Sialala~
Piątek trzynastego taki idealny do wstawienia tego rozdziału. Minęło jedynie pięć dni, ale z okazji rozpoczęcia ferii dla mojego województwa, świętujmy! >D
Co prawda do tej pory mam wątpliwości co do przedstawienia Jeźdźców w takim świetle, jakim zostały przedstawione, ale klamka zapadła. Wszystko potem jest wyjaśniane, no, i bez tego Naff nie będzie się jarać. Huehue.
Ekhm, więc indżoj. Miłych walentynek i ten tego.
*Z tym rozdziałem to w ogóle ciekawa historia jest, bo parę dni wcześniej już był opublikowany, po czym szybko usunięty. XD To dlatego, że Królik czytał sobie go na bloggerze i zamiast zapisz kliknął opublikuj. Tak samo było z rozdziałem 31, więc w razie czego nie zwracajcie na to po prostu uwagi. >D*
*Z tym rozdziałem to w ogóle ciekawa historia jest, bo parę dni wcześniej już był opublikowany, po czym szybko usunięty. XD To dlatego, że Królik czytał sobie go na bloggerze i zamiast zapisz kliknął opublikuj. Tak samo było z rozdziałem 31, więc w razie czego nie zwracajcie na to po prostu uwagi. >D*
Małe odstępy czasu pomiędzy kolejnymi odgłosami eksplozji nie
pozwoliły nam nawet na zabranie parasoli czy płaszczy. Zaraz po wybuchach
wybiegłyśmy na zewnątrz, aby zlokalizować miejsce katastrofy. Znajdowało się
niedaleko i tylko tyle wiedziałyśmy, wychodząc z domu.
Przez gęstą mgłę i strugi deszcze niełatwo było dostrzec źródło zamieszania. Dopiero kiedy mgła nieco się przerzedziła, po długim wypatrywaniu zauważyłyśmy dym ulatniający się z budynku w pobliżu szkoły. Może to była szkoła? Poczułam ucisk w żołądku. A gdybym i ja tam była? Czy mnie także pochłonąłby ogień?
Spoliczkowałam się w myślach za te bezpodstawne myśli i spojrzałam na Jeźdźców z nadzieją, że oświadczą coś o planie walki, jaki układały przez całą noc lub arsenale zebranych żołnierzy, którzy teraz wyskoczą z ukrycia i nam pomogą. Ostatecznie co zdziałałaby piątka dziewczyn i wróżka, siedząca teraz na moim ramieniu? Nie wiem, jak istotka się tu znalazła, ale starała ukryć swoje skrzydełka przed deszczem, chowając się w moich włosach.
- Idziemy.- Oświadczyła Naff i ruszyła przodem w kierunku źródła zamieszania, rozglądając się co chwila, czy z pobliskich krzaków nie wyskoczy wróg. Zdziwiła mnie pewność jej ruchów i naturalność, z jaką sięgnęła do pasa po nóż.
- Mamy jakiś plan?- spytałam, krocząc cicho za nią. Czułam się niepewnie bez żadnej broni. W dodatku zimny wiatr omiatał mnie i sprawiał, że drżałam na całym ciele. Wciąż byłam chora i mogłam to poczuć dotkliwie na dworze.
- Nie- odparł Króliczek i założył kaptur bluzy na głowę. Zza pasa wyjął zaostrzony nóż, którego ostrze błysnęło ostrzegawczo. Nawet jej ruchy- wydawałoby się, że niewinnej dziewczyny- wydawały się pewne. Jakby nie robiła tego po raz pierwszy, a wiadomość o jej zwycięstwie została już przesądzona. Quatro zadziwiało mnie coraz bardziej i teraz nawet Abby ze swoją patelnią w dłoni wyglądała jak prawdziwa wojowniczka.- Idziemy na żywioł!
- Miałyście całą noc, aby obmyślić plan!- Oburzyłam się. Skoro miały zaatakować, mogły chociaż wyjaśnić, jak to zrobią. Osobiście wolałam działać impulsywnie, ale w ich towarzystwie mogłam z tego zrezygnować i kierować się rozumem.
- Noc jest po to, aby spać.- Oznajmiła Cleo.- Dzięki niej jesteśmy dziś wypoczęte i w pełni sił. A przynajmniej połowa naszego składu.- Rzuciła szybkie spojrzenie na Naffa i złotowłosą.
- Przecież spałam!- prychnął Królik.
- Bezdomny kotek...- Zaczerwieniła się druga z dziewczyn.
- Mgła i deszcz utrudniają sytuację.- Zmieniła temat Abigail.- Ograniczona widoczność jest sporym problemem. Ponadto wygląda na to, że wróg jest w posiadaniu broni palnej. Liczebność jego armii pozostaje nieznana.
- A liczebność naszej armii?- spytałam z nadzieją.
Naff zlustrowała nas wzrokiem i zastanowiła się przez chwilę.
- Jedna Czyścicielka, jedna Maniaczka Patelnii, jeden Śpiący w Krzakach Królik, jedna Hejterka Pomidorów i Śmierć. Łącznie piątka.- Oznajmiła.- Chyba, że wliczamy tego elfa.- Wskazała na Beacię.
- Wróżkę!- warknęła istotka.
- Z nią jest nas szóstka- burknęła keczupowo włosa.
- Mamy z takim składem walczyć z rewolucją?- jęknęłam. Wynik był przesądzony.
- Masz coś przeciwko?- Ujrzałam ukradkowe spojrzenie Miachar, które nie wróżyło nic dobrego. Odwróciłam wzrok i skupiłam się na drodze. Zapach dymu coraz bardziej drażnił nozdrza, a temperatura była wyższa niż wcześniej.
- Uważajcie na płomienie.- Ostrzegł Króliczek.- Może nie są widoczne, ale mogą wyłonić się z mgły w każdej chwili.
- Gdzie jesteśmy?- spytałam, rozglądając się. Widziałam tylko zlepek budynków.
- Okolice ratusza. Zapewne on był ich celem.- Stwierdziła Abigail.- Chcą zacząć bunt od unicestwienia miejscowych władz. Sprytnie.
Przypomniałam sobie opowieść Astleya o rzekomo prawdziwej wersji wydarzeń, w której burmistrz jest złym charakterem i zostaje zabity przez błyskawice przecinające niebo. Czy chłopak kłamał, opowiadając mi to? Nie wiedziałam. Jednak nie potrafiłam mu do końca zaufać.
- Co teraz zrobimy?- prychnęłam.- Wkroczymy na salę i przedstawimy się grzecznie, prosząc o spokój?
- Wręcz przeciwnie.- Oznajmił Królik.- Wyważymy drzwi z buta i skopiemy wszystkim dupska tak, że zapamiętają na zawsze Jeźdźców Chaosu!
Otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona nieco bezpośrednią wypowiedzią dziewczyny.
- Musimy to przemyśleć- westchnęła Cleo.- Czy wtargnięcie tam da nam jakiś korzyści?
- Możemy dowiedzieć się, kim jest As!- Zasugerowałam.
- O ile ruszył dziś swój szanowny tyłek- burknęła Abby, przewracając oczami.
- Możemy dowiedzieć się, jak silni są i czym dysponują- odparła Naff.
- Zobaczyć ich taktykę- dodała Cleo.
- I unicestwić lub porwać jako zakładników niektórych z nich.- Króliczek uśmiechnął się lekko, a ja dostrzegłam w jej oczach mrok.
- Przegłosowane.- Stwierdziła Abigail, poprawiając kapelusz.- Cleo otworzy swój magiczny portal, który będzie prowadził od razu do wnętrza sali konferencyjnej ratusza. Jeśli będą w nim ludzie, Lucy zamrozi ich wszystkich.- Spojrzała na mnie.- Potem osądzimy, którzy z nich są mieszkańcami, a którzy buntownikami. Takim sposobem będziemy przeczesywać teren, aż nie napotkamy problemów.
- Dlaczego z góry zakładasz, że napotkamy jakieś problemy?- spytałam.
- Bo gdyby nie było problemów, cała akcja rewolucjonistów okazałaby się pułapką- westchnęła.- Co to za przygoda bez ryzyka i nutki adrenaliny?- Zapytała samą siebie.
Miachar potarła jedną ze swoich bransoletek, a po chwili otworzył się przed nami świetlisty, jasnoniebieski portal.
- Pierwsza wkracza Lucy.- Oznajmiła Naff.
Zawahałam się przez chwilę. A jeśli Jeźdźcy mnie wystawią i zostanę sama w ratuszu, otoczona wrogami? Jeśli nie zdołam wystarczająco szybko zamrozić wszystkich? Jeśli portal nie zadziała i znajdę się gdzieś w odległej galaktyce daleko od ludzi? W głowie zabrzmiał mi głos Astleya, aby nikomu nie ufać. Może faktycznie miał rację?
- Dasz radę.- Usłyszałam głos Króliczka za moimi plecami.- Wkroczymy zaraz po tobie.
Nadal nie potrafiłam im uwierzyć. Pomimo szczerych uśmiechów na twarzach dziewczyn, pomimo przeczucia, że portal jest bezpieczny, pomimo tego, że nie byłam słaba. Zasiane we mnie ziarno nieufności wzrastało i wspinało się w górę.
- Lucy, jeśli się boisz...- Zaczęła Abigail.
- Nie boję się.- Przerwałam jej. Zerknęłam jeszcze na zachmurzone niebo i wkroczyłam w portal. Po chwili znajdowałam się już w sali konferencyjnej ratusza. Rzuciłam okiem na pomieszczenie, by sprawdzić, czy nikogo w niej nie ma. Kiedy upewniłam się, że pokój jest pusty, przyjrzałam się mu bliżej.
Ściany były wyłożone ciemnym drewnem i nadawały pomieszczeniu wrażenie starości, lecz usłane czerwonym aksamitem krzesła i kanapy dodawały mu królewskości. Pomieszczenie oświetlał ogromny, pozłacany żyrandol z licznymi kryształkami, a na środku sali ustawiono długi stół z ułożonymi wzdłuż niego fotelami.
Z portalu wyłoniła się w gotowości reszta dziewczyn, ale kiedy nie zobaczyły żadnej żywej duszy oprócz mnie, rozluźniły się nieznacznie.
- Wkraczamy do kolejnego pokoju?- spytałam. Czułam, jak adrenalina buzowała w moich żyłach, napędzała mnie, nie pozwalała myśleć o niczym innym, jak tylko o trwającej tu i teraz misji, od której tak wiele miało zależeć. Nie miałam już czasu na to, aby czuć niepewność czy strach. Musiałam wziąć się w garść i zrobić to, co do mnie należało. Podeszłam pewnym krokiem do wielkich, drewnianych drzwi i otworzyłam je z impetem.
Na korytarzu trwał prawdziwy chaos. Płomienie zaczęły do niego przenikać, blokując drogę wyjścia, a zgromadzeni ludzie kulili się pod stołami, bojąc się zarówno ognia, jak i czyhających na nich rewolucjonistów. Wzrok buntowników był utkwiony w urzędnikach i wskazywał na to, że jeśli spróbują uciec, zginą. Co prawda wrogowie nie mieli nawet pistoletów w rękach, ale zauważyłam je przy ich pasach razem z nożem i komunikatorem.
Pozbyłam się niebezpieczeństwa jak najszybciej, zamrażając wszystko. Żołnierzy, płomienie, mieszkańców. Jeźdźcy wkroczyli za mną i rozejrzeli się po korytarzu, którego posadzka była gdzieniegdzie splamiona krwią. Zastanawiało mnie, do kogo należała.
- Łatwo rozróżnić rewolucjonistów- westchnęła Abigail, podchodząc do jednego z nich i oglądając go ze wszystkich stron.- Pistolety, nóż, komunikator. Dość skromnie.
- Co zrobimy z buntownikami?- spytałam, opierając się na chwilę o ścianę. Lód mrożący płomienie powoli topniał, więc musiałam bacznie obserwować, aby nagle nie wybuchł.
- Część weźmiemy jako zakładników.- Miachar wskazała na trzech żołnierzy znajdujących się najbliżej.- Pokryj ich dodatkową, grubą warstwą, a ty, Abby, przyprowadź ich do portalu.- Oznajmiła, pocierając bransoletkę po raz drugi. Królik i Naff wepchnęły buntowników do portali, zaś reszta pozostawała niewzruszona i zastygła pod lodową skorupą.
- A reszta?- Usłyszałam pytanie Beaci, która siedziała cichutko, wtulona w moje włosy. Być może bała się tej misji i nie chciała brać w niej udziału. Nie miałam jej tego za złe. Ostatecznie była tylko wróżką, która przypadkiem znalazła się w naszym zwariowanym świecie.
- Zabijemy ich.- Oświadczyła chłodno złotowłosa. Chwyciła nóż mocniej w dłoni, a jej oczy zasnuły się mgłą.
- Królik.- Powiedziała Naff, wyciągając jej nóż z dłoni. Ona sama także wydawała się być teraz mroczniejsza, jednak zdołała opanować emocje i przywrócić do umysłu dziewczynę.- Nie mamy czasu.- Wskazała na płomienie, które stopiły lód już w połowie. Teraz było tylko kwestią czasu, aż wybuchną na nowo.
Jeźdźcy potrząsnęli głowami, próbując przywrócić się do normalnego stanu. Nigdy nie wyobrażałam sobie ich mrocznej strony, ale jeśli już miałabym o tym myśleć, na pewno nie wpadłabym na to, że quatro było zdolne posunąć się aż do chęci zabójstwa.
- Jak ewakuujemy tych tu?- Wskazałam na urzędników.- Wyrzucimy ich przez okno?- prychnęłam.
Cleo otworzyła swój portal z wciąż ponurą miną i rozkazała roztopić mieszkańców, którzy następnie przechodzili w ciszy przez portal, posyłając w naszą stronę przerażone spojrzenia.
Atmosfera zrobiła się gęsta, a ja czułam się niezręcznie wśród zachmurzonych Jeźdźców.
- Zamrożę ogień i dzięki temu przejdziemy dalej.- Oznajmiłam, rzucając w ich stronę zatroskane spojrzenie. Cleo i Abby zdążyły się już otrząsnąć i ruszyć za mną. Naff nadal próbowała przemówić do Królika.
- Idźcie- mruknęła cicho złotowłosa.- Zaraz do was dołączę.
Naff niepewnie odeszła od niej i podeszła do nas, popychając nas w stronę wyjścia. Ukradkiem zobaczyłam, jak twarz Króliczka wykrzywia uśmiech, którego jeszcze nigdy u niej nie widziałam. Była w nim nuta szaleństwa, rozkoszy i radości, jednocześnie przemawiało przez nie zło. Taki wyraz twarzy mieli zazwyczaj seryjni mordercy lub psychopaci, jednak nie malutkie i niewinne króliczki. Brakowało tylko złowieszczego chichotu, aby uznać dziewczynę za przesiąkniętą do szpiku kości złem.
Płomienie prowadziły do dwóch kolejnych pomieszczeń. Wybrałyśmy to, które znajdowało się bliżej i wkroczyliśmy, zmrażając wszystko. Znajdowali się tu głównie żołnierze, którzy jednak krwawili. Każdy z nich miał ranę na oku, z którego sączyła się krew. Kolejni urzędnicy patrzyli na nas z przerażeniem. Ich oczy zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe i przepełnione trwogą, kiedy w drzwiach stanął Królik z wyszczerzonymi kłami, zaróżowionymi policzkami i zakrwawionym nożem w dłoni. Jej ręce były splamione krwią, która z pewnością nie należała do niej samej, a w oczach wciąż widziałam tą dziwną iskrę.
- Ci tutaj są inni- burknęła Abigail, która znów podeszła do jednego ze strażników, aby poważnie go obejrzeć. Spojrzała mu w oczy.- Mają rany na oczach. Wyglądają, jakby zrobili je celowo. Ale po co?- Zamyśliła się. Wciąż wpatrywała się w oczy przeciwnika i zdawało się, że była gotów w nich utonąć. Jednak gdy jej srebrne tęczówki zaczęły przygasać, wyczułam w powietrzu ciemną aurę. Króliczek podbiegł do żołnierza i wbił mu nóż w szyję, powalając go na ziemię. Patrzył na chwilę na ofiarę, po czym otarł ostrze noża o rękaw bluzy i podniósł wzrok, uśmiechając się.
- Dzięki- mruknęła Abby. Jej oddech był spłycony, a oczy zamglone. Wróciła do siebie po dłuższej chwili.- Uważajcie na tych z blizną.- Stwierdziła.- Są dziwni.
- Dziewczyny, my zaraz dojdziemy.- Oznajmiła Naff, patrząc na szarżującą z nożem złotowłosą. Nie mogłam uwierzyć w to, że dziewczyna, która wydawała się tak niewinna, zabijała teraz z zimną krwią. Jej ruchy przypominały taniec, a jedno pchnięcie bronią wystarczyło, aby ofiara padła martwa na posadzkę. Tak jak wcześniej powstrzymywała się przed pokazaniem swojej mrocznej strony, tak teraz nie krępowała się ani trochę.
Naff także zmieniła się. Przypominała teraz swoim stanem początkową obsesję Królika, ale nie powstrzymywała się, tak jak dziewczyna wcześniej. Nie czekając, aż wyjdziemy, zaczęła krwawą wyliczankę jak najszybciej.
Patrząc na to, czułam, jak dziwnie jest być tym, który patrzy tylko na nieszczęście świata. Patrzy, ale nic nie robi. Tak, jak mówił Astley. Nie wiedziałam, dlaczego ciągle przypominały mi się jego cytaty, ale teraz wydawały się słuszne, patrząc na obecną sytuację.
Zostało nam do zbadania ostatnie pomieszczenie, w którym musiała znajdować się centrala całej akcji. Cel naszej misji, do którego prowadziła droga usłana zwłokami zabitych przez Królika i Naffa żołnierzy, którzy odpowiedzieli za swoje czyny. Ale czy była to ich wina? Byli tylko marionetkami, kartami w dłoniach Asa. To on kierował wszystkim i to na niego musiała spaść zasłużona kara.
Stanęłam przed drzwiami razem z Cleo i Abigail. Przełknęłam ślinę, myśląc o mordujących w tej chwili pozostałych dziewczynach. Były tak niedaleko.
- Lucy.- Odezwała się Miachar i spojrzała mi w oczy.- Zmiana, jaką dziś ujrzałaś w naszym zachowaniu jest niebezpieczna.- Oznajmiła.- Boję się, że tym razem nawet ja i Abby możemy się jej poddać. Wtedy nie zwracaj uwagi na to, kim dla ciebie jesteśmy. Jeśli będzie to konieczne, zrań nas.- Wyjaśniła.- Bylebyśmy tylko nie straciły kontroli do końca.- Posłała w moją stronę słaby uśmiech.
To nie byli Jeźdźcy Chaosu, jakich znałam. Przy nich zawsze panowała radosna i luźna atmosfera, pełna żartów i wygłupów. Nie zabijali, a ich uśmiechy były szczere i niewinne. Oczy iskrzyły się z radością. Nie z żądzą mordu.
- Nie takich nas znałaś, co?- prychnęła Abigail, oparta o ścianę.- Widzisz, jak mało o nas wiesz.
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęłam. To prawda. Nie wiedziałam o nich wiele.
Króliczek i Naff pojawiły się zaraz obok nas z plamami krwi na ubraniach. Złotowłosa znów wytarła ostrze noża o rękaw bluzy. Jej oczy nadal błyszczały się ostrzegawczo.
- Wchodzimy?- spytała, wpatrując się w swoje odbicie w ostrzu broni.
- Gotowa?- Cleo rzuciła w moją stronę pytające spojrzenie.
Skinęłam głową i otworzyłam powoli drzwi.
Przez gęstą mgłę i strugi deszcze niełatwo było dostrzec źródło zamieszania. Dopiero kiedy mgła nieco się przerzedziła, po długim wypatrywaniu zauważyłyśmy dym ulatniający się z budynku w pobliżu szkoły. Może to była szkoła? Poczułam ucisk w żołądku. A gdybym i ja tam była? Czy mnie także pochłonąłby ogień?
Spoliczkowałam się w myślach za te bezpodstawne myśli i spojrzałam na Jeźdźców z nadzieją, że oświadczą coś o planie walki, jaki układały przez całą noc lub arsenale zebranych żołnierzy, którzy teraz wyskoczą z ukrycia i nam pomogą. Ostatecznie co zdziałałaby piątka dziewczyn i wróżka, siedząca teraz na moim ramieniu? Nie wiem, jak istotka się tu znalazła, ale starała ukryć swoje skrzydełka przed deszczem, chowając się w moich włosach.
- Idziemy.- Oświadczyła Naff i ruszyła przodem w kierunku źródła zamieszania, rozglądając się co chwila, czy z pobliskich krzaków nie wyskoczy wróg. Zdziwiła mnie pewność jej ruchów i naturalność, z jaką sięgnęła do pasa po nóż.
- Mamy jakiś plan?- spytałam, krocząc cicho za nią. Czułam się niepewnie bez żadnej broni. W dodatku zimny wiatr omiatał mnie i sprawiał, że drżałam na całym ciele. Wciąż byłam chora i mogłam to poczuć dotkliwie na dworze.
- Nie- odparł Króliczek i założył kaptur bluzy na głowę. Zza pasa wyjął zaostrzony nóż, którego ostrze błysnęło ostrzegawczo. Nawet jej ruchy- wydawałoby się, że niewinnej dziewczyny- wydawały się pewne. Jakby nie robiła tego po raz pierwszy, a wiadomość o jej zwycięstwie została już przesądzona. Quatro zadziwiało mnie coraz bardziej i teraz nawet Abby ze swoją patelnią w dłoni wyglądała jak prawdziwa wojowniczka.- Idziemy na żywioł!
- Miałyście całą noc, aby obmyślić plan!- Oburzyłam się. Skoro miały zaatakować, mogły chociaż wyjaśnić, jak to zrobią. Osobiście wolałam działać impulsywnie, ale w ich towarzystwie mogłam z tego zrezygnować i kierować się rozumem.
- Noc jest po to, aby spać.- Oznajmiła Cleo.- Dzięki niej jesteśmy dziś wypoczęte i w pełni sił. A przynajmniej połowa naszego składu.- Rzuciła szybkie spojrzenie na Naffa i złotowłosą.
- Przecież spałam!- prychnął Królik.
- Bezdomny kotek...- Zaczerwieniła się druga z dziewczyn.
- Mgła i deszcz utrudniają sytuację.- Zmieniła temat Abigail.- Ograniczona widoczność jest sporym problemem. Ponadto wygląda na to, że wróg jest w posiadaniu broni palnej. Liczebność jego armii pozostaje nieznana.
- A liczebność naszej armii?- spytałam z nadzieją.
Naff zlustrowała nas wzrokiem i zastanowiła się przez chwilę.
- Jedna Czyścicielka, jedna Maniaczka Patelnii, jeden Śpiący w Krzakach Królik, jedna Hejterka Pomidorów i Śmierć. Łącznie piątka.- Oznajmiła.- Chyba, że wliczamy tego elfa.- Wskazała na Beacię.
- Wróżkę!- warknęła istotka.
- Z nią jest nas szóstka- burknęła keczupowo włosa.
- Mamy z takim składem walczyć z rewolucją?- jęknęłam. Wynik był przesądzony.
- Masz coś przeciwko?- Ujrzałam ukradkowe spojrzenie Miachar, które nie wróżyło nic dobrego. Odwróciłam wzrok i skupiłam się na drodze. Zapach dymu coraz bardziej drażnił nozdrza, a temperatura była wyższa niż wcześniej.
- Uważajcie na płomienie.- Ostrzegł Króliczek.- Może nie są widoczne, ale mogą wyłonić się z mgły w każdej chwili.
- Gdzie jesteśmy?- spytałam, rozglądając się. Widziałam tylko zlepek budynków.
- Okolice ratusza. Zapewne on był ich celem.- Stwierdziła Abigail.- Chcą zacząć bunt od unicestwienia miejscowych władz. Sprytnie.
Przypomniałam sobie opowieść Astleya o rzekomo prawdziwej wersji wydarzeń, w której burmistrz jest złym charakterem i zostaje zabity przez błyskawice przecinające niebo. Czy chłopak kłamał, opowiadając mi to? Nie wiedziałam. Jednak nie potrafiłam mu do końca zaufać.
- Co teraz zrobimy?- prychnęłam.- Wkroczymy na salę i przedstawimy się grzecznie, prosząc o spokój?
- Wręcz przeciwnie.- Oznajmił Królik.- Wyważymy drzwi z buta i skopiemy wszystkim dupska tak, że zapamiętają na zawsze Jeźdźców Chaosu!
Otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona nieco bezpośrednią wypowiedzią dziewczyny.
- Musimy to przemyśleć- westchnęła Cleo.- Czy wtargnięcie tam da nam jakiś korzyści?
- Możemy dowiedzieć się, kim jest As!- Zasugerowałam.
- O ile ruszył dziś swój szanowny tyłek- burknęła Abby, przewracając oczami.
- Możemy dowiedzieć się, jak silni są i czym dysponują- odparła Naff.
- Zobaczyć ich taktykę- dodała Cleo.
- I unicestwić lub porwać jako zakładników niektórych z nich.- Króliczek uśmiechnął się lekko, a ja dostrzegłam w jej oczach mrok.
- Przegłosowane.- Stwierdziła Abigail, poprawiając kapelusz.- Cleo otworzy swój magiczny portal, który będzie prowadził od razu do wnętrza sali konferencyjnej ratusza. Jeśli będą w nim ludzie, Lucy zamrozi ich wszystkich.- Spojrzała na mnie.- Potem osądzimy, którzy z nich są mieszkańcami, a którzy buntownikami. Takim sposobem będziemy przeczesywać teren, aż nie napotkamy problemów.
- Dlaczego z góry zakładasz, że napotkamy jakieś problemy?- spytałam.
- Bo gdyby nie było problemów, cała akcja rewolucjonistów okazałaby się pułapką- westchnęła.- Co to za przygoda bez ryzyka i nutki adrenaliny?- Zapytała samą siebie.
Miachar potarła jedną ze swoich bransoletek, a po chwili otworzył się przed nami świetlisty, jasnoniebieski portal.
- Pierwsza wkracza Lucy.- Oznajmiła Naff.
Zawahałam się przez chwilę. A jeśli Jeźdźcy mnie wystawią i zostanę sama w ratuszu, otoczona wrogami? Jeśli nie zdołam wystarczająco szybko zamrozić wszystkich? Jeśli portal nie zadziała i znajdę się gdzieś w odległej galaktyce daleko od ludzi? W głowie zabrzmiał mi głos Astleya, aby nikomu nie ufać. Może faktycznie miał rację?
- Dasz radę.- Usłyszałam głos Króliczka za moimi plecami.- Wkroczymy zaraz po tobie.
Nadal nie potrafiłam im uwierzyć. Pomimo szczerych uśmiechów na twarzach dziewczyn, pomimo przeczucia, że portal jest bezpieczny, pomimo tego, że nie byłam słaba. Zasiane we mnie ziarno nieufności wzrastało i wspinało się w górę.
- Lucy, jeśli się boisz...- Zaczęła Abigail.
- Nie boję się.- Przerwałam jej. Zerknęłam jeszcze na zachmurzone niebo i wkroczyłam w portal. Po chwili znajdowałam się już w sali konferencyjnej ratusza. Rzuciłam okiem na pomieszczenie, by sprawdzić, czy nikogo w niej nie ma. Kiedy upewniłam się, że pokój jest pusty, przyjrzałam się mu bliżej.
Ściany były wyłożone ciemnym drewnem i nadawały pomieszczeniu wrażenie starości, lecz usłane czerwonym aksamitem krzesła i kanapy dodawały mu królewskości. Pomieszczenie oświetlał ogromny, pozłacany żyrandol z licznymi kryształkami, a na środku sali ustawiono długi stół z ułożonymi wzdłuż niego fotelami.
Z portalu wyłoniła się w gotowości reszta dziewczyn, ale kiedy nie zobaczyły żadnej żywej duszy oprócz mnie, rozluźniły się nieznacznie.
- Wkraczamy do kolejnego pokoju?- spytałam. Czułam, jak adrenalina buzowała w moich żyłach, napędzała mnie, nie pozwalała myśleć o niczym innym, jak tylko o trwającej tu i teraz misji, od której tak wiele miało zależeć. Nie miałam już czasu na to, aby czuć niepewność czy strach. Musiałam wziąć się w garść i zrobić to, co do mnie należało. Podeszłam pewnym krokiem do wielkich, drewnianych drzwi i otworzyłam je z impetem.
Na korytarzu trwał prawdziwy chaos. Płomienie zaczęły do niego przenikać, blokując drogę wyjścia, a zgromadzeni ludzie kulili się pod stołami, bojąc się zarówno ognia, jak i czyhających na nich rewolucjonistów. Wzrok buntowników był utkwiony w urzędnikach i wskazywał na to, że jeśli spróbują uciec, zginą. Co prawda wrogowie nie mieli nawet pistoletów w rękach, ale zauważyłam je przy ich pasach razem z nożem i komunikatorem.
Pozbyłam się niebezpieczeństwa jak najszybciej, zamrażając wszystko. Żołnierzy, płomienie, mieszkańców. Jeźdźcy wkroczyli za mną i rozejrzeli się po korytarzu, którego posadzka była gdzieniegdzie splamiona krwią. Zastanawiało mnie, do kogo należała.
- Łatwo rozróżnić rewolucjonistów- westchnęła Abigail, podchodząc do jednego z nich i oglądając go ze wszystkich stron.- Pistolety, nóż, komunikator. Dość skromnie.
- Co zrobimy z buntownikami?- spytałam, opierając się na chwilę o ścianę. Lód mrożący płomienie powoli topniał, więc musiałam bacznie obserwować, aby nagle nie wybuchł.
- Część weźmiemy jako zakładników.- Miachar wskazała na trzech żołnierzy znajdujących się najbliżej.- Pokryj ich dodatkową, grubą warstwą, a ty, Abby, przyprowadź ich do portalu.- Oznajmiła, pocierając bransoletkę po raz drugi. Królik i Naff wepchnęły buntowników do portali, zaś reszta pozostawała niewzruszona i zastygła pod lodową skorupą.
- A reszta?- Usłyszałam pytanie Beaci, która siedziała cichutko, wtulona w moje włosy. Być może bała się tej misji i nie chciała brać w niej udziału. Nie miałam jej tego za złe. Ostatecznie była tylko wróżką, która przypadkiem znalazła się w naszym zwariowanym świecie.
- Zabijemy ich.- Oświadczyła chłodno złotowłosa. Chwyciła nóż mocniej w dłoni, a jej oczy zasnuły się mgłą.
- Królik.- Powiedziała Naff, wyciągając jej nóż z dłoni. Ona sama także wydawała się być teraz mroczniejsza, jednak zdołała opanować emocje i przywrócić do umysłu dziewczynę.- Nie mamy czasu.- Wskazała na płomienie, które stopiły lód już w połowie. Teraz było tylko kwestią czasu, aż wybuchną na nowo.
Jeźdźcy potrząsnęli głowami, próbując przywrócić się do normalnego stanu. Nigdy nie wyobrażałam sobie ich mrocznej strony, ale jeśli już miałabym o tym myśleć, na pewno nie wpadłabym na to, że quatro było zdolne posunąć się aż do chęci zabójstwa.
- Jak ewakuujemy tych tu?- Wskazałam na urzędników.- Wyrzucimy ich przez okno?- prychnęłam.
Cleo otworzyła swój portal z wciąż ponurą miną i rozkazała roztopić mieszkańców, którzy następnie przechodzili w ciszy przez portal, posyłając w naszą stronę przerażone spojrzenia.
Atmosfera zrobiła się gęsta, a ja czułam się niezręcznie wśród zachmurzonych Jeźdźców.
- Zamrożę ogień i dzięki temu przejdziemy dalej.- Oznajmiłam, rzucając w ich stronę zatroskane spojrzenie. Cleo i Abby zdążyły się już otrząsnąć i ruszyć za mną. Naff nadal próbowała przemówić do Królika.
- Idźcie- mruknęła cicho złotowłosa.- Zaraz do was dołączę.
Naff niepewnie odeszła od niej i podeszła do nas, popychając nas w stronę wyjścia. Ukradkiem zobaczyłam, jak twarz Króliczka wykrzywia uśmiech, którego jeszcze nigdy u niej nie widziałam. Była w nim nuta szaleństwa, rozkoszy i radości, jednocześnie przemawiało przez nie zło. Taki wyraz twarzy mieli zazwyczaj seryjni mordercy lub psychopaci, jednak nie malutkie i niewinne króliczki. Brakowało tylko złowieszczego chichotu, aby uznać dziewczynę za przesiąkniętą do szpiku kości złem.
Płomienie prowadziły do dwóch kolejnych pomieszczeń. Wybrałyśmy to, które znajdowało się bliżej i wkroczyliśmy, zmrażając wszystko. Znajdowali się tu głównie żołnierze, którzy jednak krwawili. Każdy z nich miał ranę na oku, z którego sączyła się krew. Kolejni urzędnicy patrzyli na nas z przerażeniem. Ich oczy zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe i przepełnione trwogą, kiedy w drzwiach stanął Królik z wyszczerzonymi kłami, zaróżowionymi policzkami i zakrwawionym nożem w dłoni. Jej ręce były splamione krwią, która z pewnością nie należała do niej samej, a w oczach wciąż widziałam tą dziwną iskrę.
- Ci tutaj są inni- burknęła Abigail, która znów podeszła do jednego ze strażników, aby poważnie go obejrzeć. Spojrzała mu w oczy.- Mają rany na oczach. Wyglądają, jakby zrobili je celowo. Ale po co?- Zamyśliła się. Wciąż wpatrywała się w oczy przeciwnika i zdawało się, że była gotów w nich utonąć. Jednak gdy jej srebrne tęczówki zaczęły przygasać, wyczułam w powietrzu ciemną aurę. Króliczek podbiegł do żołnierza i wbił mu nóż w szyję, powalając go na ziemię. Patrzył na chwilę na ofiarę, po czym otarł ostrze noża o rękaw bluzy i podniósł wzrok, uśmiechając się.
- Dzięki- mruknęła Abby. Jej oddech był spłycony, a oczy zamglone. Wróciła do siebie po dłuższej chwili.- Uważajcie na tych z blizną.- Stwierdziła.- Są dziwni.
- Dziewczyny, my zaraz dojdziemy.- Oznajmiła Naff, patrząc na szarżującą z nożem złotowłosą. Nie mogłam uwierzyć w to, że dziewczyna, która wydawała się tak niewinna, zabijała teraz z zimną krwią. Jej ruchy przypominały taniec, a jedno pchnięcie bronią wystarczyło, aby ofiara padła martwa na posadzkę. Tak jak wcześniej powstrzymywała się przed pokazaniem swojej mrocznej strony, tak teraz nie krępowała się ani trochę.
Naff także zmieniła się. Przypominała teraz swoim stanem początkową obsesję Królika, ale nie powstrzymywała się, tak jak dziewczyna wcześniej. Nie czekając, aż wyjdziemy, zaczęła krwawą wyliczankę jak najszybciej.
Patrząc na to, czułam, jak dziwnie jest być tym, który patrzy tylko na nieszczęście świata. Patrzy, ale nic nie robi. Tak, jak mówił Astley. Nie wiedziałam, dlaczego ciągle przypominały mi się jego cytaty, ale teraz wydawały się słuszne, patrząc na obecną sytuację.
Zostało nam do zbadania ostatnie pomieszczenie, w którym musiała znajdować się centrala całej akcji. Cel naszej misji, do którego prowadziła droga usłana zwłokami zabitych przez Królika i Naffa żołnierzy, którzy odpowiedzieli za swoje czyny. Ale czy była to ich wina? Byli tylko marionetkami, kartami w dłoniach Asa. To on kierował wszystkim i to na niego musiała spaść zasłużona kara.
Stanęłam przed drzwiami razem z Cleo i Abigail. Przełknęłam ślinę, myśląc o mordujących w tej chwili pozostałych dziewczynach. Były tak niedaleko.
- Lucy.- Odezwała się Miachar i spojrzała mi w oczy.- Zmiana, jaką dziś ujrzałaś w naszym zachowaniu jest niebezpieczna.- Oznajmiła.- Boję się, że tym razem nawet ja i Abby możemy się jej poddać. Wtedy nie zwracaj uwagi na to, kim dla ciebie jesteśmy. Jeśli będzie to konieczne, zrań nas.- Wyjaśniła.- Bylebyśmy tylko nie straciły kontroli do końca.- Posłała w moją stronę słaby uśmiech.
To nie byli Jeźdźcy Chaosu, jakich znałam. Przy nich zawsze panowała radosna i luźna atmosfera, pełna żartów i wygłupów. Nie zabijali, a ich uśmiechy były szczere i niewinne. Oczy iskrzyły się z radością. Nie z żądzą mordu.
- Nie takich nas znałaś, co?- prychnęła Abigail, oparta o ścianę.- Widzisz, jak mało o nas wiesz.
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęłam. To prawda. Nie wiedziałam o nich wiele.
Króliczek i Naff pojawiły się zaraz obok nas z plamami krwi na ubraniach. Złotowłosa znów wytarła ostrze noża o rękaw bluzy. Jej oczy nadal błyszczały się ostrzegawczo.
- Wchodzimy?- spytała, wpatrując się w swoje odbicie w ostrzu broni.
- Gotowa?- Cleo rzuciła w moją stronę pytające spojrzenie.
Skinęłam głową i otworzyłam powoli drzwi.
Już się przyzwyczaiłam do tego, że klikasz nie to, co trzeba i niby wstawiasz rozdział, co okazuje się kłamstwem. Dlatego wolę czekać na informację o nowym rozdziale na fejsie, nie czuję wtedy zawodu.
OdpowiedzUsuńCoś Ty dla nas, Jeźdźców, wymyśliła? Chyba nie dostałam spoilera. Chyba.
" - Noc jest po to, aby spać.- Oznajmiła Cleo." - Mądrze mówię! Choć zdarza mi się samej zawalić noc. Ale cii ;)
" - Bezdomny kotek...- Zaczerwieniła się druga z dziewczyn." - kocham Naff <3
" Jedna Czyścicielka, jedna Maniaczka Patelnii, jeden Śpiący w Krzakach Królik, jedna Hejterka Pomidorów i Śmierć. Łącznie piątka.- Oznajmiła.- Chyba, że wliczamy tego elfa.- Wskazała na Beacię.
- Wróżkę!- warknęła istotka.
- Z nią jest nas szóstka- burknęła keczupowo włosa." - Normalnie Wielka Szóstka!
"Wyważymy drzwi z buta i skopiemy wszystkim dupska tak, że zapamiętają na zawsze Jeźdźców Chaosu!" - good idea, Bunny, good idea :3
" Miachar potarła jedną ze swoich bransoletek" - a tak się składa, że od wczoraj mam na nadgarstku wszystkie trzy! :P W ogóle muszę uprzedzić, że dojdzie mi jeszcze jedna bransoletka i będzie ona przejściem do pewnego dziwnego świata - ni to nieba, ni to piekła :3
"kiedy w drzwiach stanął Królik z wyszczerzonymi kłami, zaróżowionymi policzkami i zakrwawionym nożem w dłoni. Jej ręce były splamione krwią, która z pewnością nie należała do niej samej, a w oczach wciąż widziałam tą dziwną iskrę." - God, what's happened? Królik, wracaj do nas, do dobra!
Wiedziałam, że nasza mroczna strona będzie pełna zła, ale to, co pokazały dzisiaj Królik i Naff, przeszło moje wyobrażenie. Naprawdę potraimy być przesiąkniete złe do szpiku kości. Ale czy przez te zmiany twarzy nie tracimy człowieczeństwa? Czy nie oddalamy się coraz bardziej od dobra?
To najbardziej mroczny rozdział, jak do tej pory. I cieszę się, że taki powstał. Cukierkowe rozdziały z małymi dramatami zaczynają nużyć.
Pokażmy teraz, jak wygląda piekło!
Czekam na nn ^^
A ja zanim zaczęłam czytać rozdział to już wiedziałam, że jeźdźcy przedstawieni w takim świetle będą świetni! No, bo każdy musi mieć w końcu jakąś swoją poważną stronę, nie >D? Albo mroczną! Poza tym to tak dla odmiany! ŁUP! Poza tym to było konieczne hueheuhe~ no, bo przecież huehue~ "Se-kso-wnie!" musi być >D! Jaranie się Naffa i inne sprawy huhuhuh~ *zaciesz* Seksowne plamy krwi are coming!
OdpowiedzUsuń"Zdziwiła mnie pewność jej ruchów i naturalność, z jaką sięgnęła do pasa po nóż" - BUM! Bo Naff to rodowity zabijaka huehue >D! A tak naprawdę to wszystko przez Naffliczkową historię! Jakaś dzikość została w tych naszych Naffliczkach!
"- Przecież spałam!- prychnął Królik.
- Bezdomny kotek...- Zaczerwieniła się druga z dziewczyn" - taa XD. Królik w krzakach, Naff z kaloryferem. Te niewinne tłumaczenia!
"- Jedna Czyścicielka, jedna Maniaczka Patelnii, jeden Śpiący w Krzakach Królik, jedna Hejterka Pomidorów i Śmierć. Łącznie piątka." - to więcej niż potrzeba do zagłady świata! OHOHO! Już widzę taką ostrą reklamę z ogniem w tle!
*Przerwa na reklamę XD?*
Narrator: Idąc przez pustynię, idąc przez mroczne lasy, gdzie nie ma miejsca na niecne przydupasy (łot?), szło quatro boskie i śmierć ramię w ramię...
Naff: Zaraz cię moim nożem draniu zranię! *tnie w mrocznym kącie pomidorki, które wrzeszczą: NIE, NIE! NIE RÓB NAM TEGO! aaa!" i bum, mnóstwo pestek i krwi pomidorów*
Narrator: Szły sobie na misję, by rewolucje zatrzymać!
Królik: Nie ma po co narratorze uszów spinać! *macha króliczymi uszkami i ogonkiem, tuląc fioletowego krzaka Mścisława, który się cieszy i mówi w demonicznym języku, to pewnie brzmi jak coś w stylu: BLURPBLUMSNDJAKAN*
Narrator: I tak idą, pełne żądzy mordu!
Abby: Dzisiaj wzięłam z sobą patelnię w kolorze bordu! *kij, że źle odmienione XD, to się wytnie. Macha patelką w górze*
Narrator: Czy znajdą wroga, czy zabiją go?
Cleo: Na pewno dziś poczuje różowej śmieciarki zło! *jedzie sobie różową śmieciarką, chociaż nie ma prawa jazdy, ale to się wytnie! przy okazji popija herbatkę i trzyma nogi na kokpicie!*
*i na końću spacerujący w ogniu z ciemnymi płaszczami i okularami przeciwłosnecznymi jeźdźcy z Lucy i napis w tle: Cool guys don't look at explosions BUM! pominę to, że brzmiało prędzej jak trailer do filmu, niż reklama XD bo w sumie co reklamować? "Chcesz kogoś zabić? Chcesz rozgromić rewolucje? WEZWIJ JEŹDŹCÓW ZE ŚMIERCIĄ I WRÓŻKĄ NA CZELE! BUM!"*
"- Wręcz przeciwnie.- Oznajmił Królik.- Wyważymy drzwi z buta i skopiemy wszystkim dupska tak, że zapamiętają na zawsze Jeźdźców Chaosu!" - TAAAK! To jest chyba wypowiedź tego rozdziału! NIECH ZAPAMIĘTAJĄ NA WIEKI JEŹDŹCÓW >DDD!
Dobry plan to podstawa działania! Nie ma to jak wymyślić go na poczekaniu, BUM! >DDD Jak tylko zobaczyłam to:
Usuń- Zabijemy ich.- Oświadczyła chłodno złotowłosa. Chwyciła nóż mocniej w dłoni, a jej oczy zasnuły się mgłą. - zaczęłam jarać się jak psychopatka i stwierdziłam, że... chyba pisanie o Ithielu i Levenie za bardzo zryło mi mózg. Teraz zaczynam się cieszyć na każdą masakrę, krew i psychopatyczne ataki :o. Królik, to twoja wina! >D OHOHOHHO! *śmieje się jak psychopatka*
"Taki wyraz twarzy mieli zazwyczaj seryjni mordercy lub psychopaci, jednak nie malutkie i niewinne króliczki." - i właśnie teraz siedzę w miejscu i podskakuję zacieszona na fotelu nie mogąc wyrobić >D czo się ze mną dzieje?! AAA!
Bo cytaty Astleya są boskie! Bo Astley to Bóg huehueuhe <3 *miłości tyle, że widzę motyle (wtf)*
"- Nie takich nas znałaś, co?- prychnęła Abigail, oparta o ścianę.- Widzisz, jak mało o nas wiesz." - Ooo, tak! >D Jeźdźcy pełni zuUa! Aż się boję co kiedyś z nimi wymyślisz i ile jeszcze ludzi mogą wymordować! *dlaczego znowu się cieszę :o*
I w takim momencie przerwać ;_____; czuję zbliżającą się rozpacz.... A może teraz rozdział w Walentynki?! XD *badum tsss* krwawe Walentynki!!! *walę... tynki! Akurat! Będą walić tynki! BADUM TSSS!*. Dobra, milknę. Ten komentarz taki suchy ;____; ale... ale rozdział był za poważny, żeby sobie z niego jaja robić! Jaram się krwawymi Jeźdźcami, oby ich więcej! Uhuhuhu.