niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział dwudziesty ósmy: W płomieniach

Kolejna porcja mrocznych Jeźdźców, kolejna porcja Naffstleya. 
Rozdział opublikowany szybciutko, bo roczek. Huehue. >D
Przypomnę jeszcze o zakładkach obok. W bohaterach malutki spoiler z przyszłych rozdziałów. Blake tak bardzo. ^^

          Drzwi zaskrzypiały cicho, a oczy obecnych skupiły się na nas. Nie było ich tu wiele- około dziesięciu żołnierzy zgromadzonych wokół okrągłego stołu, którzy na dźwięk kroków podnieśli głowy znad rozłożonego na nim skrawka papieru. Oprócz nich w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze tylko jedna osoba, która odróżniała się od pozostałych wszystkim. Siedziała przy stole z wyłożonymi na nim butami, a końcówka jej krwawoczerwonego płaszczu leżała na podłodze. Mimo naszej obecności nie podniosła nawet głowy, a dalej wpatrywała się w kartkę.
          Osłupiałam i przystanęłam w drzwiach zaskoczona. A więc sam As postanowił dziś wziąć sprawy w swoje ręce.
          - Witajcie- mruknął, a w jego dłoniach odzianych w białe rękawiczki dostrzegłam pojedynczą kartę. Nie widziałam dokładnie figury, ale byłam pewna, że był to as pik.
          - Lucy- szepnęła mi Cleo do ucha.- Działaj.
          Chciałam się jakkolwiek poruszyć, ale wrosłam w ziemię. Wpatrywałam się w rewolucjonistów, którzy stali w gotowości, lecz nie atakowali. Oni także mieli rany na oczach, więc starałam się unikać ich wzroku kierując się radą Abigail. Jednak im bardziej chciałam się powstrzymać, tym bardziej kusiło mnie napotkanie spojrzenia jednego z nich. Potrząsnęłam głową i ściągnęłam brwi, wyciągając dłoń przed siebie i zamrażając obecnych.
          Rozejrzałam się po sali, ale mój wzrok przykuła jedyna postać, która pozostała niewzruszona. Nie wiedziałam, jak uniknęła mojego lodu. Nawet najdalsze zakątki pokoju były zaszronione, ale na przywódcy nie dostrzegłam nawet płatka śniegu.
          - Spokojnie, jeszcze nic nie zrobiłem.- Zaśmiał się cicho i wstał, chowając rozłożony na stole arkusz papieru do kieszeni.
          Cofnęłam się, czując pod plecami ścianę. Poczułam się niepewnie. Jak mógł uniknąć zamrożenia? Kim był, skoro udało mu się to zrobić?
          Spojrzałam ukradkiem na Jeźdźców, których wyraz twarzy nie zdradzał najmniejszego zdziwienia. Miachar i Abby stały spokojnie, obserwując ruchy Asa, zaś Królik i Naff wymieniali ze sobą znaczące spojrzenia. Widać było, że chciały zaatakować żołnierzy, lecz nie wiedziały, czy nie skończy się to ich porażką, kiedy ich przywódca wciąż był w pełni sprawny.
          Chłopak zrobił w naszą stronę niewielki krok, a kiedy nie zauważył głosu sprzeciwu, ruszył dalej.
          - Przyszłyście porozmawiać?- spytał i przystanął w niewielkiej odległości od nas. Zachowywał dystans, ale bardziej z powodu szacunku, aniżeli ze strachu.
          - Zakończyć rewolucję- odparła Cleo. Położyła rękę na swoim pasie, będąc w gotowości.
          - Przykro mi, ale planowałem coś na dłuższą metę.- Oznajmił As, obracając w palcach kartę.- Będziecie musiały zakończyć inną rewolucję.
          - Musimy pokrzyżować twoje plany.- Wtrąciła się Abigail.- Niekoniecznie lubimy płonące aleje.
          - Niekoniecznie lubię ludzi, którzy chcą mnie zamrozić na dzień dobry- odpowiedział chłodnym głosem i spojrzał na mnie przez ciemne szkło swojej maski.- Nie raczyłyście się nawet przywitać- prychnął.
          - Niewychowane z nas dzieciaki- westchnął Królik, przecierając ostrze noża o rękaw.- Możemy już ich zabić?
          As zaśmiał się cicho.
          - Bezpośredniość.- Stwierdził.- To mi się podoba.
          - Świetnie- burknęła Naff.- A teraz zakończmy to i wracajmy do domu.
          - Spieszycie się gdzieś?- Chłopak przekrzywił głowę i przyjrzał nam się.- Możemy zagrać.- Pokazał wyciągniętą kartę.
          - Jaki masz cel ze zdobycia ratusza?- mruknęła Cleo, ignorując jego pytanie.
          - Miejsce na moją siedzibę.- Wzruszył ramionami.- Ale ogień rozprzestrzeniał się aż za bardzo i cały budynek za chwilę runie.
          - A więc nie będziesz miał z tego żadnej korzyści.- Zauważyła Abby.- Jaka szkoda. Niepotrzebny wysiłek- mruknęła sarkastycznym głosem.
          - Nie zgodzę się!- odpowiedział.- Poznałem przecież was. To nawet lepsze od zdobycia siedziby.- Zaśmiał się.
          - Niestety będziemy twoimi ostatnimi znajomymi.- Oświadczyła Naff.- To my zobaczymy twój upadek.
          - Nie byłbym tego taki pewien- odpowiedział, a zaraz po jego słowach usłyszałyśmy kolejną eksplozję. Tym razem jej źródło było niebezpiecznie blisko. Rozejrzałyśmy się z dezorientacją, ale nie zauważyłyśmy nic. Dopiero po chwili ogień rozsadził ściany i zbliżył się do nas, otaczając nas. Buchające z niego iskry co chwila próbowały musnąć nasze ciała, a żar i dym powodowały otępienie i senność.
          Spróbowałam zamrozić ogień, ale była to męcząca praca. Każdy oblodzony fragment roztapiał się i dopiero, gdy objął większy obszar, utrzymywał się w stanie lodu jedynie przez chwilę. Bałam się, że nie zdążę, a ogień strawi nas swoimi płomieniami. Stres pogarszał sytuację jeszcze bardziej, w czego skutku opadłam na ziemię z łzami w oczach. Za dużo ognia. Wspomnień z nim związanych. Ciepła, które z niego buchało. Światła, które dawało. Ogień drażnił mnie i przerażał. Sprawiał, że czułam się mała i bezsilna.
          - Nie po to tu przyszłam, żeby umrzeć- mruknął Królik i przeciął nożem ognistą ścianę, wybiegając z płomiennego kręgu.- Przyszłam po to, aby nieść śmierć innym.- Usłyszałyśmy głos dziewczyny, dobiegający z drugiej strony. Zaraz po tym dziewczyna zaniosła się kaszlem.
          Naff wzruszyła ramionami i także przebiła się przez ścianę płomieni. Zostałam w środku razem z Cleo i Abby, patrząc na miejsce, w którym zniknęły dziewczyny.
          Podeszłam bliżej do ognia i dotknęłam go palcami, odsuwając je natychmiast. Piękny, lecz niszczycielski żywioł. Włożyłam rękę w głąb ściany, zamrażając ją. Czułam ogromny ból, lecz stłumiłam krzyk i łzy. Lekko oparzona dłoń to nie koniec świata.
          Z początku nic się nie działo, ale mój wysiłek opłacił się po kilku minutach, kiedy odpychający płomienie lód utworzył coś w rodzaju tunelu. Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę tkwiących w środku ognistego kręgu dziewczyn, starając się utrzymać cienką ścianę pomiędzy dwoma przeciwnymi sobie żywiołami. Cleo i Abby przeszły skulone przez tunel i spojrzały na mnie pytająco. Wodząc nadal palcem po ścianie, przedostałam się na zewnątrz i odetchnęłam z ulgą.
          Dopiero teraz mogłam spokojnie myśleć i zauważyć pewien bardzo ważny szczegół.
          - Dlaczego Cleo nie użyła swojego portalu?- jęknęłam, patrząc na nią nieprzyjaźnie. Podczas gdy ja zaczynałam martwić się o swoje życie, ona zapomniała o swojej umiejętności.
          - Różne czynniki na to nie pozwoliły.- Stwierdziła, odkręcając wyciągniętą zza pasa butelkę z wodą.- Stres, mało przestrzeni, wysoka temperatura, szkodliwe opary w powietrzu.- Wzruszyła ramionami.
          - Mnie także atakowały te czynniki, ale musiałam sobie jakoś poradzić!- warknęłam.
          - Gdybyś poczekała chwilę, nie musiałabyś się dla nas poświęcać- mruknęła Abigail.
          - Nie powstrzymałyście mnie- burknęłam z rozczarowaniem. Jeźdźcy Chaosu mieli mnie bronić, a pozwolili na samodzielną, podjętą pod wpływem zagrożenia decyzję?
          - Mamy cię bronić, nie ograniczać twoją wolnej woli.- Oświadczyła Miachar.
          - Ten idiota zwiał- westchnął Króliczek, przerywając nam.- Zapewne otoczenie nas ogniem było dywersją do ucieczki.
          - Ale mały płomyczek nie strawi potęgi Jeźdźców Chaosu!- krzyknęła triumfalnie Naff. Przewróciłam oczami i spojrzałam na Cleo, która przyglądała się pęknięciom na suficie. Było ich bardzo dużo i wyglądały na poważne. Ponadto ilość rosła.
          Czyścicielka szybkim ruchem dotknęła bransoletki, otwierając portal.
          - Wskakujcie, już!- warknęła. Usłyszałyśmy nad nami niepokojący trzask.
          - A co z ludźmi na piętrach?- spytałam, przypominając sobie o kolejnych dwóch poziomach budynku, których nie odwiedziłyśmy. Naszym celem był tylko i wyłącznie parter z salą konferencyjną na czele. Zapomniałyśmy o innych, mając na uwadze wykonanie misji.
          - Właź!- Abigail wepchnęła mnie do środka portalu i wkroczyła do niego tuż za mną. Wyłoniłyśmy się gdzieś w bocznej uliczce niedaleko ratusza. Stała już przy nim straż i tłum gapiów, ciekawych przyczyny pożaru.
          - Co z tamtymi ludźmi?- Powtórzyłam, patrząc z niepokojem na płonący budynek.
          - As wypowiedział wojnę.- Stwierdziła Miachar.- A wojna pochłania wiele ofiar.
          - Byli niewinni!- warknęłam. Czułam narastającą i wrzącą we mnie wściekłość, która czekała na wybuch. Byłam niczym wulkan przed erupcją, który mógł spowodować tyle szkód.- Mają za to zginąć?
          - To już nie nasza sprawa- mruknął Królik.- Naszym zadaniem jest ochrona tylko ciebie. O mieszkańców troszczy się rząd i miasto.
          - Mogłyśmy im pomóc!- syknęłam. Odwróciłam wzrok, słysząc ogromny huk za mną. Nie chciałam ujrzeć ruin i zakopanych w nich martwych ciał. Wokół zjawiska podniosły się głosy. Można w nich było wyróżnić płacz, nerwowe szepty, krzyki. Ktoś chyba próbował przecisnąć się do przodu, ale usłyszał tylko niski głos jednego ze strażaków, informujący o wysokim stopniu zagrożenia.
          - To nie nasza wina- westchnęła Abby.
          - Kłamiecie!- krzyknęłam, wlepiając wzrok w ziemię. Nie chciałam płakać, jednak mimo to poczułam piekące oczy. Nie chciałam znów być słaba i bezużyteczna, nie chciałam, aby ludzie umierali. Miałam przeczucie, że ten świat nie był dla mnie odpowiedni. Jednocześnie bałam się, że próbując się do niego dostosować, zmieniałam swoje osobowości. Raz bezwzględna i okrutna, innym razem wrażliwa i troskliwa. Stawałam się inną osobą.
          - Nie wierzysz nam?- Naff przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
          Podniosłam głowę, napotykając wyczekujące na odpowiedź spojrzenia Jeźdźców Chaosu. Połowa z nich ukazała dziś całkiem inny wizerunek, o którym przypominały mi przez cały czas krwawe ślady na ich ubraniach. Wcześniej myślałam, że poza radością i optymizmem nie noszą w sobie nic mrocznego. Jednak odkryłam tą ciemniejszą stronę, której wolałabym nigdy nie ujrzeć.
          - Nie wiem- wyszeptałam i odwróciłam się na pięcie w stronę domu. Dziewczyny nie zawołały mnie, abym poczekała. Nie podążyły za mną. Zostały w uliczce razem ze swoją ciemną stroną osobowości.
***
          - Wróciłam!- Zawołała Naff po przekroczeniu progu mieszkania i zamknięciu drzwi. Ściągnęła szybko buty i wparowała do kuchni z iskierkami nadziei w oczach. Była ciekawa, czy jej pacjent nie uciekł. Nie żywił do niej zbytniej sympatii, ale był ranny, więc wydostanie się z mieszkania na czwartym piętrze mogłoby być dla niego udręką. Ponadto keczupowo włosa widziała jego walkę z Lucyferem i istniało prawdopodobieństwo, że powie o zdarzeniu niektórym osobom, które nie powinny o tym wiedzieć.
          Naff usłyszała gwizd podziwu i podskoczyła, przestraszona nagłym dźwiękiem. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jego źródła.
          - Pomidorku, ładnie wyglądasz.- Astley uśmiechnął się, gdy niebieskie oczy dziewczyny spoczęły na jego twarzy. Nadal był przywiązany do krzesła i trwał nieprzerwanie od paru godzin.- Plamy krwi ofiar pasują do ciebie. I ten nóż przy pasie!- Zaśmiał się cicho.- Morderczy Pomidor.- Skomentował.
          Naff zaczerwieniła się aż po czubki uszu i spojrzała na swoje splamione krwią dłonie. Wiedziała, co zrobiła. Nie robiło to jednak na niej większego wrażenia. Nie zabijała po raz pierwszy. Podeszła do zlewu w kuchni i odkręciła wodę, wkładając w jej zimny strumień ręce.
          - Musisz to zmywać?- spytał z rozczarowaniem chłopak, unosząc brew.
          - Tak- odpowiedziała.- Higiena przy posiłku nakazuje czyste ręce.
          Astley mruknął pod nosem z niezadowoleniem, przyglądając się gospodyni wycierającej dłonie w kraciastą ścierkę.
          - Jeszcze tylko się przebiorę i...
          - Nie przebieraj się.- Przerwał jej białowłosy.
          - Nie mogę jeść w brudnych ubraniach- odpowiedziała.
          - W takim razie może roz...- Zaczął chłopak, ale nie pozwolono mu dokończyć.
          - Mam się rozebrać?- spytała zaskoczona Naff, czerwieniąc się jeszcze bardziej.- Znamy się niecałą dobę, a ty...
          - Nie!- Zaśmiał się Astley, po czym spoważniał na chwilę.- Chciałem powiedzieć, że może rozepniesz bluzę i ją ściągniesz? Tylko ona jest brudna, jak to mówisz- burknął.
          Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę.
          - Skoro mówisz, że podobam ci się z rękoma splamionymi krwią...- mruknęła, ściągając jednak czerwoną bluzę i odsłaniając ramiona.
          - Nie powiedziałem, że mi się podobasz- warknął białowłosy.
          - To było w domyśle.- Uśmiechnęła się keczupowo włosa.
          As skrzywił się i przewrócił oczami.
          - W takim razie dla ciebie będę musiała więcej zabijać- westchnęła Naff.
          - Nie.- Zaprzeczył.
          - Dlaczego?- Zdziwiła się dziewczyna.- Przecież podobam ci się z...
          - Nie możesz zabijać.- Odpowiedział.- Stoisz po tej dobrej stronie- prychnął.
          - Ale...
          - To fakt, że z plamami krwi wyglądasz seksownie, ale nie możesz tylko z tego powodu pozbawiać innych życia- westchnął, odwracając wzrok.- Nie łudź się też, że dzięki nim cię polubię- dodał z chichotem.
          - Powiedziałeś właśnie, że z plamami krwi wyglądam seksownie!- Zapiszczała Naff.- S e k s o w n i e !
          Astley warknął cicho, zły sam na siebie. Mógł tego nie mówić. Czasem zapominał, aby nie wypowiadać swoich myśli na głos. Najczęściej kończyło się to zgubą, tak jak właśnie w tym przypadku. Teraz dziewczyna cieszyła się bardziej niż dziecko z wymarzonego prezentu pod choinką. Ganiała po całym mieszkaniu w podskokach z zaczerwienionymi policzkami i tajemniczym błyskiem w niebieskich oczach.
          - S-e-k-s-o-w-n-i-e!- Przeliterowała dziewczyna.- Se-kso-wnie!- Przesylabowała.- S-e-k-s-o-w-ni-e!- Przegłoskowała, szczebiocząc.- Astley powiedział, że wyglądam seksownie!
          - Głupia- burknął pod nosem chłopak.
          Naff przystanęła i spojrzała na niego, a jej oczy momentalnie zapełniły się łzami.
          - Jestem głupia?- spytała.
          - Tak.- Przytaknął, nie zwracając uwagi na uczucia gospodyni.- Tak właśnie powiedziałem.
          Pojedyncza łza spłynęła po policzku keczupowo włosej.
          - Astley powiedział...- jęczała.- Że jestem głupia- wyszeptała, próbując stłumić płacz.
          - Hej- mruknął cicho chłopak.- Nie płacz.
          - Dlaczego?- Dziewczyna uroniła kolejną łzę.
          - Rozmazujesz sobie tusz.- Stwierdził chłodno.
          Naff ściągnęła brwi i rozpłakała się cicho. Jednocześnie przecierała oczy piąstkami ze stalową wręcz miną, starając się pokazać swoją siłę.
          Przez chwilę panowała cisza, przerywana głębokimi westchnięciami znudzonego Astleya. Siedział związany na tym krześle już dość długi czas i zapragnął ruchu. Najchętniej uwolniłby się od tej dziewczyny, ale miał wrażenie, że nawet jeśli uciekłby na koniec świata, ona i tak by go ścigała. Białowłosy nie żywił do niej szczególnych emocji- co prawda uratowała go i opatrzyła rany, ale również zatrzymała w swoim mieszkaniu, co można by uznać za porwanie. Utrzymywał go przy niej fakt, że ta ruda kobieta słyszała jego rozmowę z Szatanem. Musiał upewnić się, że nie wypapla tego innym. Cenił swoją prywatność i nie chciał, aby inni dowiedzieli się o jego sekretach.
          - Kiedy będzie obiad?- spytał, przerywając ciszę.
          Naff odwróciła się do niego plecami i wstała, ocierając resztę łez.
          - Po wieczorku zapoznawczym- mruknęła, uśmiechając się diabelsko pod nosem.

6 komentarzy:

  1. "- Zakończyć rewolucję- odparła Cleo. Położyła rękę na swoim pasie, będąc w gotowości." - uwielbiam mój pas Czyścicielki :3
    Ej no, strasznie podobają mi się te mroczne rozdziały Łowcy. Giną ludzie, to fakt, ale wreszcie dzieje się coś bardzo, bardzo interesującego! Tylko Emila brak. I Jamesa.
    Czyżby "Pięćdziesiąt twarzy Jeźdźców Chaosu"? Buahahaha!
    "- Morderczy Pomidor." - tak bardzo Naff :3
    "- To fakt, że z plamami krwi wyglądasz seksownie, ale nie możesz tylko z tego powodu pozbawiać innych życia- westchnął, odwracając wzrok.- Nie łudź się też, że dzięki nim cię polubię- dodał z chichotem." - szczery Astley jest świetny :D Ach, ta kokieteria, ten flirt <3
    " - Kiedy będzie obiad?- spytał, przerywając ciszę.
    Naff odwróciła się do niego plecami i wstała, ocierając resztę łez.
    - Po wieczorku zapoznawczym- mruknęła, uśmiechając się diabelsko pod nosem." - ległam >o<

    Cosik krótki rozdział, ale mnie się podobał :3

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze muszę dodać: DUP!

      Dobranoc :*

      Usuń
    2. AHAHAHAH! 50 TWARZY JEŹDŹCÓW CHAOSU! NO, PADŁAM XDD! Ahahaha! You made my day, Cleo!

      Usuń
    3. I zaraz... CO TO MA OZNACZAĆ, ŻE ASTLEY JEST ŚWIETNY?! Jest mój T____________T!

      Usuń
  2. Jak zobaczyłam, że nowy rozdział tooo...
    1. Zdziwiłam się, bo kurczę (napisałam krucze, wtf) szybko!
    2. Ucieszyłam się, bo... bo nowy rozdział u Króliczka zawsze spoko <3 uhuhhu
    3. Se-kso-wnie!!
    I tym oto miłym wstępem niczym rozpiska maturalnego wypracowania (NIE! Nie pisałam na wypracowaniu, że Kmicic jest seksowny, chociaż... ej, w sumie to bym go brała huehuehue, bo... szlachta baluje!), zaczynam swój niezacny komentarz. Będzie pewnie zbyt poważny, bo właśnie porwał mnie psychodeliczny Leven. O, matko. Królik, to twoja wina ;___; *najlepiej zrzucić na kogoś XD* polubiłam psychopatów. Nie! To też wina Astleya, bo też jest psychopatą! OHOHHO! Dobra, nie gadam pierdół! Lecę czytać! >D
    "Siedziała przy stole z wyłożonymi na nim butami, a końcówka jej krwawoczerwonego płaszczu leżała na podłodze. Mimo naszej obecności nie podniosła nawet głowy, a dalej wpatrywała się w kartkę" - i to mi się podoba uhuhuhuhuhuuhuh. Taka ignorancja i pewność siebie! Kooocham <3
    - Przyszłyście porozmawiać? - BUAHAHAH XD. Czemu zaczęłam się śmiać? To tak jak rozmowa ze znajomymi. "Cześć, siemanko, przyszliście porozmnawiać? Ahahah, kopę lat!", ale przychdozi mi do głowy lepsza wersja! "przyszłyście porozmawiać?", "Nie, zabić cię" *Naffliczek version, badum tss!*
    - Niewychowane z nas dzieciaki- westchnął Królik, przecierając ostrze noża o rękaw.- Możemy już ich zabić? - BUM! Królik rozwalił system! Królik vs. As = 1000/0!
    Ogólnie Jeźdźcy i ich riposty normalnie +10000 do stylu i wszystkiego co cool >D! *cool guys don't look at explosions? XD*. Aż mi się przypomniało! Idzie Naff, staje na środku ulicy, co z tego, że auta jadą, pacza w słońce, nagłe olśnienie: SŁOŃCE! +10 do wiosny! *badum tss*. To było głupie *jesteś głupia* Ciiii. Leven nie może się dalej opanować i się wyrywa. O MÓJ BOŻE! Może ja jestem Levenem?!?!?! :o *nie no, co ty*
    - Nie po to tu przyszłam, żeby umrzeć- mruknął Królik i przeciął nożem ognistą ścianę, wybiegając z płomiennego kręgu.- Przyszłam po to, aby nieść śmierć innym. - TAAAAAAAAAAAAAK! TAAAAAAAAAK KRÓLIK! DO DZIEŁAAAAAAAAA! >DDD mordercze króliczki! Niech żyją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naff wzruszyła ramionami i także przebiła się przez ścianę płomieni. - to takie do mnie podobne XD. "A, walę to, cool goście wskakują w ogień, badum tss!"
      NOOo! Co ty sobie myślisz, Lucy?!?! Cleo nie zawsze może używać portalu! I nie zawsze działa! Raz jej wrzuciłam tam coś słodkiego *nie pamiętam co* i się zgubiło w czasoprzestrzeni! I co ty na to?! Tez byś się chciała zgubić? Jak to ciastko/budyń/kisiel/banan/2włosynaklacie/ryba/cokolwiek?!
      - Ale mały płomyczek nie strawi potęgi Jeźdźców Chaosu!- krzyknęła triumfalnie Naff. - TAAAAAAK! Jeźdźców nic nie zabije! BUM!
      - Nie wierzysz nam?- Naff przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. - Dlaczego zamiast zdziwionego wzroku widziałam psychodeliczny uśmiech i przyćpane złem oczka ;___;?
      W sumie to rozumiem Lucy i jej wątpliwości *w tym miejscu Naff miała napisać długi i ekscytujący, jednocześnie przejmujący i pełen emocji esej na temat uczuć i wahań Lucy, ale gdy niczym zawodowy pianista machnęła dłonią nad klawiaturą... jakoś jej ten esej ulotnił się z mózgu, pomachał jej na do widzenia i powiedział: wal się dechą, nędzny bananie!*
      Podsumowując scenę: BUM! WIELKIE BUM! Ogień, walka, ofiary (szkoda mi ich ;___; wobec nich Jeźdźcy okazali się trochę bezlitośni), As i... BUM BUM ŁUBUDU JEB HEEEEJ!
      A teraz chwila odpoczynku, wyrównująca stan psychiczny. Przechodzimy ze skrajnych emocji wprost do Naffstleya! BUM!
      Właśnie ten fragment znam na pamięć! Badum tss! Tyle razy go czytałam z zamiłowaniem! Morderczy pomidor i w ogóle. Huehue.
      - Higiena przy posiłku nakazuje czyste ręce. - i tu mi się przypomina Koza ucząca nas gastronomii *nie, nie Grażyna, ta miała na imię Teresa i nie miała bródki, może goliła*. Aż mnie ciarki przechodzą: "Ma#*($*(@*&#* [tu powinno być imię, ale silnie strzeżone, nie?] a umyłaś ręce zanim zaczęłaś obierać ziemniaki?", Naff*chowa ręce do tyłu, szeroki uśmiech* Jak najbardziej, proszę pani! *bum! jednak nie*. Albo to jej: "CO TY ROBISZ?!", "Co ja robię :o?!", "Warzywa do wody wsadź!", "O mój Boże! Wsadzam :o!" - i od tej pory drę się na wszystkich jak obierają marchewki i inne włoszczyzny i nie wkładają ich do wody i czernieją! BUM!
      A teraz... ŁUP! Nigdy nie maluję oczy tuszem! >D Astley się nie zna, ohoho!
      W sumie nie mam co dużo gadać, znasz całą moją opinię huehue XD. Seksownie tak bardzo <3 na zawsze w mojej pamięci. Czekam na dalsze rozdziały! Łiiii!

      Usuń

"- Ile to psychopatów można dziś spotkać na ulicach."

Każdy komentarz mnie motywuje, więc za każdy z osobna dziękuję! ^_____^