czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział trzydziesty: Dobra strona psychopaty

Ostatni rozdział Naffstleyowej słodkości, teraz przyjdzie pora na trochę wyjaśnień i akcji. Chociaż nie, akcją bym tego nie nazwała, boooo... Bo w sumie nikt nie umiera. Kurdę, przydałoby się kogoś uśmiercić. Mam nadzieję, że nie będziecie tęsknić za Sally, huehue.


- Kto by pomyślał, że historia jakiegoś Pomidorka może być względnie interesująca.- Stwierdził Astley chłodno, patrząc w zaszklone oczy Naffa. Kiedy tylko przypomniała sobie, co przeszły z Królikiem, zanim zostały Jeźdźcami Chaosu, zachciało jej się płakać. Była wrażliwą osobą w przeciwieństwie do złotowłosej. Wzruszała się bardzo często, a łzy stały się już jej częścią.
- Teraz twoja kolej- mruknęła, odwracając wzrok. Nie chciała, żeby białowłosy zobaczył, że znowu płacze.
Zignorował jej zachowanie i westchnął ciężko.
- Wiesz o tym, że Lucy to moja...- Zaczął, lecz przerwał. Słowo "siostra" nie chciało przejść mu przez gardło. Czy nadal była jego siostrzyczką, nawet po tym, co się wydarzyło niecały rok temu? Czy miał jeszcze ten zaszczyt nazywania Lucy swoim rodzeństwem? 
- Tak, siostra- dokończyła za niego dziewczyna, ratując go od wyrzucenia z siebie tego słowa.- Aż tak trudno to przyznać?- spytała, a po jej policzku spłynęły jej kolejne łzy. Przypomniała sobie swoje rodzeństwo, które razem z rodzicami spłonęło, kiedy miała sześć lat. Razem z Królikiem porzuciły przeszłość, ale wspomnienia na zawsze z nimi pozostały. Ogień, nawiedzający je w koszmarach, wyzwiska krzyczane przez kolejnych wychowanków z sierocińca, pohukiwanie sów w lesie, kiedy jako bezbronne dziewczynki kuliły się z obawy przed dzikimi zwierzętami.
- Usłyszałaś tamtą rozmowę?- burknął niechętnie.
- Nie sposób było jej nie usłyszeć.- Stwierdziła Naff.- Wiesz, mówiliście dość głośno.
Astley zamknął oczy i powrócił myślami do dzieciństwa. Poczuł czyjąś rękę na swojej dłoni. Otworzył oczy i spojrzał na rozpłakanego Pomidorka, którego dłoń napotkała jego. Patrzył na nią przez chwilę, zastanawiając się nad tym, czy jej nie odsunąć. Oparł jednak głowę o grzejnik i zignorował nagły gest ze strony towarzyszki.
- W przeciwieństwie do ciebie miałem dość spokojne dzieciństwo- mruknął.- Kochający rodzice i dwie urocze siostrzyczki, młodsze ode mnie.
- Lucy ma tylko jednego brata.- Przerwała mu Naff.- Wspominała tylko o bracie.- Poprawiła się.
- Nie pamięta przeszłości, prawda?- spytał Astley, a gdy dziewczyna skinęła głową, kontynuował:- Nie pamięta mnie, więc Rose zapewne też.
- Chwilunia!- Zastanowiła się.- Więc... ty jesteś Rook?- spytała nieśmiało.
Mięśnie chłopaka spięły się nieznacznie, a jego dłoń wysunęła się spod ręki Naffa. Skrzywił się z niezadowoleniem i prychnął cicho.
- Nazywam się Astley- warknął groźnie.
- Ale...- Jej oczy zaszkliły się bardziej, patrząc ma białowłosego.
- Ja także porzuciłem przeszłość- dodał spokojniej, opuszczając głowę z westchnieniem.- Ale nazwałbym to chyba wyrzeknięciem się jej.
- Astley...- Zaczął Pomidorek, ale chłopak położył jej palec na ustach, uciszając ją.
- Jest mi z tym dobrze.- Stwierdził z uśmiechem.- Nie możesz się o mnie bezustannie zamartwiać. W przeciwnym razie zginiesz.
Dziewczyna spojrzała w jego fiołkowe oczy i pokręciła powoli głową.
- Jeśli umrę razem z tobą, to nie będzie śmierć- wyszeptała.- Wtedy narodzę się na nowo.
Białowłosy przewrócił oczami na boku, ale nie skomentował wypowiedzi.
- Siostry zawsze się o mnie biły.- Kontynuował swoją historię.- O to, której rysunek jest ładniejszy. Która z nich ładniej tańczy. Która z nich zrobiła dla brata lepszą kanapkę. O wszystko.- Uśmiechnął się smutno.- Zawsze musiałem je rozdzielać, bo ich siły były wyrównane, a walka mogła trwać w nieskończoność bez udziału osób trzecich. Wtedy obydwie obrażały się na mnie i odchodziły naburmuszone, żeby zacząć zabawę w chowanego.
Naff uśmiechnęła się ciepło w stronę towarzysza.
- Każde z nas miało swój własny świat i odmienną osobowość. Mimo to były momenty, kiedy dogadywaliśmy się wręcz idealnie. Na co dzień pałaliśmy do siebie nienawiścią, ale w głębi duszy kochaliśmy się szczerze i troszczyliśmy o siebie nawzajem.- Wyjaśnił.- Każdej soboty brałem je na plac zabaw, patrząc, jak Rose i Raven biją się o wiaderko czy łopatkę, a na koniec przybiegają do mnie z wielkimi uśmiechami, aby ocenić, która piaskowa budowla jest lepsza. Nie mogłem wtedy wybrać żadnej, gdyż obydwie były świetne. Uznawałem remis, na co one odchodziły obrażone, bo byłem niezdecydowany- westchnął.
- Która z nich była starsza?- spytała Naff z zaciekawieniem.
- Były bliźniaczkami- odpowiedział.- Ale to chyba Lucy była o parę minut starsza.
- Bliźniaczki?- Zdziwiła się. Czy Rose wyglądała tak samo jak Lucy? A może była całkiem inna? 
- Różniły się od siebie. Przede wszystkim osobowością, ale wyglądem także- mruknął.
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilkę, ściągając brwi.
- Rook, Raven i Rose- wyszeptała.- Wszyscy na "r".- Zauważyła, bojąc się jednocześnie reakcji Astleya na wspomnienie jego starego imienia.
- Ta- prychnął.- Przeklęte rodzeństwo R. Znane w całym miasteczku. 
- Dlaczego przeklęte?- spytała, przekrzywiając głowę.
Chłopak uśmiechnął się, a jego oczy zaiskrzyły radośnie. Położył dłoń na czuprynie Naffa i rozwichrzył delikatnie jej włosy, śmiejąc się cicho.
- Jesteś strasznie ciekawska.- Stwierdził.
- A ty zmieniasz temat- burknęła zawstydzona.
- Wolisz rozmawiać o mojej przeszłości, czy trwać ze mną tu i teraz?- Uniósł brew.
Dziewczyna rozważyła w myślach wszystkie za i przeciw. Jej rozum podpowiadał, że poznając przeszłość Astleya, dowie się o nim czegoś więcej i jednocześnie będzie mogła to zrelacjonować Jeźdźcom. Ale serce biło niemiłosiernie i pchało się w stronę białowłosego, prawie wyskakując z piersi. Nareszcie stawał się trochę cieplejszy i sam zaproponował spędzenie z nim czasu.
- Myślałem, że dasz mi odpowiedź od razu- mruknął.- Nad czym się zastanawiasz, kobieto?- prychnął z rozbawieniem.- Chodź do mnie!- Przygarnął ją do siebie i przytulił mocno, śmiejąc się. 
Naff wyczuła fałsz w jego zachowaniu. Normalny, chłodny Astley nigdy nie zrobił by czegoś takiego. Łamało jej to serce, ale taka była prawda. Dlatego kiedy znalazła się w pachnących wanilią ramionach, nawet nie zaczerwieniła się, tak jak miała to w zwyczaju. Powstrzymywała się od tego, aby odwzajemnić uścisk. Po prostu pozwalała się tulić, zachowując kamienną twarz. 
- Astley- burknęła niechętnie, wyswabadzając się z jego objęć. Białowłosy nie wydawał się być zdziwiony. Na powrót stał się chłodny, gdy znów na niego spojrzała.- Nie zmylisz mnie- odpowiedziała poważnie.- Wiem, że wymusiłeś ten uścisk tylko po to, aby zmienić temat.- Jej oczy zaszkliły się nieznacznie.
- Mówiłaś, że jestem chłodny.- Przypomniał jej.- Chciałem ci więc pokazać, jaki byłbym, gdybym odrzucił chłód.- Wzruszył ramionami.
- Dopiero teraz to sobie przypomniałeś?- prychnęła keczupowo włosa.
- Myślałem nad tym, jak najlepiej ci to przekazać.- Stwierdził.- Chłód leży w mojej naturze.
- Nie!- Zaprzeczyła.- Można roztopić ten chłód!
- Nie da się go roztopić.- Zaśmiał się w odpowiedzi.
- Kłamiesz!- jęknęła Naff.- Da się!
- Niby jak?- Uniósł brew.
- Miłością!- Uśmiechnęła się promiennie.
- Po co komu miłość?- prychnął Astley z pogardą, odwracając wzrok.
Dziewczyna wstała i pochyliła się przy jego policzku, składając na nim delikatny pocałunek.
- Po to!- Zachichotała i zwichrzyła delikatnie jego białe włosy.
Chłopak prychnął ponownie i odwrócił głowę.
- Wolałeś w usta?- spytała jego towarzyszka, podchodząc do lodówki i wyjmując z niej produkty kuchenne.
- Nie!- warknął, zły na swoją wybawicielkę.
- Wiem, że tego chcesz!- westchnęła, myjąc liście sałaty pod bieżącą wodą.
Astley przewrócił oczami. Tego typu wypowiedzi nawet nie warto było komentować. Wstał i spojrzał ukradkiem na krzątającą się przy desce do krojenia Naff. Kroiła akurat ogórki i głuchy stukot noża uderzającego o deskę wypełniał mieszkanie. Po cichu podszedł do niej i nachylił się do jej ucha, wstrzymując oddech.
- Co dziś na obiad?- wyszeptał, uśmiechając się.
Dziewczyna podskoczyła ze strachu, a nóż przeciął serdeczny palec jej lewej dłoni. Białowłosy objął ją, aby nie upadła. Ukradkiem spojrzał na wypływającą z świeżej rany krew. Idealnie kontrastowała z bladą skórą.
- Astley- jęknęła Naff, posyłając w jego stronę spojrzenie, które miało mówić "miejsce pomidorków jest w kuchni, zostaw mnie w spokoju". Otworzyła jednak szerzej oczy, widząc nikły cień troski w oczach chłopaka.
- Przecięłaś się.- Stwierdził, unosząc zraniony paluszek i oglądając go okiem znawcy.- Teraz to ty pomęczysz się z wacikiem nasączonym spirytusem.- Uśmiechnął się łobuzersko i zaczął otwierać kolejne szafki w poszukiwaniu apteczki. 
- Pod zlewem- mruknęła niechętnie keczupowo włosa.- To tylko przecięcie, nic mi nie będzie.
- A jak wykrwawisz się na śmierć?- Ironizował białowłosy, otwierając apteczkę i przygotowując zestaw dezynfekujący.- Kto wtedy ugotuje mi obiad?
- Jesteś wredny.- Naburmuszyła się dziewczyna i nadęła policzki z niezadowoleniem.
Astley podszedł do niej z wacikiem i uśmiechnął się niczym psychopata.
- Pomidorku, poczujesz mój ból.- Zaśmiał się i spróbował przyłożyć wacik do rany, ale Naff odsunęła go. Unikała go zawzięcie przez dłuższą chwilę, płacząc bezradnie, ale kiedy uderzyła palcem o policzek białowłosego, ucichła i uspokoiła się. Przynajmniej do czasu, kiedy ten nie spojrzał w jej oczy, aby uśpić jej czujność i uchwycić palec w swojej dłoni. Wtedy rozpłakała się ze zdwojoną siłą, a gdy poczuła, jak Astley przykłada do rany wacik, wyrzuciła z siebie powietrze i zemdlała.
- Jeszcze tego brakowało- westchnął chłopak i odłożył zestaw do dezynfekcji, zastanawiając się, co zrobić z bezwładną dziewczyną w jego objęciach. Najchętniej zostawiłby ją tutaj, wziął trochę jedzenia i uciekł od tej wariatki, ale duma trzymała go na uwięzi i kazała odwdzięczyć się dziewczynie pomocą.
Spojrzał na gotującą się w garnku wodę i nieobrane jeszcze ziemniaki. Ta dziewczyna nie mogła zemdleć po zrobieniu obiadu? 
Białowłosy pochylił się nad Naffem i objął ją w pasie, stawiając ją na nogi i zarzucając delikatnie na plecy. Nie ważyła dużo, ale miał dość spore problemy z przeniesieniem ją do sypialni. Albo jej włosy koloru keczupu smagały jego klatkę piersiową i irytowały go, albo dziewczyna wykonywała jakiś nagły ruch nogą lub mruczała coś pod nosem. 
Do sypialni trafił od razu, otwierając kopniakiem pierwsze drzwi po prawej. Pokój był pomalowany na różowo, a na jego ścianach wisiały obrazy i światełka. Na biurku leżało parę pustych kubków, zmięte kartki papieru, rozwalone wszędzie kredki, długopisy i pisaki, sterta książek i zeszytów oraz laptop. Puchaty dywan w kolorze niebieskim wyścielał podłogę. W centrum znajdowało się wielkie łóżko z pościelą w miniaturowe serduszka.
Astley wyczuł w powietrzu zapach róż. Podszedł bliżej i zauważył na szafeczce obok łóżka parę wypalonych już świeczek zapachowych. Westchnął cicho, kładąc Naffa delikatnie na łóżku. Kiedy spała, nie wyglądała nawet tak źle. Całkiem uroczo i niewinnie.
Chłopak wrócił do kuchni, wyłączając kuchenkę i biorąc do sypialni apteczkę. Przemył jeszcze raz ranę nasączonym spirytusem wacikiem i obejrzał ją w świetle lampy. Była dość głęboka, zapewne dlatego tak krwawiła.
Na koniec białowłosy wyszukał wśród bandaży zwyczajne, białe plastry i przykleił jeden z nich na palec dziewczyny. Wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym podszedł do biurka i poszukał wzrokiem czarnego długopisu. Kiedy już takowy wyszukał, wrócił na swoje miejsce obok Pomidorka i na plasterku narysował delikatnie uśmiechniętą buźkę. Spojrzał po raz ostatni na twarz Naffa i wyszedł, zamykając cicho drzwi. Teraz czekało go ugotowanie obiadu dla siebie i niezdarnej dziewuchy, mdlejącej na widok krwawiącego palca. A może zemdlała na jego widok?
Astley wkroczył do kuchni i rozejrzał się po niej, wzdychając ciężko. Wyszukał ten tandetny fartuch, który oficjalnie należał do keczupowo włosej i założył go na siebie. Był odrobinę za mały, ale wolał, żeby to fartuch przyjął na siebie pryskający tłuszcz, a nie jego brzuch.
 Obrał wyłożone na blat kuchenny ziemniaki i wrzucił je do gotującej się na kuchence wody. Jego oczy napotkały panierowane już na szczęście kotlety, które wystarczyło jedynie rzucić na rozgrzany tłuszcz i przypilnować, aby się nie spaliły. Pozostała więc nieszczęsna sałatka, przy której robieniu poległa gospodyni. Sałata była już podarta i czekała na kompanów w wielkiej, szklanej misce. Na desce do krojenia obok leżał wciąż niepokrojony ogórek, który po chwili także znalazł się w misce. Kiedy chłopak zlustrował ją wzrokiem, stwierdził, że czegoś w niej brakuje. Uśmiechnął się diabelsko pod nosem i przyjrzał się pomidorom w misce nieopodal. O tak. Na pewno zasmakują Naffowi.
Pokroił dwa z nich i wrzucił do sałatki, która od razu stała się bardziej kolorowa. O to właśnie mu chodziło.
Białowłosy nalał wodę do czajnika i poczekał, aż się zagotuje, aby zalać nią jaśminową herbatę dla dziewczyny, znalezioną gdzieś na jednej z półek. Słysząc bulgot gotowanych ziemniaków, zmniejszył pod nimi ogień i zaczął podgrzewać olej do smażenia kotletów.
Obiad był gotowy w niecałe półgodziny. Astley wyjął dwa talerze i nałożył na nie jedzenie i ruszył z nimi do sypialni dziewczyny, kładąc je na biurku, po uprzednich zgarnięciu na podłogę niepotrzebnych rzeczy. Wcześniej zdążył wynieść brudne kubki i wyrzucić niepotrzebne papiery, więc bałagan był mniejszy. Pomidorek nadal spał, wyłożony nonszalancko na całym łóżku, mrucząc coś przez sen.
Chłopak westchnął i pochylił się nad nią, obserwując ją przez chwilę. Naprawdę wyglądała uroczo, gdy nie płakała. Zastanawiał się, czy jej wrażliwość była spowodowana jej trudną przeszłością. Ale dziewczyna mówiła, że Królik nie płacze tak często jak ona, a nawet przeciwnie- trudno złotowłosą wzruszyć. Jednak wiedział, że psychika każdego jest inna i inaczej odbiera bodźce ze środowiska.
Obiad stygnął, więc nadszedł czas na pobudkę.
Naff wylądowała z hukiem na dywanie, kiedy Astley zepchnął ją z łóżka. Gwałtownie wstała i zaspanymi oczkami zlustrowała pomieszczenie, a kiedy zlokalizowała śmiejącego się w jej łóżku białowłosego, ściągnęła brwi ze złością, czerwieniąc się jednocześnie.
- Astley!- warknęła, ściągając kołdrę i okrywając się nią niczym pancerzem.- Co ty robisz w moim łóżku?
- Leżę.- Wzruszył ramionami chłopak, uśmiechając się łobuzersko.
- Jak możesz mówić to z takim spokojem?- Odwróciła wzrok, wyczuwając zapach jedzenia.- Co byś zrobił, gdybyś znalazł w swoim łóżku półnagą osobę?
- Spytałbym, czy jest jej wygodnie.- Zaśmiał się.
- Czy ja czuję…- Zaczęła Naff, wstając i podchodząc do biurka. Jej oczy zaiskrzyły się, kiedy ujrzała ciepły obiad.- Jedzenie!- wykrzyknęła z radością, biorąc jeden z talerzy pod kołderkę i konsumując powoli kotleta.
- Nie mogłaś zemdleć po zrobieniu obiadu?- Narzekał Astley.- Musiałem ubrać ten durny fartuszek i natrudzić się, żeby to zrobić- westchnął.
- W tym fartuszku wyglądasz słodko.- Stwierdziła Naff z ustami pełnymi sałatki. Po chwili skrzywiła się i z trudem ją przełknęła, patrząc na jej skład. Po chwili podniosła wzrok na roześmianego białowłosego, który właśnie ściągał fartuch.
- Smakuje?- Uśmiechnął się szeroko.
- Niezmiernie.- Odparła ze sztucznym uśmiechem, odkładając na bok wszystkie kawałki pomidorów.
Chłopak podszedł do biurka po swoją porcję jedzenia, którą wsunął w przeciągu kilku minut, nie wygrywając jednak z dziewczyną, która skończyła wcześniej.
Naff wstała i odłożyła talerz na biurko, po czym podeszła do Astleya i rzuciła się na niego z krzykiem. Na szczęście on także zdążył odłożyć już naczynie na półkę. Obydwoje upadli na miękką kołdrę, a Pomidorek objął białowłosego i uśmiechnął się radośnie.
- Dziękuję- wyszeptała. Astley trwał niewzruszony i jak zwykle chłodny, wpatrując się w sufit.- Jednak nie jesteś taki zły, jak mówisz.
- Jestem zły, ale musiałem ci się odwdzięczyć- westchnął.- Kiedy tylko ten dzień dobiegnie końca, będziemy kwita. Ja uratowałem ciebie, ty mnie. Jutro nie będę już tym samym słodkim Astleyem, który pozwalał się bezkarnie przytulać i gotował obiady.
- W takim razie kim będziesz?- spytała Naff, siadając nagle.
- Będę zły- mruknął.- A skoro wybiła już północ, nadszedł czas, aby się pożegnać.- Oznajmił i wstał, otwierając okno.
- Chcesz wyskoczyć przez okno?-  zapytała przerażona dziewczyna.
- Koty zawsze spadają na cztery łapy, czyż nie?- Zaśmiał się smutno.- Żegnaj, Pomidorku.



6 komentarzy:

  1. Przybywam po pracy i zakupach, mam nadzieję, że przed obiadem uda mi się przeczytać i skomentować.

    Jak Ty mi zabijesz Sally, ja zabiję Ciebie. Dotarło?
    Koniec Naffstelyowych rozdziałów. Kolejny powód do zasmutania.

    "- Kto by pomyślał, że historia jakiegoś Pomidorka może być względnie interesująca." - pierwsze zdanie rozdziału, a ja zacieszam, choć stopy mnie bolą.
    Woow, Naff dotyka Astleya, a ten się nie odsuwa. Sweet ^__^
    Rose. Ohoho.
    "- Jeśli umrę razem z tobą, to nie będzie śmierć- wyszeptała.- Wtedy narodzę się na nowo." - ohoho, ktoś tu się już zakochał po uszy i ja nie będę wskazywać palcem kto... :3
    Wait. What? Lucy, znaczy się Raven i Rose są bliźniaczkami? o.o Wow. To teraz jestem zaskoczona.
    "Położył dłoń na czuprynie Naffa i rozwichrzył delikatnie jej włosy, śmiejąc się cicho." - jak dla nie, to Astley teraz potraktował Naffa jakby był jej starszym bratem. Uroczo. Ale Naff chce czegoś więcej.
    "- Chodź do mnie!- Przygarnął ją do siebie i przytulił mocno, śmiejąc się. " - Aawww *___*
    Naff jest w niebie, ale w tym prawdziwym niebie, a nie w tym Nathielowym, do którego trafiają amerykańskie nastolatki po liposukcji.
    I nie udało się. Przerwa na obiad.
    Już wróciłam. Okay, dalej.
    Taa, Naff. Astley wolałby w usta. Choć ja sądzę, że to ciebie ciagnie do jego warg ;)
    Krew! Yeah! Jest dobrze! :3
    Co? Naff zemdlała? Serio? Właściwie to rozumiem, sama prawie zemdlałam po tym, jak kapslem od tymbarka przecięłam sobie żyłę na środkowym palcu lewej dłoni. Ach, te trzecia gimnazjum...
    "Ta dziewczyna nie mogła zemdleć po zrobieniu obiadu? " - Nie! Trzeba było jej nie straszyć :P Teraz nie wzdychamy, a bierzemy się do roboty.
    Astley ubiera fartuch Naffa! To niedopuszczalne! Tłuszczu, pryskaj na Astleya, nie na fartuch!
    Czyżby Królik obiad dla Astleya i Naff zaczerpnął z wizyty Naffa u Cleo?! :o
    Wait. Naff zemdlała, po czym zasnęła? Tylko Pomidorek jest do tego zdolny :3
    "Naff wylądowała z hukiem na dywanie, kiedy Astley zepchnął ją z łóżka." - takie to do Astleya podobne, zwykła pobudka to przeżytek.
    "- Czy ja czuję…- Zaczęła Naff, wstając i podchodząc do biurka. Jej oczy zaiskrzyły się, kiedy ujrzała ciepły obiad.- Jedzenie!" - cała Naff <3
    "Żegnaj, Pomidorku." - ej no, to naprawdę brzmi jak pożegnanie. I znowu mi jakoś smutno.

    Okay, reasumacja. Rozdział Naffstleyowy do bólu, uroczy, okraszony ironią i rumieńcami Naffa, bardzo mi się podoba :) A wzmianka o krwi dodała smaczku niczym pomidory w sałatce ;)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam, jak mogłam. Dobrze, że się wróciłam, zanim po uszy wpadłam w spotkanie z Henrym.
      DUP!

      Dziękuję za uwagę :3

      Usuń
  2. BANG. Przybywam. I nie denerwuj mnie, nie zabijesz Sally! Przecież to jest jednak z lepszych postaci z Łowcy! *najlepszą jest Astley hueheuh*. Będzie hejt jak to zrobisz! W sumie to... nie zrobisz, bo kto inny musi zginąć! >D Chociaż nie. Ty lubisz zabijać. MORDERCZY KRÓLIK! Jesteś jak Ithiel XD! Nie, zaraz, może to ja jestem jak Ithiel skoro torturuję Nathiela? Hmm. Mniejsza! Śmierć nie jest fajna w czyimś opowiadaniu, ale jak się uśmierca w swoim to jest wesoło XD! *dlaczego teraz mi wpadła do głowy klątwa Caidena? :o*. Ej, w ogole smutegowo, że nie będzie Naffstleya teraz, ale akcja musi ruszyć! BUM! Niech rozstąpią się ziemie >D!
    "względnie interesująca" - Ale że tylko względnie? Astley, ty hart brejkerze! >D
    "Wzruszała się bardzo często, a łzy stały się już jej częścią." - no, a z tym to się zgodzę. Naff na pełnej linii. Płacze nawet gdy przeczyta jedno smutne zdanie XD!
    "Przypomniała sobie swoje rodzeństwo, które razem z rodzicami spłonęło, kiedy miała sześć lat." - Braciszkowie ;___;? Rodzice ;____;? Spłonęli? FUCK! To mi przypomina jak miałam 10 lat i dostałam Simsy! I zrobiłam całą moją rodzinkę i wszyscy spłonęli, tylko brat przeżył! A wtedy pobiegłam się przytulić do mamy z płaczem krzycząc: WSZYSCY SPŁONĘLIŚCIE XD! TYLKO ***** przeżył! *dane osobowe silnie strzeżone hueuhe XD*. A rodzina mnie wyłachała. Ale... ja do tej pory nie lubię zabijać simsów ;___; o co tym wszystkim ludziom chodzi, gdy wrzucają simsów do basenu i usuwają drabinki? O co im chodzi, gdy jest plama wody i stawiają tam lampy? O co im chodzi, gdy usuwają drzwi w miejscu, gdzie nie ma lodówki?! *jakie to życie bez lodówki?!?!*. Dobra, koniec o Simsach!
    "- Nazywam się Astley- warknął groźnie." - No i tak ma być! Rook brzmi dziwnie, tak bardzo mi nie pasuje do Astleya! W ogóle... rook. Ej. Rook - to tak, jak dwa lata, bo ma 2 o! *badum tss!* Poczułam się normalnie jak Braden! Suchmistrz!
    "- Jeśli umrę razem z tobą, to nie będzie śmierć- wyszeptała.- Wtedy narodzę się na nowo." - och, jak ja lubię ten tekst <33. Ale to o marzeniu będzie lepsze łiii XD!
    W tej opowieści Rose i Lucy przypomniały mi trochę Nathiel i Soriela walczących o ostatni kawałek pizzy mwahah.
    "Przeklęte rodzeństwo R" - Brygada RR XDD! Mwahahha!
    I najlepsiejszy Naffstleyowy fragment ever, który jest za długi, więc go nie skopiuję, ale chodzi o ten chłód roztapiany miłością <3 znam go już na pamięć ohohhoho! Tak bardzo kocham <3.
    "miejsce pomidorków jest w kuchni, zostaw mnie w spokoju". - no, przecież!
    No, ten opis pokoju to prawie idealny XD! Idę o zakład, że czerpałaś inspiracje z widoku na skypie! *w tle obraz i lampki świąteczne XD!*. No i różowe ściany zawsze spoko huehuehue.
    Całkiem uroczo i niewinnie. - ale tylko całkiem. Naff, nie jaraj się. Tylko całkiem. CAŁKIEM. ALE... JEDNAK UROCZO I NIEWINNIE AAAHAHAHAHAH! <3
    Astley w fartuszku? Muszę to narysować. To pewnie jakiś fartuszek z pomidorkami ohohoho. I ta uśmiechnięta buźka na plasterku <3. Astley jest jednak troskliwy. No, jest! Będzie wspaniałym tatą XD! *bang!* Naff już by wszystkich dookoła rozmnażała! Fajnie jest rozmnażać ludzi. Im ich więcej, tym fajniej hueuhe.
    Huhu, kuchmistrz Astley! Taki obiad to bym jadła! Nawet dla niego bym te pomidory wciągnęła, choć potem całą noc bym cierpiała z głową nad miednicą i przeżywała, że je zjadłam, ale... to... pomidorki... krojone... przez... ASTLEYA! AAAAAA! *pisk*
    No, tak, Naff na pewno lepiej wygląda jak nie płacze XD! TRUST ME! Wystarczy, że uronię łzę, a ludzie wokoło wiedzą, że płakałam, bo od razu mam czerwony nos XD! BANG!
    - Co byś zrobił, gdybyś znalazł w swoim łóżku półnagą osobę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Spytałbym, czy jest jej wygodnie - BANG! Te riposty Astleya XD! Uwielbiam je! Nie. Nie uwielbiam ich, ja kocham całego Astleya uhuhu <3 *ogień miłości*
      Pomidoryyyy ;___; ueeee. Aż mi się przypomniało, że jak byłam mniejsza to nie chciałam zjeść obiadu i mama powiedziała: Albo obiad albo zjesz w całośći pomidora. BANG. Wybrałam drugą opcje. I ryczałam przy jego jedzeniu XD. A mama była bezlitosna. A Naff i tak nie zjadła, bo jej było niedobrze! *a tak na serio to jest świetną aktorką i próbowała wymusić niejedzenie pomidora XD*
      "Żegnaj, pomidorku" - najboleśniejsze słowa ever ;____________;
      Ogólnie mój komentarz taki suchy, ale to dlatego, że łeb mnie boli i już w sumie to czytałam i komentowałam ci na bieżąco. GOD. Ja to znam wszystko na pamięć XD! I to takie fajne uczucie w sumie! Bo nie lubię niespodzianek. Niespodzianki sprawiają, że czuję się źle i chodzę potem po pokoju, jakbym miała ADHD ;____; a to niefajne. Musisz mi wybaczyć, Królik! O! JA WIEM! To macankowe pogadanki wyssały mi mózg :o! *cii, nic nie było o macaniu*. Uciekam! OHOHOHOO! I czekam na nastepne rozdziały <3

      Usuń
  3. Dlaczego Ty mi nic nie wspomniałaś, że masz bloga z opowiadaniem? :O Jak dobrze, że weszłam na Twój profil. Niedługo zacznę czytać, akurat mi się ferie niestety kończą.
    http://screatlieve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrnęłam do końca ! To znaczy, że musisz szybko pisać next :3
    Historia jest bardzo wciągająca chociaż przy prologu trochę się namęczyłam z tym kopiowanym tekstem. Uff jednak żyję i mam się dobrze więc jest moc xD.
    A teraz tak na poważnie mam Cię na oku złotko -,-
    Zostaw biedną Sally!
    Pamiętaj jak ją zabijesz to pomszczę ją.
    Szczerz się... no i klawiatury xD

    Czekam na next oraz pozdrawiam
    Niepowtarzalna xx

    Zapraszam również do mnie :)
    http://zycie-jest-jedno06.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^