One-shot pisany na konkurs biblioteczny.
Tematyka: "Przyjaźń nie jedno ma imię"
Max. ilość stron: 4 strony A4 czcionką 14 pikseli
________________
Ps. One- shot nie ma nic wspólnego z fabułą Łowcy Czasu.
________________
Na Grunwald!
Szara
rzeczywistość od zawsze przytłaczała mnie swoim ciężarem. Ot, kolejne nudne dni
wyjęte z mojego szkolnego życia. Wstań, przeżyj, idź spać. Codziennie to samo.
Samotność, nudne lekcje, niezrozumiałe, wręcz dziwne sny. Rutyna odciskała w
moim życiu wyraźne piętno, które nie dodawało choćby najmniejszego uroku.
Gdy
zastanawiałam się nad moim życiem, wiedziałam, że jest nudne. Nawet nie
przeciętne- po prostu nudne. Żadnych przygód, żadnych ciekawych rozmów, żadnych
przyjaciół. Wszyscy zapoznali się już na rozpoczęciu roku, podczas gdy ja
wpatrywałam się w okno, jakby czekając, aż ktoś podejdzie do mnie. W
rzeczywistości nie miałam odwagi, żeby przedstawić się innym. Pozostali też
jakoś niespecjalnie chcieli mnie poznać. Powodem mogły być wyrośnięte kły,
zaskakująco blada twarz i intensywnie zielone oczy, które- według zapewnień
mojego brata- potrafiły przejrzeć ludzi na wylot. Ponadto mój śmiech był rodem
z horroru, a uśmiech przypominał grymas radosnego psychopaty.
Kiedy
myślałam już, że utknęłam w ciemnym, przerażającym tunelu- sama, bez żadnych
szans na przetrwanie- jak nikłe światło pojawiły się one.
Deszcz
bębnił niemiłosiernie o asfalt, a ja kroczyłam przez zatłoczone ulice, żałując,
że akurat dziś nie wzięłam z mieszkania parasola. Przemokłam do suchej nitki, a
chowanie ważnych notatek z wykładów pod kurtką nie pomogło. Kochałam deszczowe
dni, ale dziś działało mi to na nerwy. Brnęłam przez zlepek ludzi, uciekających
przed deszczem, zapatrzona w swoje buty przesiąknięte bez reszty wodą. Mogłam
spodziewać się co najmniej kataru po takim spacerze w deszczu.
Zapatrzona
w asfalt, nie spostrzegłam, że stojące przede mną osoby nie zamierzały zejść mi
z drogi. Zderzyłam się z nimi, odzyskując równowagę i unikając tym samym upadku
w wielką kałużę obok. Ściągnęłam brwi i spojrzałam spode łba na przeszkodę, na
którą natrafiłam. Były to trzy dziewczyny, z czego jedna przyglądała mi się z
troską. Miała proste włosy koloru czekolady zmieszanej z keczupem, co było
bardzo oryginalnym połączeniem. Ubrana była w szary płaszcz, spod którego
wystawała różowa koszulka w białe groszki. Na nogach widniały czarne trampki,
które jednak nie wyglądały na bardzo przemoczone. Jej jasnoniebieskie oczy
zlustrowały mnie bacznie wzrokiem, a jej blada dłoń powędrowała w stronę
kieszeni.
Pozostała
dwójka nie była mniej osobliwa. Dziewczyna po mojej prawej, o kasztanowych
włosach do łopatek i szarych oczach miała obok swoich smukłych nóg odzianych w
proste, czarne spodnie odkurzacz. Tak, jeden z droższych odkurzaczy w kolorze
niebieskim. Zaciskała mocno dłoń, której paznokcie pomalowane były na szaro na
pistolecie podłączonym do odkurzacza i skupiała się bardziej na nim, niż na
mnie.
Ostatnia
z winowajczyń miała ognistoczerwone włosy i ubrana była w czarny płaszcz do
kolan z licznymi kieszeniami . Na głowie ujrzałam kapelusz w tej samej barwie.
Jako jedyna z trójcy mierzyła mnie odrobinę nieprzyjaznym spojrzeniem, a w ręce
trzymała patelnię i uderzała nią o otwartą dłoń.
-
Nic ci nie jest?- spytała panna Keczupowe Włosy.
Prychnęłam
cicho pod nosem i zrobiłam krok do przodu, chcąc jak najszybciej wyminąć
dziewczyny i jak najszybciej znaleźć się w ciepłym i suchym mieszkaniu, lecz
panna Patelnia zastąpiła mi drogę i spojrzała w moje oczy, mrużąc je. Nie
uciekła wzrokiem, tak jak inni. Ale nie napawała mnie też przerażeniem, może z
wyjątkiem tego, że trzymała w ręce patelnię.
-
Nie- mruknęłam, spuszczając wzrok z niezadowoleniem. Raz w życiu pragnęłam
kogoś odstraszyć i nie udało mi się to, podczas gdy robiłam to codziennie, nie
chcąc tego.
Dziewczyna
wpatrująca się w odkurzacz podniosła wzrok i przyjrzała mi się, bębniąc palcami
po spuście pistoletu. Jej towarzyszki także utkwiły we mnie wzrok, a ja
poczułam się przez to odrobinę niezręcznie.
-
Jesteś demonem!- wykrzyknęła ta na środku i klasnęła w dłonie.
Zaśmiałam
się, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Nigdy nie śmieszyły mnie żarty,
ani śmieszne sytuacje, ale tak irracjonalne stwierdzenie mogłam podsumować
tylko śmiechem.
-
Nie jestem żadnym demonem- warknęłam.
-
Powiedz to swoim przyjaciołom, których załatwiłyśmy przez te wszystkie lata-
prychnęła ognistowłosa, przymierzając patelnię do ataku. Wyglądało to
komicznie.
-
Wracam po prostu z wykładów do domu i moknę przez was na deszczu, wystarczy?-
burknęłam, bacznie obserwując ich ruchy.
-
Każdy demon tak mówił, zanim nie zniknął na dobre- odpowiedziała dziewczyna po
prawej i wycelowała we mnie swoją broń. Wyglądała na to, że brała to na
poważnie.
-
Demony nie istnieją- prychnęłam.
-
Ona nie jest demonem.- Usłyszałam cichy głosik zza moich pleców. Należał do
niskiej, siedmioletniej dziewczynki o atramentowych włosach. Ubrana w płaszcz
przeciwdeszczowy i kalosze, wybiegła przede mnie i rozłożyła rączki, broniąc
mnie.- Ja nim jestem.- Oświadczyła.
Kobieta
trzymająca pistolet opuściła go na chwilę i spojrzała pytająco na towarzyszki.
Najbledsza z nich pokiwała głową, na co błękitne światło wystrzeliło w stronę
dziecka i sprawiło, że zniknęło ono z powierzchni ziemi, zmieniając się w jasną
mgiełkę.
Zmierzyłam
dziewczyny wrogim spojrzeniem. Zabiły dziecko, nie mając podstaw do morderstwa
i chciały zabić także mnie, nawet jeśli nie wiedziałam, co tu było grane. To
tak jakby na dzień dobry powiedzieć komuś „Hej, muszę cię zabić”.
-
O co wam chodzi?- warknęłam, czując narastającą we mnie złość.
-
Marta Ogródek, Czyścicielka i przywódca Zabójców Demonów.- Przedstawiła się
dziewczyna o kasztanowych włosach.
-
Aleksandra Bratek, profesor demonologii i Zabójca Demonów- dodała ognistowłosa
miłośniczka patelni, czekając w gotowości.
-
Marlena Baniak, studentka, Zabójca Demonów i półdemon- zaświergotała kobieta
pośrodku.- A jako Zabójcy Demonów powinnyśmy cię zlikwidować, jako że jesteś
przedstawicielem tej rasy.
-
Nie, nie jestem!- Oburzyłam się.
Marta
znów wycelowała we mnie bronią, ale Marlena chwyciła jej rękę i przyglądnęła mi
się raz jeszcze.
-
Zaczekaj.- Powstrzymała ją.- Ona naprawdę nie wie, co się tutaj dzieje. I
wygląda całkiem przyjaźnie.
Prychnęłam
cicho pod nosem, w duszy ciesząc się jednak z gestu panny Baniak. Zastanawiało
mnie, czy robiła to dlatego, że w połowie była demonem i chciała uratować mnie,
sądząc, że jestem demonem.
Marta
schowała z rozczarowaniem pistolet, zaś Ola nadal trzymała w dłoni patelnię,
nie chcąc się z nią rozstawać.
-
A może miałabyś ochotę na ciastko pod Grunwaldem?- spytała Marlena.
Chwilę
zajęło mi przetwarzanie jej słów. Musiałam przypomnieć sobie przytulną
kawiarenkę niedaleko o wdzięcznej nazwie Grunwald. Nie odwiedzałam jej często z
powodu małej ilości wolnego czasu.
-
Zważając na to, że nie znam was i że chciałyście mnie zabić: oczywiście!-
mruknęłam z sarkazmem.
-
Demony należy wyplenić z ludzkiego społeczeństwa- burknęła profesor Bratek.-
Inaczej opętają one ludzi, przyczyniając się do naszego upadku.
-
Nie jestem demonem!- warknęłam, ale im częściej to powtarzałam, tym mniej
wierzyłam własnym słowom.
-
Zaufaj nam.- Oznajmiła Marta spokojnym głosem, patrząc mi w oczy. I choć
wiedziałam, że nie znałam tych dziewczyn i że były one bardziej niż dziwne,
poczułam z nimi więź, jakiej do tej pory nigdy nie czułam. Czy to właśnie była
przyjaźń?
-
Dobrze- wyszeptałam, nie wierząc w swoje własne słowa. Miałam przeczucie, że ta
znajomość przerodzi się w coś więcej.
-
Co powiecie na ciepłą herbatę?- spytała Marta, momentalnie rozpromieniając
szczęściem.
-
Nie pogardzę!- Odpowiedziała Aleksandra, również rozpogadzając się.
Dziewczyny
spojrzały na mnie pytająco, a ja
skinęłam głową, uśmiechając się mimo woli. Marlena zaśmiała się cicho pod nosem
i uniosła dłoń zaciśniętą w pięść do góry.
-
Na Grunwald!- wykrzyknęła.
"Ponadto mój śmiech był rodem z horroru, a uśmiech przypominał grymas radosnego psychopaty." - krewna Nathiela? :D
OdpowiedzUsuńKasztanowowłosa ma szare oczy... Czyżby wzorowane na pannie R. Bennett? :D
Odkurzacz? Niebieski? Koło siebie na chodniku? Hahahahaha :D
Jak żeby można było pominąć patelnię?
Sally?
Herbatka <3
Na Grunwald!
Nie jestem pewna, czy jest tu coś o przyjaźni, za to demony, demony wszędzie!
Ahahaha XDD ogólnie pierwsze opisy przypominają mi Laurę - normalnie ta zieloność oczu i bladość skóry!
OdpowiedzUsuńCzekoladowo-keczupowe włosy :OOO? Nie mogę sobie tego wyobrazić. O, matko! Ten smak! Ten wygląd XDDD. Nie chciałabym zdegustować takich włosów ohoho.
ODKURZACZ XDDD? SERIOOOO?
Ja bym tego fragmentu nie wiązała za bardzo z przyjaźnią, ale wiem, że miałaś ograniczoną ilość stron. Na pewno jest to dosyć zaskakujący zaczątek przyjaźni XD. Ojej, jako jedyna Marlena nie chciała cię zabić! To takie w moim stylu. Ta łaska XD. Fragment bardzo ciekawy, szczególnie początek!
A teraz wracam do nauki o tkankach D: weszłam tu specjalnie dla ciebie, a jutro mam kolokwium XDDD.
A poprzednie rozdziały nadrobię oczywiście na weekendzie!
OdpowiedzUsuńHmmmm... Czyżby nowe opowiadanko??? :D Podoba mi się :P
OdpowiedzUsuńPatelnie, patelnie, wszędzie patelnie... Cóż ci się dzieje, moja droga??? Klinika psychiatryczna Żelcio SA wyleczy cię z twojej dolegliwości :D Albo nie, bo patelnie w twoich opowiadaniach zapowiadają świetną akcję XD
Świetne :) Aż się palę na tą następną część, którą, mam nadzieje, wstawisz niedługo :D
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio