piątek, 17 października 2014

Rozdział dziewiąty: "My fair lady"

Równy tydzień od ostatniego rozdziału. Specjalnego, ale rozdziału. 
Dziewiątka nawet mi się podoba, pojawiają się dwie nowe postacie, ogólnie nie jest chyba źle. Mam jeszcze w zapasie trzy rozdziały, więc mogę spokojnie szaleć z publikowaniem.
Miłego czytania. :)
__________________
London Bridge is falling down,
Falling down, falling down.
London Bridge is falling down,
My fair lady.
~ powszechnie znana piosenka-rymowanka.

          - Jeźdźcy Chaosu?- Uniosłam do góry brew z niedowierzaniem.- To jakaś sekta?
          Trio rzuciło się na dziewczynę i przytuliło ją serdecznie, zagłuszając mnie.
          - Ile to już lat?- spytała Abigail, patrząc na przyssaną do domestosa Naff.
          - Kto by to liczył!- westchnęła Miachar i położyła rękę na biodrze.- Ostatnio jestem strasznie zapracowana i nie miałam czasu, żeby się z wami skontaktować.
          - Cleo jest Czyścicielką.- Oznajmił dumnie Króliczek, wyciągając z kieszeni słodycze.
          - Nie zmienia to jednak faktu, że twoja kosa- Wskazała na leżącą na posadzce broń.- Polubiła chyba moją zadnią część ciała.
          - Nie masz w tylnej kieszeni spodni żelków?- Wychyliła się zza moich pleców Sally, patrząc na nową znajomą z nadzieją.
          W oczach dziewczyny dostrzegłam błysk, który wyglądał na przyjacielski. Czyżby dostrzegła w Sally duszę towarzystwa?
          - Mam- mruknęła w odpowiedzi, wyciągając paczuszkę ulubionych łakoci dziewczynki.
          Sal podbiegła do niej w mgnieniu oka i porwała słodycze, chowając się tym razem za Abigail.
          - No, to już nie masz!- Zaśmiała się zza jej pleców.
          Cleo uśmiechnęła się lekko i spojrzała w nieodłączne urządzenie, na którym- jak zdołałam podejrzeć- znajdowała się mapą z przemieszczającym się czerwonym krzyżykiem.
          Czyścicielka przeklęła cicho pod nosem.
          - Uciekł mi- syknęła.
          - A co konkretnie?- spytałam nieśmiało.
          - Cleo Miachar Cullen, jedyna Czyścicielka pierwszego stopnia. Nowa właścicielka Czyśćca, zapraszam w swe progi.- Uśmiechnęła się łobuzersko i wyciągnęła do mnie rękę, którą delikatnie uścisnęłam.
          - Kim są Czyściciele?- zapytałam, zbierając manatki z ziemi i wkładając je do pobliskiego kosza.
          - To wyspecjalizowani ludzie, którzy ścigają uciekinierów z Czyśćca- powiadomiła, poprawiając przyrządy przy pasie. Ekranik urządzenia nagle się wyłączył, a dziewczyna schowała go do kieszeni.
          - Nie szukałaś kogoś?- spytałam.
          - To koniec mojej zmiany. W najbliższych dniach mam wolne!- Oznajmiła Cleo z nutą radości.
          - Przyszła chyba pora...- Zaczął Królik, ale każda zakończyła to zdanie inaczej.
          - Pora na domestos?- spytał Naff, ożywiając się.
          - Pora na przywalenie komuś patelnią?- Abigail sięgnęła po broń.
          - Pora na Earl Greya?- Cleo wyciągnęła zza pasa biały kubek i pomachała nim w powietrzu.
          - Pora na żelki?- Usłyszałam podekscytowany głosik Sally.
          - Pora na połączenie przysięgi- westchnęła złotowłosa.
          Trio, a raczej już quatro kiwnęło zgodnie głową i zgromadziło się w grupce, odsłaniając swoje przedramienia i ukazując wytatuowane na skórze słowa. Złączyły je, układając jedną dłoń na drugiej, wobec czego powstał okrąg, tworzący, jak się okazało, całą przysięgę.
          - Wyłoniwszy się z Chaosu,
          Uroczyście przysięgamy
          Zmienić bieg tych smutnych losów.- Wyrecytowała Cleo.
          - Radość ludziom damy
          Tysiąc lat, milenium całe
          Po świecie wędrować będziemy.- Kontynuowała Naff.
          - Ambicje nasze nie małe,
          W drodze nie ustaniemy.
          Rozdzielone na elementów cztery.- Ciągnęła Abigail.
          - Spotkamy się kiedyś z misją nową
          A gwiazdy ułożą się w smukłe litery
          I rozpoczną kolejną misję tą mową.- Zakończył Króliczek, a litery rozbłysły na biało, po czym powróciły do poprzedniego stanu.
          Dziewczyny uniosły zgodnie głowy do nieba, które zdążyło zmienić barwę na granatową. Pierwsze, nieśmiałe gwiazdki pojawiały się na niebie, a następnie połączyły w zdanie, którego jednak nie mogłam przeczytać.
          Abigail zmarszczyła brwi z niedowierzaniem, wpatrując się w gwiazdy coraz intensywniej, zaś pozostałe członkinie przyglądały mi się badawczo.
          - Nie!- Abby upadła bezwładnie na kolana i krzyknęła z rozpaczy.- Nie, nie, nie! Ty, który stworzyłeś patelnie, dlaczego?!
          Przechyliłam lekko głowę.
          - Czy coś jej się stało?- spytałam.
          Cleo westchnęła i wbrew moim oczekiwaniom, uśmiechnęła się przyjaźnie.
          - Jeźdźcy Chaosu, miło nam będzie z tobą współpracować.- Wyciągnęła ponownie rękę, której jednak nie uścisnęłam.
          - Nie chcę nawiązywać z wami współpracy.- Odsunęłam dłoń.
          - Przykro mi, ale gwiazdy sądzą co innego.- Wzruszyła ramionami Cullen.
          - Życie jest brutalne!- jęknęła Abigail, szukając pocieszenia u swoich patelni.
          - Jejciu!- Króliczek i Naff rzuciły mi się na plecy.- Jak to fajnie, że zaczynamy współpracę!- Zachichotały.
          - Trzeba zawiązać kontrakt.- Przypomniała Cleo. Wydawała się być ona na pierwszy rzut oka poważna, chyba najpoważniejsza w tym quatro, lecz sarkastyczna. Zarządzała grupą i świetnie się składało: trio potrzebowało takiej osoby.
          - Kontrakt?- Uniosłam do góry brew.- Ale ja nie chcę!- Tupnęłam nogą jak małe dziecko.
          - A co właściwie obejmuje kontrakt?- Wyłoniła się zza pleców dziewczyn Sally, z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
          - Cóż, gwiazdy mówiły głównie o obronie. Ktoś próbuje cię zaatakować- mruknęła pod nosem Abigail.- Począwszy od tych noży przy szkolnej bramie, przez ten rzekomo zepsuty silnik samolotu.
          - Zabójcy Śmierci?- szepnęłam.
          - Kto wie?- Zamyślił się Królik.- Ale nawiązanie kontraktu nastąpi jutro w godzinach wieczornych. Sobota jest idealnym miejscem na babskie wieczorki.- Stwierdził.
          - Nie wyraziłam żadnej zgody na...- Zaczęłam, lecz przerwał mi dźwięk zegara, wybijający godzinę dwudziestą. Nawet nie zauważyłam, ale ludzie spacerujący po rynku zaczęli znikać.
          - Chodźmy już. Lady Jasmine nie lubi spóźnień- szepnęła Sally, wpatrując się w tarczę zegara.
          - Tak się składa, że mamy transport.- Uśmiechnęła się Cleo i delikatnie musnęła palcem bransoletki.
          - Mówisz o swojej odlotowej różowej śmieciarce?- Zapiszczały jednocześnie Naff i Króliczek.
          Mina Cullen nieco zrzedła.
          - To Opancerzony Pojazd Ścigający Dusze Uciekinierów, w skrócie OPŚDU*- mruknęła, odgarniając włosy.- Poza tym zbieram na czołg. Mam już założony słoik!- Wskazała na różową skarpetę schowaną za przyrządami, w której widać było kontury pieniędzy.
          Naff i Królik spojrzały na siebie z iskrami podekscytowania.
          - Czy to oznacza, że będziemy miały zaszczyt skorzystania z usług magicznego portalu Cleo?- Wstrzymały oddech.
          Miachar westchnęła.
          - Tak.
          - Nadszedł ten dzień!- Podskoczyła do góry Keczupowowłosa.
          - Mówiłam, że nadejdzie ten dzień!- Wykrzyknęła jednocześnie złotowłosa, ocierając z oka pojedynczą łzę.
          - Gdzie mamy się z nią spotkać?- Zignorowała je dziewczyna, posyłając w stronę Sal pytające spojrzenie.
          - Wawel, tajemna krypta pod zamkiem- rzuciła dziewczynka, poprawiając swój kapelusz.
          Cleo potarła delikatnie wszystkie trzy bransoletki, szepcząc przy tym coś pod nosem. Z ich zawieszek wystrzeliła wiązka światła, która utworzyła w powietrzu okrąg, który następnie wypełnił się bladoniebieskim światłem.
          - Ludzie tego nie widzą?- spytałam, zbliżając się do tajemniczego zjawiska.
          - Są za głupi, aby to ujrzeć- mruknęła Abigail i spokojnie wkroczyła w światło.
          - Po kolei, nie pchać się.- Powiadomiła Cleo, gdy Królik i Naff wskoczyły do światła razem.
          - Do zobaczenia po drugiej stronie!- Rzuciła Sally i wbiegła w wiązkę.
          Zawahałam się chwilę. Czy byłam gotowa na spotkanie z lady Jasmine, dawną Śmiercią? Ciekawe, jak wyglądała.
          - Jeśli wolisz tu tkwić i zaczepiać tyłki nastolatek, proszę.- Odezwała się nagle Cullen z przyjacielskim uśmiechem.
          - To była Sally!- Oburzyłam się i wkroczyłam w portal.
          Przejście nie było ani straszne, ani wyjątkowo ekscytujące. Po prostu przez chwilę było chłodniej, a po chwili wyłaniałaś się w ciemnym korytarzu, oświetlonym jedynie słabo płonącym płomieniem pochodni. Przed nami były wielkie, drewniane drzwi.
          Cleo dołączyła po chwili i zamknęła portal pstrykając palcem. Światło rozproszyło się na małe cząsteczki i zniknęło.
          Sally położyła delikatnie dłoń na klamce, zaś drugą uformowała w piąstkę i uderzyła nią w drzwi, pukając.
          Usłyszeliśmy głośny i mocny głos:
          - Proszę!
          Czy właśnie taki głos miała Śmierć?
          Sally spojrzała w naszą stronę raz jeszcze i nacisnęła klamkę. Drzwi otworzyły się bezszelestnie, nikt nie powitał nas przy wejściu. Najwyraźniej ich lokalizacja nie była starą, zapewne jej położenie znaliśmy tylko my.
          Sala była pusta. Oświetlało ją jedynie światło szklanej kuli wielkości piłki, która eminowała światłem. Oświetlała twarz mężczyzny, nie, chłopaka o siwych włosach, lecz młodej twarzy bez zmarszczek, ubranego w klasyczny strój lokaja: białą koszulę, krawat i specyficzny płaszcz z jaskółczym ogonem. Siedział przy malutkich stopach ubranych w czarne baleriny, należące do młodej dziewczynki siedzącej na tronie za kulą. Ginęła ona w długiej, szarawej szacie, której nadmiar ciągnął się po podłodze lub też zasłaniał ręce ułożone na ramiennikach tronu. Jej oczy były zamknięte, a twarz blada. Okalały ją fale długich do ziemi białych włosów, a czerwone, wręcz krwistoczerwone usta szeptały coś cichutko. Światło ze szklanej kuli sprawiało, że dziewczynka wydawała się być jeszcze bledsza, niż naprawdę.
          Kiedy chłopak nas dostrzegł, wstał i gestem ręki przywołał bliżej. Kroki odbiły się echem od ścian i zanim dotarliśmy do celu, wydawało mi się, że szliśmy wieczność.
          Towarzysz Śmierci ukłonił się nam i dłonią odzianą, jak się okazało, w białą rękawiczkę, wskazał na dziewczynkę.
          - Jestem pośrednikiem lady Jasmine, która nie będzie mogła się samodzielnie wywiedzieć do czasu zakończenia służby. Stormy, witam serdecznie.- Skinął głową. Wyglądał na szesnastolatka, ale jego poważny wyraz twarzy i siwe włosy odrobinę go postarzały.
          - Jesteś jej bratem?- spytała nagle Cleo, przypatrując się mu intensywnie.
          Chłopak zastanowił się przez chwilę, po czym potwierdził skinieniem głowy.
          - Starszy o dwanaście lat, przynajmniej w czasach, gdy byliśmy śmiertelni- oznajmił.
          Od momentu wejścia patrzyłam tylko na dziewczynkę. Chudą i bladą, zmęczoną, o zamkniętych oczach. Czy ja też miałam tak skończyć?
          - Jak długo już tak siedzi?- spytałam cicho, czując, jak drży mi głos.
          Stormy spuścił na chwilę głowę.
          - Ponad tysiąc lat- odpowiedział szeptem.
          Zadrżałam na całym ciele. I po co mi było to całe uczestnictwo w Wielkim Konkursie na Śmierć?
          - Czy lady Jasmine jest gotowa, aby przekazać stanowisko?- Przeszła do rzeczy Sally. To ona była tu rzeczniczką.
          Stormy pokazał nam rozwartą dłoń, sygnalizując, aby zaczekać, po czym podszedł do tronu i odgarnąwszy część białych włosów drobnej dziewczynki, wyszeptał coś do ucha siostry. Jej usta na chwilę zamarły, a gdy chłopak się odsunął, jej głowa poruszyła się delikatnie w dół i w górę.
          - Jest gotowa.- Potwierdził chłopak.
          Sally chwyciła mnie za rękę i położyła na szklanej kuli, która swoim zimnem odstraszała mnie, mimo że sama władałam lodem.
          Jasmine również ułożyła swoją drobną, bladziutką dłoń na mojej z pomocą Stormy'ego. Światło w kuli zaczęło się kłębić, aż biel rozproszyła się, zastąpiona przez czerń. W pomieszczeniu nastał mrok. Jasmine odsunęła rękę z kuli.
          Nie czułam zmiany. Czułam się normalnie. Połowiczna ślepota nie ustała, aczkolwiek nie odczuwałam bólu, czy nawet chłodu.
          Nikt nie śmiał przerwać ciszy. Trwaliśmy tak w ciemności przez chwilę.
          Nagle przez środek przemknęła długa błyskawica, która jednak nie wyrządziła żadnych szkód. Zdążyła tylko oświetlić na ułamek sekundy nasze twarze. Zdołałam tylko zobaczyć, jak chłopak wyciąga do góry dłoń, w kierunku błyskawicy. Zaraz po pierwszej, nastąpiła druga, a za nią kolejne, które zapaliły pochodnie w całej komnacie.
          Jasmine upadła na ziemię, oddychając ciężko, a Stormy zdołał rzucić się ku niej zaraz po tym, jak ją zauważył. Gdy dziewczyna nie chciała się obudzić, zaczął coś nudzić pod nosem. Jego głos był hipnotyzujący i nadzwyczaj piękny. Oddech Jasmine uspokoił się, a jej brat ostrożnie wziął ją na ręce i wstał z posadzki.
          - Przepraszam za problemy z oświetleniem- rzucił jeszcze na poczekaniu.- Na szczęście zdołałem sobie z tym poradzić- mruknął i zaczął powoli iść z śpiącą siostrzyczką w stronę wyjścia.
          - London Bridge is falling down, falling down, falling down, London Bridge is falling down- śpiewał, aż urwał, a ja poczułam, że jego usta wykrzywił uśmiech.- My fair lady.- Dokończył i trzasnął drzwiami.
          - To wszystko?- spytałam, zaskoczona. Kulę nadał wypełniał mrok, a pochodnie płonęły niespokojnie.
          - Tak.- Wzruszyła ramionami Sally.
          Poczułam ukłucie w głowie. Chwyciłam się za skronie, przymykając oczy. I w umyśle ujrzałam stojącego przed zamkiem mężczyznę ubranego w garnitur, o przylizanych blond włosach i uśmiechu na ustach. Nad jego głową zauważyłam czerwony krzyżyk, jakby wypisany krwią. Czekał na kogoś. Może na dziewczynę?
          Z budynku wyszedł chłopak, noszący kogoś na rękach. Rozpoznałam w nim Stormy'ego, który nadal śpiewał swoją pieśń o upadającym London Bridge.
          Mężczyzna obrócił się w jego stronę i zmierzył go wzrokiem. Sięgnął do kieszeni marynarki i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.
          Chłopak uprzedził go. Uśmiechnął się, a po chwili niebieska błyskawica przecięła niebo i uderzyła w człowieka. Po okolicy rozległ się grzmot.
          - Chyba zanosi się na burzę, Minny- szepnął troskliwie do dziewczynki, oddalając się. Obraz przez chwilę pokazywał mężczyznę, który nadal próbował wyciągnąć coś z kieszeni, co utrudniały mu szaleńcze drgawki. Nie wykonał swojej misji. Zmarł parę minut później, a ja gapiłam się jeszcze na jego ciało. Po czym wróciłam do rzeczywistości.
          Stałam tak jak wcześniej, nic nie zdołało się zmienić. Sally podeszła do mnie i poklepała mnie przyjacielsko po ramieniu.
          - Gratuluję pierwszej wizji- rzuciła.- Szkoda, że nie wykonałaś jej dobrze.
          - Słucham?- Zdziwiłam się.
          - Wracamy.- Oznajmiła Abigail, gasząc pochodnie rzuconą przez siebie patelnią z wygiętą rączką za kształt bumeranga.
          - Do domu, czytać regulamin Śmierci!- Zarządziła Sally i popchnęła mnie w stronę wyjścia.
          Pomieszczenie spowił mrok, a w szklanej kuli pojawiło się nikłe, białe światełko.

*dla jasności; czytaj: "o pe eś de u".

2 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział :)
    Moja różowa śmieciarka rządzi ^^
    Sally już się mnie nie boi, jak mi miło :)
    Biedna Lu. Została Śmiercią i od razu miała zadanie do wykonania, z czego nie zdawała sobie sprawy. Przykre.
    Cieszę się, że dołączy do Jeźdźców Chaosu, im nas więcej, tym lepiej dla świata.
    Tylko gdzie mi zaginął ten gościu na Rynku? Wciąż muszę go dostarczyć z powrotem do Czyśćca.

    Czekam na nn ^^
    Życzę dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponownie przybywam!
    Cleo czyścicielka :o niezła fucha!
    - Przyszła chyba pora...- Zaczął Królik, ale każda zakończyła to zdanie inaczej.
    - Pora na domestos?- spytał Naff, ożywiając się.
    - Pora na przywalenie komuś patelnią?- Abigail sięgnęła po broń.
    - Pora na Earl Greya?- Cleo wyciągnęła zza pasa biały kubek i pomachała nim w powietrzu.
    - Pora na żelki?- Usłyszałam podekscytowany głosik Sally.
    AHAHAHA, wbiło mnie to w siedzenie XDDDD. Epicko.
    Różowa śmieciarka Cleo! Ahahahah! Ja jebię XDDD. Wbiło mnie w siedzenie. No, nieźle! Wiedziałam, że będziemy chronić Lucy! Tak trzymać! Jeźdźcy chaosu! DO BOOOOJUUUU!
    OPŚDU XD zabawny skrót.
    Królik i Naff takie podekscytowane. Nie dziwię się. Portal Cleo to cudowna sprawa! >D Tak więc... NA WAWEL! KRAKÓW! JAZDA!
    (a potem do Wrocka na Grunwald XD)
    A więc mówisz, że Stormy zaczął... cytuję: "nudzić pod nosem"? XD Nie dziwię się, że Jasmine nie mogła się obduzić haha XD.
    Ach, taki kochany braciszek! Ta pioseneczka jest urocza C:
    Regulamin? Serio XDD?
    Matko, czo to była za wizja :o? Zaczynam się bać. No, ale... lecimy daleeeeej!

    OdpowiedzUsuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^