niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział trzydziesty ósmy: Władca Cieni

Od razu mogę powiedzieć, że wyczuwam pasmo gorszych, nudniejszych rozdziałów. Może za wyjątkiem 39 - 41 (i tutaj Naff wie o co chodzi). I w ogóle tak... zdechle. Nieśmiesznie i dramatycznie, jak nie ja. Zaczął się mój literacki dramat w Łowcy, gratulacje. ;____; 
Poznajcie bliżej Blake'a i pożegnajcie go na jakiś czas. Jak na razie gdzieś się zaszyje i zniknie. Ale wróci, huehue. Razem z masą nowych problemów, bo co tydzień przychodzi mi do głowy inny dramat.
A zakładka z cytatami wciąż w budowie. Jak na razie są tam tylko teksty od Cleo, której serdecznie dziękuję. <3

              Odsunęłam się do tyłu jeszcze jeden krok, jednak moje plecy napotkały ścianę, która odcięła mi drogę ucieczki. Co prawda obok miałam wyjście, jednak bałam się, że Blake – posłaniec Asa, jak się okazało – zaatakuje mnie.
Jednak chłopak w dalszym ciągu pił spokojnie swoją kawę, co chwila zerkając na mnie z ciekawością swoimi czarnymi oczyma. Nie wyglądało na to, że chciał zaatakować, a jednak wciąż mu nie wierzyłam. Zwłaszcza teraz, kiedy powiedział, kim tak naprawdę jest.
Nie wiedząc już, co zrobić, posłałam w jego stronę po raz drugi lodową wiązkę, którą ponownie zablokował swoją dziwaczną, czarną mgłą. Nie wydawał się być ani trochę zaskoczony moim ruchem. Uniósł pytająco brew, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Lucy, przecież nie masz podstaw, aby mnie atakować – mruknął.
- Sam fakt, że jesteś wysłannikiem Asa mi wystarczy – odparłam chłodno, po czym ucichłam na chwilę, zdezorientowana. – Skąd znasz moje imię?
Usta Blake’a wykrzywiły się w delikatnym, tajemniczym uśmieszku.
- Cienie wyszeptały.
Ściągnęłam brwi, zastanawiając się, co miał na myśli. Jednak im dłużej myślałam, tym mniej odpowiedzi krążyło w mojej głowie. Odetchnęłam ciężko i zmieniłam temat:
- Po co tu jesteś? – prychnęłam złowrogo.
- Wysłał mnie tu As – westchnął, znudzony. – Mówiłem już.
- Musiał więc mieć w tym jakiś interes – mruknęłam, po czym posłałam w stronę chłopaka chłodne spojrzenie. – Jaki?
W odpowiedzi otrzymałam wzruszenie ramionami i ciszę.
- Wiem o tym, że znasz powód – warknęłam.
- Być może. – Blake zaśmiał się cicho pod nosem. – Ale niekoniecznie muszę o tym mówić.
- Jednakże chciałabym znać przyczynę. – Uśmiechnęłam się w najbardziej wredny sposób, jaki potrafiłam. Irytowało mnie to, że znowu wszyscy ukrywali przede mną prawdę. Fakt, że tym razem chciał ją przede mną ukryć As, ale nie chciałam żyć w niewiedzy. Chciałam wiedzieć, co robił u mnie Blake. Miałam do tego prawo.
- Jednakże nie mam ochoty tego wyjawiać. – Przybysz zaśmiał się perliście w odpowiedzi.
Zacisnęłam dłonie w pięści i zamroziłam jego dziwny napój, sprawiając, że ze stanu ciekłego przeszedł w stan stały. Blake spojrzał w głębię czarnego napoju, zaś jego uczy błysnęły złowieszczo, jakbym właśnie wymierzyła w niego nożem, a nie zamroziła kawę.
- Lucy, nie prowokuj mnie do walki – warknął cicho, przez co po raz pierwszy poczułam ukłucie strachu. Był groźny. Zdecydowanie.
- To tylko kawa. – Wzruszyłam ramionami, niewzruszona sytuacją.
- To nie kawa – prychnął Blake i znów zatopił kubek w dziwnej, czarnej mgle, jednocześnie wyłaniając z niego kolejny, identyczny – jednak z substancją ciekłą.
- Cola, pomyliłam się, przepraszam! – Przewróciłam oczami.
-  Pudło – prychnął chłopak, pociągając łyk napoju.
Zastanowiłam się jeszcze przez chwilę. Co jeszcze mogło być tak intensywnie czarne? Sok porzeczkowy? Nie, raczej nie. Ciecz w kubku była intensywnie czarna. Na chwilę obecną nie przychodziło mi do głowy nic więcej. Skoro więc nie była to ani kawa, ani cola…
- W takim razie co to? – Uniosłam pytająco brew.
- Umbra – mruknął w odpowiedzi, pociągając kolejny łyk.
- A umbra to…? – Ciągnęłam dalej.
Blake odchylił kubek w moją stronę, ukazując jego zawartość, którą była kruczoczarna substancja, z której unosiła się część dziwnej mgły, zgromadzonej wokół jego dłoni.
- Umbra. – Wzruszył ramionami. – Cień. Nazwa mówi sama za siebie – westchnął.
- Nazwa nic mi nie mówi – prychnęłam pod nosem.
- Bo łacina jest ci zupełnie obca. – Chłopak posłał w moją stronę kpiący uśmieszek. – A to dość często używany język u cienistych.
Zmrużyłam lekko oczy. Cieniści. Cienie. Więc to przeciwnicy Zabójców Cieni. Przeciwnicy Emila. A więc także moi przeciwnicy.
- Mówisz tak, jakbyś się na tym znał. – Założyłam ręce na piersi, nie spuszczając wzroku z Blake’a.
- Mówisz tak, jakbyś sądziła, że się na tym nie znam. – Zaśmiał się cicho.
- A znasz? – spytałam, unosząc brew.
- Oczywiście, że tak – prychnął.
- Skąd ta pewność? – Wysiliłam się na uśmiech, który jednak wyglądał najprawdopodobniej jak grymas niezadowolenia. Nie miałam przewagi. Przeciwnik nie był bezbronny i wyglądał groźnie. Wydawał się być wilkiem w skórze owcy, która czeka, żeby zaatakować.
- Władam nimi. – Blake schował znów kubek w czarnej mgiełce i spojrzał na mnie z iskrami rozbawienia w oczach. – Muszę znać ich zasady.
Zamilkłam, przyglądając się uważnie chłopakowi. Mówił prawdę? Czy jednak kłamał? Ostatnimi czasy nie mogłam ufać ludziom, których uważałam za sprzymierzeńców, a co dopiero takim, jak on.
- Władasz nimi? – spytałam szeptem.
Brązowowłosy uniósł dłoń na wysokość oczu i przyglądał się przez chwilę otaczającej jej mgiełce, po czym pomachał nią do mnie z uśmieszkiem.
- Tak. – Odpowiedział lakonicznie.
- Ale… jak? – westchnęłam bezradnie. Kolejna postać, która była przeciwko mnie. I władała cieniami. Świetnie. Brakuje jeszcze tego, żeby przeciw mnie obróciło się Niebo i Piekło. Wtedy śmierć będę miała gwarantowaną.
- Gromadzą się wokół mnie i słuchają moich rozkazów, ot to. – Blake wzruszył ramionami, jakby całe to zjawisko było chlebem powszednim.
- Mówisz, jakby było to całkiem normalne. – Zauważyłam.
- Bo jest. – W odpowiedzi zobaczyłam uśmiech na twarzy chłopaka.
- Czym tak właściwie są Cienie? – spytałam nieco przyciszonym głosem.
Mój towarzysz włożył ręce do kieszeni i wlepił wzrok w podłogę, na której nagle utworzyła się czarna plama wielkości małego dywanika, która nagle zaczęła bezgłośnie bulgotać i wznosić się do góry. Najprawdopodobniej swoje powstanie zawdzięczała mgiełce otaczającej Blake’a. Dziwne twory o nieokreślonych kształtach sięgały mu do kolan, kiedy nagle zatrzymały się i znieruchomiały, jakby zostały zamrożone.
-  Cienie to istoty stworzone z mroku nocy, przepełnione ciemnością do szpiku. – Wyjaśnił. – Przybierają różne postacie, jednak najbardziej lubują się w kształtach zwierząt. Czasami dla zabawy opętują ludzi, żeby poczuć się jak oni. – Wzruszył ramionami, zaś kreatury stworzone z ciemnej substancji ruszyły powoli w moją stronę, pełzając po ziemi niczym węże lub stawiając nieudolne, chwiejne kroki.
- Dla zabawy? – prychnęłam z pogardą, obserwując bacznie zbliżające się w moją stronę Cienie. Więc to z nimi walczył Emil. Powinnam je zabić?
- Tak właśnie powiedziałem – mruknął pod nosem brązowowłosy, spoglądając co chwila na swoich podwładnych z nikłą dumą w oczach.
Westchnęłam ciężko, nieco zirytowana postawą nowego przeciwnika. Przypominał mi trochę Astleya, chociaż on był na szczęście mniej uciążliwy.
- Więc kim jesteś? – spytałam po raz kolejny.
Cienie zniknęły, a twarz Blake’a wykrzywił szeroki uśmiech triumfu.
- Blake, Władca Cieni – odpowiedział głosem przepełnionym dumą.
- I posłaniec Asa – dodałam cicho pod nosem, krzywiąc się nieznacznie.
- Do usług. – Chłopak skinął głową.
Prychnęłam cicho pod nosem, odwracając od niego wzrok. Więc służenie Asowi było dla niego zaszczytem. Nie miałam zielonego pojęcia, jak można być z czegoś takiego szczęśliwym. Może rewolucjonista coś mu obiecał? Zapewne tak. Bo z jakiego innego powodu brązowowłosy miałby zostać jego szpiegiem? Z własnej chęci?
Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Nie wyglądał na wyjątkowo niebezpiecznego czy groźnego, jeśli nie zwracało się uwagi na gromadzącą się wokół niego czarną mgiełkę. Pozostawały jeszcze jego czarne oczy, które wydawały się być przepełnione jedynie ciemnością i mrokiem. Mordercze iskierki doskonale się w nie wpasowywały, a tak przynajmniej sądziłam. Na szczęście obecnie nie gościły w źrenicach przybysza, przez co wyglądał względnie przyjaźnie.
- Lucyyyy! – Dobiegł mnie dziecięcy głos dochodzący z salonu. – Gadasz sama do siebie? – W drzwiach ukazała się czupryna atramentowych włosów, a następnie blada twarzyczka Sally, która zlustrowała wzrokiem pomieszczenie, aż zatrzymała się na Blake’u. – A to kto? – spytała zaciekawiona, mrugając oczyma.
Nagle chłopak jakby zapłonął złością, ilość mgły przy jego dłoniach nagle się zwiększyła, tworząc coś w rodzaju kuli wielkości piłki. Jego oczy pociemniały jeszcze bardziej, zaś uśmiech natychmiast zszedł z twarzy, ustępując miejsca powadze. Rzucił w Sally swoją mglistą kulą, która z zawrotną prędkością kierowała się w jej stronę.
Instynktownie utworzyłam przed dziewczynką grubą, lodową ścianę, która na szczęście przyjęła na siebie atak, krusząc się jednak na drobne kawałeczki na skutek wielkiej siły uderzenia.
- O, już wiem kto to – mruknęła Sally pod nosem, opierając się powoli o framugę drzwi i nie spuszczając wzroku z przeciwnika.
- Znasz go? – Zdziwiłam się.
- Nie. – Wzruszyła ramionami. – Ale sądząc po tym, że na mój widok nie krzyknął „O! Jaka słodka!” jak wszyscy, musi być kimś złym. – Oznajmiła śmiertelnie poważnym tonem głosu.
Blake prychnął pod nosem i machnął ręką tak, jakby zarzucał na swoje ramiona coś w rodzaju peleryny stworzonej z ciemnej mgiełki, po czym zniknął, rozpływając się razem z nią w powietrzu. Odetchnęłam z ulgą, rzucając po chwili pełne wyrzutów spojrzenie na moją przyjaciółkę.
- Zauważyłaś dopiero teraz, że gadam do siebie? – prychnęłam.
-  Już wcześniej słyszałam głosy. – Dziewczynka wzruszyła ramionami. – Ale uznałam to za całkiem normalne. – Stwierdziła.
- To normalne, że gadam sama do siebie? – Oburzyłam się.
- Jesteś dziwna, to całkiem możliwe – mruknęła Sally, po czym znów zniknęła w salonie, by kontynuować oglądanie swojej rodziny. Usiadłam na podłodze, nie mogąc pojąć, co właśnie się wydarzyło. Oparłam głowę na dłoni i wpatrywałam się przez dłuższą chwilę w ścianę, jednak wyjaśnienie nie przyszło z czasem. Wciąż nie rozumiałam nic.
***
Naff wpatrywała się w okno jeszcze przez chwilę, z buzią rozdziawioną na pół twarzy. Po chwili w jej oczach zgromadziły się łzy, które zaczęły kolejny spływać po zarumienionych policzkach, a dziewczyną wstrząsnął szloch, który słychać było prawdopodobnie w całej okolicy. Trochę czasu zajęło jej uświadomienie, że Astley uciekł, a ona została sama w swoim mieszkaniu. Jednak jeszcze bardziej raniło ją to, jakie słowa do niej wypowiedział. A rzekł „żegnaj, Pomidorku”. Nie „do zobaczenia, Pomidorku”. Żegnaj. Zabrzmiało to tak, jakby nigdy miał już nie wrócić. Dziewczyna rozpłakała się bardziej. A jeśli naprawdę już nigdy nie wróci? I zostanie starą panną, kolekcjonującą roczniki domestosa w piwnicy?
Powoli wstała i chwiejnym krokiem udała się do kuchni, owinięta w ciepły koc. Spojrzała wzrokiem przepełnionym smutkiem i cierpieniem na lodówkę, z której wyjęła całą jej zawartość i oczywiście tony pudełek z lodami, po czym ułożyła to wszystko wokół sofy, na której po chwili się wyłożyła, włączając przy okazji pierwszy lepszy film romantyczny, emitowany w telewizji.
O tym, że nie zabrała ze sobą chusteczek uświadomiła sobie po krótkiej chwili, jednak pod kocem było jej zbyt ciepło i wygodnie, aby opuszczać go w celu odnalezienia pudełka z nimi, leżącego w szufladzie jej biurka. Zamiast tego wpychała w siebie szeroką gamę jedzenia od parówek maczanych w kisielu po tony lodów bakaliowych. Pod nosem nuciła jakąś smutną piosenkę, a jej wzrok wędrował co chwila na ekran telewizora, gdzie opowiadano kolejną szczęśliwą historię miłosną, tak bardzo różniącą się od prawdziwego życia.
Nie rozpaczała tak długo, kiedy drzwi do jej mieszkania otworzyły się z trzaskiem, a stanął w nich rozpromieniony Królik z uśmiechem na pół twarzy i iskierkami w zielonych oczach. Najwidoczniej zdecydowała się na niebieską sukienkę, gdyż taką właśnie miała na sobie. Jej policzki przybrały odcień dojrzałych malin, zaś włosy wyglądały na smagane wiatrem przez dłuższy czas.
- Dzień dobry! – Zaświergotała radośnie, jednak na widok zapłakanego Naffa uśmiech zszedł jej z twarzy. Iskierki rozbawienia zastąpił cień troski, a złotowłosa rzuciła się na dziewczynę i przytuliła ją mocno. – Naffciu! – Zaszlochała. – Co się stało? – spytała, patrząc jej w niebieskie oczy, jednak ta wciąż wpatrywała się tępo w to samo miejsce, roniąc coraz więcej i więcej łez.
Królik najwyraźniej się wkurzył, gdyż chwycił mocno zarumienione jeszcze policzki Naffa i zaczął je bezlitośnie rozciągać, przybierając surową minę. W odpowiedzi usłyszała jeszcze głośniejszy płacz, więc zaprzestała swoich działań i z głębokim westchnieniem usiadła obok, co chwila rzucając zmartwione spojrzenie w stronę towarzyszki. Odszukała wzrokiem jedno z nielicznych nienaruszonych przez desperatkę opakowań jedzenia i otworzyła ocalałe herbatniczki, wkładając sobie jednego z nich do buzi.
- Co się stało? – zapytała, wyłączając telewizor i wlepiając wzrok w Naffa, wpychającego w siebie kolejną łyżeczkę lodów. Westchnęła ponownie. – Naffciu, nie dowiem sie, o co chodzi, jeśli nadal będziesz żarła te lody. Które to juz pudełko? – Wyrwała jej opakowanie i rzuciła je w kąt, gdzie znalazła dziesięć podobnych. Sytuacja musiała być naprawdę poważna.
Dziewczyna otarła łzy i opuszczając wzrok, wychlipała cicho:
- Astley uciekł. Wyskoczył przez okno – jęknęła.
Królik przewrócił oczami ze znudzeniem.
- Może miał coś ważnego do załatwienia – mruknęła pod nosem, gryząc kolejne ciasteczko.
Naff pokręciła głową i rozpłakała się ponownie. Złotowłosa złagodniała nieco na ten widok i podała jej paczkę chusteczek, wyciągniętych z kieszeni sukienki.
- Naff, dlaczego tak za nim płaczesz? – spytała troskliwie.
- Bo… - Zaszlochała rozpaczliwie keczupowo włosa. – Bo go lubię! – jęknęła.
- Ale jeśli doprowadza cie do płaczu, nie jest godny twojej sympatii. – Króliczek zacisnął dłonie w pięści i uniósł jedną z nich do góry, przyjmując groźny i stanowczy wyraz twarzy. – Jeśli ktoś rani mojego Naffa, stłukę go na kwaśne jabłko! – Wykrzyknęła niczym przywódca bitwy, zagrzewający swoich rycerzy do walki.
Jej przyjaciółka zerwała się gwałtownie i przytrzymała jej dłonie, patrząc rozpaczliwie w twarz dziewczyny.
- Nie bij go – wyszeptała smutno. – Proszę.
Królik uniósł brwi ze zdziwieniem, jednak opuścił posłusznie piąstki.
- Ale ja lubię kogoś czasami porządnie zdzielić poduszką – mruknęła smutno pod nosem.
- Zostaw go, proszę – odpowiedział Naff, zaś jej oczy zaszkliły się od kolejnej fali łez.
Zapanowała cisza, która zaczęła niemiłosiernie ciążyć po paru minutach. W takiej sytuacji należało ją przerwać.
- Naffciu, czy ty sie przypadkiem nie zakochałaś? – Złotowłosa zerknęła podejrzliwie na wspomnianą osobę, uśmiechając się pod nosem.
Pomidorek rozpłakał się już na dobre. Rzucił się na towarzyszkę i przytulił ją najmocniej, jak tylko się dało.
- Chyba taaak! – Zapłakała rzewnie.
- Ale on jest zły – westchnął Królik.
- To jest seksowne! – jęknęła w odpowiedzi Naff.
Dziewczyna uniosła delikatnie głowę płaczącej i otarła jej łzy, uśmiechając się delikatnie.
- W takim razie pomogę ci. – Uśmiechnęła się krzepiąco. Jednak w głębi serca przeczuwała, że może żałować tej spontanicznej decyzji. Na pewno nie będzie łatwo. Jednak trudne wyzwania są tymi najciekawszymi, nawet jeśli przysparzają wiele kłopotów.
- Naprawdę? – Keczupowo włosa pociągnęła nosem, wlepiając pełne nadziei spojrzenie w towarzyszkę. Kiedy ujrzała, że ta kiwa głową, przytuliła ją mocniej. – Dziękuję – wyszeptała, po czym zamilkła na chwilę. – A ty gdzie wczoraj byłaś? I po co ubrałaś sukienkę? – Uniosła podejrzliwie brew.
Złotowłosa zaczęła się wiercić w jej objęciach, próbując się uwolnić.
- Nigdzie – mruknęła pod nosem.
Naff pstryknęła ją w czoło, uśmiechając się szeroko.
- Odpowiedz. – Oznajmiła władczym tonem głosu.
Królik westchnął, odwracając wzrok.
- Byłam na spacerze – rzuciła cicho.
- Z kim? – Usta Pomidorka wykrzywił jeszcze szerszy uśmiech.
- Nie znasz. – Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i wyrwała sięz jej ramion, ruszając w stronę kuchni, aby wyzwolić się od dalszych pytań.
- Stój! – zawołała Naff, mrużąc groźnie oczy. Kiedy jej przyjaciółka zatrzymała się posłusznie, kontynuowała: - Z kim byłaś na spacerze? – Powtórzyła.
- Z Collinem – mruknęła niechętnie złotowłosa tak cicho, że jej głos był ledwo słyszalny dla ucha.
Keczupowo włosa uśmiechnęła się w iście diabelski sposób, zacierając ręce z zadowoleniem.
- I co robiliście? – spytała, ciągnąc dalej przesłuchanie.
- Nic – burknął Króliczek, rumieniąc się nieznacznie.
Naff poklepała miejsce obok siebie, sięgając jednocześnie po kolejne opakowanie lodów i dwie łyżeczki. Zaśmiała się perliście, po czym oświadczyła radośnie:
- Przeczuwam babski wieczorek!

6 komentarzy:

  1. Nie dziękuj za te cytaty, po prostu miałam trochę czasu, to przysiadłam do Łowcy i z komentarzy przeniosłam na fejsa i tyle ;)
    Zaczynają się dramaty i ja zacieram ręce, od jakiegoś czasu wolę nadmiary problemów i szoków od romantyzmu i spokoju, mój psychopatyczny tryb się chyba włączył. Albo to wina przebywania od kilku dni z Victelią - ta kobieta denerwuje mnie jak nikt.
    Blake. Chcę go poznać i wyrobić sobie opinię. Nieważne jaką.

    Ta kawa to musi być dobra. Ale Blake jest u kogoś z wizytą, jakąś kultura zobowiązuje, mógłby przestać pić choć na chwilę i wytłumaczyć Lucy (i nam), po co tak właściwie przybył i o co chodzi.
    Ta czarna mgła jest intrygująca.
    Wszystkie Cienie znają imię Lucy, to wcale niepocieszające.
    " Ale niekoniecznie muszę o tym mówić." - bo po co, niech się biedna dziewczyna irytuje, niech jej zmarszczki wyjdą.
    To ja już nie chcę wiedzieć, co Blake pija. Bo to może się okazać nie do końca czarne, a jedynie zmienione przez padające światło.
    Umbra to, poza tym, że z łaciny znaczy 'cień', także pigment stosowany w malarstwie... Jak kto woli.
    Ta pogadanka, która ma być słowną przepychanką, u mnie budzi instynkt samozachowawczy, dziwnie mam się na baczności, jestem pewna, że coś się stanie, że może Blake zaatakuje.
    Władca cieni. A ja jestem władcą portalu. Mimo to nie przepadam za Blake'iem. Bo jest wysłannikiem zła. A ja mam dość dużo do czynienia z postaciami jego pokroju w mojej pracy.
    Z tego, co mi wiadomo, Bogu nie chce wchodzić w żadne konflikty, a z Luckiem większego kontaktu nie ma, chyba wciąż przeżywa te wszystkie kłamstwa, którymi nakarmił Lucy.
    Wokół Blake'a się gromadzą, a ja muszę ścigać. Zazdroszczę.
    Też mam wrażenie, że Władca cieni doszedł do porozumienia z Asem, zawiązali jakąś umowę między sobą, z której każdy coś dla siebie będzie miał.
    Sally! <3
    "Ale sądząc po tym, że na mój widok nie krzyknął „O! Jaka słodka!” jak wszyscy, musi być kimś złym" - do cytatów! Sally, wymiatasz!
    "- To normalne, że gadam sama do siebie? – Oburzyłam się.
    - Jesteś dziwna, to całkiem możliwe " - glebłam. Ja chcę takiego pingwinka! Może mi pomagać w pracy :3
    Mój Boże, Naff. Chodź do mnie, utulam. *wyciąga łapki do ketchupowowłosej*
    "I zostanie starą panną, kolekcjonującą roczniki domestosa w piwnicy?"- normalne stare panny mają koty, Naff domestos. Co tam.
    Naff ma kocyk niczym Rose :3
    A te wszystkie lody to bakaliowe? Ja chętnie wpadnę teraz do Naff, jeśli mi ich trochę zostawi :3
    Parówki maczane w kisielu? Co kogo kręci, mój brat wcinał wczoraj ogórka kiszonego z majonezem. Smacznego.
    Ooo, Naff lubi Astley'a! Ale tak lubi lubi! Biedactwo.
    Naffliczek to taki bromance, który mnie czasami przeraża ckliwością. I chęcią mordu. Ale się cieszę, że jestem po ich stronie, raczej nic mi nie zrobią. Raczej.
    Od poduszki większa krzywda się nie stanie. Nie lepiej pożyczyć patelnię od Abby?
    "- Ale on jest zły – westchnął Królik.
    - To jest seksowne! – jęknęła w odpowiedzi Naff." - glebłam po raz drugi xD
    Nie no, druga część jest tak Naffliczkowa, że ja aż się uśmiecham :) Mam nadzieję, że ten wieczorek skończy się o poranku ;)

    Ciekawy rozdział. Poznajemy Władcę Cienia, dowiadujemy się co nieco o samych Cieniach. Sally rządzi, jak zwykle.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. - Lucy, przecież nie masz podstaw, aby mnie atakować – mruknął.
    - Sam fakt, że jesteś wysłannikiem Asa mi wystarczy – odparłam chłodno, po czym ucichłam na chwilę, zdezorientowana. *słuszna uwaga.
    Wiem o tym, że znasz powód – warknęłam.
    - Być może. – Blake zaśmiał się cicho pod nosem. – Ale niekoniecznie muszę o tym mówić. *phi. Cwaniaczek. Już Cię nie lubię :P
    - Lucyyyy! – Dobiegł mnie dziecięcy głos dochodzący z salonu. – Gadasz sama do siebie? *ooo, mamy ze sobą coś wspólnego haha. Sama do siebie: uwielbiam :D
    – A to kto? – spytała zaciekawiona, mrugając oczyma.
    Nagle chłopak jakby zapłonął złością, ilość mgły przy jego dłoniach nagle się zwiększyła, tworząc coś w rodzaju kuli wielkości piłki. Jego oczy pociemniały jeszcze bardziej, zaś uśmiech natychmiast zszedł z twarzy, ustępując miejsca powadze. Rzucił w Sally swoją mglistą kulą, która z zawrotną prędkością kierowała się w jej stronę. *ej ej, uważaj sobie koleś. Co ona Ci zrobiła?
    O, już wiem kto to – mruknęła Sally pod nosem, opierając się powoli o framugę drzwi i nie spuszczając wzroku z przeciwnika.
    - Znasz go? – Zdziwiłam się.
    - Nie. – Wzruszyła ramionami. – Ale sądząc po tym, że na mój widok nie krzyknął „O! Jaka słodka!” jak wszyscy, musi być kimś złym. *zgadzam się z Tobą :)
    Naff wpatrywała się w okno jeszcze przez chwilę, z buzią rozdziawioną na pół twarzy. Po chwili w jej oczach zgromadziły się łzy, które zaczęły kolejny spływać po zarumienionych policzkach, a dziewczyną wstrząsnął szloch, który słychać było prawdopodobnie w całej okolicy. Trochę czasu zajęło jej uświadomienie, że Astley uciekł, a ona została sama w swoim mieszkaniu. *zakochałaś się :P Moja bidulko <3
    - Chyba taaak! – Zapłakała rzewnie.
    - Ale on jest zły – westchnął Królik.
    - To jest seksowne! – jęknęła w odpowiedzi Naff.
    Dziewczyna uniosła delikatnie głowę płaczącej i otarła jej łzy, uśmiechając się delikatnie.
    - W takim razie pomogę ci. – Uśmiechnęła się krzepiąco. *prawdziwa przyjaciółka :)
    – A ty gdzie wczoraj byłaś? I po co ubrałaś sukienkę? – Uniosła podejrzliwie brew.
    Złotowłosa zaczęła się wiercić w jej objęciach, próbując się uwolnić.
    - Nigdzie – mruknęła pod nosem.
    Naff pstryknęła ją w czoło, uśmiechając się szeroko.
    - Odpowiedz. – Oznajmiła władczym tonem głosu.
    Królik westchnął, odwracając wzrok.
    - Byłam na spacerze – rzuciła cicho.
    - Z kim? – Usta Pomidorka wykrzywił jeszcze szerszy uśmiech.
    - Nie znasz. – Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i wyrwała sięz jej ramion, ruszając w stronę kuchni, aby wyzwolić się od dalszych pytań.
    - Stój! – zawołała Naff, mrużąc groźnie oczy. Kiedy jej przyjaciółka zatrzymała się posłusznie, kontynuowała: - Z kim byłaś na spacerze? – Powtórzyła.
    - Z Collinem – mruknęła niechętnie złotowłosa tak cicho, że jej głos był ledwo słyszalny dla ucha.
    Keczupowo włosa uśmiechnęła się w iście diabelski sposób, zacierając ręce z zadowoleniem.
    - I co robiliście? – spytała, ciągnąc dalej przesłuchanie.
    - Nic – burknął Króliczek, rumieniąc się nieznacznie.
    Naff poklepała miejsce obok siebie, sięgając jednocześnie po kolejne opakowanie lodów i dwie łyżeczki. Zaśmiała się perliście, po czym oświadczyła radośnie:
    - Przeczuwam babski wieczorek! *haha.
    Uwielbiam, jak dajecie siebie do opowiadania. To jest takie słodkie :D Nadrobiłam rozdziały, teraz mogę czekać na następne. Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hueheuhuehuehuehuhe. Naff wie, Naff wie. 39, 40 tak bardzo. Jaram się. Chcę już następny rozdział >D! *jeszcze tego nie przeczytała, a już chce następny!*. Ogólnie dzisiaj taki naffstleyowy dzień. Czytam sobie fragmenciki, słucham "Sad song" i "set me on fire" (no, to mi się zawsze będzie kojarzyć z nimi huehueuhe) i... i w ogóle jaram się w głębi serduszka Astleyem! *czy naprawdę nie ma komentarza w którym Naff nie wspomniałaby o Astleyu?!?! Dobra! Przyznaję! To miłość mojego życia i na każdego czarnego kota krzyczę: ASTLEY! Przez co Aruś i ludzie w moim otoczeniu patrzą na mnie jak na debila. No, ale się nie przejmujmy, bo... bo ASTLEY! Hueehue, znowu tyle gadania na początku. Jestem jakaś niewyżyta, prawda, Królik? TAK! *sama sobie odpowiedziała*
    Ehm, ehm, ehm, więc wracamy do Blake'a!
    "- Lucy, przecież nie masz podstaw, aby mnie atakować – mruknął.
    - Sam fakt, że jesteś wysłannikiem Asa mi wystarczy – odparłam chłodno" - no, właśnie! Co to za głupie pytanie! Przecież są wrogami ;____;
    "- Jednakże nie mam ochoty tego wyjawiać. – Przybysz zaśmiał się perliście w odpowiedzi." - really, Blake? Really? Czekaj, zaczynam go nie lubić bo bawi się z nią jak dziecko ;___. Blake niedobry *nie gryzłam, ale pewnie niedobry bo pije kawę. Wiesz co przed chwilą napisałam? "bije kawę", wtf, nie wiedziałam, że można bić kawę. O, jednak nie pije kawy *bije hueuhe*. Wciąga nosem cień. Na bogato >D! Łacina tak bardzo! *sama używała łaciny do tworzenia nazw do WCN i cień też gdzieś się przewinął przed oczami!*. W ogóle... Blake jest cieniem? ŁOT? Huehue, no to jest impreza >D.
    WTF, cienie jak zwierzęta i od razu przypomniało mi się, jak Amice udawała małą Amice i Leven tworzył z mroku zwierzątka >D! Huehue *tak bardzo*. A cienie wkradające się do ludzi przypominają mi demony :o
    "- O, już wiem kto to – mruknęła Sally pod nosem, opierając się powoli o framugę drzwi i nie spuszczając wzroku z przeciwnika.
    - Znasz go? – Zdziwiłam się.
    - Nie. – Wzruszyła ramionami. – Ale sądząc po tym, że na mój widok nie krzyknął „O! Jaka słodka!” jak wszyscy, musi być kimś złym." - No i ten dialog wbił mnie w siedzenie XD! Jak ja wielbię Sally! A spróbuj ją tylko zabić to ja zabiję ciebie *groźba tak bardzo XD* No, już nie mówię, że Soriel ÓMRZE, bo ty mi powiesz, że Astley ÓMRZE, więc najlepiej nikogo nie ÓMIERAJMY.
    No, właśnie rozkminiam dlaczego Blake w ogóle tam polazł i po co go As tam wysłał? Przecież niczego takiego nie zrobił :o. No, chyba, że to miały być jakieś zwiady czy cuś. Ej, ale skoro wrogowie wiedzą, gdzie Lucy mieszka to ma przes...rąbane!
    "A jeśli naprawdę już nigdy nie wróci? I zostanie starą panną, kolekcjonującą roczniki domestosa w piwnicy?" - tak bardzo mam ochotę zaironizować do własnej osoby i zaśmiać się jej w twarz, mówiąc: "Huehue, i tak zostaniesz starą panną >D". W ogóle to się nie spodziewałam, że tu będzie Naff! Aczkolwiek ten fragment to mi kiedyś wysyłałaś. CHYBA. A przynajmniej jego cząstkę :o. Ten ból i rozpadż Naffa. Też mi się chce rozpadżać *huehue, jakie słowo*.
    Parówki maczane w kisielu? Żarcie godne Naffa! Choć jeszcze takiego bajeru nie próbowałam. Ej, muszę zdegustować, chyba mam kisiel w szafce, a parówy podwinę Krawcowi huehue *plan idealny*. Ale jadłam kiedyś kisiel z keczupem! I to kisiel w proszku. NIEWAŻNE. Chcę o tym zapomnieć D:
    Nie płacz, Naffie! *tuli siebie. Tak bardzo forever alone!*
    "Królik najwyraźniej się wkurzył, gdyż chwycił mocno zarumienione jeszcze policzki Naffa i zaczął je bezlitośnie rozciągać, przybierając surową minę" - Ała, ała to boli ;____;? BEZLITOSNY KRÓLIK! XD
    "- Astley uciekł. Wyskoczył przez okno – jęknęła.
    Królik przewrócił oczami ze znudzeniem.
    - Może miał coś ważnego do załatwienia – mruknęła pod nosem, gryząc kolejne ciasteczko." - czy to normalne, że zaczęłam się śmiać XD? Tu taka powaga, a Naff rypie na podłodze ze śmiechu. Aż reklama sama ciśnie się do palców >D! *bo nie ust*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *super badassowa muzyczka i grubym głosem: NAFF TV!*
      [PRZERWA NA REKLAMĘ]
      Narrator: Masz coś ważnego do załatwienia?
      Astley*kiw obojętnie głową*
      Narrator: Jakaś upierdliwa dziewczyna z pomidorami na twarzy zajmuje ci czas?!
      Astley*kiw obojętnie głową*
      Narrator: Masz coś do załatwienia, np. nakarmienie wygłodniałych piranii w tęczowe wzorki, które przechowujesz w wannie, bo akwarium było za drogie lub wycięcie wszystkich pomidorów twojego sąsiada Stefana w pień *albo w korzeń hueuhe*, aby zastąpić je krowami skrzyżowanymi z jednorożcami, które dają różowe mleko?
      Astley*poker face* NIE *tak astleyowo*
      Narrator: Już dziś nabądź okno-znikajkę! Bierzesz, skaczesz i cię nie ma! A dziewczyny za tobą płaczą! *BANG*
      Naff*wyjący Naff z toną pudełek lodów bakaliowych*
      [KONIEC REKLAMY]

      Wtf, co to było. Ej, ale grunt, że coś wymyśliłam! WIELKI POWRÓT NAFF TV! >D
      "- Ale ja lubię kogoś czasami porządnie zdzielić poduszką – mruknęła smutno pod nosem." - hueuhehue, Sorcia >D?
      "Zapanowała cisza, która zaczęła niemiłosiernie ciążyć po paru minutach" - CISZA ZACIĄŻYŁA! BANG! BADUM TSS!
      "- Ale on jest zły – westchnął Królik.
      - To jest seksowne! – jęknęła w odpowiedzi Naff." - TAK! Dokładnie tak by odpowiedziała prawdziwa Naff! BADUM TSS! Zło takie seksowne! NIE! To Astley jest seksowny! BRAŁABYM!
      "- Przeczuwam babski wieczorek!" - yeaaaa! W ogóle to... Naff taka zmienna. Zupełnie jak ja. Raz się cieszy, raz płacze. Królik, rozczytujesz moją duszę >D! *i od razu przypomina się ta telepatia, bo te same pomysły!*
      Jaram się rozdziałem, nie był zdechły! Twoje rozdziały nigdy nie są zdechłe! Zdechła to może być Naff po 12 godzinach pracy >D!
      Czekam na 39. Hueheuhe~ *jara się*

      Usuń
    2. O, w ogole powtórzyłam fragment w reklamie ;___; no, to niech będzie na początku od narratora: Wzywają cię obowiązki psychopaty?! XD *badum tss*

      Usuń
    3. Nie sądziłam, że stęsknię się za reklamami NaffTV należącymi do Naff, ale się stęskniłam! Miło coś zobaczyć <3

      Usuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^