środa, 19 listopada 2014

Rozdział trzynasty: Departament Obrony Śmierci

          Do domu wróciłyśmy całe przemoczone mimo wyposażenia w postaci parasolów. Ulewny deszcz magicznym sposobem skierował na nas swój atak. Mogłam założyć się, że to sprawka Rain.
          Jeźdźcy Chaosu nie powiadomili mnie, o której przybędą, ale jako że było koło siedemnastej, stwierdziłam, że mam w zapasie trochę czasu.
          Mokre kurtki rozwiesiłam na krzesłach w kuchni, nie przejmując się tym, że krople spływające z nich intensywnie gromadzą się na płytkach w postaci kałuży. Przecież to tylko woda, wyschnie.
          Wniosłam niezbyt ciężkie reklamówki z zakupami do kuchni i wyłożyłam je na blacie. Sally radośnie przybiegła do mnie i czujnym wzrokiem lustrowała ich zawartość, szeleszcząc torbami.
          W przerwach pomiędzy szelestem zdołałam usłyszeć przyspieszony oddech. Gdy zastanowiłam się nad tym dłużej, poczułam też bijące od ludzkiego ciała ciepło.
          Sal chwyciła kartonik mleka i obejrzawszy go ze wszystkich stron, ruszyła do lodówki, aby go schować.
          - Dzień dobry!- Rozległ się znajomy głos.
          - Dobry wieczór!- Usłyszałam jednocześnie.
          - Hejka- mruknęła dziewczynka i schowała kartonik w drzwiach lodówki, zamykając je.
          Uniosłam brwi do góry.
          - Kto to był?- spytałam Sal.
          - I cały nasz plan poszedł na marne.- Doszło mnie westchnienie z sufitu. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam przyczepioną do niego patelniami Abigail. Odczepiła ona najpierw sprzęt od nóg, a następnie powoli zeskoczyła na podłogę.
          Spojrzałam na nią pytająco.
          - Więc w lodówce są...- Zaczęłam.
          - Naff i Królik, tak- potwierdziła Sally jakby było to dla niej chlebem powszednim.
          - Jak one się tam zmieściły?- spytałam, zastanawiając się nad tym głęboko. Otworzyłam lodówkę i ujrzałam upchnięte w niej dziewczyny.
          - Masz całkiem wygodną lodówkę-mruknął Króliczek i powoli wygramolił się z pułapki.
          - Aczkolwiek siedziałyśmy w lepszych.- Zauważyła Naff i także wyszła.
          Dziewczyny machnęły rękoma w stronę lodówki, która powróciła do poprzedniego stanu- wcześniej jakimś cudem była powiększona. Zapomniałam, że Keczupowowłosa i Królik są czarodziejkami Ichint.
          - Chwilunia!- Wrzasnęła Cleo, która pojawiła się nagle przede mną. Zapewne użyła swojego magicznego portalu.- Czy to oznacza, że światło w lodówce się gasi po zamknięciu drzwiczek?
          - Tak.- Odparły jednocześnie dziewczyny.
          - Dlaczego tak wcześnie?- jęknęłam.- Myślałam, że przybędziecie najwcześniej po osiemnastej!
          Cleo wzruszyła ramionami, obserwując, jak Abby chowa swoje cenne patelnie pod poły płaszcza.
          - Zmienił nam się harmonogram, więc czemu nie?
          - Nie macie żadnego harmonogramu- prychnęłam, podając jej jogurty do schowania.
          - Mamy rozkład obowiązków domowych. Dzisiaj mycie garów przypada Królikowi!- Oznajmiła.
          - Ja myła wczoraj, dzisiaj kolej Naffa!- Oburzyła się złotowłosa.
          - Wiesz, że włożenie dwóch talerzy do zmywarki się nie zalicza?- burknęła pod nosem Abigail.
          - Trzech talerzy- podkreślił Króliczek.
          - I jednego widelca- dodała Naff.
          - Ale nie nazywamy tego myciem naczyń- westchnęła Cleo.
          - Przesadzasz- mruknęła dziewczyna, nadymając zarumienione policzki i zakładając ręce na piersi.
          - Może przejdziecie do salonu?- Przerwałam im.- Sally, zaprowadź gości.
          - Pokażę wam wujka Stefana- powiedziała dumnie, kierując się w stronę wyjścia.- Dzisiaj ma być powtórka wczorajszego programu.
          Quatro wyszło za dziewczynką, a ja westchnęłam i schowałam zakupy, po czym nalałam wody do czajnika i wyjęłam sześć kubków. Do jednego z nich nalałam sok porzeczkowy, dla Sally, do reszty włożyłam esencje Earl Greya, którego odstąpił mi James w sklepie.
          Wyglądał na rozbawionego, gdy zaczęłam doradzać mu w sprawie Królewny Śnieżki. Ciekawe czy trafiłam w gusta wspomnianej.
          Na blacie zostały ostatecznie paluszki, żelki, czipsy i parę ciastek. Zaniosłam wszystko na stół w salonie, mrucząc pod nosem coś w stylu "poczęstujcie się", po czym zalałam herbaty i jak pani domu przystało, zaniosłam je do gości.
          - O czym mamy dziś mówić?- spytałam, opadając na fotel. Głos lektora z filmu dokumentalnego o pingwinach był obecny w tle.
          - Mamy cię teraz bronić, więc przydałoby się ustalić pewne zasady.- Oznajmiła Cleo.
          - Po pierwsze: nie gotujesz nic z grzybami- rzekł Królik.
          - I z pomidorami- dodała Naff.
          - Nie dotykasz moich patelni- rzuciła Abby.
          - Mówisz o wszystkich zmianach i dziwnych wydarzeniach- powiedziała Cleo.
          - Kupujesz mi żelki- zachichotała Sally, kołysząc się radośnie na boki.
          - Nie chodzicie za mną wszędzie- przerwałam im.- I nie wchodzicie do domu bez pozwolenia.
          - Okej- mruknęły z niezadowoleniem.
          - Od dziś musimy zmienić nazwę na bardziej oficjalną.- Oznajmiła po dłuższej ciszy Cullen.
          - Zróbmy burzę mózgów!- Zaproponował Króliczek.
          - Antypomidorowcy!- wrzasnęła Naff.
          - Miłośnicy patelni!- dodała Abigail.
          - Earl Grey'e!- rzuciła spokojnie Cleo.
          - Płonące Różowym Płomieniem Bezgłowe Misiożelki w Prążkowanych Spodniach i Kaloszach w Kropki Biegnące W Maratonie z Zachwyconymi Pingwinami w Piżamach w Kripki i Kapciach Króliczkach przez Saharę Podczas Gwieździstej Zimnej Nocy Dwudziestego Ósmego Grudnia Po Medal Złożony z Ciastka Czekoladowego z Polewą i Posypką oraz Długiego Tęczowego Żelka!- Wykrzyknęła Sally.
          - To już było zajęte- westchnęła Cleo.
          - Ale myślałyśmy o tym!- tłumaczyła Naff.
          - Ukradli mi ksywkę!- jęknęła dziewczynka.
          Następnie padały nazwy takie jak "Miłośnicy Domestosa", "Zwolennicy Ruchu Misiożelków", "Rozgrzane do Czerwoności Patelnie", "Dziewczyny z herbacianego placu", "Ministerstwo Konsumowania Żelków", "Wydział Przywalania Patelnią" czy "Sally Naszym Bogiem", lecz żadna z nich nie przeszła.
          - Skupmy się!- Rozkazała po długim czasie niepowodzeń Cleo.- Jesteśmy organizacją, która ma obraniać Śmierć. Zadanie musi łączyć się z nazwą.
          - A może...- Zaczęłam nieśmiało, pociągając łyk herbaty z ulubionego kubka z Hello Kitty.- Departament Obrony Śmierci?
          - DOŚ.- Powtórzyła Naff.- Brzmi nieźle. Jestem na tak.
          Pozostałe dziewczyny pokiwały głową.
          - Cztery razy tak, dziękujemy!- westchnęła Keczupowowłosa i ze zmęczenia oparła się o oparcie sofy.
          - Nazwę już mamy, teraz lokalizacja.- Zauważyła Abigail.
          - Lokalizacja?- powtórzyłam.- Dopiero zaczynamy! Nawet nie wyraziłam zgody na ganianie za mną!- prychnęłam, zakładając ręce na piersi.
          - Nie obchodzi nas twoje zdanie- zaśmiała się dziewczyna, wyciągając patelnię spod płaszcza. Do tej pory nie rozgryzłam, w jakich sytuacjach je wyciągała. Nie wyglądała na zmartwioną czy smutną.- Gwiazdy rozkazały nam cię chronić i to ich musimy słuchać.
          - Jak to w ogóle z wami było?- spytałam.- Chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia.
          - Kiedy nasz ziemski czas dobiegł końca wylądowałyśmy w Chaosie. Panował w nim Wrzechświat, a Gwiazdy były jego częścią. Przemówiły do nas. Powiedziały, że jako jedyne okiełznałyśmy Chaos, gdyż żaden z wcześniej znanych im ludzi nie trafiał tu. Opowiedziały o misjii, wyrecytowały przysięgę i takie tam- mruknęła Abby, gładząc rączkę naczynia.
          - Więc umarłyście?- zapytałam zdziwionym głosem, lecz starałam się nie przybierać zdumionej miny. Chciałam być chłodna, tak jak wcześniej, ukrywać swoje emocje.
          - Tak, aczkolwiek nie- odpowiedział Króliczek, biorąc do rąk herbatę.
          Westchnęłam. Miałam zwierzać się im ze wszystkiego, podczas gdy one nie mówiły mi nic?
          - Nad lokalizacją pomyślimy więc później- mruknęła Cleo i wyjęła zza pasa zeszyt, którego okładka była popisana cytatami. Były one jej twórczości?
          Wykreśliła jedną pozycję z listy, z kolei następną zakreśliła w kółko.
          - Czy spotkało się dziś coś dziwnego, niecodziennego?- spytała mnie Czyścicielka.
          - Dwie dziewczyny weszły do mojej lodówki, a co?- burknęłam pod nosem.
          Miachar zmierzyła mnie piorunującym wzrokiem.
          - Na suficie czyhała kobieta z patelniami- dodałam.
          ... Chwyciła mocniej długopis w dłoni.
          - Spotkałam władczynię deszczu w drodze do sklepu- odrzekłam wreszcie w pełni poważnie.
          - Jak wyglądała?- rzuciła znad zeszytu Cleo, notując w nim coś zawzięcie.
          - Bladoniebieskie włosy, płaszcz przeciwdeszczowy, kalosze i nierozłożony parasol- wyrecytowałam.
          - Pyskata i bezczelna- rzuciła na boku Sally.
          - Zupełnie jak ty- mruknęłam do niej. W nagrodę zobaczyłam jej mały, różowy języczek.
          - Coś jeszcze?- wyręczyła towarzyszkę Naff.
          - Zderzyłam się z takim jednym gościem w sklepie, gdy kupywałam Earl Grey'a, ale to chyba mało istotne...- Przypomniało mi się.
          - Herbatę?- Ożywiła się znacznie Cleo.- Earl Grey'a?
          Skinęłam powoli głową. Czyżby zauroczenie herbacianym nieznajomym?
          Czyścicielka przywołała się do porządku.
          - Imię i wygląd- burknęła, lekko zawstydzona.
          - James, wysoki i umięśniony, kasztanowe włosy i zielone oczy. Odstatecznie odstąpił mi ostatnie opakowanie.- Po chwili zastanowienia dodałam:- Możliwe, że ma żonę, wspominał o Królewnie Śnieżce i prosił o radę dotyczącą jej.
          - To wszystko?- spytała Abigail, chowając patelnię z powrotem. Ile takiego sprzętu mógł pomieścić jej płaszcz?
          Zastanowiłam się jeszcze przez moment, przypominając sobie wydarzenia dzisiejszego dnia.
          - Tak.
          - Dziewczynki, zmywamy się!- Zawołała i podniosła do ust kubek, wypijając całą jego zawartość duszkiem.- Dzięki.- Rzuciła w moją stronę i wstała, pocierając intensywnie swoje bransoletki.
          W myślach zapiszczałam radośnie. Potrzebowałam spokoju i ciszy po ostatnich wydarzeniach.
          Naff i Króliczek westchnęły smutno, kierując się w stronę otwartego już portalu z minami skazańców.
          Miachar rzuciła w moją stronę malutki kołonotatnik, który złapałam w locie.
          - Zapisuj w nim, co ciekawego ci się przydarzyło. To coś w rodzaju pamiętnika- powiadomiła mnie.
          Obejrzałam prezent ze wszystkich stron. Był na tyle mały, aby zmieścić go do kieszeni. Okładka była czarna, z wesołym pingwinkiem pośrodku przypominającym dawną formę Sally. Zawierał kartki w kratkę, sześćdziesiąt sztuk.
          - Dziękuję- wyszeptałam, ale gdy podniosłam wzrok napotkałam tylko pustkę i pojedynczą niebieską iskierkę na dywanie, która po chwili zniknęła.
          - Nareszcie spokój!- westchnęłam.
          Usłyszałam cichy chichot Sally, która wyłączyła telewizor i pociągnęła mnie na miejsce obok siebie.
          - Teraz ja się tobą zajmę.- Zacierała rączki z zadowoleniem.- Ostatecznie musisz poznać, co należy do twoich obowiązków, czcigodna Śmierci.         
          Jęknęłam.
          - Specjalnie dla ciebie ujmę to najkrócej jak umiem.- Pokręciła głową z niezadowoleniem Sal, a jej włosy podrygiwały przy tym zabawnie.
          Wywróciłam oczami. Tak, już to widzę.
          - Za każdym razem, gdy poczujem charakterystyczne kłucie w głowie, nieznana ci siła będzie zamykać ci powieki.- Zaczęła.- Musisz się jej poddać, dzięki Perlistemu Oku zdołasz zobaczyć ofiarę. Perliste Oko to zdolność, dzięki której w niesamowicie szybkim czasie możesz ujrzeć to, co powinnaś. Ułatwi ci to pracę, gdyż będziesz pracować nie ruszając się z miejsca.
          Osoba, którą zobaczysz, zginie. Świadczy o tym krzyżyk nad jej głową. Za każdym razem ujrzysz jej śmierć. Twoim kolejnym i zarazem najważniejszym zadaniem, istotą całego istnienia Śmierci jest wysłuchanie i spełnienie ostatniej woli tej osoby. Następnie musisz opłakać zmarłego, niezależnie jakim sposobem. Masz określony czas na rozpoczęcie działań, więc nie możesz stać bezczynnie jak ostatnio. Osoba, której życzenia wysłuchasz, lecz nie spełnisz, będzie nieszczęśliwa błąkać się miedzy Zaświatami a Ziemią, a jej głos nie opuści cię aż do końca służby.
          - Co się stanie, jeśli nie wysłucham ostatniego życzenia zmarłego?- spytałam, przypominając sobie moją pierwszą akcję jako Śmierci. Więc dlatego zawaliłam.
          - Zazwyczaj trafiają do specjalnego wydziału Czyśćca, gdzie zostają przez dłuższy czas i próbują wypełnić wolę z zaświatów. Niektórzy z nich mają szansę na ponowne odrodzenie, ale to mały procent.- Wzruszyła ramionami Sally.
          - Dlaczego muszę spełniać ich ostatnie życzenia?
          - Otóż aby zaznać pełnego szczęścia w Raju, należy rozstać się z tym co ziemskie. Zamknąć skończony rozdział gorszego życia pełnego cierpienia i oddać się nieskończonej radości. Niektórym zabrakło czasu ziemskiego na tłumaczenia i przeprosiny. Dlatego ty zrobisz to za nich.- Wytłumaczyła powoli.
          - W jakiej formie będą widzieć mnie ludzie?- Tego pytania bałam się chyba najbardziej. Miałam straszyć dzieci kościstymi rękoma i kosą w dłoni?
          - W takiej, jaką sobie wykreujesz. Musisz po prostu stworzyć pożądany obraz w twoim umyśle.
          - A co z duszami?- Zauważyłam. Wnioskowałam, że z mijego poprzedniego, fałszywego życia niewiele rzeczy pozostało prawdą.
          - Tutaj wkraczają Żniwiarze z Mrocznym na czele- odrzekła Sally.- W tym przypadku twoim zastępcą, czyli Emilem.
          - Emil będzie stał na czele Żniwiarzy?- Zdziwiłam się. Przez nasze treningi zyskał dość spore umiejętności i nie wątpiłam, że sobie poradzi, ale na chwilę obecną był przecież uwięziony. Nikt nie wiedział, co się z nim teraz działo.
          - Tak- mruknęła dziewczynka.- Ale musi przejść swoją inicjację. Zyska wtedy Kosę Krwawych Żniw oraz specjalny amulet na zbiory- odpowiedziała.- Ale bacząc na jego obecną sytuację, z inicjacją trochę poczeka.
          - Kto mianuje go Mrocznym?- spytałam, czując, jak mój głos drży. Powieki zaczęły mnie piec. Zagryzłam wargę, starając się nie płakać. Chciałam stłumić uczucia.
          - Ty.
          Pokręciłam gwałtownie głową.
          - Ale tym będziemy się martwić, kiedy spotkamy Emilkę- westchnęła.- Masz jeszcze jeden obowiązek.
          Zmrużyłam oczy. Miało być krótko.
          - Będziesz kimś w rodzaju psychologa dla zepsutych i złych duszyczek, które kiblują za swoje czyny w Indab, więzieniu dla takich jak oni.- Uśmiechnęła się pocieszająco.- Masz za zadanie sprowadzenie ich na dobrą ścieżkę.
          - Dlaczego?- oburzyłam się.
          - Tak zarządzono. Cóż poradzić, siła wyższa!- Sally opadła na poduszki i z westchnieniem sięgnęła po pilot.- Swoją drogą, który dziś jest?- spytała.
          - Osiemnasty- mruknęłam, niezadowolna z obowiązku naprowadzania innych na ścieżkę dobra, podczas gdy sama nie wiedziałam, czy nią kroczyłam.
          - Więcmpierwsze spotkanie przypada dziś- zachichotała.- Zapomniałam.
          Zmierzyłam ją piorunującym wzrokiem, lecz dziewczynka wpatrywała się intensywnie w włączony przed chwilą ekran telewizora.
          Z mojej dłoni zaczęła unosić się delikatna mgiełka.
          Sprawiała, że przestawałam czuć podłoże czy słyszeć znudzony głos Sally, który w miarę upływu czasu cichł coraz bardziej. Mgła wypełniła cały obszar widoku i pozbawiła mnie na chwilę zmysłów.
          Czy to właśnie był Indab?

3 komentarze:

  1. Jeźdźcy Chaosu! Abigail na suficie! <3
    Hahaha, ten szok, bo "światło w lodówce się gasi po zamknięciu drzwiczek"! :D
    Teraz chcę podziękować Jamesowi za odstąpienie Earl Greya! Dzięki stary! Ale jak się osobiście spotkamy, to lepiej się mnie bój ;)
    " - Po pierwsze: nie gotujesz nic z grzybami- rzekł Królik.
    - I z pomidorami- dodała Naff.
    - Nie dotykasz moich patelni- rzuciła Abby.
    - Mówisz o wszystkich zmianach i dziwnych wydarzeniach- powiedziała Cleo.
    - Kupujesz mi żelki- zachichotała Sally, kołysząc się radośnie na boki." - czy tylko ja jestem w tym gronie choć trochę rozsądna i nieegoistyczna?

    " - Płonące Różowym Płomieniem Bezgłowe Misiożelki w Prążkowanych Spodniach i Kaloszach w Kropki Biegnące W Maratonie z Zachwyconymi Pingwinami w Piżamach w Kripki i Kapciach Króliczkach przez Saharę Podczas Gwieździstej Zimnej Nocy Dwudziestego Ósmego Grudnia Po Medal Złożony z Ciastka Czekoladowego z Polewą i Posypką oraz Długiego Tęczowego Żelka!- Wykrzyknęła Sally.
    - To już było zajęte- westchnęła Cleo.
    - Ale myślałyśmy o tym!- tłumaczyła Naff.
    - Ukradli mi ksywkę!- jęknęła dziewczynka."
    - LEŻĘ I PRZESYŁAM POZDROWIENIA Z PODŁOGI, A COLA Z BIEDRONKI WYPŁYWA MI NOSEM! :D

    Mam nadzieję, że nie wspomnisz ani razu o moim nowym uzależnieniu, jakim jest Matt. Jeszcze się jakaś wojna zacznie i co wtedy będzie?
    "Sally Naszym Bogiem" - dołączyłabym :D Choć "Dziewczyny z herbacianego placu" brzmi najlepiej :3
    "wyjęła zza pasa zeszyt, którego okładka była popisana cytatami. Były one jej twórczości?" - a wiesz, Lucy, to całkiem możliwe. Czasami wpadają mi niezłe zdania do głowy ;)

    " - Zderzyłam się z takim jednym gościem w sklepie, gdy kupywałam Earl Grey'a, ale to chyba mało istotne...- Przypomniało mi się.
    - Herbatę?- Ożywiła się znacznie Cleo.- Earl Grey'a?
    Skinęłam powoli głową. Czyżby zauroczenie herbacianym nieznajomym?
    Czyścicielka przywołała się do porządku.
    - Imię i wygląd- burknęła, lekko zawstydzona." - nie no, jak Ty będziesz chciała mnie spiknąć z Jamesem... To będzie komedia roku! :D
    Departament Ochrony Śmierci. Podoba mi się :)
    Ciekawy rozdział :) Lucy spędza trochę czasu z denerwującym quatro, poznaje swoje zadania i rusza na swoją pierwszą 'misję'.
    Całość ujęta idealnie, humor w odpowiednich momentach i wiem, że to będzie miły wieczór :)
    A teraz wracam do oglądania "White collar". Matt <3

    Adios!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahhaahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahagahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahhahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahahahahahahhahahahahha :'D
    Prze... prze... przepraszam, ale nie mogę :'D
    Świetny rozdział. WSZYSTKO jest mega :D
    Czekam na nn :)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Płaczę ze śmiwchu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I właśnie zdałam sobie przy tym rozdziale sprawę z tego, że początek już czytałam, bo Cleo opowiadała mi o ciśnięciu się jeźdzców w lodówce i fruwającej po suficie Abby XD.
    Kłótnia o mycie naczyń zawsze spoko!
    - Po pierwsze: nie gotujesz nic z grzybami- rzekł Królik (co popieram, bo grzyby są okropne!)
    - I z pomidorami- dodała Naff. (TAK! Pomidory to zuue potwory!)
    - Nie dotykasz moich patelni- rzuciła Abby. (ale my możemy dotykać, prawda C:? *maca patelnie*)
    - Mówisz o wszystkich zmianach i dziwnych wydarzeniach- powiedziała Cleo. (Cleo taka racjonalna i poważna :o. Nie wpasowała się w klimat XD!)
    - Kupujesz mi żelki- zachichotała Sally (i Sally, która uratowała rozmowę ahahha).
    "Płonące Różowym Płomieniem Bezgłowe Misiożelki w Prążkowanych Spodniach i Kaloszach w Kropki Biegnące W Maratonie z Zachwyconymi Pingwinami w Piżamach w Kripki i Kapciach Króliczkach przez Saharę Podczas Gwieździstej Zimnej Nocy Dwudziestego Ósmego Grudnia Po Medal Złożony z Ciastka Czekoladowego z Polewą i Posypką oraz Długiego Tęczowego Żelka!" - really? Ta nazwa była już zajęta? A ja bym była bardziej skłonna ku: Psychopatyczni miłośnicy przedziwnych zjawisk i przedmiotów typu żelki, patelnie, domestosy i koltlety wzięci zupełnie znikąd czyli równie dobrze z kosmosu lubiący siać zamęt na planecie zwanej wielkim mielonym gdzie drzewa są mięsem a domestos chce palić ludzi na stosie gdzie leżą już destrukcyjne mózgi gotowe do wymyślania porąbanych pomysłów zawsze prowadzących do krytycznych rozwiązań sytuacji wiążących się ze względnym pesymizmem świata przepełnionego po równik złem i wiejącą z kibla bryzą.
    Tam tam taaaaaam! *fanfary* To by było idealne! Tylko nie mów, że nazwa jest zajęta :o
    DOŚ? Prawie jak Dosia, czyli ten śmieszny proszek do prania. I wyobraź sobie teraz jeźdźców chaosu pranych w pralce. I taki Naff z Królikiem drące się w bębnie do siebie: "łiiiii! Ale odjazd! Będę bielsza, niż zwykle! Łiiii!".
    Łooooo. A więc po śmierci (pewnie domestos spalił nas w domowym stosie) trafiliśmy do chaosu i gwiazdy zaczęły z nami gadać. Lepiej, niż w krainie grzybów! "No, siema, od dziś jesteście jeźdzcami chaosu, czy wam się to podoba czy nie, i wiecie? Z gwiazdami się nie dyskutuje, więc wypieprzać z powrotem na ziemię". Fruuuuu~! *lecą niczym meteoryty*
    W sumie dziewoje szybko zniknęły :o. I ta ekscytacja Cleo nad herbacianym gejuchem!
    O, kurdę. Krzyżyk nad głową :o. O kurdę. Jakie skomplikowane te zadania śmierci. Na miejscu Lucy bym się załamała i popłakała!
    To zadanie z sprowadzaniem duszyczek na dobrą drogę jest bardzo fajne! Podoba mi się <3. Dlatego pędzę do następnego rozdziału! Ohohoho!

    OdpowiedzUsuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^