszczyć miłość :c bedem płakać!*
A Króliczek powinien się nazywać... KRÓLIK2!
TAAAAK! Wprowadzka Jeźdźców! "Lubisz grzejniki?" XD. *wspomnienia*
No, tak. Przyszła sobie Rain ze Storymym. Tak sobie przechodzili obok domu Lucy i przyszli tu. A w sumie to szli przed siebie, a dom im stał na drodze XD! *deal with it*. Widzę w nich fajny parring! *parringi wszędzie!!!!* Raimy XD!!
Co u Astleya *Naff is screaming at the background* ASTLEYASTLEYASTLEY! Brałabym! BRAŁABYM! Ćpała wanilię! Tak bardzo! Ohohoh! Niech zapłonie ogień miłości! *you seeeet me on fiiiireeee!*. DOBRA. Uspokajam się *chrząk*
"- Twój widok, jak zawsze oszałamia! Brałabym cię późną nocą i ćpała do rana!" - proszę panstwa! Jest i NAFFESTOS! *fanfary* i od razu przypominają mi się nasze rozmowy i wymyślanie scen z Naffestosem. A potem powstał inny parring i domestos poszedł w odstawkę :c. Nie płacz, domestosie! Będziesz moim trzecim dzieckiem! Będziesz miał ładną kołyskę :c *a naffowy mąż wyrzuci go przez okno :o*
DOMESTOSOWA WRÓŻKA! TAAAAK! Wiedziałam, że istnieje! Boże :c! Tyle lat jej szukałam *sniff sniff* W ogóle to... WIEM! To nie gwiazdy przepowiadają mi przyszłość! toooo... DOMESTOSOWA WRÓŻKA! *deal with it*
"- Wiesz, z naszej piątki tylko Naff miała naprawdę bliską styczność z domestosem.- Oznajmiła Abby.- Całowała się z nim. Z języczkiem.
- Abigail!- Naff zarumieniła się i przytuliła domestosa do piersi." - ach, taka nieśmiała <3. Naffestos mode: ON!
"Nigdy nie myśl, że Jeźdźcy Chaosu są poważni. Tak nie było i nie będzie." - no, przecież gwiazdy je zwerbowały, co już oznacza, że musiały coś ćpać hueheu XD. Abby ćpała przetopiony tefal w fabryce patelni, Królik ćpała sok pomarańczowy i czekoladę, Naff domestosa, a Cleo opary z herbaty! To jasne, że nie będą poważne XD! Zamiast DOŚ'u, powinny się zwać: "Ćpacze Śmierci" XDDD.
Delikatny powiew bryzy z kibla! A myślałam, że wszyscy go poczują :c...Boże. Zdałam sobie z czegoś sprawę. Skoro kibel to naturalne środowisko domestosa tooo... MUSZĘ TAM SPĘDZAĆ MEGA DUŻO CZASU :O.
Wyobrażenie: Naff na kafelkach w ubikacji jednym domestosem polewa toaletę, drugą butelkę wlewa do gardła. LUCY! Spróbujesz,nie pożałujesz! Jak będziemy u ciebie mieszkać to będziesz miała czysty kibelek <3. W ogóle to wielka improwizacja Naffa! Niczym Konrad z Dziadów!
ASTLEY PRZYBYWA! OCH!!!!!!!! Płonę ogniem miłości tylko jak usłyszę jego imię <3!!!!!!!! Jaram się! Jaram się! Jaram się!!!!!!!!!!! *krzyk*. A więc czekam na 22 rozdział <3. *coraz bliżej Naffstley, coraz bliżej Naffstley hueuhe*